sobota, 28 września 2013

Rozdział 54


Pospałam jeszcze dwie godziny, potem wzięłam laptopa i pogadałam z Grześkiem wiedziałam, że coś go męczy nawet pytałam się co się stało ale zbywał mnie, że to tylko przemęczenie.
Wzięłam jeszcze prysznic i ubrałam się po czym poszłam spotkać się z Eleną.  Siedziałyśmy u niej w salonie z butelką wina i rozmawiałyśmy:
-Poczekaj, pokaże Ci zdjęcia ze ślubu.
-Okey.
-Nawet zrobiłam dla Ciebie dodatkowe odbitki niektórych.
-Świetnie.-uśmiechnęłam się.
Oglądałyśmy zdjęcia ja nawet sama dostałam ok.50 odbitek, które Elena zrobiła dodatkowo dla mnie.
Gdy już schowałam swoje odbitki i przejrzałam pozostałe zdjęcia Elena zapytała:
-Ania co się dzieję?
-Sama nie wiem. Życie mi się sypie.-westchnęłam-Tu wszystko miało być prostsze, a tak naprawdę jest jeszcze gorzej niż w Polsce. Z Grześkiem dzieję się coś niedobrego nie wiem nawet co, bo nie chcę mi nic powiedzieć i woła, że to przemęczenie ale jak Juantorena wtedy też mnie okłamywał to słyszałam to samo w jego głosie taką nutkę żalu i zwątpienia. Wiem, że może Ci się to wydać dziwne ale ja naprawdę czuję takie rzeczy.
-Wierze Ci.
-Do tego jeszcze Juantorena jest z moją przyjaciółka i nakłamał jej na mój temat i to ja teraz jestem ta najgorsza i  zazdrosna o wszystko.
-Czyli jesteś w dupie.
-Dokładnie...
-Kochasz Juantorene?-zapytała Elena, a mnie to pytanie zszokowało.
-Yyyy....Nie wiem co czuję już do Juantoreny ale chyba to nie miłość.-odpowiedziałam.
-A Grześka kochasz?-zapytała.
-Jasne, co to za głupie pytanie?
-Nic upewniałam się. Widzisz Ania mi się wydaję, że jednak ty nie kochasz Grześka,a Juantoarene. Znaczy stop! Powiem to inaczej. Grześka kochasz i zawsze kochałaś jak brata, a do Juantoreny czujesz coś naprawdę jak do mężczyzny. Z Grześkiem związałaś się, bo on dawał Ci uczucie bezpieczeństwa, opieki i na 99% miałaś pewność, że Cię nie skrzywdzi, nie zostawi i nie okłamie w żadnej sprawie.
-Nie Elena. Nie wydaję mi się. Grześka na prawdę bardzo kocham i kocham go jak mężczyznę z którym chcę spędzić życie,a Juantorena w moim sercu rządzi się własnymi prawami. Mogę mu wybaczyć wszystko i tak będę z nim normalnie rozmawiać, będę się z nim śmiać , zawsze w sumie będzie dla mnie coś znaczył ale to chyba nie jest miłość. Zresztą on jest z moją przyjaciółką, a ja mam Grześka i go kocham i nie chcę go zdradzić w żaden sposób. Nie chcę go skrzywdzić, bo wiem, że go bardzo kocham. Chcę z nim być Elena.
-Rozumiem Cię ale myślisz, że on z tą Mileną jest, bo ją kocha?
-Tak, a niby czemu miałby z nią być gdyby jej nie kochał?-zapytałam.
-Pomyślmy. Gdy przyjechałaś na moje i Mateja wesele to powiedziałaś mu co nieco nie sądzisz?
-Skąd wiesz co powiedziałam?
-Daj spokój on jak już wróciliśmy z podroży poślubnej siedział u nas przez 3 dni i nie wiedział co ma zrobić, bo powiedziałaś mu, że już nigdy nie będziecie czymś więcej niż przyjaciółmi już nigdy, a mój mąż zamiast powiedzieć "Poczekaj ona musi sobie wszystko przemyśleć i jak wróci to poważnie pogadacie " to on palnął tekst "Zapomnij o niej. Jest jeszcze wiele dziewczyn. Zajmij się inną, a nie będziesz o niej
myśleć."-powiedziała.
-Kochanie! Wróciłem! Gości przyprowadziłem!-powiedział Matej wchodząc do domu z butelką wina do mieszkania, a za nim przybyli Osmany i Milena.
-Tak to jest jak wyślesz faceta po wino, a wraca z intruzami.-szepnęła mi Elena-Nie martw się w nocy z nim pogadam.
-Nie trzeba.-powiedziałam i wstałam.
-Patrz Matej, a ja już wychodzę.
-Tak, czemu?-zapytał smutny-Mieliśmy pić drugą butelkę.
-Ale rodzice wrócili wcześniej od tego ich kolegi i wiesz. Muszę już iść.
-Matej odprowadź Anie niech się nie błąka po nocy.
-Jest dopiero 21.-powiedziałam.
-Co z tego niech Cię odprowadzi.
-Nie Matej siadaj, ja odprowadzę Anie i zaraz wrócę.
-Ej, a może ja mam coś tu jeszcze do powiedzenia?
-Nie zbyt-pokiwała głową na nie.-Masz rację Osmany. Odprowadź Anie. Macie chyba do pogadania. Prawda Aniu?-zapytała Elena.
-Niee...-odpowiedziałam.
-Oj macie! To na razie! Osmany wróć niedługo, a ty Milena siadaj. Pogadamy sobie. -powiedziała Elena klepiąc miejsce koło siebie.
-Okey. To było dziwnie.-powiedziałam schodząc po schodach i zakładając swoją czarną skórę.
-O czym chciałaś, ze mną porozmawiać?
-O niczym to ta wariatka coś sobie ubzdurała.-powiedziałam.
-Wiesz, że możesz mi powiedzieć o wszystkim.
-Wiem ale tego nie zrobię.-odpowiedziałam.
-Czemu?-zapytał się.
-Bo mógłbyś wykorzystać fakt, że nie układa mi się w związku z Grześkiem, że czuję, że mnie oszukuję i, że chociaż jestem tu 3 dni to ziemia mi się pali pod nogami i czuję się cholernie samotna?  Fuck. Powiedziałam Ci o wszystkim.-powiedziałam i spojrzałam na niego.
-Chodź...-powiedział i rozłożył swoje ręce, a ja się w niego wtuliłam.
Nie wiem czemu ale się rozpłakałam. Staliśmy tak z 2 minuty po czym się od niego odsunęłam i powiedziałam:
-Dzięki.
-Lepiej Ci?-zapytał.
-Nie...
-Co będziesz robić jak wrócisz do domu?-dopytywał się Juantorena.
-Wyjdę z Puśką na spacer potem jeszcze wymienię Pizdusiowi żwirek.
-Jak chcesz mogę z tobą pobyć. Wcale nie muszę tam wracać.
-Idź Osmany. Milena na Ciebie czeka.-powiedziałam i wspięłam się na palce, żeby pocałować go w policzek.
Ten otworzył usta z zamiarem powiedzenia czegoś,a ja weszłam do swojej klatki.
Odwróciłam się i mu tylko pomachałam.
Nawet nie zdjęłam kurtki, złapałam tylko smycz i poszłam z Pusią na spacer. Gdy wychodziłam z klatki zobaczyłam Juantorenę:
-Co ty tu jeszcze robisz?-zapytałam.
-Czekam na Ciebie idziemy na spacer.-powiedział i zabrał mi smycz.
-Idź już do Mileny. Będzie się martwić o Ciebie albo tworzyć nowe teorie spiskowe.
-Sądzę, że Elena i Matej tak się nią zajęli, że nawet nie zauważy, że mnie nie ma.
-To po co chciałeś ze mną iść na ten spacer. Na siłę wręcz.
-Nie chciałem Cię zostawiać samej.
-Kiedyś będziesz musiał. Jestem już duża. Dam sobie radę.
-Nie wątpię ale obiecałem twoim rodzicom, że się tobą zaopiekuję
-Jak chcesz. Niech Pusia załatwi swoje sprawy i wracamy, bo zimno.
-Zimno Ci? Chcesz moją kurtkę?
-Nieeee...-odpowiedziałam.
-Co się Ciebie pytam i tak Ci ją dam.-uśmiechnął się.
-Dzięki-powiedziałam wkładając jego kurtkę na siebie.
-Fajna sukienka. Praktycznie do kolan.-zaczął ze mnie kpić.
-Co ja zrobię, że jesteś taki wysoki.
-Raczej ty mała.-sprzedał mi kuksańca.
-Mała to może być twoja pa....
-Oboje dobrze wiemy, że nie jest.-uśmiechnął się i zaczął śmiać,a ja zmrużyłam oczy.
-Dobra to niech będzie, że ty jesteś taki wysoki, a ja niska.
-Dobra tak też może być.-zaśmiał się.
-Wracamy już?-zapytałam podskakując z nogi na nogę.
-Tak. Puśka załatwiła już chyba swoje sprawy.
-Świetnie to wracajmy-powiedziałam idąc w kierunku bloku za sobą słyszałam tylko śmiech Juantoreny,
-Nie wiedziałem, że umiesz tak szybko chodzić.-powiedział i zaczął się śmiać.
-Zimnooo miii....Chodź.-powiedziałam
Gdy doszliśmy do bloku Osmany oddał mi smycz, a ja mu kurtkę.
-To może wejdziesz na herbatę w ramach zadośćuczynienia?-zapytałam
-Chętnie-powiedział i wszedł za mną do bloku.
Siedzieliśmy tak i piliśmy herbatę z godzinę gdy nagle Osmany dostał wiadomość.
-Dobra. Ja się zbieram. Jakbyś chciała kiedyś pogadać czy coś to pisz, a na pewno do Ciebie przyjdę.
-Dobrze.-odpowiedziałam i zamknęłam za nim drzwi. Zajęłam się potem moimi zwierzątkami. Nakarmiłam Pizdusia i Pusię po czym zadzwoniłam do Grześka. Jak zwykle skończyło się i zaczęło na tym, że jest zmęczony i chcę jak najszybciej iść spać także dałam mu tą chwilę wytchnienia i pożegnałam, żeby spokojnie mógł iść spać. Ok.1 przyjechali rodzice. Niemal natychmiast poszli spać Tata tylko jak to tata ma w zwyczaju powiedział, że jakby mi się nie ułożyło z Grześkiem to jego kolega ma przystojnego syna. Olałam całą tą gadkę i poszłam spać.
Wstałam o 8. Poszłam pod prysznic ubrałam się zadzwoniłam do Grześka, który nie odbierał, bo pewnie ma trening po czym wyciągnęłam od ojca kasę na zeszyty i książki i udałam się na te znienawidzone przeze mnie zakupy. Gdy byłam w księgarni i wybierałam książki i zeszyty do szkoły zobaczyłam Juantorene;
-Cześć.-powiedziałam.
-Hej. Co ty tu robisz?-zapytał.
-Kupuję zeszyty i tym podobne. Milena Ci długo głowę suszyła wczoraj?-zapytałam.
-Nie. Pytała tylko co robiliśmy.
-Aha. A ty co tam kupujesz?-zapytałam.
-Książki do czytania. Mam dużo czasu wieczorami.
-A co Milena się nie sprawdza?-zapytałam.
-Yhhh... Milena wyznaję zasadę seks po ślubie-powiedział,a mi szczęka opadła-Nawet nocować u mnie nie chcę.
-Musisz ją naprawdę mocno kochać... albo po prostu zidiociałeś do reszty-powiedziałam i udałam się w stronę długopisów.
-Czemu nie chcesz pojąć, że mogę ją kochać?
-Nie jest w twoim typie-odpowiedziałam.
-Daj spokój przecież wiesz, że typy się zmieniają. Powiedz prawdę.
-Mówię prawdę.-skłamałam wkładając gumkę do koszyka.-nagle poczułam jak Juantoarena łapie mnie za łokieć i odwraca twarzą do siebie.
-Popatrz mi w oczy i to powiedz.-uśmiechnął się.
-Dobra, ja po prostu nie mogę zaakceptować, pojąć i ogarnąć, że mój eks jest z moją przyjaciółką. To boli.-powiedziałam.
-Co?-zapytał zdezorientowany
-Że zgniatasz mi łokieć, idioto.-powiedziałam i znów odwróciłam się do długopisów.
-A może boli Cię to, że jest ktoś inny kogo kocham niż ty.
-Nie boli mnie to.-odpowiedziałam.
-Taaak?
-Tak Osmany. Zawsze był ktoś inny przy twoim boku, ja byłam tylko córką fizjoterapeuty z twojego klubu i panienką do towarzystwa. Przyzwyczaiłam się, że mnie nie kochasz ani nigdy nie kochałeś. Zresztą mam Grześka.
-Ciekawe ile pociągniecie razem... Patrz on w Jastrzębiu ty tu. Nie widujecie się, rozmawiacie ze sobą tylko o jego treningach. Daje wam czas do Grudnia.
-Mów co chcesz. Ja wiem co innego-powiedziałam i udałam się w stronę kasy, chociaż wiedziałam, że Juantorene ma rację mówiąc, że rozmawiamy tylko o jego treningach i dzielą nas tysiące kilometrów.
-Doskonale wiesz, że mam rację tylko czemu nie chcesz mi jej przyznać? Wiem! Bo się boisz tego powiedzieć, bo boisz się, że stanie się to co powiedziałem, chociaż doskonale czujesz, że to się stanie. Mam rację?-zapytał się.
-Masz.-powiedziałam patrząc na swoje buty, a oczy miałam już całe załzawione.
Podałam tylko kasjerce należną sumę i wyszłam z księgarni. Szłam tak sama myśląc nad tym co powiedział mi Juantorena. Gdy byłam już na światłach  Kubańczyk mnie dogonił:
-Możesz powtórzyć ostatnie zdanie jakie powiedziałaś do mnie w księgarni? Bo chyba nie usłyszałem.
-Pierdol się Juantorena! Tak lubisz zabawiać się moim życiem?? Chcesz słyszeć jak znów spadam na dno?? To powiem Ci jedno. Kiedyś odbiję się od tego jebanego dna i nie będę potrzebować takiego "troskliwego przyjaciela" jakim jesteś ty.-powiedziałam.- Serio bawi Cię jak bawisz się i manipulujesz kogoś życiem? Jeżeli tak to chyba minąłeś się z powołaniem, bo z takimi pasjami jakie ty masz to nadałbyś się doskonale do Polityka. -powiedziałam i ruszyłam dalej.
-Ja się wcale nie bawię twoim życiem i uczuciami ja chcę Ci po prostu przekazać, że robisz w życiu błąd.
-A z kim mam być żebym tego błędu nie robiła?-zapytałam- Właśnie! Milczysz! Jesteś jak pies ogrodnika.
-To znaczy?-zapytał się zdziwiony.
-Sam nie weźmiesz ale nikomu nie dasz.-powiedziałam.
-Wziąłbym już dawno ale ona powiedziała mi, że nie mam u niej na co liczyć.
-Bo nie masz Juantorena i skończmy tą dziwną rozmowę! Na razie, pozdrów Milenę.-powiedziałam odchodząc w stronę swojego domu.
*
Oesu! To już 54 rozdział! OBORZE! Co ja będę robić jak skończę kiedyś pisać tą historię? Nie wiem miśki. Reklamujcie swoje blogi, polecajcie jakieś ciekawe i komentujcie, bo nie mam co robić i bym sobie coś poczytała.
Zapraszam na mojego drugiego bloga
Nie ma Ciebie obok mnie

środa, 25 września 2013

Rozdział 53

Rozdział pisany kiedyś ale błędy wgl nie sprawdzone, bo nie mam do tego głowy. Mam problemy o, których nie będę tu pisać i nawet nie wypada tu pisać ale.... Ostatnio moja psychika wysiada przy tym co dzieję się w moim życiu... Przepraszam za ten rozdział, bo jest slaby mam nadzieję, że po jutrzejszej wizycie u psychologa wszystko wróci do normy i będę pisać z większym zapałem i chęcią i wytłumaczy, pomoże uporządkować kilka spraw. W moim życiu. No to nie pozostaję mi nic innego jak przeprosić za ten rozdział i  poprosić, że jeżeli ktoś przeczytał to niech skomentuję. No to chyba na tyle. Co do meczu to się nie wypowiem albo w sumie wypowiem ... Co mi szkodzi? Chłopcy walczyli...Potoczyło się tak, a nie inaczej. Szczęście w tamtym momencie było po stronie Bułgarów. Ja tam wierzę w chłopaków tylko trochę przestałam wierzyć w Anastasiego. To nie jest tak, że ja po każdej porażce krzyczę "ZWOLNIĆ TRENERA" tylko coś się w tym zespole przestało działać i chyba Anastasie na nowo nie odbudował zaufania u chłopaków, a nawet jeśli odbudował to zawiódł też trochę ten nieudany start w tym sezonie reprezentacyjnym i przygotowanie fizyczne po 1 części sezonu, bo chłopcy musieli walczyć o swoją pozycję i stracili dużo pewności siebie co w siatkówce jest tak niezbędne jak ręce. Bo siatkówka zaczyna się w głowie...A coś w naszych chłopakach siedzi, że po raz kolejny od tych feralnych igrzysk nie mogą się przełamać, bo według mnie 3 impreza bez medalu to nie przypadek, bo naszych chłopaków na ten medal stać, bo mają umiejętności i ambicję na medale. Nawet złote ;D
*
-Nie musisz udawać. Juantorena opowiedział mi jak to się do niego przystawiałaś ale on Ci powiedział, że nie jesteś w jego typie i się dlatego nie lubicie i teraz nie musisz udawać głupiej i, że nie wiesz o co chodzi. Zrozum, że jesteśmy szczęśliwi. Zresztą ty z Grześkiem jak miewam tez. -wyszła z mojego pokoju po czym  wróciła -Jak wszystko przemyślisz to zadzwoń.- po czym tym razem wyszła z mojego domu.
-A to suka...-westchnęłam wzięłam torbę i pokierowałam się w stronę hali.
Czekałam, aż chłopacy skończą trening i gdy Juantorena wychodził z hali w towarzystwie Mateja i Raphaela powiedziałam:
-Osmany Portuondo Juantorena! Musimy sobie chyba coś do cholery wytłumaczyć!-krzyknęłam.
Ten tylko przełknął ślinę, a ja pociągnęłam go za nadgarstek w stronę parku. Usiadłam na ławce rozejrzałam się czy nikogo nie ma w okolicy i zaczęłam:
-Możesz mi opowiedzieć co nagadałeś Milenie? Własna przyjaciółka myśli, ze jestem zazdrosna o jej chłopaka, bo się w nim zakochałam! Kurwa czy Ciebie do chuja pojebało?? Wiesz co ona mi powiedziała, że jak zaakceptuje, że jesteście razem to mam się odezwać! Kurwa Juantorena nie obchodzi mnie jak masz to zrobić ale masz to naprawić!
-Ale to nie takie proste! -zaczął się tłumaczyć.
-A kłamać było prosto? Człowieku możesz mścić się na mnie do woli ale moich przyjaciół i rodziny w to nie mieszaj!-powiedziałam.
-Ale Ania ja się na tobie nie mszczę. Ja kocham Milenę!
-To powiedz jej prawdę!
-Powiem ale nie teraz. Błagam nie mów jej prawdy ja się boję, że ona ze mną zerwie.-uklęknął na kolanach i zaczął mnie prosić.
-Nie wygłupiaj się tylko wstawaj.-powiedziałam.
-Ale obiecasz, że jej nie powiesz?
-Nie wygłupiaj się tylko wstań. Ludzie na nas dziwnie patrzą.
-Proszę... Nie mów jej.
-Dobra! Nie powiem.-rzuciłam odchodząc i udając się do domu.
On tylko krzyknął "Dziękuje. ", a ja pokazałam mu środkowego palca.
Wróciłam do domu wyskrobałam sms Milenie, że cieszę się, że jest w związku z Osmanym i on już mnie nic nie obchodzi, bo mam Grześka. Potem zaczęłam szykować się na domówkę. U Paula była jazda. Dawno nie wypiłam takiej ilości alkoholu.
Wróciłam do domu z Paulem. Nie byłam na lepszej domówce.
Rano za to miałam kaca jak stąd do LA.
Rodzice skorzystali z dnia wolnego jakim jest niedziela i ruszyli do znajomego taty, który mieszka 200 km stąd także wrócą późno w nocy.  Wszystko było by dobrze jakbym nie słyszała, ze ktoś przekręca zamek w drzwiach.
Nagle w moich drzwiach ukazał się uśmiechnięty Juantorena:
-Wstawaj Ania. Piękny dzień mamy.
-Zabiję Cię! Skąd ty właściwie masz klucze do tego mieszkania! Wynoś się stąd!
-Twoja mama mi go dała.
-Kłamiesz moja mama nie dała, by Ci tych kluczy, bo Cię nie lubi.
-Niby dlaczego mnie nie lubi?-skrzywił się.
-Bo wie o prawie wszystkim?
-Serio?!
-Nie drzyj się.
-Ej bez kitu wie, że...
-Nie wiem ile dokładnie wie ale wiedziała, że byliśmy razem, a potem spodziewałeś się chyba dziecka z byłą narzeczoną... Ostatnio moi rodzice o tobie rozmawiali. Tata Cię bronił ale moja mama stwierdziła, że  wyglądasz na rasowego skurwiela.
-A twój tata co mówił?
-Że to los Cię tak skrzywdził  i nie masz szczęścia do kobiet.
-A ty co na to?
-Poparłam mamę.-odpowiedziałam.
-A tak naprawdę?
-Powiedziałam, że ja do Ciebie nic nie mam.
-Milena pyta się czy pójdziesz z nami do galerii, a potem do kina.
-Nie.
-Podaj uzasadnienie.
-1. Boli mnie głowa 2. Umówiłam się z Eleną  na obgadywanie Ciebie u niej przy lampce wina. 3 Nie mam ochoty patrzeć jak mój były liże się z moją przyjaciółką w kinie. 4. Nie mam ochoty patrzeć na zakochane pary, bo wtedy myślę o Grześku, który jest tak daleko ode mnie. 5  Nie chcę patrzeć jak budujesz związek z moją przyjaciółką na kłamstwie i 6 zapomniałam już co mam powiedzieć. Wystarczy?
-Tak ale wiesz, że kiedyś skończą CI się wymówki i będziesz musiała z nami iść?
-Nie sądzę-westchnęłam-Skoro już tu jesteś i zabierasz mi cenne powietrze to kopsnij mi się po wodę do kuchni. Tylko z lodówki-powiedziałam i wtuliłam się w poduszkę.
-Jakie wymagania.-powiedział i wyszedł z pokoju.
Miałam może minutę spokoju po czym znów do mnie wparował:
-Tak w ogóle to gdzie ty byłaś na tej imprezie?
-U Paula?
-U tego samego Paula, który kiedyś chciał Cię przelecieć na moich oczach gdy byliśmy razem?-zapytał się.
-Wydaję mi się, że chodzi Ci o tego Paula, który chciał mnie przelecieć gdy ty miałeś narzeczoną, a ja byłam twoją panienką do zabawy, a potem dałeś mu w pysk. Tak chodzi o tego Paula, Osmany,
-Grzesiek nie byłby zadowolony.
-Grzesiek wie gdzie byłam, bo mu opowiadałam jak wczoraj szykowałam się na imprezę zresztą Paul ma dziewczynę.-odpowiedziałam po czym napiłam się wody.
- O, której umówiłaś się z Eleną?
-14, a co?
-Nic, tak się pytam.
-Nawet nie próbuj tam przychodzić.
-Zdawało mi się, że jesteśmy przyjaciółmi w 4. Ja, ty, Matej i Elena.
-Ale teraz chcemy spotkać się w 3. Nie żartuje. Możesz przyjść tylko bez Mileny.
-Czemu?
-Bo nie rozumiesz, idioto, że krępuje się w jej towarzystwie? Bo chodzi z moim byłym, który na wkręcał jej kłamstw na mój temat, a teraz sama mam być zamieszana w te kłamstwo?
-Przepraszam.
-Pieprz się Juantorena. Twoje przeprosiny są już dla mnie niczym, bo zepsułeś mi przyjaźń. Mogłabym wybaczyć Ci wszystko nawet tą chorą akcje z twoją eks w ciąży ale nie to, że zrujnowałeś mi przyjaźń. Jedyne co możesz zrobić, żebym traktowała Cię normalnie jak kumpla to wyjawienie tej całej chorej historii. Tylko, że oboje wiemy, że tego nie zrobisz.
-Zrobię ale nie teraz obiecuję.
-Nie obiecuj. Nawet nie używaj przy mnie takiego słowa jak obiecuję. Mam złe wspomnienia z tym.
-Wiesz, że gdybym...-zaczął mówić ale mu przerwałam.
-Gdybym mógł to bym cofnął czas i żylibyśmy długo i szczęśliwie. Tylko, że ty tego nie zmienisz. Co jak co ale przeszłości nie można zmienić. Kiedyś ktoś mądry mi powiedział, że przeszłość jest za nami i trzeba walczyć o przyszłość. To jak teraz kochasz Milenę to zawalcz o nią i powiedz jej prawdę.
-Jak będzie właściwy czas to jej to powiem.
-Tylko pamiętaj, żeby Cię ktoś nie uprzedził.-teraz Juantorena rzucił mi dziwne spojrzenie.
-Nie martw się ja jej nie powiem ale to nie znaczy, że ktoś inny może jej nie powiedzieć. Nara Juantorena. Chcę jeszcze dobrze wytrzeźwieć.-powiedziałam, a Juantorena wyszedł z mojego pokoju po czym opuścił dom.

piątek, 20 września 2013

Rozdział 52

Hej! Zanim przejdę do powyższego rozdziału.......Eh.......Żal gadać, bo pisałam sobie tak notkę, bo pomyślałam, jak zakończę siatkarskie zapomniane opowieści to nie będę miała co pisać więc już sobie zacznę i oczywiście zamiast zapisać kliknęłam "Opublikuj" więc jeżeli ktoś z was przeczytał to coś co było przez pewien czas dostępne na tym blogu to......Przepraszam bardzo ale to bardzo. Kurdę wstyd mi jak cholera i jedyne czym mogę wam wynagrodzić moją głupią pomyłkę to rozdział. Nie jest on świetny i powalający...Powiedziałabym wręcz, że przejściowy i bezsensu (jak cały ten blog) ale no jak zaczęłam to pisać to wypadałoby to zakończyć więc oddaje wam kolejny rozdział w wasze ręce przepraszam za wszystkie błędy itp itd ale...No wiecie.... Chora jestem. Leże w łóżku cała zasmarkana i oglądam jednym okiem mecz Danii i Włoch a jedną ręką głaszcze mojego psa więc ten...Nie spodziewajcie się dużo po tym czymś. A jeszcze jedna sprawa! Czy po zakończeniu tego bloga mam zacząć pisać blog o Łasko czy Fontelesie? W sumie zastanawiam się nad trzecią opcją, żeby skończyć pisanie blogów po zakończeniu tego dzieła i nie ma Ciebie obok mnie....  No to piszcie w komentarzach czy wolicie żeby następny blog powstał o Felipe o Łasko czy lepiej żebym wgl nie pisała... Dobra nie przedłużam wam już tego oczekiwania, bo pewnie i tak mało osób przeczytało co głupia ZooZoolka pierdzieli...



Nie chcę wiedzieć co oni tam robią... Zadzwoniłam więc znów do Grześka:
-Słucham?
-Kooochanie! Jest taka możliwość, żebyś jutro po mnie przyjechał i byśmy razem pojechali do Bełchatowa.
-No przecież to i tak jest po drodze, a co tam u was?
-Nic. Kaśka i Krzysiek zakochani. Wrona zakochany.
-Wrona?-zapytał się podejrzliwie Grzesiek.
-Tak poznał jakąś dziewczynę. Wiesz wiem tylko tyle jak wygląda i, że ją poznał Nie wkręcam się w to.
-Dobra. To ja będę jutro tak po cb o 11?
-Jasne.To ja czekam. Pa kochanie.-powiedziałam i rozłączyłam się.
Ok.20 wrócił Andrzej. Ja jak zwykle zalegałam na kanapie  a on opowiadała jaka ona jest cudowna i, że są razem itd
-No to skoro już z nią razem jesteś to po co ja Ci do szczęścia na weselu tej twojej kuzynki? Może pojedziesz z tą Anastazją?-zapytałam.
-Przecież mówiłem się z tobą.
-Wrona ale ja to zrozumiem. Przecież to twoja dziewczyna. Zresztą tak na prawdę to by było mi to jeszcze na rękę wiesz,że chcę spędzić przed tym wyjazdem jak najwięcej czasu z Grześkiem?
-Właściwie to chciałem ją zaprosić ale przecież umówiłem się z tobą.
-Zaproś ją.-odpowiedziałam.
 W końcu stanęło na tym, że Andrzej idzie na to wesele z tą Anastazją, a ja spędzę więcej czasu z Grześkiem na czym mi bardzo zależy.
Wieczorem każdy zaczął się pakować.
Kaśka i Krzysiek wracali razem samochodem Krzyśka, Andrzej jechał sam do Warszawy, a mnie  miał zabrać Grzesiek.  Wstaliśmy rano, bo wieczorem nie zdążyliśmy się spakować, bo trzeba było wypić takie pożegnalne piwko jak to mówią chłopacy.  Ok.11 każdy pojechał w swoją stronę. Ja siedziałam z Grześkiem w samochodzie i rozmawialiśmy przez długi czas aż w końcu usnęłam. Obudziłam się już gdy byliśmy przed moim domem. Zjedliśmy razem obiad z moimi rodzicami,a potem poszliśmy do mojego pokoju.
******************* Sierpień*********************
Dni wakacji zleciały z prędkością światła. Oczywiście resztę czasu spędziłam z Grześkiem.  Czy to u mnie, czy u niego. Byliśmy na wakacjach w Bułgarii. Potem jeszcze pojechaliśmy do Jastrzębia-Zdrój.  Grzesiek pokazał mi mieszkanie, które wynajął i w, którym będzie mieszkał. Dał mi nawet do niego klucze i powiedział, że mogę tu przylecieć zawsze kiedy będę chciała.
15 sierpnia znów wracałam do Włoszech tym razem na stałe. Od rana biegaliśmy po domu i sprawdzaliśmy czy wszystko mamy itd. O mały włos zapomnielibyśmy o Puśce. Nie jestem zbyt odpowiedzialna właścicielką jeśli chodzi o  zwierzęta. Chociaż tu wam się pochwalę, że o Pizdusiu nie zapomniałam.Tak naprawdę nie mam się już czym chwalić tylko tym, że nie zapomniałam kota... Moje życie schodzi na psy... Potem zebraliśmy się na lotnisko i polecieliśmy do Włoszech. Tam od razu do naszego mieszkania.  Nie powiem, bo ta cała ekipa remontowa się postarała.
Mój pokój był granatowy z białymi elementami. Do tego wbudowywana w ścianę półka na książki, wielki blat na całą ścianę gdzie stał komputer i będę miała miejsce do uczenia, obok wielka granatowa kanapa,a na przeciwko ściany z blatem znajdowała się szafa. Również na całą ścianę. Na podłodze leżał puchaty dywan. Zawsze podobały mi się takie klimaty. Lubiłam małe i przytulne przestrzenie.  Do rodziców sypialni nawet nie wchodziłam, biuro ojca wyglądało tak jak wcześniej tylko była inna podłoga i kolor ścian.W kuchni była inna kolorystyka płytek, nowe szafki, stół i krzesła..  W salonie zmieniło się wszystko. Szkoda nie ma już mojego ulubionego fotela na, którym tak lubiłam oglądać romansidła i argentyńskie telenowele.  W łazience też były nowe płytki i chyba nowy zlew i półka pod nim.  Tak to chyba wszystko inne pozostało takie same. Byłam zmęczona podróżą więc wzięłam prysznic i tylko poszłam spać. Wstałam o 22. Zapowiada się ciekawie. Ciekawe co będę robić w nocy. Nie wiele myśląc ubrałam się założyłam słuchawki na uszy i poszłam na spacer. Ok.1 wróciłam do domu:
-Anka gdzieś ty byłaś?
-Nigdzie. Znaczy na spacerze chciałam zobaczyć czy coś tu się zmieniło.
-I co zmieniło się?-zapytała mama.
-Nic..
-Zresztą co ja gadam. Nie wychodź sama tak późno z domu. Wiesz, że ktoś by Cię mógł napaść albo jeszcze coś gorszego.
-Dobrze mamo już nie będę.-odburknęłam.
-A sama byłaś na tym spacerze?-zapytała.
-Tak.-powiedziałam wchodząc i zamykając za sobą drzwi.
 Wysłałam sms tylko Milenie, że przyleciałam do Trydentu.  Po dłuższym czasie zmorzył mnie sen.
Obudziłam się rano, poszłam pod prysznic , przebrałam się i siedziałam przed komputerem.
Nagle dobiegło mnie pukanie do drzwi. Byłam sama w domu mama w pracy, tata w mieście.  Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Milene i Osmanego uśmiechniętych od ucha do ucha:
-Cześć.-powiedzieli na raz.
-Milena-rzuciłam się na brunetkę.
-Cześć mała.-zaśmiała się.
 Teraz stanęłam naprzeciwko Osmanego. Te niezręczne uczucie czy podać mu rękę czy się do niego przytulić stwierdziłam, że raz kozie śmierć i, że nie będę chamska więc go przytuliłam.
-O...Tego się nie spodziewałem.-zaśmiał się Osmany.
-Ta ja też się tego po sobie nie spodziewałam ale stwierdziłam, że przytuliłam Milenę o będzie po chamsku jak Ciebie nie przytulę.
-Co ta Polska robi z ludzi-zaczęła śmiać się Milena.
-Sorry, że się tak od razu prosto z mostu i po chamsku zapytam ale....Co ty tu robisz? Miałeś grać w Rosji?-zapytałam się patrząc na Juantoarene.
-Wynikła dziwna sytuacja w klubie..Najpierw klub miał pozwolić mi odejść rok wcześniej i przed rozwiązaniem umowy z Trento podpisałem już umowę z Kazaniem, a potem okazało się, że wcale nie wyjadę z Trentino, bo klub się rozmyślił.-wytłumaczył mi
-Aha.To co może chodźcie do mnie?-zaproponowałam.
-Jasne.-odpowiedzieli prawie na raz.
Oni mnie przerażają! Nagle zaważyłam, że mają złączone ręce. Poczułam się trochę dziwnie, że moja przyjaciółka chodzi z moim byłym ale postanowiłam tego nie okazywać i wysiliłam się na uśmiech:
-To ile już jesteście razem?-zapytałam.
-1,5 miesiąca wyszczerzyła się Milena.
-To zajebiście.-odpowiedziałam i usiadłam na swojej kanapie.
Osmany usiadł na moim fotelu od biurka, a Milena na jego kolanach. Okeeey, czuję się jeszcze bardziej nieswojo.
Nagle poczułam wibrację w kieszeni dostałam sms od starego kumpla:
"Słyszałam, że zjawiłaś się w Trydencie. To zapraszam Cię oficjalnie na moją domówkę. Zintegrujesz się ze starymi znajomymi. Pozdrawiam Paul. "
Buzia wyszczerzyła mi się w uśmiechu,a Milena zapytała:
-Czyżby sms od Grześka?
-Nie-odpowiedziałam.
-To co się śmiejesz?-zapytała brunetka.
-Nic....- i znów zaczęłam się śmiać.
-Ty psychiczna jesteś?-zapytał się Juantorena.
-Cham i prostak.-powiedziałam sama pod nosem do siebie-Jeżeli masz zamiar mnie
 obrażać to już idź.-odpowiedziałam.
-Ale ty się zrobiłaś obrażalska.
-Bo nikt mnie nie będzie obrażać we własnym domu.
-Ej! Nie kłóćcie się! Jesteście przecież przyjaciółmi.-powiedziała Milena.
-Yhym...Ciekawe kto z kim, bo twoja przyjaciółka to za bardzo mnie chyba nie lubi.
-Lubie Cię ale nie chcę, żebyś mnie obrażał we własnym domu i wyzywał od psychicznych. Czy to takie trudne?-zapytałam.
-Dobra oboje się uspokójcie-powiedziała brunetka.
Potem gadaliśmy dalej bez żadnych spięć. Osmany musiał udać się na trening, a ja z Mileną zostałyśmy same. Nagle ta zaczęła temat:
-Ania wiem, że Ci jest trudno z powodu tego, że ja jestem z Osmanym, bo on podobał się tobie i Cię odrzucił, bo nie jesteś w jego typie ale daj spokój nie kłóćcie się o byle co. Ania mi na nim zależy i mam nadzieję, że zaakceptujesz w końcu, że jesteśmy razem.-zaczęła mówić, a ja nie wiedziałam co ona gada.
-Co?-zapytałam się i zrobiłam "biczfejsa"

środa, 18 września 2013

Rozdział 51


-Nie.-skłamałam, bo prawda była taka, że jednak nadal trochę pamiętałam miłe wspomnienia moje i Juantoreny.
Jednak to było jedyne uczucie, które do niego czuję i chyba będę czuć zawsze, bo wspomnień nie da się zapomnieć i wymazać.
-Nie kocham go jedynie pamiętam parę miłych wspomnień ale tego nie można zakwalifikować jako uczucie.-powiedziałam, bo kogo jak kogo ale Wrony nie miałam chęci okłamywać.
- A jak wspominasz to jakie towarzyszy Ci uczucie?
-Trochę tęsknota ale wiem, że one nie wrócą, że my już nie będziemy razem, że dwa, a nawet w moim przypadku trzy razy do tej samej rzeki nie należy wchodzić. Zdaję sobie sprawę z tego, że nic już z tego nie będzie. Zdałam sobie już z tego sprawę w styczniu i to czy on będzie mieć to dziecko czy tez nie mnie już nie obchodzi. Ja mam Grześka i go kocham.-powiedziałam.
-A kochasz Grześka tak samo jak Juantorene?
-Znaczy wiesz co teraz mi się wydaję, że miłość do Osmanego była zupełnie innego typu jak teraz miłość do Grześka. Widzisz u Osmanego kochałam jak przy mnie był, jak do mnie mówił. Kochałam go bo był dla mnie czuły i mimo wszystko się o mnie troszczył, jak mnie całował  ale to nie było nic dojrzałego. Ta nasza "miłość"w ogóle nie była dojrzała. Co innego czuję przy Grześku. Kocham go za to, że jest, za to że mnie rozumie, zawsze gdy potrzebuje tego to mnie pocieszy i zrozumie w każdej sytuacji. To właśnie kocham w Grześku. Ale nie umiem sprecyzować, którego kocham mocniej, bo przy każdym z nich czuję coś innego.
-Wiesz, już Cię trochę znam i wydaję mi się, że nie jesteś typem dziewczyny, która zdradziłaby własnego chłopaka.
-Ale przecież Krzy....
-Tak wiem, że Krzyśka zdradziłaś ale wtedy on był tylko twoim kumplem. Oboje za dużo wypiliście i zostaliście sami. Teraz już wiesz jakie błędy wtedy popełniłaś.W tej chwili  przecież jesteś szczęśliwa, a zresztą gdybyś jechała tam po to, żeby zbliżyć się do Juantoreny albo zdradzić Grześka mogłabyś dobrze tak samo uczynić to na weselu Kazyiskiego. Nie martw się, bo ludzie nic nie mówią. Tak ostatnio słyszałam jak Kamiński mówił do Grześka, że chcę przed Łomaczem uciec do Włoch.
-Daj spokój. Kamiński to Kamiński. Przecież to świr 100% .
-No ale w Bełchatowie ostatnio Kłos obstawiał ile ze sobą jeszcze będziemy jak ja wyjadę do Włoch jak go spotkałam na ulicy.
- Kłos to też debil. Ja już z nim pogadam.
-Nie... Tą akcje bardziej przyjęłam jako żart.
-Tylko teraz nie dąsajcie się na siebie z Kaską tylko porozmawiajcie na spokojnie i wytłumaczcie całą tą akcje.
-Dziękuje-odpowiedziałam i przytuliłam się do niego z całej siły.
-Dusisz...-odpowiedział środkowy-Dobra ja lecę, bo już 1 dochodzi. Dobrej nocy, mała.
-Dobrej nocy. Ptaszku-odpowiedziałam.
Wzięłam potem prysznic i ubrałam si w pidżamy po czym poszłam spać. Wstałam rano. Poszłam do kuchni z nadzieją, że ktoś mądry wstawił wodę do lodówki wieczorem. Było wręcz upalnie! Zobaczyłam, że Kasia siedzi przy stole. Postanowiłam się odezwać:
-Przepraszam. Wczoraj mnie poniosło. Po prostu... Jeestem już duża i sobie poradzę. Wiem jaki jest Juantorena. Zrozumiałam to, że nie będziemy już razem i ja nie chcę z nim być. Mam Grześka. Zresztą w Trydencie będę przygotowywała się do matury. Ja tam nie jadę, żeby pochodzić na dyskoteki bez Grześka czy zaliczyć paru chłopaków tylko, żeby się Grzesiek nie dowiedział. Ja po protu myślałam przez długi okres... Postanowiłam, że będę trenować tam razem z lokalnym klubem. Wiesz 1 liga. Jeżeli nie dostanę po sezonie oferty z jakiejś zawodowej ligi to po prostu idę na studia.
-Jakie?
-Na fizjoterapię.
-Gdzie?-pytała dalej.
-Nie wiem.Pewnie tam gdzie Grzesiek.-powiedziałam.a na mojej twarzy zagościł uśmiech.
Konflikt z Kasią został w taki sposób zażegnany.
Potem  chłopacy wstali. Zjedliśmy śniadanie i poszliśmy na plaże.  Wygłupialiśmy się i śmieliśmy z siebie. Ludzie patrzyli na nas jak na debili.
Andrzej zobaczył jakąś starą znajomą chyba. Całkiem ładna była. Strasznie dużo ze sobą gadali. Czyżby między Wronką, a ową niewiastą, której imienia nie znam miało coś wyniknąć?
Pożyjemy, zobaczymy. My z Kaśką i Krzyśkiem wróciliśmy do domku,a Andrzej został na plaży. Siedzieliśmy przy piwie i robiliśmy sobie grilla. Było już ok.21,a Andrzeja wciąż brak.
-Zaczynam się o niego martwić.-powiedziałam.
-Nie pękaj.-powiedział Krzysiek-Pewnie fajnie bawi się ze swoją nową koleżanką.
-Ale mieliśmy....
-Anka! Nie! Wiem co Ci chodzi po głowie!
-Ale ja chciałam zobaczyć tylko co on  tyle czasu robi na tej plaży.
-Nie waż się! Jasne??- powiedział Krzysiek.
-Dobra, dobra. To ja idę na spacer.-wstałam włożyłam telefon do tylnej kieszeni spodenek i poszłam w kierunku plaży
-Anka! Nie chodź tam go szukać!
-A ja nie idę wcale go szukać. Jasne? Idę w kierunku w, którym on się znajduję.-odpowiedziałam.
Idąc brzegiem plaży zauważyłam mojego kochanego Andrzejka idąc kawałek dalej z tą samą dziewczyną, którą spotkał po południu za rączkę.
-Nie ma co szybki jest.-powiedziałam do siebie po czym cicho się zaśmiałam i wróciłam do domku.
Gdy już usiadłam przy stoliku przed domkiem i zajęłam się jedzeniem Kasia i Krzysiek wbili we mnie swój wzrok:
-Co wam jest?-zapytałam-Przerażacie mnie.
-No i co gdzie Andrzej.
-Właśnie co robi?-poparła Krzyśka, Kaśka.
-Czyli wy też byliście ciekawi. Wiedziałam. Teraz chodzi z ową niewiastą za rączkę po plaży.
-A widział Cię?
-Głupia tyś?-zapytałam się Kaśki.-Przecież ja to taki ninja. Nawet nie zorientował się, że ktoś jest na plaży.
-To dobrze. Masz szczęście, że Cię nie zobaczył.
-Eeee....Nawet jakby mnie zobaczył to co? Zabiłby mnie, że sobie chodziłam po plaży?-zapytałam się.
-No w sumie.... Nie wiem ale mógłby być wkurzony...
-Andrzej? Eeee.....-machnęłam ręką- Zbajerowałabym go jakoś. Zresztą plaża przestrzeń publiczna to też i moja.-odpowiedziałam.
Ok.1 zgarnęliśmy wszystko ze stołu i poszliśmy spać.  Zamknęłam domek nie obchodziło mnie co teraz zrobi Andrzej ale ja na niego całą noc czekać nie będę. Poszliśmy spać.
W nocy obudziło mnie pukanie w okno. było cholernie ciemno.Podeszłam powoli do okna by zobaczyć co lub kto pukał w okno. Nagle zobaczyłam czyjąś twarz i zaczęłam wrzeszczeć. Potem gdy osobnik zbliżył się do szyby można było dostrzec, że to Andrzej. Popukałam się w głowę, a do pokoju wparował Krzysiek:
-Co się stało? Gwałcą Cię?-zapytał.
-Nie...Darłam się, bo zobaczyłam facjatę Andrzeja w oknie.
-Aha i gdzie on jest?
-A, bo ja wiem. Pewnie czeka, żeby kos mu otworzył.-mruknęłam znów kładąc się do łóżka.
-Aha czyli ja mam mu otworzyć. Fajnie wiedzieć.-powiedział Krzysiek podrapał się w głowę i wyszedł z mojego pokoju.
-Zamknij mi drzwi od pokoju!-krzyknęłam gdy  wyszedł z mojego pokoju.
On wrócił się i trzasnął tylko drzwiami.
-Upss....Chyba wkurwiłam Krzyśka w nocy-powiedziałam sama do siebie i oddaliłam się do krainy Morfeusza.
 Nagle obudził mnie jakiś hałas coś jak dzwonek budzika. Wstałam i otworzyłam drzwi:
-Dzień Dobry zamawiała pani pobudkę na 4 rano.-wyszczerzył do mnie kły Krzysiek.
-Ty mały mendo! Zaraz Cię ukatrupię! Zaczęłam gonić go po domku.
-Co tu się dzieję,kurwa! Popierdoliło was! O 4 rano to ludzie śpią.
-Trzeba było nie wracać o 3 w nocy!-powiedziałam
-O drugiej trzydzieści wróciłem.
-No drugiej w nocy to normalni ludzie śpią!-powiedziałam.
-Ty nie jesteś normalna więc stwierdziłem, że jeszcze nie będziesz spać.-powiedział.
-Foch! -Trzasnęłam drzwiami od swojego pokoju i wróciłam spać.
Wierciłam się w łóżku i przez te dwie małe wszy nie mogłam zasnąć. Wstałam i poszłam pod prysznic. Potem jeszcze się ubrałam i zjadłam śniadanie napisałam do Grześka; "Kochanie śpisz?" Nie dostałam odpowiedzi więc na pewno spi. Za to postanowiłam po molestować Aśkę więc napisałam jej:
 "Wiesz, że o 4.03 to na dworze już jest widno? "
"Tak kurwa teraz wiem. Pozwól delektować mi się jeszcze snem o Bartmanie."
Gdy przeczytałam tego SMS'a mało co nie wyplułam wody z ust.
Próbowałam się do niej dobijać na komórkę ale skurkowana wyłączyła napisałam jej tylko:
"Potem mi wytłumaczysz o co chodziło z tym Bartmanem i tym snem ! Małpo jedna! Zresztą mamusia nie uczyła nie wyłączać telefonu?"
Przez tą noc przynajmniej nauczyłam się jednej rzeczy ludzie nie są zbyt rozmowni przed 5 nad ranem. Leżałam tak i oglądałam powtarzane nocą odcinki rozmów w toku.
Tym razem był pouczający odcinek o dziewczynach, które chodzą na solarium, bo chcą upodobnić się do Latynosek.
Gdy rozmowy w toku zlasowały mi do końca mózg czyli o 10 rano wstał pierwszy domownik jakim był Wrona.
-Cześć. Nudziło wam się w nocy?-zapytał się mnie.
-Krzysiek mnie obudził o 5 rano. Zresztą nie gadaj z nienormalną.
-Jezuuuu...Obraziłaś się za tą nienormalną-spojrzał na mnie, a ja nie odpowiedziałam.-Wiesz,że ja to powiedziałam w przypływie gniewu, bo wracam do domu zmęczony o 2.30, a  wy mnie o 4 budzicie!
-Dobra nie spinaj się! Nie gniewam się na Ciebie ale nieźle udawałam...No to siadaj i opowiadaj jak tam było z tą dziewczyną.
Dzień minął nam na rozmowie z Wroną. Wieczorem Kaśka wyszła gdzieś z Krzyśkiem, a Wrona z Mają.
Siedziałam pijąc piwo przed telewizorem gdy rozdzwonił się mój telefon nie patrząc kto dzwoni odebrałam:
-Halo?-zapytałam.
-Dzień Dobry.Z tej strony Adam Grabowski. Mamy dla panią przykrą wiadomość?
-Tak?-zapytałam zaciekawiona.
-Niestety prezes zarządził, że w tym sezonie nie będziemy brać żadnych nowych zawodniczek z Sms'u i postawimy na doświadczenie. Przykro mi ale ta nasza umowa nie jest już aktualna.
-Tak? Trochę szkoda ale i tak niech się pan nie martwi.-udawałam trochę rozczarowanie.-Przeżyję. To dobranoc, do widzenia, życzę miłej nocy-pożegnałam się i zakończyłam połączenie.
Chyba to prawda, że głupi ma zawsze szczęście. Przynajmniej raz w życiu nie wyszło, że to ja jestem ta nieodpowiedzialna i dziecina. Może się to wydać głupie ale zapiszczałam z radości, że przeze mnie ani klub ani ja nie mamy problemów. Moją euforię znów przerwał telefon:
-Halo?
-Hej córciu.
-Cześć mamo.
-Jak tam nad jeziorem?
-Dobrze, kąpiemy się, wypoczywamy. Wszystko dobrze.
-Aha to dobrze. Ania mam pytanie.
-Słucham.
-Jedziesz z nami do Włoszech na 3 dni, bo tata będzie wpuszczał ekipę budowlaną do mieszkania wiesz wybrałabyś sobie nowe meble i kolor ścian.
-Dobra ale kiedy?-zapytałam.
-No za 3 dni.
-To nie mogę. Z Grześkiem muszę się spotkać. Zaprosiłam go do Bełchatowa.
-Dobra to najwyżej dasz mi instrukcje jaki ma być ten pokój jak już wrócisz do domu.
-No okey.-odpowiedziałam i otworzyłam chipsy.
-Dobra to ja będę kończyć. Uważaj na siebie i baw się dobrze.-pożegnała się ze mną mama.
-Yhym...Pa-odpowiedziałam i zakończyłam połączenie
Potem zadzwoniłam do Grześka pogadałam z nim trochę ale też nie za długo, bo idzie na jakiegoś grilla do jakiegoś tam kumpla.Aśka mi wysłała sms wyjaśniającego, że nad ranem śnił jej się Bartman, który ubrany był w obcisły różowy kombinezon i gadał, że jest nowym teletubisiem. Nie wiem co ta dziewczyna ma na bani ale zostawiam to bez komentarza.
Samej mi się nudziło więc najpierw udałam się na spacer na brzeg jeziora i tak spacerowałam wypominając jak to było kiedyś i jak moje życie się zmieniło. Porobiłam trochę kaczuszek i wróciłam do domku. Tam rzuciłam się na łóżko i zasnęłam. Obudziły mnie rano krzyki Andrzeja i Krzyśka, którzy kłócili się czy grając w państwa miasta można napisać kraj "Antarktyda." Postanowiłam przerwać tym dzieciuchom kłótnie i krzyknęłam :
-To niech Krzysiek wpisze Australia i po problemie.
-Ale to kontynent!-oburzył się Andrzej
-Ale też i kraj! I zamknijcie się bo jeżeli wstanę przed 10 dzisiaj to marna wasza dupa. -Dla waszej wiadomości Antarktyda to kontynent i nie może być krajem!-powiedziałam po czym znów opadłam na poduszkę i usnęłam.  Obudziłam się o 13 za oknem lało. Czyli nie pójdziemy dzisiaj na plaże. Wyszłam z pokoju. Okazało się, że Andrzej jest u tej swojej lubej, a  Kaśka i Krzysiek zamknęli się w pokoju...
*
No Hej! Misie! Powiem wam tak...Ten rozdział po wyżej. Nawet nie komentuje.
Do tego jeszcze nawet nie chciało mi się sprawdzić błędów, bo leże w łóżku i umieram. No to chyba tyle. O! Nie, a jednak o czymś zapomniałam! Zapraszam was serdecznie na mojego drugiego bloga. Jeśli jesteście ciekawi co wydarzy się w miłosnym trójkącie między Andersonem, Kurkiem,a Klaudią zapraszam TUTAJ .<3 Kocham, ZooZoolka

sobota, 14 września 2013

Rozdział 50

Czekałam na Aśkę wrzucając ciuchy do prania. Postanowiłam przebrać się też w czerwoną zakładaną przez głowę bluzę z adidasa i czarne rurki. Leżałam na swoim łóżku gdy do pokoju wparowała Aśka:
-Co się stało?-zapytała zaniepokojona.
-Nie wiem co robić.-odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Opowiedz mi co się stało. Tylko od początku proszę.-mówiła blondynka.
Opowiedziałam jej jak Grzesiek dostał propozycję z Jastrzębia i od razu ją przyjął, a ja dowiedziałam się, że moi rodzice wyjeżdżają do Trydentu i nie chcę zostać sama w Polsce.
-To trudna decyzja. Jednak ja bym jechała do Trydentu.-odpowiedziała Asia.
-Czemu?-zapytałam się.
-Przecież to wiadome, że bez rodziców długo nie wytrzymasz, że już jak byłaś w Gdańsku to za nimi usychałaś. Jesteś jeszcze młoda i moim zdaniem powinnaś wyjechać z rodzicami, a  za rok zamieszkacie gdzieś razem z Grześkiem itd.
-Masz rację-odpowiedziałam.
-Miło, że się do czegoś przydałam.
Gdy już posiedziałam z  3 godziny. Zjadłyśmy podwójne porcję lodów czekoladowych to Aśka stwierdziła, że się zmywa i idzie do siebie.  Ja wzięłam natomiast laptopa i patrzyłam czy na skype
 jest dostępny Grzesiek
Poszczęściło mi się. Postanowiłam do niego zadzwonić. Długo rozmawialiśmy na temat tego co będzie dla mnie najlepszym rozwiązaniem i Grzesiek przyznał mi rację, że lepiej będzie jak wyjadę do Trydentu. Przecież ten sezon się jakoś przemęczymy. Jeden sezon to nie dużo. Od razu poinformowałam rodziców o swojej decyzji.  Lipiec zapowiadał się okropnie. Ciągle padało. Szkoda, bo przecież już za 3 dni mamy jechać nad jezioro. Czekam na polepszenie pogody. Chociaż wiem, że graniczy to z cudem. Jak to moja mama mówi nadzieja matką głupich.  Dwa dni minęły mi kompletnie na niczym. Tylko jak byłam w mieście to pogadałam  chwilę z Kłosem na ulicy i dalej poszliśmy każdy w swoją stronę czyli ja do sklepu, on do klubu. Grzesiek pojechał do Jastrzębia załatwiać sprawy związane z mieszkaniem i kontraktem, a ja pakowałam się nad jezioro, bo już jutro przyjeżdża po mnie Wrona
Byłam niby spakowana ale co jakiś czas rodzice wymieniali jakiś przypadkowy przedmiot, by sprawdzić czy go spakowałam po czym okazywało się, że jak zwykle o nim zapomniałam.
Położyłam się spać ok.2 nad ranem, a już o 5 miałam wstawać. Zdrapałam się z łóżka poszłam do łazienki. Tam się ogarnęłam i czekałam na Wronę pijąc kakao. Gdy samochód pojawił się na podjeździe szybko zabrałam swoje rzeczy po czym wpakowałam je do bagażnika i
razem z Wroną odjechałam.
Nad jeziorem byliśmy około 10 rano. Czekali na nas tam już Krzysiek i Kasia. Przywitaliśmy się z nimi i poszliśmy do domku żeby nie zmoknąć ponieważ lał deszcz.
Szybko rozpakowaliśmy się i siedzieliśmy w salonie gadając i pijąc piwo. Nagle poczułam, że muszę powiedzieć im, że wyjeżdżam.
Nie mogłam w końcu wiecznie ich okłamywać.
-Muszę wam coś powiedzieć.
-Co się stało?-zapytała Kaśka.
-Jaa....Ja....-ukryłam twarz w dłoniach.
 Nie wiedziałam jak im o tym powiedzieć.
-W ciąży jesteś?-zapytała Kaśka.
-Zwariowałaś debilko?!-zapytałam.
-No to powiedz łaskawie co się dzieję.
-Ja.... No wiecie...Wyjeżdżam.
-Razem w Grześkiem do Jastrzębia?-zapytał Wrona.
-Nie....
-To gdzie ty będziesz się szlajać?-zapytał Krzysiek.
-Do Trydentu jadę.-odpowiedziałam cicho.
-ZNOWU?!-krzyknęła Kaśka- O nie! Ja tego tak nie zostawię! Chodź ze mną! Już ! Musimy pogadać na osobności.-powiedziała i pociągnęła mnie w stronę wyjścia z domku.
Założyłyśmy bluzę po czym naciągnęłyśmy kaptury na głowę. Szłyśmy w stronę plaży.
-Czemu znów chcesz wyjechać?-zapytała Kaśka.
 -Grzesiek wyjeżdża grać w Jastrzębia. Mama wyjeżdża do pracy, bo chcą w Trentino założyć nowy oddział ,a ja? Ja nie chcę zostać sama w Bełchatowie.
-A Atom?
-Chcę zrezygnować z gry. Wiesz jak wrócimy już do Bełchatowa to wykonam odpowiedni telefon.
-Po co chcesz tam jechać? Znów do tego dupka? Chcesz żeby historia zatoczyła koło? Chcesz znów zdradzić faceta z, którym jesteś?  Za krótko walczyłaś o Grześka?
-Kaśka. Co ja mam Ci powiedzieć? Ja nie chcę zdradzić Grześka i go nie zdradzę. Osmany Portuondo Juantorena to dla mnie zamknięty rozdział. On nic dla mnie nie znaczy! Przecież wiesz, że...-łzy stanęły mnie w oczach- On mnie bardzo zranił i co teraz myślisz, że rzucę się na niego i zdradzę Grześka? Jeżeli tak myślisz to jesteś w błędzie. Ja Grześka kocham i nie zamierzam w żaden sposób go skrzywdzić
 rozumiesz?-zapytałam wkurzona.
-Anka zrozum on Cię omota jak każdą inną i znów popełnisz jakiś głupi błąd! . Ja się o Ciebie po prostu martwię i nie chce żebyś popełniła jakiegoś głupiego błędu.
-Nie popełnię żadnego błędu. Wiem co robię-powiedziałam.
-Wiesz, niektórzy też mówili, że....
-Proszę Cię...Skończmy ten temat na dziś. Ja już podjęłam decyzję i wiem co robię. -odpowiedziałam kierując się w stronę domku.
Wróciłam do domku. Chłopacy nadal siedzieli i pili piwo.
-Wszystko dobrze, Ania?-zapytał Wrona.
-Zajebiście.-powiedziałam wchodząc do swojego pokoju i trzaskając drzwiami.
Tak wiem. Zachowałam się jak mała rozpieszczona dziewczynka i do tego wyżyłam się na Bogu ducha winnego Wronę. Tak na prawdę powinnam zrozumieć, że Kaśka chciała mi pomóc tą rozmową ale chyba jeszcze bardziej zaogniła sprawę. Czy każdy myśli, że jak pojadę do Trentino to zdradzę Grześka? Przecież Osmany już nic dla mnie nie znaczy i kocham tylko Grześka.
Zdjęłam mokrą bluzę rzuciłam ją w kąt i rzuciłam się na łóżko. Leżałam i pisałam z Grześkiem. On zrozumiał przynajmniej, że nie jadę tam, bo chcę pobyć w towarzystwie Juantoreny, a chcę ostatni rok szkolny spędzić w mieście, które znam i być blisko rodziców. On zrozumiał, że ten rok był dla mnie trudny i teraz chcę pobyć tam gdzie moja rodzina.
Niestety moja rodzina będzie przez przynajmniej dwa lata mieszkała w Trydencie. Znaczy nie wiem jak tata, bo on zawsze może przyjąć ofertę z innego klubu.
Każdy myśli, że dla mnie przeprowadzka mamy do Trydentu to tylko pretekst żeby wyrwać się z Polski ale przecież wcale tak nie jest. Wcale nie chcę wyrwać się z Polski. Kaśka ma jeszcze inną teorie spiskową, że chcę wyjechać do Włoch ze względu na Juantorene. Czy ja wyglądam na taką która zrobiłaby wszystko, żeby byleby być z Juantoreną i poświeciła swój związek z Grześkiem? Ja naprawdę w tym roku chcę skoncentrować się na maturze. Wiem, że zrobiliśmy źle, bo Grzesiek zdecydował się na Jastrzębie ,a a ja na Italię. Grzesiek sam  w sumie zdecydował , że ten rok przebyć z daleka od siebie. Najbardziej boli mnie to, że nawet nie zaproponował, żebyśmy zamieszkali razem w Jastrzębiu.
Usłyszałam, że do mojego pokoju nagle ktoś puka.
-Wchodź kimkolwiek jesteś. Nie chociaż jeżeli jesteś Kaśką to dzisiaj daj mi spokój.
-To ja.-odezwał się Andrzej wchodząc do pokoju.-Co się stało?-usiadł na łóżku i zaczął głaszcząc mnie po plecach.
-To prawda, że myślicie, że ta przeprowadzka mojej mamy do Włoch to tylko pretekst, żebym wyjechała?
-Ja Cię już trochę znam i wcale tak nie myślę, a co myślą inni to nie wiem ale nauczyłem się, żeby nie przejmować się tym co myślą inni.
-Ale ja chyba nie mogę..-rozpłakałam się, bo zabolały mnie słowa mojej przyjaciółki
-Co Ci Kaśka powiedziała?-zapytał się mnie.
-Że chcę tam jechać ze względu na Juantorene. Zasugerowała mi, że historia znów zatoczy koło i zdradzę Grześka, że Osmany mnie omota i znów popełnię jakiś błąd.-powiedziałam i rozpłakałam sie w jego ramionach.
-Zdradziłaś jakiegoś swojego chłopaka z Juantoreną?-zapytał patrząc mi w oczy.
-Tak... Opowiem Ci całą tą historię ale obiecaj, że zachowasz ją tylko dla siebie. Jak na razie wiedzą o tym tylko Kaśka, Aśka i Grzesiek.
-Czyli wkraczam do elity. Nic nie powiem. Nie martw się.
- Wszystko zaczęło się około 2 lata temu. Przyjaźniłam się z Kazyiskim i Juantoreną. Chodziliśmy razem i spędzaliśmy czas.  Pewnego razu poszliśmy do klubu. Kazyiski szybko zmył się do domu. Tłumacząc bólem głowy czy czegoś tam. My zostaliśmy sami. Zaczęliśmy razem pić, potem wiesz jak działa bajerka mężczyzny na kobietę.  Wyszliśmy na parkiet on szeptał mi jakieś słodkie słówka i wiele nie myśląc poszliśmy do niego. Tam chyba wiesz już co się stało. Na domiar złego on miał dziewczynę. Nie było jej wtedy na szczęście w Trydencie. Wszystko by było dobrze gdyby na jednej nocy się skończyło ale się nie skończyło. Popadłam w głupi romans. Byłam w nim po prostu zakochana. Nie umiałam tego skończyć bez niczyjej pomocy, najgorsze było, że musiałam patrzeć na nich razem i okazało się, że w między czasie zaręczył się z nią.  Gdy zakończył się rok szkolny zdecydowałam się opuścić Trydent i wrócić z powrotem do Bełchatowa.
-Przykro mi....
-To nie jest najgorsze w tej historii. Najgorsze przed tobą. Jeszcze Ci wszystkiego nie opowiedziałam.
-Kontynuuj.
-Wiesz potem jak było. Ta oferta z Sms przeprowadzka do Gdańska. Mieszkanie z Grześkiem. Wszystko by było ok gdyby nie zaproszenie ojca na święta.  Nie mogłam mu odmówić. Byłaby za duża prawdopodobność, że się domyśli czemu nie chcę przyjechać. Także spakowałam manatki i poleciałam do Włoszech. Wtedy byłam w związku z Bartkiem.
-Kurasiem?-upewniał się Wrona.
-Tak. Juantorena odebrał mnie już z lotniska, bo ojciec miał jakieś tam zdarzenie ważne w klubie i nie mógł się wyrwać. Chyba wtedy Kazyiskiemu coś się stało ale nie jestem już pewna.
-Przejdź do rzeczy.
-Obiecał mojemu ojcu, że się mną zajmie przez dwie godziny. Poszliśmy więc do kawiarni.
-I co?
-Tam zaczęła się cała gadka. Na początku byłam nie ufna. Gadaliśmy tak z pół godziny niby o niczym ale jednak jakoś doszło do tematu jego narzeczonej i okazało się, że z nią zerwał. Poczułam ulgę ale między nami nic to nie zmieniało. Ja przecież byłam z Bartkiem i było mi dobrze. Potem okazało się, że Kurek mnie zdradził to się w sumie okazało tego samego dnia po południu. Byłam wściekła na Kurka! Miałam ochotę się na nim odegrać. Szybko się ogarnęłam po tym jak płakałam i poszłam do Juantoreny. On nie uwierzył w to, ze nagle zmieniłam o nim tak diametralnie zdanie i zapytał co mi się stało. Opowiedziałam mu o wszystkim i nagle zdałam sobie sprawę, że to jego kocham. Pocałowałam go dalej poszło szybko znów spędziliśmy razem noc. Tym razem on zaproponował, żebyśmy razem spróbowali.  Ten czas spędzony z nim był magiczny. Wróciłam potem do Polski. Coś się nagle zmieniło w naszych relacjach. Przez telefon wydawało mi się, że Juantorena coś przede mną ukrywa.  Tydzień po sylwestrze znów poleciałam do Włoszech i wiesz co się okazało?-zapytałam ze łzami w oczach na samo to wspomnienie.
-Nie-powiedział Wrona.
-Jego eks jest w ciąży. Chyba jedno z najgorszych w tej chorej, a wręcz pojebanej sytuacji było to, że dowiedziałam się o tym od mojego ojca, a nie od niego. Potem spotkałam go. Starał mi się to wytłumaczyć.
-Musiało być Ci ciężko.
-Tak było ale nie doszliśmy jeszcze do końca.- teraz Andrzejowi opadła już całkiem szczęka.
-Potem jego eks powiedziała, że to nie jest jego dziecko, że go zdradziła. Rozstali się potem. Dowiedziałam się o tym jak byliśmy na tym weselu.
-A to chuj, a ja z nim wódkę piłem!-powiedział wściekły.
-Daj spokój. Czasu nie cofniesz. W każdym razie Kaśka teraz mówi, że on znów mnie omota, że znów będę cierpieć, że znów zdradzę chłopaka z, którym jestem.
-A z kim byłaś jak przespałaś się z Juantoreną?
-Z Krzyśkiem ale na drugi dzień z nim zerwałam. Wytłumaczyłam mu, że związek na odległość nie ma szans ale tak na prawdę chodziło o to, że przespałam się z Juntoreną. Pamiętaj tylko, że on o niczym nie wie i ma się nie dowiedzieć. Jasne??

-Ok...Widzisz nie wiem sam co Ci wytłumaczyć. Ja myślę, że Juantorena dla Ciebie to już zamknięty rozdział, bo nie czujesz nic do niego?
Z racji tego, że jest to już 50 rozdział na tym blogu proszę wszystkich o komentarz <3 Buziaki ;D 

środa, 11 września 2013

Rozdział 49


-Usiądziemy?-zaproponował.
-Jasne.-przysiadłam się na ławkę i umieściłam pieska na swoich kolanach.
-Kochanie, sprawa jest.
-To co to za sprawa Cię męczy?
-Dostałem propozycje nie do odrzucenia.
-Co to za propozycja?-zapytałam.
-Z Jastrzębia-Zdrój. Chcą żebym wrócił.
Moje oczy zyskały wielkość pięciozłotówek.
-I??
-To jest oferta nie do odrzucenia.-powiedział.
-Jak nie do odrzucenia? Każdą przecież można odrzucić.
-Wrócę do miasta, które kocham. W którym mieszkałem ponad 5 lat. W którym miałem, znajomych, przyjaciół no i nie oszukujmy się Przede wszystkim chodzi o finanse.Co ty na to??
-Nie wiem.....Ty mnie informujesz, że się przeprowadzasz-powiedziałam ze łzami w oczach.
-Nie...To nie tak.
-Ja po prostu wiecznie grać nie będę, a chcę zarobić...
-A pomyślałeś o nas?-zapytałam
-Kochanie wiesz, że Cię kocham ale muszę wyjechać.
Milczałam. Nie wiedziałam co powiedzieć. Nic nie mogłam powiedzieć ani się poruszyć.
Przecież to drugi koniec Polski. Jasna cholera. Nic nie mówiłam. Nie byłam w stanie. Nie ruszałam się też. Po prostu tylko łzy spływały mi tylko po policzkach.
To do cholery jasnej drugi koniec Polski. Czy on myśli? Wychodzi na to że zostaje sama w Gdańsku.
-Zostawiasz mnie?.-zapytałam przez łzy.
-Kochanie. To tylko rok.
-Tak a za rok będzie następny i jeszcze jeden.
-Wiesz, że Cię kocham ja muszę tam pojechać.-powiedział patrząc mi prosto w oczy.
-Nic nie musisz ty po protu chcesz ja wiem, że pieniądze są w życiu ważne ale Grzesiek jesteśmy razem od niecałego miesiąca. Nie kłócimy się, a ty wypierdalasz i zostawiasz mnie na lodzie.
-Nie zostawiam Cię na lodzie. Wiesz co zachowujesz się jak rozpieszczona gówniara lepiej będzie jak nic już nie powiesz.-Grzesiek wstał z ławki i odszedł.
-Ale Grzesiek!-wybuchłam płaczem schowałam tylko twarz w dłoniach i się rozpłakałam.
W końcu postanowiłam się ogarnąć. Wytarłam twarz i ruszyłam w stronę domu.
Potem usłyszałam tylko, że ktoś mnie woła:
-Anka! Czekaj! Nie gnaj tak!-odwróciłam się.
-Cześć Monika.-powiedziałam cicho.
-Coś się stało?-zapytała,a ja tylko pokiwałam głową na tak.
-Grzesiek Ci powiedział o Jastrzębiu? .
-Tak. Znaczy najpierw oznajmił, że dostał propozycje nie do odrzucenia i przeprowadza się do Jastrzębia..
-A ty co na to?-zapytała się mnie.
-Ja,że rozumiem go ale dopiero co zaczęliśmy być razem, a ja znów mam być w związku na odległość...
-Rozumiem,a co na to Grzesiek?
-Powiedział, żebym lepiej już nic nie mówiła i zostawił mnie samą w parku
z psem.-odpowiedziałam.-Nie chcę żeby to był koniec Monika.
-To nie jest koniec. Nie martw się.-powiedziała i mnie przytuliła.
Gdy doszliśmy do domu weszłam do pokoju Grześka. On leżał na łóżku i słuchał muzyki.
Zaczęłam się powoli pakować. Gdy Grzesiek zauważył moją obecność wstał z łóżka i zdjął słuchawki.
-Ania...Przepraszam, że zostawiłem Cię w tym parku sam.
-Nie no co ty nie zostawiłeś mnie sam. Miałam przecież psa. -powiedziałam, a do moich oczu napłynęły łzy.
-Kocham Cię. Chciałem Co to normalnie powiedzieć ale jak wyjadę sam. Przecież nadal będziemy razem? Prawda Ania? Będziemy??
-Grzesiek ja Cię kocham. O ile ty ze mną nie zerwiesz to na pewno będziemy razem.
-Głuptasie ja nie chcę z tobą zerwać. Kocham. Cię
-Cieszę się. Czyli... Będziemy razem to tylko sezon
W tej chwili nie byłam niczego pewna ale postanowiłam zaryzykować i być przy Grześku.
************************************************************
Dalszy pobyt u Łomaczów minął mi miło. Z Grześkiem się nie kłóciliśmy. Gdy wróciłam do domu tata z mamą o czymś żywo dyskutowali.
-Hej. Jak tam??
-Dobrze. A wy o czym gadacie??-zapytałam.
-O niczym-powiedzieli na raz, a ja popatrzyłam na nich zdziwiona.
-Powiedzmy jej. -odparła mama.
-Co chcecie mi powiedzieć?-zapytałam.
-Mama przeprowadza się ze mną do Trydentu.
-Jak to?-zapytałam się.
-Na ostatnim zarządzie padła decyzja, że otwieramy oddział w Trydencie.
-I??
-I ja będę tam głównym dyrektorem. Będę tam robić wszystko od podstaw.
-I zostawicie mnie tu samą??-zapytałam oburzona.
-Nie zostaniesz sama. Masz przecież Grześka w Gdańsku.
-Jest pewien problem. -odpowiedziałam.
-Jaki? Zerwaliście już?-zapytał tata.
-Nie zerwaliśmy ale... Grzesiek od przyszłego sezonu chcę grać w Jastrzębiu, a sama w Gdańsku jak odludek nie zostanę.
-Możesz się przeprowadzić z nami jeśli chcesz albo możesz zostać w Bełchatowie jeśli wolisz.
-A co z domem? Sprzedajecie go czy co?
-Nie sprzedajemy go. Wynajmiemy kogoś kto będzie podlewać kwiatki co drugi dzień i co tydzień trochę ogarniał kurz itd.-powiedział tata
-Ty znasz słowo ogarniał?-opadła mi szczęka.
-Kochanie wiesz ile ja czasu spędzam z Juantoreną.-zaśmiał się.
-Właśnie. Mam pytanie. Juantorena zmienia klub?-zapytałam się, a mama dziwnie się na mnie popatrzyła.
-Tak podpisał umowę z Kazaniem. Prezes się zgodził, żeby opuścił klub wcześniej o rok niż umowa obowiązywała. -powiedział tata
-Aaa....Muszę pogadać z Grześkiem, Kaśką, Aśką i dam wam znać czy się przeprowadzam z wami czy też zostaje.
-Dobrze. To leć już się rozpakuj-powiedziała mama, a ja popełzłam w stronę swojego pokoju. Szybko zadzwoniłam do Aśki i powiedziałam:
-Przyjdziesz do mnie?
-Przyjdę, a jesteś w Bełchatowie?
-Właśnie wróciłam. Porady potrzebuje.-powiedziałam.
-Dobra. Będę za 10 minut z bitą śmietaną i lodami czekoladowymi.
-Jesteś wielka to ja czekam. Narcia.
*
No to mamy rozdział. Jestem zawiedziona komentarzami pod tamtym no ale....
Dziękuje wam za to, że pękło 40 tyś odwiedzeń na blogu ;D

sobota, 7 września 2013

Rozdział 48


-Mówiłem Ci już, że przyjechał też mój brat, jego żona i córeczka.
-Grzeeesiek. Dopiero teraz mi o tym mówisz?
 -Nie pytałaś.
-Bo nie wiedziałam.-powiedziałam.
-Dobra. Nie spinaj się.
-Zaraz poznam całą twoją rodzinkę. Jak mam się nie spinać??-zapytałam.
 -Ja tam twoją poznałem i jakoś się nie spinałem.-odpowiedział.
-Wtedy nie byliśmy razem.
-To nie robi takiej różnicy. Uśmiechnij się głowa do góry. Moi rodzice Cię lubią. Mój brat to mój brat. Nim się nie przejmuj. Jego żona to jeszcze większa świruska od Ciebie. A mała od razu Cię pokochała gdy zobaczyła tylko, że mam ustawione twoje zdjęcie na tapecie.-odpowiedział.
-A masz?-zapytałam zaskoczona.
-Tak mam,a ty nie masz?-zapytał.
-Nie. Ja mam zdjęcie Pizdusia na tapecie.
-Pizduś jest dla Ciebie ważniejszy ode mnie?
-Nie no skądże. Lepiej tylko prezentuje się na mojej tapecie.
-Nie wierze.- zaśmiał się.
-To uwierz. -powiedziałam.
Cała droga minęła nam dość. Szybko znaczy mi, bo Grzesiek męczył się za kierownicą, a ja po prostu spałam i słuchałam muzyki na słuchawkach przez całą drogę.
-Ania jesteśmy już. Wysiadaj.-powiedział gasząc swoje BMW.
Szybko wysiadłam z samochodu i wzięłam swoją torbę treningową ze spakowanymi ciuchami.
Po czym udaliśmy się w stronę domu Grześka. Na korytarzu zdjęliśmy buty i ruszyliśmy w stronę dużego pokoju gdzie siedzieli już wszyscy:
-Jesteśmy!-zawołał Grzesiek wchodząc do pokoju.
-O Ania jak my Cię dawno nie widzieliśmy. Prawda, Lucjan?
-Tak. Wyładniałaś Ania.
-Dziękuje.-odpowiedziałam.
-Cieszę się, że sobie wszystko wytłumaczyliście i poszliście po rozum do głowy. Już dawno Grześkowi wbijałam do głowy, żeby z tobą porozmawiał poważnie.
-Spokojnie. Wszystko jest dobrze. Przegadaliśmy kilka spraw z Grześkiem.-powiedziałam, a on objął mnie ramieniem.
-Grzesiek, a może nam przedstawisz ładnie panią, o której tyle paplasz.
- A zapomniałem prawie o was. Także Aniu to jest mój brat Kuba.
-Miło mi Ania.-uśmiechnęłam się i podałam mu rękę.
 -To jego żona Monika-odpowiedział i pokazał ręką na brunetkę
-Cześć ja jestem Ania-powiedziałam i uścisnęłam jej dłoń.
-A to moja chrześniaczka, oczko w głowie no i córka mojego brata i kochanej bratowej.-uśmiechnął się.
-Cześć jestem Ania, a  ty?-zapytałam.
-Ja jestem Klaudia i wiem jak ty masz na imię, bo mi wujek powiedział jak patrzyłam na jego tapetę na telefonie.-odpowiedziała.
-Miło mi.
-Dobrze. Nie wiem jak wy ale ja jestem strasznie zmęczona. Idę położyć małą i sama idę spać.
Chodź Klaudia.-powiedziała i wyszły z pokoju-Dobranoc.
-Dobranoc.-odpowiedzieliśmy wszyscy.
-Tak. My też chyba idziemy się położyć. Ania jest zmęczona po tak długiej podróży.
-Właś....
-Dobranoc wam.-powiedział Grzesiek i wyszliśmy z dużego pokoju, kierując się do jego pokoju.
-Co ty robisz?-powiedziałam gdy byliśmy już w jego pokoju.
-Chcę się tobą zająć jak należy.-Grzesiek poruszył brwiami i wpiął się w moje usta.
Tej nocy nie przeszkadzało nam nic. Całe szczęście, że Grzesiek ma pokój na parterze,a inni na piętrze.
Obudziłam się rano. Wtulona w Grześka, który po naszej upojnej nocy jeszcze odsypiał. Kreśliłam mu wzorki na torsie gdy ten się obudził i pocałował mnie w czółko.
-Kocham Cię-powiedział.
-Ja Ciebie też.-odpowiedziałam.
-Wieczorem jest kolacja z okazji którejś tam  rocznicy ślubu moich rodziców ale wcześniej chcę Cię gdzieś zabrać.
-Okey. A jak mam się ubrać.
-Zwyczajnie. Jakieś spodnie i bluzkę.
-Czyli jeszcze nie teraz mam założyć jedną z tych 3 sukienek?-zapytałam.
-Nie, jeszcze nie teraz-uśmiechnął się.
Szybko założyłam szlafrok, który wzięłam i poszłam do łazienki. Tam wzięłam krótką kąpiel i przebrałam się. Po czym umyłam zęby, uczesałam włosy i się ogarniałam. Po mnie do łazienki popełzał Grzesiek. O ok. 12 wyszliśmy z domu uprzednio jedząc coś w stylu obiado-śniadania i bawiąc się z Klaudią.
-Gdzie idziemy?-zapytałam się wychodząc z domu.
-Nigdzie.
-To co my właściwie będziemy robić?
-Będziemy jechać w jedno miejsce.
-Nie lepiej się przejść?
-A chcesz iść?-zapytał.
-Tak.-odpowiedziałam.
-To chodź.-powiedział łapiąc mnie za rękę i prowadząc przed siebie.
 W niedługim czasie doszliśmy pod schronisko:
-Grześ po co my tu?
-Zobaczysz.-pociągnął mnie i przywitał się z pracownikiem schroniska.
 Podeszliśmy do klatki gdzie stał mały rudy piesek. Z lekko pofalowaną sierścią.
-Chciałem, żebyś dostała ode mnie coś wyjątkowego. Podoba Ci się?-zapytał.
-A ten piesek to dla mnie?-zapytałam.
-Tak.
No to mamy problem. Jak mogę powiedzieć Grześkowi,że panicznie boję się psów. Nawet tych najmniejszych i do tego jednak wole koty.
-Jest śliczny.-wysiliłam się na uśmiech.
-Cieszę się, że Ci się podoba. Już wcześniej go kupiłem i zapłaciłem za wszystko.
-Grzesiek, ale myślisz, że ten pies to będzie dobry pomysł przy naszym trybie życia?
-Kochanie. Przecież razem sobie poradzimy. Gdzie byśmy nie byli.
-To znaczy?
-Pogadamy jak wyjdziemy ze schroniska.-powiedział biorąc pieska na ręce-Chcesz ją na rączki?-zapytał.
-Niee...-cofnęłam się o dwa kroki.
-Co Ci Anka.
-Nic.-złapałam dwa głębokie oddechy.
-Jak to nic? Coś się dzieję...Przecież widzę.-mówił.
-Po prostu ona jest taka mała boję się ją upuścić.-wybrnęłam.
-No to chociaż ją pogłaszcz.-uśmiechnął się.
-A jak mnie ugryzie?
-Ona jest przecież za mała żeby Cię ugryźć.-powiedział.
-Nie no Grzesiek. Cholera nie mogę.-powiedziałam jeszcze bardziej odsuwając się od psa i rozgrywającego. -Panicznie boję się psów. Mam taki uraz z dzieciństwa odkąd pudel ciotki Haliny ugryzł mnie w policzek.
-Kochanie...Nie wiedziałem...
-Wiem. Nic się nie stało.
-Starałem się.
-Kochanie ja to wiem. Doceniam twoje staranie i to jest najfajniejszy prezent jaki w życiu dostałam ale od razu do tego psa się nie dostosuję. Potrzebuje czasu.
-Rozumiem. A Monika powtarzała mi żebym lepiej kupił jakiś naszyjnik.
-Ej! Ale naszyjnik to nic specjalnego. Byle kto może mi go kupić. A, że pierwszy raz w życiu dostałam psa. To na pewno zapamiętam.-powiedziałam i pocałowałam go w usta przy okazji głaszcząc psa.
-Pogłaskałaś ją?
-Od czegoś zacząć trzeba.
-Jak ją nazwiemy?-zapytał całując mnie.
-A masz jakieś propozycje?-zapytałam
-Ja bym ją nazwał Magda.
-Magda??-zapytałam-Czemu tak?
-Kojarzy mi się z moją dawną znajomą.
-Ja bym już tego psa wolała nazwać Człowiek Skurwiel niż Magda.-powiedziałam.
-Czemu?
-Nie podoba mi się po prostu to imię Grzesiu.-powiedziałam.-A chodzi Ci o tą Magdę z, którą spotykałeś się jak jeszcze grałeś w Jastrzębiu?-zapytałam się.
Nastała niezręczna cisza. Nie chciałam psuć tej chwili i powiedziałam;
-To może nazwiemy ją Pusia?-zapytałam.
-Tak podoba mi się.-powiedział.-A skąd ty wiesz w ogóle coś o Magdzie?-zapytał dziwnie  Łomacz.
-No wiesz. Rusek to jednak skarbnica wiedzy.-zaśmiałam się.
-Od kiedy wiesz, że kiedyś spotykałem się z Magdą?
-Od 2 miesięcy. Kiedyś jak Rusek na Ciebie czekał to gadaliśmy przy herbatce i tak w między czasie coś napomknął.-Grzesiek. Przecież wiem, że przed Martyną były inne dziewczyny. Teraz jesteś ze mną i chyba to się liczy?
-No jasne.-powiedziałam.
-A czemu zerwaliście?
-Nie chciała ze mną jechać do Gdańska. Stwierdziła, że nie jest gotowa na taki związek na odległość i, że to koniec.
-Przykro mi.
-Eeee....Teraz mam dużo lepszą dziewczynę. -wpił się w moje usta.
-Dasz mi Pusie na ręce?
-Chcesz ją wziąć?
-Tak. Chyba mi nic nie zrobi?? Prawda Grzesiek.
-To tylko mały piesek.-podał mi ją i wyszliśmy ze schroniska.
Poszliśmy do parku. Ja niosłam Pusie na rękach, a Grzesiek obejmował mnie w pasie.
-Usiądziemy?-zaproponował.

-Jasne.-przysiadłam się na ławkę i umieściłam pieska na swoich kolanach.
*
 Hej miśki! Kolejny za nami <3 Oceniajcie. Następny w środę. Jutro jadę na memoriał. Nie mogę się doczekać. 

poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 47

*Perspektywa Grześka*
-Ten jest śliczny.-powiedziała Klaudia.
-Nie. Uzna,że wygląda jak...
-Nie kończ. Ja jestem tu z moją córką i nie będziesz uczyć ją przekleństw.-zaprotestował Kuba.
-Luz brat. Chrześniaczki na złą drogę bym nie sprowadził.-odpowiedziałem.
-A ten?-zapytała Klaudia.
-Niee.... On musi być specjalny. Musi czymś się wyróżniać.
-Może ten?-zapytała Monika.
-Czy ja wiem-westchnął.
-Kategorycznie nie. Może opowiedz co lubi będzie nam łatwiej.-zaproponował Kuba,
-Jest idealna i wyjątkowa. Drobna. Śmieję się, że dlatego ze mną wcześniej mieszkała, bo dawałem jej poczucie bezpieczeństwa. Nie lubi zmian.
-To jednak będziesz miał problem wujek.-zachichotała Klaudia.
-Oj....Wielki.
-Ten jest śliczny spodoba jej się.-powiedziała Monika
-Masz racje. Będzie zachwycona. -odpowiedział Kuba
-A ty Klaudusia co sądzisz spodoba jej się?
-Spodoba..-odpowiedziała.
*Perspektywa Anki*
Te kilka dni we Włoszech z Wroną, Mileną i Jantoreną było cudowne. Przede wszystkim dużo śmiechu. Potem Andrzej musiał wracać na urodziny swojego chrześniaka,a ja siedziałam z Osmanym i Mileną.
Teraz przyszedł czas na mnie. Osmany odwiózł mnie na lotnisko, po czym się pożegnaliśmy:
-Do zobaczenia-powiedziałam wtulając się w niego.
-Za pół roku na święta?
-Nie wpadnę wcześniej. Pewnie jeszcze w te wakacje.
-Cieszę się.
-Trzymaj się.-ustałam na palcach, a Osmany przybliżył twarz do mojej. Musnęłam jego policzek na, którym widniał już 3 dniowy zarost i powiedziałam;
-Ogól się.
-Dla Ciebie wszystko.-uśmiechnął się i patrzył jak odchodzę.
Wróciłam się i szepnęłam mu:
-Nie patrz na mój tyłek.
-Wcale nie...Dobra. Leć już.-przytulił mnie jeszcze raz,a ja udałam się na lotnisko.
W Łodzi na lotnisku czekał na mnie Grzesiek. Wpadłam szybko w jego ramiona i zachłanie go pocałowałam
-Tęskniłam.-powiedziałam wtulając się w niego,a on szczelnie zamknął mnie w swych ramionach:
-Kocham Cię-wyszeptał.
-Ja Ciebie też-odpowiedziałam.
-Nie musiałeś tyle przyjeżdżać...
-Chciałem.-pocałował mnie w głowę,a następnie znów wpił się w moje usta. - Pojedziesz ze mną do Ostrołęki?
-Kiedy?-zapytałam przerażona.
-Teraz, zaraz tylko wpadniemy do Ciebie po ciuchy.
-Yyy... Ty się mnie pytasz o zdanie czy wszystko załatwione?-zapytałam.
-Wszystko załatwione ale jak nie chcesz. Wiesz moi rodzice ucieszyliby się gdybyś wpadła do nich na 33 rocznice ślubu.
-Twoi rodzice mają dziś rocznice?
-Nie no co ty. Jutro.-odpowiedział biorąc moją walizkę i prowadząc do samochodu.
-Grzesiek!-powiedziałam idąc za nim.
-Co?
-Jajco. 1;0. Następnym razem uprzedź mnie jak mam wyjechać gdzieś z tobą.
-Jak miałem to zrobić skoro siedziałaś we Włoszech z Juantoreną i Wroną?
-Istnieją telefony i komputery Grzesiek.
-Przez cały twój pobyt we Włoszech miałaś mnie w dupie.
-Ja?! Ciebie?! Skąd bierzesz takie durnowate pomysły.
-Co do Ciebie zadzwoniłem był przy tobie ten pieprzony Latynos.Wsiadaj-powiedział wchodząc do samochodu
-A ile razy do mnie zadzwoniłeś? No ile??-zapytałam się.
-Dwa-powiedział niezadowolony.
-A wiesz ile razy ja dzwoniłam??
-Sześć.-powiedział, a ja wsiadłam do samochodu.-Gniewasz się?
-Nie Grzesiek.
-To co Ci jest??
-Nic.-uśmiechnęłam się.-Nie kłóćmy się o byle co.
-Przepraszam byłem nie rozsądny.-powiedział.
-Nic się nie stało.-odpowiedziałam.
-To jedziemy do Ciebie. Spakuj z 3 sukienki.
-Sukienki??- przełknęłam ślinę
-Tak.
-Ale po co sukienki i aż 3?
-No, bo idziemy na kolacje z okazji 33 rocznicy ślubu, potem to mam dla Ciebie niespodziankę i...jedna to chyba na zapas?
-Słusznie. Grzesiek ta kolacja to może być ale po co ta niespodzianka? Nie lubię niespodzianek. Nie możesz mi powiedzieć, teraz?-zapytałam
-Nie, bo to poważna sprawa. Chcę Ci to powiedzieć w odpowiedniej chwili.
-Grzesiek? O co chodzisz??
-O nic. Wkrótce się przekonasz.
-Dobra. Nie to nie. Zapewne dowiem się w swoim czasie.
-Tak to prawda. Teraz chodź pakuj swoje manatki i jedziemy prosto do Ostrołęki.
-Dobrze. Daj mi godzinkę.-powiedziałam otwierając drzwi od domu.
Szybko się przepakowałam, wypiłam gorący kubek (oczywiście pomidorówkę ) razem z Grześkiem i ruszyliśmy w dalszą drogę.
*
ZooZoolka krezolka bawi się narracją! Szaaał! Nie tak serio... Pod tym rozdziałem ma być 30 komentarzy jeżeli takowych nie będzie nie będę dodawać dalej rozdziałów i zawieszę bloga.  Jeżeli natomiast takowe komentarze się pojawią rozdziały (krótsze) ale dwa razy w tygodniu w środę i sobotę, żeby i wam i mi pasowało. Mam nadzieję, że uzbiera się te 30 komentarzy, bo inaczej zawieszę bloga, a tego nie chcę..... No to na tyle mam nadzieję, że będę mogła napisać ten rozdział w sobotę, bo będzie 30 komentarzy<3...