środa, 30 października 2013

Rozdział 62

Posiedziałam trochę na kompie w hotelowym pokoju,a potem wolnym spacerkiem udałam się pod moje kochane LO do, którego chodziłam aż przez 2 pierwsze miesiące szkoły.
Usiadłam na żółtej barierce przed szkołą i grzebiąc w telefonie oczekiwałam na koniec lekcji i Aśkę. Po 7 minutach grania w Simsy znaczy po 7 minutach czekania na Aśkę usłyszałam dzwonek,a odrazu 30 sekund po nim wychodzili pierwsi ludzie w tym Aśka. Jak mnie zobaczyła zaczęła biec i zaczęłyśmy ściskać i piszczeć jak głupie.
-Co to za wariatki się drą?-zapytał Piotrek,a my tylko się od siebie odsunęłysmy i wyszczerzyłysmy się do niego-Anka! Przyjechałaś? Na ile? Długo będziesz? Zdążymy za melanżować?
-Na 4 dni może trochę dłużej jak tatę uda mi się przekonać.
-Kiedyś musimy się umówić na wódkę. Jak za starych dobrych czasów.
-Jak 4 lata temu? Pamiętam to byliśmy takimi małolatami i piliśmy pierwszy raz wódkę. Kocham tą akcje.
Z Piotrkiem znałam się od 1 klasy podstawówki.No dobra... Między nami bywało różnie raz się nienawidziliśmy raz lubiliśmy ale zawsze jak byliśmy w swoim towarzystwie przynajmniej było wesoło.
-No to się spikniemy nie?
-Wiesz nic nie obiecuję ale się postaram. Ostatnio mój ojciec strasznie przewrażliwiony się zrobił.Jakby w ciąży był.
-Okey. To się postaraj. Ja lecę do chaty. Narka.-powiedział i odszedł.
My z Aśką usiadłyśmy przed szkołą na ławce i zaczęłyśmy dyskutować.
-Mówiłaś komuś, że przyjadę?
-Nie no co ty. Milczę jak grób.
-To dobrze.-odpowiedziałam bardziej odprężona.
-Marnie wyglądasz. Schudłaś.-powiedziała Aśka przyglądając się mi.
-To dobrze.-odpowiedziałam.
-Jeśli ktoś woli wieszaki.-zaśmiałyśmy się.
-Nie martw się zanim wyjadę znów do Włoch to przytyję z 5 kg. Wiesz. Codziennie wieczorem na pizze i dobre ciacho.
-Chyba z Kurkiem, bo nie ze mną. Ja musze trzymać figurę. Ostatnio Zatorski się tak dziwnie zachowuje. Masakra.
-Dziwne jesteście przecież razem ponad rok.
-Może i jesteśmy ale to nie jest ten sam Zati coś go trapi do mnie się nie odzywa czasami coś odburknie i wgl.-powiedziała wyraxnie zmartwiona blondynka.
-Musisz z nim pogadać. Rozmowa powinna wszystko wyjaśnić.
-Masz rację.-westchnęła Asia- Ale zrobię to jutro bo dzisiaj impreza. Trzeba się najebać.
-Ja nie piję-powiedziałam.
-A co w ciąży jesteś?-zaczęła się śmiać
-Nie... Po prostu wiesz...Jakoś tak nie ciągnie mnie ostatnimi czasy do alkoholu.
-Rozumiem. Wiesz podobno na imprezie będzie twój dawny przyjaciel.
-Grzesiek?-zapytałam się.-Wiesz jak on będzie to ja nie idę.
-Nie....Wrona.-powiedziała dziewczyna i poruszyła dziwnie brwiami.
-Nie mam ochoty na kontakty z mężczyznami. Ostatnio uświadomiłam sobie, że kocham Juantorene ale chcę mu to powiedzieć w grudniu. Na razie muszę odpocząć od związków i od chłopaków. Co jeden to gorszy. Im bardziej ich kocham tym oni mnie bardziej krzywdzą cholera...-powiedziałam i westchnęłam z bezsilności.
-Skąd ja to znam. Zaangażowąłam się terqaz w związek z Pawłem, bo wierzyłam, że to coś poważnego,a mam wrażenie, że chcę mnie zostawić.
-To o niego walcz. Jak dzisiaj będę na tej imprezie u Kłosa to go tak delikatnie podpytam.
-Nie bo na mnie nawrzeszczy, że nasyłam na niego ludzi.
-No skoro chcesz.-powiedziałam.
-Idziemy na jakąś pizze?-zaproponowała moja przyjaciółka.
-No okey.-odpowiedziałam i wstałysmy z ławeczki udając się do pizzerii. Po 20 minutach siedziałyśmy przy stoliku popijałysmy nasze koktajle i czekałyśmy na naszą lubioną pizze Hawajską.
-No a jak tam twoje sprawy z Juantoreną?
-No wiesz...Kocham go.. Jak cholera ale po tych wszystkich niepowodzeniach mam dość związków. Ja po prostu nie chcę, żebyśmy znów się pośpieszyli i wiesz. Chcę być pewna jego uczuć do mnie
Jeżeli nie odwali nic takiego wielkiego do mikołajek to dam nam szanse.
-Rozumiem. Mam nadzieję, że wam się uda.
-Ja też mam taką nadzieję.
-Świat jest do dupy. Anka....
-Co się stało znowu?
-No nie wiem. Ale.....Chuj.... Jak Cb nie ma w Bełchatowie to nie jest tak fajnie. Nie ma z kim gadać, z kim czegoś poodwalać. Nie ma co robić. Z Pawłem to już nie to samo... Kurwa......Anka. Ja chcę żebyś z powrotem była w Bełchatowie.
-Ja w sumie też bym chciała wrócić.... Powiem Ci Italia. Fajny kraj ale w szkole kurwa tak jakoś pusto, bo Milena się do mnie nie odzywa.
-Dlaczego?
-Długa historia. Opowiem Ci ją ale nie teraz i wgl czuje się taka samotna i wiesz chujnia z grzybnią. Tak pusto i nikogo nie mam z kim mogłabym pogadać i wgl.
- Znam to uczucia.
-Wiesz ale  w sumie to ty zostałaś w tym mieście i masz jeszcze jakiś tam znajomych a ja to taka chujnia. Kilku znajomych ale wiesz. Powiesz im coś,a na drugi dzień cała szkoła huczy.
-No to w sumie w krajach może żyjemy innych ale zasada przekazywania informacji jest wszędzie taka sama.-zaśmiała się Aśka.
-Powiesz coś komuś  w sekrecie,a w następnym dniu będzie wiedzieć cała szkoła.-zaśmiałyśmy się na raz.
Zjadłyśmy pizze i w sumie zaczęłyśmy się powoli zbierać. Każda z nas ruszyła w swoją stronę przygotować się na imprezę.
Wpadłam do mojego hotelu,a tam w holu na wielkiej kanapie siedziało pół Trentino czytając jakieś głupie gazetki itp/
-Anka. Dobrze, że jesteś pogadać z tobą muszę.-powiedział Juantorena.
-Nie mam czasu Osmany. Muszę się ogarnąć, bo idę na imprezę, a potem wstąpić do sklepu po jakiś alkohol na party.
-Ale nie zajmę Ci dużo czasu.-powiedział patrząc w moją stronę.
-To może jak się wykąpie i przebiorę to wyśle Ci sms  i przyjdziesz od mojego pokoju i pogadamy o czym ty tam chcesz gadać. Ok?-zapytałam patrząc na niego.
-No ok. Tylko nie zapomnij.
-Spoko-odpowiedziałam i ruszyłam w kierunku mojego pokoju.
Rozebrałam się i poszłam do mojej łazienki. Wzięłam tam prysznic, ułożyłam włosy, umyłam zęby przebrałam się w granatowe rurki i białą rozpinaną koszule.
Siedziałam na łóżku i napisałam sms Juantorenie
"Możesz już przyjść jak chcesz pogadać."
Minute później siedząc przed lustrem i nakładając delikatną warstwę pudru na twarz wpadł do pokoju Juantorena.
-Co tam chciałeś?-zapytałam uśmiechając się do Kubańczyka.
-Pamiętasz jak zapytałem się czy jak już odpoczniesz po tym skończonym związku z Grześkiem to dasz mi szanse?
 -No tak pamiętam.-powiedziałam chowając do torebki puder.
-No to widzisz. Głupio wyszło, że mówiłem,że chciałem, żebyś dała mi tą szanse, bo ja już jej chyba jednak nie chcę. Widzisz Anka. Lubię Cię. Jak cholera. Zawsze będzie nas łączyć coś więcej niż przyjaźń ale też nie będzie nas łączyć miłość, bo chyba zmarnowaliśmy już swoje szanse.  Poznałem pewną dziewczynę i po prostu się w niej zakochałem. A mówię Ci o tym wszystkim, bo chcę żebyśmy byli przyjaciółmi. Żeby między nami nie było żadnych spięć.- tłumaczył się.
- Spoko.-powiedziałam próbując ukryć emocję.
- Serio?-zapytał się podchodząc do mojego biurka.
-Tak. Idź już sobie. Szykuję się na imprezę.-powiedziałam obojętna
-Będzie między nami tak jak dawniej?-zapytał się.
-Tak. Idź.-skłamałam i schowałam swój błyszczyk do torebki.
Juantorena wyszedł,a po moim policzku automatycznie pociekły łzy.  Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Czułam się okropnie miałam rozjebane serce, zepsuty humor i nie miałam najmniejszej ochoty do imprezowania.
Naskrobałam tylko sms do Aśki
"Przepraszam. Nie przyjdę. Pozdrów chłopaków."
Po upływie niecałych 30 sekund rozdzwoniła się moja komórka.

*
Mamy 62. Powoli zdrowieje i dochodzę do siebie. Nie polecam wam polskich lekarzy. Zaliczyłam już u nich 4 wizyty w ciągu tygodnia i w sobotę ,i poniedziałek myślałam, że umrę. Następny w sobotę jeżeli nic mi nie wypadnie ale pewnie spędzę je żeby nadrobić zaległości w szkole. Przez okres mojej choroby chciałam napisać multum rozdziałów ale......laptop poszedł do naprawy a ja do dziś nie byłam w stanie podnieść się z łóżka i stanąć na własnych nogach. Także wyszło jak zawsze. Piszcie co o nim sądzicie i jak zwykle zapraszam was na mojego Aska oraz na mojego drugiego  bloga szczerze nie mogę doczekać się jak go zakończę bo wtedy będę pisała ten blog który was zaskoczy i będzie inny od wszystkich i w sumie to będzie taki lekki tasiemiec. Zobaczycie jakbyście miały jakieś pytania odnośnie moich blogów pytajcie na Asku 
No to do zobaczonka ^^

sobota, 26 października 2013

Rozdział 61


Wkrótce usnęłam. Obudziłam się rano..... Nie w sumie to nie rano, bo o 12 i w sumie to nie sama,bo...... Tata wleciał do mnie do pokoju zadowolony i zaczął coś tam gadać. Zrozumiałam tylko pojedyncze słówka. Mecz, Skra poniedziałek wylot, ty.
-Poczekaj powtórz jeszcze raz, bo nic nie zrozumiałam.-powiedziałam zaspana.
-Jest mecz. Skra gra z Trentino i w poniedziałek wylatujemy. Lecisz z nami. Znaczy z Trentino.
-Co? Nigdzie nie lecę. Nie mam ochoty spotkać się z niektórymi osobami w Bełchatowie.
-Z Aśką też nie chcesz się spotkać?-zapytał się.
-Aśka to inna sprawa. Dobra jadę.-powiedziałam.
-A i wiesz...Trentino będzie spać w hotelu 2 ulice dalej od naszego domu. Ty też będziesz spać w hotelu.
-Co? Pogrzało Cię?
-Nie zostawię Cię samej w domu.
-Ale ja jestem dorosła! Zresztą wiesz jak często mama mnie zostawiała sama?
-Jak mama przyjedzie do Bełchatowa z zebrania to możesz z nią zamieszkać w domu.
-Dobra  tak może być.-odpowiedziałam.
-No to wiesz.... Pakuj się, bo masz tylko jeden dzień.
-Zaraz...-powiedziałam i przekręciłam się na drugi bok
Spałam tak jeszcze godzinę. Na szczęście nie miałam już żadnego zrytego snu. Poszłam do łazienki gdzie się ogarnęłam i ubrałam.  Potem zjadłam śniadanie i udałam się pakować. W między czasie postanowiłam zadzwonić do Aśki i poinformować ją o moim przyjeździe.
-Co tam Ania? Śnił Ci się jeszcze jakiś sen? Z Kurkiem w roli twojego męża.
-O!!! Zamknij się! Jasne?
-Dobra....Więc w jakiej sprawie dzwonisz, jaśniepani.- jak zwykle zaczęła się wygłupiać.
-Przyjeżdżam jutro do Bełchatowa.
-Z jakiej okazji?
-Wiesz...Z Trentino przyjeżdżam.
-O! To fajnie! Tylko wiesz...Musisz uważać na Kurka. Bo wiesz. Jakby ten sen okazał się proroczy.-zaczęła się śmiać jak dzika.
-Już nigdy nic Ci nie opowiem.
-Oj...Nie gniewaj się. Żartowałam tylko. W sumie dobrze się składa, że będziesz w Bełchatowie, bo Kłos robi imprezę.
-A jestem tam mile widziana?
-Kłos chcę żebym przyprowadziła jakieś ładne koleżanki no to wiesz...Zresztą jakby wiedział, że jesteś w Bełchatowie czy tam będziesz to by Cię zaprosił.
-A kiedy będzie ta impreza?
-Jutro wieczorem.
-Jeszcze nie wiem czy przyjdę ale się postaram.
-No ok.-odpowiedziała
-Ja kończę muszę się pakować, bo jestem w ogromnym proszku.
-No dobra to się ogarniaj bejbe. Czekam na Ciebie jtr w Bełchatowie. Jak będziesz to napisz mi sms.
-Pewnie przyjadę jak będziesz miała lekcje.
-No to i tak napisz.
-Ty, a o której kończysz?
-14.30, a co?
-To przyjdę pod szkołę.
-Ok to jesteśmy umówione. Pa.
-Bye.-odpowiedziałam.
Rzuciłam telefon na łóżko z wieży stereofonicznej puściłam reggae, które w ostatnim czasie bardzo polubiłam i poszłam do łazienki po kosmetyki. 3 razy sprawdzałam czy zabrałam wszystkie kosmetyki jakie potrzebuje po czym stwierdziłam, że jestem głupia, bo będziemy mieszkać  2 ulice dalej od domu gdzie tak na prawdę wszystko mam. Ciuchy też jakieś zostały, a nawet jak czegoś zapomnę to zawsze mogę pójść do sklepu i je kupić .Także wzięłam ciuchy i jakieś tam kosmetyki. Gdy tata wszedł do pokoju sam się zdziwił, że mam tylko jedną co prawda dużą ale jedną torbę.
-Nie spodziewałem się tego po tobie.
-Czego?-zapytałam patrząc dziwnie na ojca.
-Że do Bełchatowa zabierzesz tylko jedną torbę z ciuchami i kosmetykami.
-Widzisz... Jestem kobietą.....Jestem nieobliczalna. Musisz się przyzwyczaić.
-Już się przyzwyczaiłem-powiedział i  wyszedł z pokoju.
-Okeeey....To było dziwne.-powiedziałam sama do siebie i zapinałam torbę.
Cały dzień spędziłam na rozmyślaniu jak to będzie w Bełchatowie i jak chłopacy zareagują gdy pojawię się na imprezie. Przecież od wakacji się do nich nie odzywałam.
Wieczorem wzięłam tylko długą odprężającą kąpiel i z laptopem na kolanach w łóżku oglądałam kolejny odcinek jednego z oglądanych przeze mnie anime o nazwie  Attack on Titan.
O 5 obudził mnie tata. Byłam w pół przytomna. Tylko się ubrałam, zjadłam śniadanie, umyłam zęby i czekałam na ojca, który jakoś tak niemrawo się zbierał.
Ok. 6.45 byliśmy pod halą gdzie była cała drużyna.
-O Ania! Nie wiedzieliśmy, że jedziesz.-uśmiechnął się Matej.-Prawda Juantoarena?-zapytał się Kubańczyka, który tylko coś wymruczał pod nosem i odwrócił się na pięcie wchodząc do autobusu.
-Wiesz co mu się stało?-zapytałam marszcząc brwi i pokazując na wchodzącego do autobusu Kubańczyka.
-Nie wiem. Nic mi nie mówił co mu się stało. Wczoraj po treningu jeszcze zachowywał się normalnie, ale wiesz jaki jest Juantorena. Nieraz odbija mu jakaś palma i ma gorszy dzień. Nie przejmuj się.-objął mnie ramieniem Kazyiski i razem weszliśmy do autokaru. Usiadłam na końcu koło Raphaela i Kazyiskiego. Juantorena siedział 3 siedzenia dalej i choć go wołaliśmy to ten nas olewał i uparcie siedział na tej dupie.
-Dobra chłopacy. Nie wołajcie go. Przejdzie mu,a wy zedrzecie sobie gardła.-powiedziałam wtulając w ramię Brazylijczyka i mówiąc chłopakom, że dalsze wołanie tego przygłupa nie ma sensu.
Po 50 minutach drogi, bo tak o 7 rano cały wyjazd z miasta był zakorkowany. Napisałam sms'a do Juatoareny gdy byliśmy w drodze
"Co Ci zrobiłam, że się do mnie nie odzywasz?"
"Sama powinnaś to wiedzieć."
"No ale nie wiem, bo nic takiego nie robiłam ostatnio, żeby Cię urazić."
"Nie? Ja jestem innego zdania."
"Czemu jesteś innego zdania? Jakbym coś zrobiła co mogłoby Cię urazić, a jakbym coś takiego zrobiła, to bym Ci raczej powiedziała i tego nie ukrywała. "
"Tak,a czemu mi nie powiedziałaś, że rzuciłaś Grześka dla Raphaela?"
"Dla kogo? Kto Ci takich bzdur naopowiadał. Raphael to mój kumpel"
"Z każdym kumplem obściskujesz się na ławce w parku! Nie wiedziałem! Ze mną jakoś tego nie robiłaś."
"Masz rację ale może dlatego, że tego nie potrzebowałeś? Że nie byłeś w rozsypce,bo narzeczona Cię rzuciła i prawda. Z tobą się w parku nie obściskiwałam. Robiłam coś więcej jeżeli byś nie pamiętał."
Wysłałam mu już wkurzona sms'a i wyszłam z autobusu nie zważając na to, że woła mnie Kazyiski, Raphael i Juantorena. Wzięłam z bagażnika swoją torbę podróżna i udałam się do ojca.
Trochę nam zeszło, zanim przeszliśmy przez odprawę. Zamieniliśmy się miejscami w samolocie, bo oczywiście każdemu coś nie pasowało i wystartowaliśmy. Potem lądowanie z lekkimi turbulencjami. Z Łodzi podjechał po nas autobus i zawiózł do Bełchatowa. Tam działy się cuda nie widy. Każdy kłócił się gdzie śpi i w jakiej sypialni. Ok.12 poszłam wziąć prysznic. Ci dzikusy mieli zajęcia z psychologiem  mnie w salonie co było dziwne ale nie skomentowałam tego. Ubrałam się w czarne rurki i  biały t-shirt z jakimś nadrukiem z Reserved,a do tego bluza z Cropp'a. Posiedziałam trochę na kompie w hotelowym pokoju,a potem wolnym spacerkiem udałam się pod moje kochane LO do, którego chodziłam aż przez 2 pierwsze miesiące szkoły.
*
Ojejku....Nie będę się rozpisywać, bo ledwo patrze na oczy. Jestem chora i ledwo trzymam laptopa na kolanach. Piszcie czy się podoba czy nie. I jak wyzdrowieje i lekarz nie pośle mnie do szpitala to rozdział nie pojawi się w środę ale jak będę w domu to postaram się dodać jakiś króciusieńki.
Wasza kochana, ZooZoolka.
Jakby coś założyłam Aska jestem tam 24 na dobę.
http://ask.fm/ZooZoolkaa

wtorek, 22 października 2013

Rozdział 60



-A co z siatkówką?
-Sama nie wiem... To chyba nie dla mnie.
-Czemu tak sądzisz?
-Widzisz... Miałam okazję mieszkać z pewnym siatkarzem w Gdańsku, a nawet potem z nim  byłam i ten typ życia w ciągłych rozjazdach z daleka od siebie to nie jest dla mnie. Jeżeli jedna osoba jest w związku ze sportowcem jest cholernie trudno,a co dopiero dwie?-zapytałam się.
-No to prawda. Ostatni mój związek skończył się, bo poświęcałem jej za mało  czasu.
-Przykre.Mój ostatni związek skończył  się jak mój chłopak nie konsultując tej decyzji powiedział, że przeprowadza się do  Jastrzębia. Na początku było... Tandetnie..... Ale w sumie potem stwierdziliśmy, że jakoś to będzie aż do tego weekendu gdzie chciałam go odwiedzić i co się dowiedziałam, że obracał swoją byłą w Jastrzębiu.-powiedziałam,a po moim policzku spłynęła łza.
-Chujowa sytuacja.-powiedział i przytulił mnie.
Siedzieliśmy tak przytuleni na ławce. Wdychałam tylko jego perfumy. Miał cudowne perfumy.
-Już Ci lepiej?-zapytał się mnie.
-Chyba tak. Przepraszam. Moment słabości. W moim 19 letnim życiu spotkałam tyle chujów, że mi do 30 spokojnie starczy.-powiedziałam, a on się tylko zaśmiał.
-Coś o tym wiem.-odpowiedział.
-Czemu mam takie nieszczęście w miłości?-spojrzałam się w oczy Raphaela.
-Sam nie wiem czemu. Jakbym wiedział co zrobić żeby wreszcie znaleźć tą jedyną to bym Ci powiedział tylko, że sam jestem w sprawach miłosnych łamagą.
-Wiesz co Raphael? Lubię Cię jak cholera strasznie miło mi czasem pogadać z kimś tak podobnym do mnie i jesteś fajny.-powiedziałam uśmiechając się do niego.
-To najmilszy komplement jaki słyszałem od paru miesięcy.
-Dziękuje.-odpowiedziałam
Gadaliśmy tak przez godzinę o niczym i wszystkim Raphael to bardzo fajny chłopak. Miło mi się z nim gadało chyba nadawaliśmy na tych samych falach.
Myślę, że jak tak dalej będziemy się dobrze dogadywać możemy zostać przyjaciółmi.
Wróciłam potem do domu, bo strasznie zmarzłam i  marzyłam tylko o tym, żeby wziąć gorącą kąpiel napić się cieplutkiej herbaty i zatopić w ciepłej kołdrze. Gdy wróciłam do domu wykonałam właśnie te czynności i usnęłam w cieplutkim łóżku.


-Misia, kochanie....Wstań..-powiedział jakiś męski głos,a ja otworzyłam zaspane oczy.
Ujrzałam, że leże w dużym łóżku w sypialni gdzie rządził kolor granatowy,a gdzieniegdzie były dodatki w kwiatowe wzory.
-Co?-zapytałam zaspana.
-Obudź się kochanie.-powiedział znów jakiś męski głos,a ja otworzyłam oczy.
Leżałam w łóżku... W łóżku w Bartkiem.
-Kurek?
- I ja.-nagle na łóżko wskoczyła jakaś dziewczynka zadziwiająco podobna do mnie i Bartka.
Ubrana była w śliczną pidżamkę z kotkiem na koszulce.
-Widzisz. Lilka i ja bardzo za tobą stęskniliśmy się w nocy.
-Ale to nie powód, żebyście mnie budzili o 8 w niedziele.- powiedziałam przeciągając się.
-Ale mamo. Tatuś wieczorem jedzie wieczorem do Spały. Trzeba spędzić z nim jak najwięcej czasu. Zresztą obiecałaś mi,że zrobisz nam naleśniki na śniadanie i pojedziemy do Auquparku.
-Nie dacie mi pospać?-zapytałam ziewając.
-Nie-odpowiedzieli mi naraz i rzucili się na mnie gilgocząc.
-Dwoje Kurków przeciwko mnie.To nie fair!-zaczęłam piszczeć,a oni śmiali się  wniebogłosy.

Obudziłam się cała zdezorientowana i kurde zdezorientowana jeszcze bardziej.... Co to był za sen? Nie patrząc na godzinę zadzwoniłam do Aśki.
-Halo.-zapytała zaspana
-Aśka...Zgłupiałam chyba.
-Co się stało?
-Kurek mi się śnił.
-Ehh.....Anka.To nie powód, żeby dzwonić do mnie o 3 w nocy? Przecież Kurek nie jest taki zły.
 -Wiem, że nie jest. Nie oto chodzi. Kurwa.... W tym śnie było, że mamy dziecko i chyba byliśmy małżeństwem,bo mieliśmy własny dom i leżeliśmy we wspólnej sypialni, a nagle przybiegła do nas jakaś dziewczynka... Lilka.....
-I?-zapytała Aśka.
-Czy ty jesteś taka tępa, żeby się nie domyślić? Ona chyba była moją i Kurka córką.
-Ojej. Dziwny sen ale w sumie. Patrz...To tylko sen. Dopóki się z nim nie spotkasz nie ma zagrożenia, że będziecie razem. Dopóki się z nim nie prześpisz nie ma zagrożenia, że będziecie mieć dziecko. Zresztą odpuść to tylko sen. Doskonale wiemy, że ty z nim już nie będziesz. Co prawda Kurek robi sobie czasem jakieś złudne nadzieję i.... Do tego zero dziewczyn papla  tylko o tobie. Tylko, że widzisz.
I ja, i ty wiemy, że ty do niego nie wrócisz, bo zdrady mu nie wybaczysz. Wyluzuj trochę. To tylko sen. Ewentualnie jeśli przyśni Ci się z nim coś jeszcze parę razy to.... Radzę wybrać się do dobrego psychiatry po jakieś tabletki.
-Bardzo śmieszne.
-Ale Anka....To tylko twoja podświadomość. Może nagle przypomniała sobie jakieś miłe sytuacje, które z nim spędziłaś i stworzył w śnie jakąś głupią sytuacje z nim. Jest jeszcze opcja numer dwa i trzy.
-Niby jakie są to opcje?
-Druga to najadłaś się jak cygan jakiś słodyczy przed snem i zaczęły śnić Ci się te wszystkie brednie z Kurkiem,a opcja numer 3 jest taka, że to mógł być proroczy sen.-zaczęła śmiać się jak dzika Aśka.
-Hahahaha....Bardzo śmieszne.-powiedziałam.
-Naprawdę?-zapytała.
-Nie idź spać,bo o 3 rano pierdolisz głupoty.-powiedziałam i rozłączyłam się.
Jaki proroczy sen? Co ja wróżka albo jakaś czarownica jestem, że mi się śnią prorocze sny?
Od razu będę zbijać kokosy na tym, że będę mówić ludziom moje prorocze sny.Prorocze sny nie istnieją. Przecież prorocze sny nie istnieją. Muszę trochę odpocząć i odizolować się od siatkarzy, bo niedługo całkiem zwariuję.

Wkrótce usnęłam. Obudziłam się rano..... Nie w sumie to nie rano, bo o 12 i w sumie to nie sama,bo...... Tata wleciał do mnie do pokoju zadowolony i zaczął coś tam gadać. Zrozumiałam tylko pojedyncze słówka. Mecz, Skra poniedziałek wylot, ty.
*
Wiem, że jestem beznadziejna rozdział jest krótki ale postaram się w weekend dodać mega długaśny na 10 stron. Kocham was ale wiecie, że jest coraz mniej wejść na tego bloga? Chociaż staram się go reklamować. No ale tym zajmę tak na poważnie w weekend.Jeżeli macie jakiś znajomych, którzy czytają jakieś siatkarskie opowiadania i nie wiedzą co teraz czytać możecie dać mu mój link ;) 
Zachęcam jeszcze do odwiedzenia Kurka,Matt'a i Klaudii. To do soboty i tg długiego rozdziału ;D 

sobota, 19 października 2013

Rozdział 59


-Pewnie ktoś inny siedziałby na twoim miejscu.-wytchnęłam mu język.
-Ale ty się niedobra zrobiłaś.
-Życie kochany.-odpowiedziałam.
-Ja Ci dam życie-zaczął mnie łaskotać.
Przez 3 minuty śmiałam się jak opętana.
-Puść! Juantorena to łaskocze.
-Życie kochana -powiedział i nie przestawał.
-Dobra zrobię co chcesz.-powiedziałam jeszcze nie wiedząc, że zaraz pożałuje swoich słów.
-Dobra.-powiedział schodząc ze mnie.- Odwołasz te spotkanie z Raphaelem.
-Nieee.....Jednak tego nie zrobię.
-Nie?
-Nie.-odpowiedziałam, a on znów się na mnie rzucił i zaczął łaskotać
-Proszę! Będę dla Ciebie miła i grzeczna ale przestań!-powiedziałam i znów zaczęłam się śmiać jak dzika.
-Dobra zmęczyłem się.
-Ty? Taki  wielki wspaniały najlepszy na świecie przyjmujący? To nie do pomyślenia.-powiedziałam.
-Jeszcze słowo, a zdobędę  jeszcze siły na dodatkową rundkę gilgotania.
-Ok! Nie było tematu.
-Właśnie...Ania....Zależy Ci na mnie?
-Pod jakim względem?-zapytałam się.
-Pod jakimkolwiek.
-Tak zależy mi nawet pod paroma względami.
-No widzisz... To jak Ci na mnie zależy to nie idź na tą kolację z Raphaelem.
-Czemu??-zapytałam patrząc mu w oczy.
-Bo on..... No ja chcę po prostu dla Ciebie jak najlepiej i boję się, że zrobisz coś czego potem będziesz żałować.
-Osmany....Przesadzasz. Nic takiego się nie stanie.
-Stanie.-odpowiedział.
-Nie....-odpowiedziałam.
-Ja po prostu wiem jak on bajeruje laski.
-Tu Cię boli......-westchnęłam.
-Co mnie boli?
-Boli Cię, że wychodzę z twoim kumplem z zespołu na randkę?
-Tak boli mnie, bo Cię kocham. Czy to takie trudne?-zapytał się patrząc mi w oczy...
-Ehh.......To nie jest wcale takie proste. Już raz dałam się omamić twoim słodkim słówkom i teraz chcę mieć 100% pewność, że to nie są tylko słowa, że to coś poważniejszego.
-Możemy się wstrzymać z seksem do kiedy będziesz chciała. Nawet do ślubu.
-Seks to nie jest raczej dowód miłości.-powiedziałam.
-Ale jakie poświęcenie z mojej strony.-powiedział patrząc na mnie swoimi smutnymi oczami.
-O nie! Ja już Juantorena nie chcę przeżywać tego co kiedyś. To był najgorszy okres w moim życiu gdy przyjechałam po sylwestrze, a tu ni stąd i zowąd mój ojciec wyskakuje z tekstem "A wiesz, że Juantorena będzie ojcem?"
-To było dla Ciebie przykre doświadczenie ale dla mnie też nie było kolorowo.
-Proszę Cię....To nie ty byłeś tym ze złamanym sercem i tym upokorzonym w tej sytuacji.
-Czułaś się upokorzona?
-Nie ważne -odpowiedziałam.
-Dla mnie ważne.
-A ja nie chcę do tego wracać.-westchnęłam.-Wiesz, że jak dowiedziałam się o tym, że masz dziecko to przeżywałam najgorszą i najdłuższą noc w moim życiu.
-Czemu?
-Rzygałam dalej niż widziałam i do tego każdy mięsień i każda część ciała mnie bolała, a potem jak po 3 godzinach snu wyszłam na spacer to napatoczyłam się na twoją ex narzeczoną.
-Tego to ja nie planowałem.
-Ta kobieta jest chora. Pyta się czy pójdę z nią na kawę ja mówię, że nie pijam kawy, a ta ciągnie mnie do kawiarni. Chcę się wymigać, że tata do mnie napisał żebym przyszła na hale to tamta "To poczekaj idę z tobą, bo chcę zobaczyć Osmanego....". Jak szłam z nią przez te miasto rozważałam opcję czy lepiej nie ulżyć sobie w cierpieniach i nie rzucić się pod pierwszy lepszy samochód ale.. Powstrzymałam się, bo jechała jakaś stara babcia w Tico.....
Osmany zaczął się tylko śmiać.
-To nie było śmieszne. Wiesz co ja przeżywałam?
-Ale Andzia....
-Nie Andziuj mi.
-To nie była moja wina.  Dobra była ale nie chciałem tego. Wybacz.
-Wybaczone.
-To za to miałem Cię przeprosić?
-Nie.-wytchnęłam język.
Osmany wstał tylko z mojego łóżka i podszedł do mojej szkatułki z biżuterią.
-Co robisz?-zapytałam się, a Kubańczyk nic nie odpowiedział tylko dalej szukał czegoś w mojej szkatułce.
Nagle wyjął z niej dwie bransoletki, które kiedyś od niego dostałam.
-Nie nosisz już ich?
-Nie jesteśmy już razem...-powiedziałam patrząc na niego.-To by było niestosowne jeżeli bym je nosiła. -A może założysz tą z napisem Osmany chociaż? W dowód naszej przyjaźni.
-I to spotkanie z Raphaelem nie ma z tym nic wspólnego?
-Dobra ma ale pamiętaj jeden telefon, a zabiorę Cię od niego w środku nocy.
-W środku nocy to ja będę grzecznie spać w swoim łóżku.-powiedziałam.
-Dobrze...Zrobisz jak chcesz. Ja idę na trening, a potem zrobię listę za co mam Cię przeprosić. Sporo pracy przede mną.
-To do zobaczenia.-powiedziałam i cmoknęłam go w policzek,a potem odprowadziłam  do drzwi.
Wzięłam długą kąpiel, ubrałam się i z braku jakiegokolwiek sensownego zajęcia zadzwoniłam do Raphaela.
-No cześć.
-Witaj.-odpowiedziałam.
-Co tam chcesz?-zapytał.
-No nic. Tak dzwonie co robisz.
-Idę na trening, a ty?
-Siedzę w pokoju i się nudzę.
-A to nie jesteś w Polsce?-zapytał się
-No nie....Zerwałam z chłopakiem i ten.... Wiesz jak to jest.... Wcześniej wróciłam.
-Rozumiem ja właśnie stoję przed halą.
-Na trening idziesz?
-Tak.
-Dobra to ja nie przeszkadzam.-powiedziałam.
-Nie przeszkadzasz wcale.... Znaczy teraz może trochę tak ale może wpadnę do Ciebie po treningu to pójdziemy na spacer?
-Okey. To ja czekam.-powiedziałam  i się rozłączyłam.
Włączyłam mój komputer i przeglądałam jakieś głupie stronki internetowe.
Dwie i pół godziny po tym dostałam smsa "Czekam w moim samochodzie."
Wyszłam i minęłam się z tatą na klatce. Powiedziałam mu, że idę do Mileny.
Doszłam do samochodu Raphaela, a on wysiadł.
-Wolałem poczekać tu na widok gdyby twój tata........
-Spoko..-odpowiedziałam i ruszyliśmy razem w stronę parku.
Gadaliśmy tak o niczym i wszystkim. Z Raphaelem się fajnie rozumiałam, bo chyba mieliśmy podobne charaktery.
-A jakie plany masz na nowy sezon?-zapytałam zaciekawiona.
-Wiesz w Trydencie jest mi dobrze ale...Potrzebuje zmiany...Więc.. Myślę albo nad Rosją albo ewentualnie Turcją.
-To ciekawie.-odpowiedziałam
-A co dalej z tobą?-zapytał rozgrywający.
-Wiesz...Idę na studia do Polski na AWF. Na fizjoterapie. Do Gdańska.
-To fajnie.-odpowiedział.
-Czy ja wiem?-zapytałam-Nudno mi będzie. Sama ja. W mieście gdzie prawie nikogo nie znam. Znaczy znam tam parę osób bo już tam mieszkałam ale wiesz...Prawie każdy kogo tam znałam porozjeżdżał się gdzieś. Prawie nikt tam nie został.-powiedziałam.
-A co z siatkówką?

-Sama nie wiem... To chyba nie dla mnie.
*
 Hej! Mam do was ogromną prośbę proszę was, żeby każdy z was pozostawił po sobie jakiś ślad, bo chcę się dowiedzieć ile osób na chwilę obecną mnie czyta. Dziękuje, ZooZoolka. 
P.S Zdaję sobie sprawę, że rozdział poniżej przeciętnej. 

środa, 16 października 2013

Rozdział 58


-Dobrze więc o co Ci się rozchodzi?-zapytał ziewając.
-Mam tego dość. Nie potrafisz nawet udawać, że przejawiasz chociaż minimalne zaciekawienie moją osobą.
-Ja nie potrafię? To ty wymagasz, żebym tańczył tak jak mi zagrasz.
-Ja? Gdybym to ja za Ciebie decydowała w twoim życiu to po pierwsze nie grałbyś tu w Jastrzębiu tylko był w Gdańsku ,a po drugie nie miał byś w tej chwili kaca! Czy ty siebie słyszysz? Czy ty wiesz co wyprawiasz i jak mnie to boli? Już od wakacji nie możemy się ze sobą porozumieć już od tego głupiego dnia gdy powiedziałeś mi, że wyjeżdżasz do Jastrzębia wiesz co mnie najbardziej wtedy bolało? To, że nie zaproponowałeś mi, żebyśmy się tu przeprowadzili, to że nie przedyskutowałeś tej oferty ze mną. To mnie bolało. Wiesz jak ja się czułam? Jak 5 koło u wozu. Jakbym zaczęła nagle być głupim tarzającym się po podłodze śmieciem w twoim życiu, którego jeśli tylko masz ochotę kopniesz na bok,a jeżeli masz lepszy humorek to się nim zabawisz. Więc proszę. Nie wmawiaj mi, że to ja kieruję twoim życiem, bo gdyby tak było nie siedzielibyśmy teraz w tym mieszkaniu w tym mieście w tym województwie tylko bylibyśmy we dwoje w Gdańsku.-powiedziałam podnosząc się.
-Poczekaj, Anka.-złapał mnie za nadgarstek i znów usadził na kanapie.-Wiem, że po tym jak to usłyszysz możesz nie chcieć kontynuować ze mną znajomości ale najpierw musisz wiedzieć, że cholernie za tobą tęskniłem za twoimi oczami, za twoim uśmiechem, za tym jak się na mnie denerwujesz. Wiem, że postąpiłem głupio, bo drugą najważniejszą kobietę w moim życiu odstawiłem na bok i pozwoliłem jej wyjechać i żyć w tym samym mieście co jej były. Wiem, że jestem osłem. Bardzo mi na tobie zależy. Naprawdę kocham Cię na 100% ale....Stało się coś co stać się nie powinno... Chciałem Cię już o tym dawno powiedzieć ale..... Nie chciałem robić tego przez internet. Chciałem Ci to powiedzieć prosto w oczy twarzą w twarz. Dlatego może byłem dla Ciebie taki oziębły, bo nie umiałem udawać, że wszystko jest dobrze i żyć tak jak wcześniej. Dlatego zrozumiałem, że jedyna szansa dla nas jest żebym Ci to powiedział.
-Co się stało Grześ?-zapytałam.
-Zdradziłem Cię. Dwa razy.-powiedział i spuścił oczy.-Nie chciałem. Raz to była chwila zapomnienia, a drugi raz byłem kompletnie pijany. Ania......Zrozum ja chcę żebyśmy ze sobą byli.... Ale wiem też co zrobiłem. Zdaje sobie z tego sprawę. Zrozumiem nawet jak będziesz chciała się na mnie odegrać i mnie zdradzić.
-Z kim...Z kim mnie zdradziłeś?
-Z Magdą.
-Z Magdą! Z tą Magdą z tą twoją byłą przy której siedziałam na meczu!?-powiedziałam, a z moich oczu popłynęły łzy.
-Tak ale Ania.. Ja jej nie kocham.
-To po co to zrobiłeś?
-Bo nie byłem pewny swoich uczuć do Ciebie.
-Ja też Grzesiek nie byłam pewna swoich uczuć ale kurwa..... Nie wskakiwałam do łóżka Juantoreny,żeby się przekonać.
-Ania to nie tak..
-A jak chciałeś sobie przypomnieć jak to jest gdy sypiasz z Magdą albo czym ona różni się ode mnie?
-Ania teraz wiem, że kocham tylko Ciebie.
-A ja teraz przynajmniej wiem, że niczym się nie różnisz od pozostałych i wiesz co Ci powiem? Jesteś dużo gorszy od Juantoreny. On mnie przynajmniej nie zdradził...
-Tak masz rację zdradzał swoją narzeczoną żeby sypiać z tobą.-wtedy nie wytrzymałam i dałam mu z plaskacza.
-Jesteś taki sam jak inni...Taki sam.... -powiedziałam wychodząc z pokoju i zbierając swoje rzeczy.
 15 minut później.
-Wyjeżdżasz?
-Tak. A co ja mam tu robić? Chyba tańczyć nie będę.-parsknęłam.
-Pogadajmy jak dorośli ludzie.
-Nie mam ochoty z tobą gadać.
-Odwieźć Cię na lotnisko?
-Nie. Możesz zadzwonić po taksówkę.
-Jedziesz na lotnisko do Katowic czy Krakowa?
-Katowice.-odpowiedziałam.
-Może Cię podwieźć.
-Nie! Nie będę spędzała więcej czasu na tak małej powierzchni z tobą! Brzydzę się Ciebie dotknąć. Jak pomyśle, że w łóżku w, którym spaliśmy dzisiaj w nocy leżała Martyna kiedy się z nią pieprzyłeś mam ochotę zwrócić.
-Wiem, że się źle zachowałem ale trochę przesadzasz.
-Przesadzam? Czy ty siebie do chuja słyszysz? Nie wiem kim jesteś ale masz mi oddać mojego Gregora.
-Ale to jestem ja. Wciąż ten sam mała. Żałuje wiesz.-powiedział klękając koło mnie i mojej walizki na podłodze.- Kocham Cię wiem, że zjebałem...Ale ja Cię naprawdę kocham.-powiedział i zaczął muskać moje usta.
Ja byłam zmęczona tym dniem chociaż nie było jeszcze południa. Chciałam po prostu zatopić się w jego wargach, poczuć jak jego silne ramiona mnie obejmują i poczuć się z powrotem jak w Gdańsku.

Parę minut później leżeliśmy wtuleni w siebie:
-Wszystko się ułoży Ania.
-Grzesiek.....A może pomyliliśmy miłość z przyjaźnią? Może pomyliliśmy miłość braterską z taką prawdziwą pełną namiętności? Może my powinniśmy być tylko przyjaciółmi? Ciężko mi przechodzi to zdanie przez gardło ale......Madzia Cię kocha.
-Kocha?
-Jak wariatka.-powiedziałam.
-Ale....
-Wiem, że ty jesteś zagubiony w tej chwili. Ale patrz...Może my powinniśmy być przyjaciółmi? Może Magda to naprawdę ta twoja druga połówka? A moja czeka gdzieś w świecie na mnie?-zapytałam patrząc mu w oczy.
-Wkopaliśmy się? Ja już nie wiem Ania...Niby jestem już taki stary, a nie potrafię ogarnąć tego świata.
-Nie martw się... Starsi od Ciebie nie ogarniają.
-Może po prostu.. Zaczniemy być przyjaciółmi. Jeśli naprawdę się kochamy i mamy z sobą być to prędzej czy później ze sobą będziemy.
-Chcesz tego?
-Chcę Grzesiek. Chcę się przekonać czy ty jesteś tym jedynym czy czuję coś do kogoś innego.
-Do Juantoreny?
-Nie.-odpowiedziałam, bo od kilku dni w głowie był mi Raphael.- Nie mam nikogo konkretnego na myśli.-skłamałam.
 Z Grześkiem wytłumaczyliśmy sobie kilka rzeczy i na razie jesteśmy przyjaciółmi. W Trydencie byłam koło południa, bo oczywiście poleciałam rannym lotem. Z lotniska odebrał mnie Osmany. Przywitałam  się z nim i pokierowaliśmy się w stronę jego samochodu.
30 minut później byliśmy pod blokiem:
-Wejdziesz? Pogadamy?
-A gdzie twoi rodzice?
-Tata zapewne w swoim prywatnym gabinecie, a mama w Polsce na jakimś zebraniu.
-Dobra wejdę.
-Dzięki.
Weszliśmy do mojego pokoju. Usiedliśmy na łóżku i zaczęliśmy gadać.
-Jak z Grześkiem?
-Żal gadać. Rozstaliśmy się.
-Przykro mi.-powiedział i przytulił mnie.
-Eh.....Od tej pory będę czerpać z życia to co najlepsze czyli pieprzyć i być pieprzona. O nie! Nie będę już taka głupia żeby wpierdolić się w jakieś bagno czytaj "związek" z kimś kto i tak za pół roku powie Ci "sayonara."
-No to jest nas dwójka.-powiedział przyjmujący.
-Rozstałeś się z Mileną?
-Tak..-odpowiedział.-To nie ma sensu.
-Skoro tak uważasz.
-A co z nami?-zapytał się.
-Nie wiem. Chyba musimy dojrzeć. Nie sądzisz? Ja jestem zmęczona związkiem z Grześkiem nie chcę być teraz w jakimś innym muszę odpocząć, wyluzować się, pobawić się w towarzystwie jakiś przystojniaczków i jak się znów wyciszę to wiesz...Zobaczymy.
-Ania?
-Tak.
-Czy między tobą a Raphaelem coś jest?
-Nie... Ale umówiliśmy się na sobotę. Chcę się zabawić jestem po nieudanym związku. Chcę wreszcie zrobić coś szalonego wiesz......
-Wiem ale nie szalej za bardzo. To mój kolega z drużyny dziwnie bym się czuł gdybyście...
-Gdybyśmy uprawiali seks? Gdyby on dotykał mnie tam gdzie ty? Gdyby jednak zaczął mi się bardziej podobał niż ty...
-Ej! No nie żartuj, że ta brazylijska menda Ci się podoba.
-Tego nie powiedziałam. Zresztą teraz wiesz jak czułam się gdy byłeś z Mileną
-Ale ja i ona się nie bzykaliśmy.... Zresztą on nie umie zadowolić kobiet.-powiedział dumnie Osmany.
-Skąd ty to możesz wiedzieć?
-Bo każda po dłuższym lub krótszym czasie od niego odchodzi.
-Od Ciebie też.-powiedziałam zamyślona.
-Daj spokój. Ja po prostu trafiałem na kobiety nie dla mnie. Zresztą ja jestem trochę młodszy od niego.
-Debil z Ciebie.-powiedziałam.
-Najprzystojniejsi na świecie to są Kubańczycy.
-Ale w sumie. To Brazylijczyk....Cholernie przystojny...Wiesz mój typ.
-Twój typ?
-Tak-odpowiedziałam.
-Myślałem, że twój typ to namiętny, wysoki, wysportowany Kubańczyk.
-Kto Ci takich bzdur naopowiadał? Zawsze kręcili mnie Brazylijczycy.
-Jesteś niemożliwa kobieto.
-Czy ja wiem.... W sumie tyle przystojniaczków na świecie po co marnować się z jednym?
-A jak się zakochasz w tym jednym jedynym?
-Zadajesz cholernie trudne pytania.
-Ale gdyby.
-To nie wiem... Możliwe, że bym z nim była...Możliwe,że zrezygnowałabym z innych.
-A dla mnie byś zrezygnowała z innych?
-Hmmmm..... Jeżelibyś o mnie zawalczył, trochę się ogarnął i przeprosił za jedną rzecz to chyba tak.-powiedziałam leżąc na łóżku.
-Za jaką rzecz mam Cię przeprosić?
-Domyśl się.-powiedziałam.
-No za co?-zapytał się.
-No pomyśl.
-Ale tego jest tak dużo...
-Trzeba było być grzecznym przykładnym obywatelem.
-Jakbym był grzeczny i przykładny to bym miał już żonę i nigdy byśmy się do siebie nie zbliżyli, a tego to jednak trochę szkoda, nie?
-Pewnie ktoś inny siedziałby na twoim miejscu.-wytchnęłam mu język.
-Ale ty się niedobra zrobiłaś.
-Życie kochany.-odpowiedziałam.
-Ja Ci dam życie-zaczął mnie łaskotać.
Przez 3 minuty śmiałam się jak opętana.
-Puść! Juantorena to łaskocze.

No witajcie miśki! Za mną dzień konia. 9 godzin w szkole i korki. Masakra. Do tego ja i moja zryta bania postanowiliśmy założyć nowego bloga jeżeli mnie ładnie przekonacie to postaram się na tym blogu dodać bohaterów przed prologiem ( ale to zależy od liczby komentarzy.) Na razie możecie tam poczytać jak chcecie co tam planuje itd. 
No to tyle. Czekam na wasze komentarze i mam nadzieję, że również nowego bloga będziecie chętnie odwiedzać. 

sobota, 12 października 2013

Rozdział 57

-Nic się nie stało. To nie twoja wina. Wybrałeś świetną restauracje, jedzenie też było pyszne, a że nam przeszkodzono to już nie twoja wina.-powiedziałam i posłałam mu najładniejszy uśmiech jaki mogłam.
-W ramach rekompensaty może w sobotę przyjdziesz na kolację do mnie do domu? Przynajmniej będziemy mieć pewność, że nikt już nam nie przeszkodzi.-powiedział otwierając mi drzwi do auta.
-Wiesz nie mogę lecę do Polski w czwartek wieczorem.
-Rozumiem to może następny weekend?-zapytał.
-Jasne.-odpowiedziałam.
-Tylko jest jeden mały haczyk....
-Wiedziałam, że coś tu nie gra. -zaśmiałam się
-Musisz przyjść na nasz mecz z Bre Banca lannutti coneo.
-Jasne.-powiedziałam.
-Łatwo poszło.-zaśmiał się.-Wydawało mi się, że będzie trudniej.
-Taaak. Tylko jedna prośba.
-Dla Ciebie wszystko-uśmiechnął się przerzucając biegi.
-Nikt nie może się dowiedzieć o naszym spotkaniu ani tym dzisiaj ani tym za dwa tygodnie  mówiąc, że nikt nie może się dowiedzieć mam na myśli swojego tatę i mamę.
-Wstydzisz się mnie?-zapytał z żalem w głosie.
-Nie Rafa to nie tak po prostu nie chcę żebyś ani ty ani ja miał kłopoty. Zachowajmy to dla siebie na pewien czas. Ja po prostu nie chcę stresować rodziców, że znów nie spotykam się z jakimś rówieśnikiem tylko z kimś starszym ode mnie, a oni na tym punkcie mają mały problem. Gniewasz się  na mnie?
-No tak troszeczkę.-powiedział parkując pod moim blokiem.
-No nie gniewaj się.-powiedziałam.
-No dobra. Dasz mi buzi i wszystko będzie załatwione.-powiedział i nadstawił policzek.
Pocałowałam go lekko w policzek.
-Będziesz chory.
-Będę ale było warto-uśmiechnął się.
-Wariat. To do zobaczenia .-powiedziałam i zamknęłam drzwi po czym ruszyłam w stronę bloku.
Wróciłam do domu. Szybko przebrałam się w pidżamy i poszłam do pokoju.
Tam nie mogłam zasnąć kręciłam się i wierciłam. Chciałam pogadać szczerze z Osmanym postanowiłam ogarnąć swoje życie u wszystkie sprawy, a zacznę od Kubańczyka.
-Halo?-odebrał zaspany.
-Cześć.-powiedziałam.
-Ania? -zapytał rozbudzając się.
-Nie kurwa. Matka Teresa z Kalkuty.
Chociaż ona chyba nikogo nie okłamywała więc dużo mi do niej dużo brakowało.
-Jaką masz do mnie sprawę?
-Możesz do mnie przyjść. Teraz, zaraz. Musimy pogadać.-powiedziałam.
-Jasne, a gdzie twoi rodzice?
-Wrócą pewnie nad ranem, bo pojechali na jakąś parapetówę koleżanki mamy czy coś takiego.
-Będę u Ciebie za 10 minut.
-Świetnie. Czekam.-powiedziałam i rozłączyłam się.
Po 8 minutach usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Szybko otworzyłam Juantorenie:
-Stało się coś?-zapytał.
-Tak. Chyba zmądrzałam.
-Oooo...Mów do mnie jeszcze.
-Albo w sumie całkiem zgłupiałam.
-Co się dzieję??
-Nie wiem,  chcę żeby między nami było wszystko jasne.
-To znaczy?
-Nie wiem co będzie za tydzień, miesiąc, rok, albo 20 lat. Żyję z dnia na dzień, jesteś dla mnie ważny i chcę się z tobą przyjaźnić.
-Tylko przyjaźń?
-Jesteś z Mileną,a ja....z Grześkiem.
-Powiem Ci, że jako twój przyjaciel nie widzę waszej przyszłości ale skoro go kochasz to z nim bądź.
-Jadę z nim pogadać w tym tygodniu.
-To dobrze mam nadzieję, że sobie wszystko wyjaśnicie i wam się ułoży.
-Dzięki. Tęskniłam za tobą Juantorena. Cholernie za tobą tęskniłam...
-Ja za tobą też... Jak za przyjaciółką.
'A ja za tobą chyba jak za mężczyzną."-pomyślałam...
 Juantorena posiedział jeszcze trochę u mnie,a potem się zmył.
Niedziela minęła w spokoju. Rozmawiałam z Grześkiem na Skype. Postanowiłam nic nie mówić mu o moim przyjeździe i zrobić niespodziankę.
W środę wieczorem się spakowałam w czwartek poszłam do szkoły i gdy wróciłam mama odwiozła mnie na lotnisko. Z lotniska w Krakowie odebrał mnie Dawid. Odwiózł mnie pod blok Grześka. Napisałam tylko Sms'a do Grześka co robi i czy jest w domu. Odpisał, że ogląda telewizję i jest w domu.
Stanęłam przed drzwiami do jego mieszkania i zadzwoniłam dzwonkiem.
Otworzył mi Grzesiek w dresach i lekko przymulony:
-Ania??-zapytał zdziwiony.
-A spodziewałeś się kogoś innego?-stanęłam przed nim.
-Nie! Ania! Cieszę się, że Cię widzę. Tęskniłem-powiedział i mocno mnie przytulił.
-Ja za tobą też. Stęskniłam się Grzesiek. Kocham Cię.-powiedziałam.
Ten nic nie powiedział tylko mnie pocałował.
-Wchodź. Cieszę się, że jesteś. Długo zostajesz w Jastrzębiu?
-Chcesz się już mnie pozbyć?-zapytałam dziwnie smutna.
Szczerze to jak mam się poczuć. Przyjeżdżam z Italii,a on się już się mnie pyta się kiedy wyjeżdżam.
-Nieee...Po prostu tak z ciekawości.
-Rozumiem.-powiedziałam zdejmując kurtkę.
-Chcesz się czegoś napić?
-Nie, dziękuje.-powiedziałam siadając na kanapie.
Grzesiek tylko usiadł obok mnie i się nie odzywał.
-Stęskniłam się za tobą.-powiedziałam patrząc na niego.
-Ja za tobą też...
-Grzesiek. Kurwa....Albo powiesz mi zaraz co się dzieję albo ja się zawijam z powrotem do Krakowa na lotnisko.
-Nic. Jestem trochę chory dziwnie się czuję.-zaczął się tłumaczyć
-Ok.....Sorry już rozumiem. Zrobić Ci herbaty albo przynieść jakieś tabletki?-zapytałam go.
-Nie... Już przed chwilą brałem.Powiedz co we Włoszech?
-Nudno mi bez Ciebie. Chciałabym znów wrócić z tobą do Gdańska. Chcę, żebyśmy zamieszkali razem, a nie tysiące kilometrów od siebie.
-Rozumiem...-odpowiedział.-Bardzo się za tobą stęskniłem.
-Ja za tobą też.-powiedziałam i wbiłam się w jego usta.
Pół nocy przyszło nam rozmawiać na różne tematy. Oczywiście jak to ja musiałam się rozbeczeć ale to nie moja wina, że Grzesiek wgl nie okazywał mną zainteresowania i powiedziałam mu, że czuję się samotnie w Italii,a on nawet gdy do niego przyjechałam nie umie mnie normalnie przytulić... Po godzinnym pocieszania mnie przez Grześka w, końcu usnęliśmy. Grzesiek od rana poszedł na trening,a ja zaczęłam sprzątać w jego mieszkaniu, bo miał okropny syf. Chciałam odłożyć ładowarkę od jego laptopa do szafki pod telewizorem i gdy ją otworzyłam moim oczom ukazało się czerwone podłużne pudełko w, którym była śliczna bransoletka. Była idealna w moim guście. Czyli Grzesiek wcale nie był na mnie obojętny tylko wciąż mnie kochał i tylko udawał obojętnego.
Schowałam pudełeczko z bransoletką tam gdzie była i postanowiłam nie wspominać Grześkowi o tym, że ją znalazłam.
Grzesiek wrócił z treningu i dał mi bilety na dzisiejszy mecz z Zaksą.
Ogarnęłam się z Grześkiem, zjedliśmy przygotowany przeze mnie obiad i poszliśmy na halę. Grzesiek poszedł się ubierać,a mną zajął się Łasko, który był już przebrany:
-To na ile odwiedzasz naszego Grześka??
-W niedzielę wieczorem wracam do Italii...
-Rozumiem. Wiesz co zaraz zacznie się rozgrzewka więc muszę już wracać ale patrz! O! Magda idzie! Madzia! Chodź na chwilkę! Dziewczynki poznajcie się Ania- Magda, Magda-Ania. Madziu, zaopiekujesz się Anią?? Świetnie.-powiedział i poszedł nie czekając na odpowiedź Madzi.
-Hej jestem Magda.
-Cześć. Dużo o tobie słyszałam... Głównie z opowieści Ruska.-uśmiechnęłam się.
-Pewnie o mnie na ściemniał jakieś bzdury.
-Nieee..... Mówił mi tylko, że kiedyś byłaś z  Grześkiem.
-Tak to prawda. To co idziemy na miejsca?-powiedziała.
-Jasne.-odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
Mecz minął... Hmmm......Powiem tak. Wkurzałam się, bo Magda cały czas wodziła wzrokiem za Grześkiem. Masakra. Czy ona go nadal kocha?? Jezu przecież to mój chłopak.
Gdy mecz się skończył wynikiem 3:2 dla Zaksy. Weszłam na parkiet i podeszłam do Grześka, który był pochłonięty rozmową z Rouzierem.
-Heeej-powiedziałam lekko zawiedziona, że znów woli rozmawiać z kimś innym niż ze mną -Idę do mieszkania. Źle się czuję.
-Nie idziesz z nami na imprezę?
-Nie.-odpowiedziałam spuszczając wzrok.
-Jak coś to będziemy w domu Łasko. Wiesz gdzie jest jak coś.
-Tak wiem. To pa. Baw się dobrze.-powiedziałam całując go w policzek.
Gdy już wróciłam do mieszkania wyszłam na balkon i zadzwoniłam do Juantoreny.
-Cześć.-powiedziałam.
-Hej. Jak tam w Polsce?-zapytał się.
-Lipa. Mam do Ciebie pytanie.
-Dawaj.
-Co byś zrobił gdyby dziewczyna z, którą się nie widziałeś  miesiące przyjechała do Ciebie z innego kraju??
-Rzucił się na nią i nie wypuszczał z łóżka do czasu wyjazdu.
-A tak na serio?
-Poświęcił bym jej każdą możliwą chwile.
-Dobra. Dzięki. Tylko to chciałam wiedzieć.
-Spoko ale Ania? Co się dzieję?
-Nic. Mam do Ciebie tylko jedną prośbę.
-Tak? Dla Ciebie wszystko.
-Odbierzesz mnie z lotniska?
-Jasne. Napisz mi sms potem o, której mam być. Pamiętaj. Mogę być po Ciebie nawet w środku nocy.
-Dzięki Juantorena. Jesteś na prawdę wielki. Pamiętaj, że co bym Ci nie powiedziała to naprawdę mi na tobie zależy.
-Zapamiętaj to. Tylko wiesz....Teraz mogę to użyć przeciwko tobie.
-Przeżyję. Dobra ja kończę. Do zobaczenia w Italii.
-Narka.
Niewiele myśląc poszłam do łazienki i wzięłam gorący prysznic. Potem ułożyłam włosy wysuszyłam je uczesałam. Umyłam zęby i nałożyłam balsam brzoskwiniowy na swoje ciało po czym położyłam się do łóżka Grześka. Korciło mnie,żeby pogrzebać w jego rzeczach albo chociaż przejrzeć komputer ale stwierdziłam,że związek polega na zaufaniu więc nie zacznę się bawić w to co połowa kobiet na świecie, bo jednak mam jakieś tam nadszarpane zaufanie do Grześka.

Jest rozdział. Wyszedł średnio ostro ale jest ;D  
Nie wiem czy następny pojawi się w środę ponieważ mam w czwartek sprawdzian z Biologii i Chemii,a że dostałam z tych przedmiotów ostatnio 5 z kartkówek muszę się wykłóć, żeby nie zwalić sobie oceny. Ale obiecuję wam,że zrobię wszystko co w mojej mocy,żeby rozdział się pojawił/