sobota, 26 października 2013

Rozdział 61


Wkrótce usnęłam. Obudziłam się rano..... Nie w sumie to nie rano, bo o 12 i w sumie to nie sama,bo...... Tata wleciał do mnie do pokoju zadowolony i zaczął coś tam gadać. Zrozumiałam tylko pojedyncze słówka. Mecz, Skra poniedziałek wylot, ty.
-Poczekaj powtórz jeszcze raz, bo nic nie zrozumiałam.-powiedziałam zaspana.
-Jest mecz. Skra gra z Trentino i w poniedziałek wylatujemy. Lecisz z nami. Znaczy z Trentino.
-Co? Nigdzie nie lecę. Nie mam ochoty spotkać się z niektórymi osobami w Bełchatowie.
-Z Aśką też nie chcesz się spotkać?-zapytał się.
-Aśka to inna sprawa. Dobra jadę.-powiedziałam.
-A i wiesz...Trentino będzie spać w hotelu 2 ulice dalej od naszego domu. Ty też będziesz spać w hotelu.
-Co? Pogrzało Cię?
-Nie zostawię Cię samej w domu.
-Ale ja jestem dorosła! Zresztą wiesz jak często mama mnie zostawiała sama?
-Jak mama przyjedzie do Bełchatowa z zebrania to możesz z nią zamieszkać w domu.
-Dobra  tak może być.-odpowiedziałam.
-No to wiesz.... Pakuj się, bo masz tylko jeden dzień.
-Zaraz...-powiedziałam i przekręciłam się na drugi bok
Spałam tak jeszcze godzinę. Na szczęście nie miałam już żadnego zrytego snu. Poszłam do łazienki gdzie się ogarnęłam i ubrałam.  Potem zjadłam śniadanie i udałam się pakować. W między czasie postanowiłam zadzwonić do Aśki i poinformować ją o moim przyjeździe.
-Co tam Ania? Śnił Ci się jeszcze jakiś sen? Z Kurkiem w roli twojego męża.
-O!!! Zamknij się! Jasne?
-Dobra....Więc w jakiej sprawie dzwonisz, jaśniepani.- jak zwykle zaczęła się wygłupiać.
-Przyjeżdżam jutro do Bełchatowa.
-Z jakiej okazji?
-Wiesz...Z Trentino przyjeżdżam.
-O! To fajnie! Tylko wiesz...Musisz uważać na Kurka. Bo wiesz. Jakby ten sen okazał się proroczy.-zaczęła się śmiać jak dzika.
-Już nigdy nic Ci nie opowiem.
-Oj...Nie gniewaj się. Żartowałam tylko. W sumie dobrze się składa, że będziesz w Bełchatowie, bo Kłos robi imprezę.
-A jestem tam mile widziana?
-Kłos chcę żebym przyprowadziła jakieś ładne koleżanki no to wiesz...Zresztą jakby wiedział, że jesteś w Bełchatowie czy tam będziesz to by Cię zaprosił.
-A kiedy będzie ta impreza?
-Jutro wieczorem.
-Jeszcze nie wiem czy przyjdę ale się postaram.
-No ok.-odpowiedziała
-Ja kończę muszę się pakować, bo jestem w ogromnym proszku.
-No dobra to się ogarniaj bejbe. Czekam na Ciebie jtr w Bełchatowie. Jak będziesz to napisz mi sms.
-Pewnie przyjadę jak będziesz miała lekcje.
-No to i tak napisz.
-Ty, a o której kończysz?
-14.30, a co?
-To przyjdę pod szkołę.
-Ok to jesteśmy umówione. Pa.
-Bye.-odpowiedziałam.
Rzuciłam telefon na łóżko z wieży stereofonicznej puściłam reggae, które w ostatnim czasie bardzo polubiłam i poszłam do łazienki po kosmetyki. 3 razy sprawdzałam czy zabrałam wszystkie kosmetyki jakie potrzebuje po czym stwierdziłam, że jestem głupia, bo będziemy mieszkać  2 ulice dalej od domu gdzie tak na prawdę wszystko mam. Ciuchy też jakieś zostały, a nawet jak czegoś zapomnę to zawsze mogę pójść do sklepu i je kupić .Także wzięłam ciuchy i jakieś tam kosmetyki. Gdy tata wszedł do pokoju sam się zdziwił, że mam tylko jedną co prawda dużą ale jedną torbę.
-Nie spodziewałem się tego po tobie.
-Czego?-zapytałam patrząc dziwnie na ojca.
-Że do Bełchatowa zabierzesz tylko jedną torbę z ciuchami i kosmetykami.
-Widzisz... Jestem kobietą.....Jestem nieobliczalna. Musisz się przyzwyczaić.
-Już się przyzwyczaiłem-powiedział i  wyszedł z pokoju.
-Okeeey....To było dziwne.-powiedziałam sama do siebie i zapinałam torbę.
Cały dzień spędziłam na rozmyślaniu jak to będzie w Bełchatowie i jak chłopacy zareagują gdy pojawię się na imprezie. Przecież od wakacji się do nich nie odzywałam.
Wieczorem wzięłam tylko długą odprężającą kąpiel i z laptopem na kolanach w łóżku oglądałam kolejny odcinek jednego z oglądanych przeze mnie anime o nazwie  Attack on Titan.
O 5 obudził mnie tata. Byłam w pół przytomna. Tylko się ubrałam, zjadłam śniadanie, umyłam zęby i czekałam na ojca, który jakoś tak niemrawo się zbierał.
Ok. 6.45 byliśmy pod halą gdzie była cała drużyna.
-O Ania! Nie wiedzieliśmy, że jedziesz.-uśmiechnął się Matej.-Prawda Juantoarena?-zapytał się Kubańczyka, który tylko coś wymruczał pod nosem i odwrócił się na pięcie wchodząc do autobusu.
-Wiesz co mu się stało?-zapytałam marszcząc brwi i pokazując na wchodzącego do autobusu Kubańczyka.
-Nie wiem. Nic mi nie mówił co mu się stało. Wczoraj po treningu jeszcze zachowywał się normalnie, ale wiesz jaki jest Juantorena. Nieraz odbija mu jakaś palma i ma gorszy dzień. Nie przejmuj się.-objął mnie ramieniem Kazyiski i razem weszliśmy do autokaru. Usiadłam na końcu koło Raphaela i Kazyiskiego. Juantorena siedział 3 siedzenia dalej i choć go wołaliśmy to ten nas olewał i uparcie siedział na tej dupie.
-Dobra chłopacy. Nie wołajcie go. Przejdzie mu,a wy zedrzecie sobie gardła.-powiedziałam wtulając w ramię Brazylijczyka i mówiąc chłopakom, że dalsze wołanie tego przygłupa nie ma sensu.
Po 50 minutach drogi, bo tak o 7 rano cały wyjazd z miasta był zakorkowany. Napisałam sms'a do Juatoareny gdy byliśmy w drodze
"Co Ci zrobiłam, że się do mnie nie odzywasz?"
"Sama powinnaś to wiedzieć."
"No ale nie wiem, bo nic takiego nie robiłam ostatnio, żeby Cię urazić."
"Nie? Ja jestem innego zdania."
"Czemu jesteś innego zdania? Jakbym coś zrobiła co mogłoby Cię urazić, a jakbym coś takiego zrobiła, to bym Ci raczej powiedziała i tego nie ukrywała. "
"Tak,a czemu mi nie powiedziałaś, że rzuciłaś Grześka dla Raphaela?"
"Dla kogo? Kto Ci takich bzdur naopowiadał. Raphael to mój kumpel"
"Z każdym kumplem obściskujesz się na ławce w parku! Nie wiedziałem! Ze mną jakoś tego nie robiłaś."
"Masz rację ale może dlatego, że tego nie potrzebowałeś? Że nie byłeś w rozsypce,bo narzeczona Cię rzuciła i prawda. Z tobą się w parku nie obściskiwałam. Robiłam coś więcej jeżeli byś nie pamiętał."
Wysłałam mu już wkurzona sms'a i wyszłam z autobusu nie zważając na to, że woła mnie Kazyiski, Raphael i Juantorena. Wzięłam z bagażnika swoją torbę podróżna i udałam się do ojca.
Trochę nam zeszło, zanim przeszliśmy przez odprawę. Zamieniliśmy się miejscami w samolocie, bo oczywiście każdemu coś nie pasowało i wystartowaliśmy. Potem lądowanie z lekkimi turbulencjami. Z Łodzi podjechał po nas autobus i zawiózł do Bełchatowa. Tam działy się cuda nie widy. Każdy kłócił się gdzie śpi i w jakiej sypialni. Ok.12 poszłam wziąć prysznic. Ci dzikusy mieli zajęcia z psychologiem  mnie w salonie co było dziwne ale nie skomentowałam tego. Ubrałam się w czarne rurki i  biały t-shirt z jakimś nadrukiem z Reserved,a do tego bluza z Cropp'a. Posiedziałam trochę na kompie w hotelowym pokoju,a potem wolnym spacerkiem udałam się pod moje kochane LO do, którego chodziłam aż przez 2 pierwsze miesiące szkoły.
*
Ojejku....Nie będę się rozpisywać, bo ledwo patrze na oczy. Jestem chora i ledwo trzymam laptopa na kolanach. Piszcie czy się podoba czy nie. I jak wyzdrowieje i lekarz nie pośle mnie do szpitala to rozdział nie pojawi się w środę ale jak będę w domu to postaram się dodać jakiś króciusieńki.
Wasza kochana, ZooZoolka.
Jakby coś założyłam Aska jestem tam 24 na dobę.
http://ask.fm/ZooZoolkaa

7 komentarzy:

  1. Rozdział super jak zwykle ciekawe czy ten sen się spełni czy nie
    czekam na kolejny i zapraszam do mnie
    https://estella-gwiazda.blogspot.com

    Pozdrowionka Mania :***

    OdpowiedzUsuń
  2. No ładnie namieszałaś :) super rozdział :) pozdrawiam i zapraszam do mnie http://niebieskie-morze-siatkowki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. No, no czekam na następny, bo może być ciekawie i znając trochę ciebie z pewnością będzie;)
    Pozdrawiam serdecznie i życzę zdrowia;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Achh ... ależ bym chciała aby ten sen Ani się spełnił ^^ :*
    Rozdział świetny , a ty WRACAJ SZYBKO DO ZDROWIA !
    Czekam do środy !! ;))

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdrowia życzę :) rozdział super :) pozdrawiam ~ P :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem strasznie ciekawa spotkania Ani z Bartkiem :) Coś czuję, że Osmany będzie zazdrosny :p
    Zdrowiej szybko :*
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam do nas na 2 rozdział http://jestesdlamniestworzony.blogspot.com/

      Usuń