czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział 41


-Ok.
Gdy już każdy jadł pani Krysia zaczęła:
-Wyśmienite spaghetti.
-To zasługa Andrzeja i jego magicznego przepisu. –zaśmiałam się-Ja tylko trochę pomagałam.
-Pilnowałaś, żeby woda z makaronem nie wykipiała. – zaczął się śmiać Wrona.
-Też ważne zajęcie-uśmiechnęłam się.
-To ile już jesteście razem?-zapytała mama Grześka.
-Nie jesteśmy razem.-powiedziałam.
-Właśnie przyjaźnimy się.-powiedział Wrona.
-Właśnie przyjaźnią się.-poparł nas Łomacz.
-To już Ci mój Grzesiek jako przyjaciel nie wystarcza?-uśmiechnęła się kobieta, a ja nie wiedziałam co powiedzieć.
-Niestety Grzesiek nie znajduje dla mnie zbyt wiele czasu. Wie pani to jest na zasadzie, że on się pojawia i znika.
-A to gdzie mieszka Andrzej?-zapytała się kobieta.
-W czasie sezonu ligowego w Bydgoszczy. Potem wracam do mamuńci do Warszawy. –zaczął się śmiać.
-I Andrzej ma dla Ciebie więcej czasu niż Grzesiek z, którym mieszkasz?-zaczęła się pytać jego mama.
-Krysiu. Nie wtrącaj się. Przecież wiesz, że chodzi o sam fakt, że Grzesiek to papla i nie należy mu powierzać żadnych tajemnic.
-No tak ale.-westchnęła kobieta.
-Nie marudź. Ania sama wybiera sobie przyjaciół, a że Grzesiek to… Grzesiek.
-Dzięki tato-wymruczał rozgrywający.
-Kocham Cię Grześ ale no… Oboje wiemy jaki jesteś.- westchnął jego ojciec.
Grzesiek jeszcze ględził i mówił, że nawet własny ojciec go krzywdzi gdy nagle po kolacji Wrona wstał i powiedział :
-Na mnie czas.
-A ty gdzie?
-Do Warszawy jadę. –odpowiedział.
-Po nocy Cię nie puszcze. –powiedziałam.
-Mamie obiecałem. Musze być przed północą w domu.
-Właśnie mamie obiecał. Ania..-powiedział Grzesiek trochę z przekąsem.
-Ale napisz przynajmniej jak dojedziesz. Dobrze?- zapytałam podnosząc się z krzesła.
-Jasne-przytulił mnie- To do widzenia. Miło było mi państwa poznać. Nara Gregor.
-Siema-odpowiedział Grzesiek.
-Do widzenia-odpowiedzieli razem rodzice Grześka.
Posiedzieliśmy jeszcze trochę z rodzicami Grześka gdy nagle postanowiłam posprzątać i zmyć się do swojego pokoju. Już brałam talerze do ręki gdy Grzesiek zaproponował:
-Ja posprzątam. Ty się poucz czy tam co ty tam lubisz robić.
-Spokooo…-wymruczałam i wybyłam do swojego pokoju.
Cały wieczór oglądałam bezsensowne filmy na laptopie, sprawdzałam co się dzieję na facebook’u i inne tego typu badziewia. Potem poszłam wziąć prysznic i spać. Obudził mnie budzik. Pis joł nie ma to jak wstawać o 6 do szkoły. Poszłam do łazienki w, której wzięłam prysznic i się ogarnęłam. Potem pożegnałam się z rodzicami Grześka którzy dzisiaj już nas opuszczają (nawet nie wiecie jak się cieszę) i dziwnie uradowanym Łomaczem. Wróciłam ze szkoły po treningu było ok.2 Grzesiek siedział uradowany na kanapie:
-Co ty taki zadowolony?  To ostatnimi czasy w ogóle do Ciebie nie podobne.
-A jednak.-uśmiechał się. –Idę do kwiaciarni. Wracam za pół godziny.-powiedział.
-Jasneee……….-powiedziałam smutna.
Kocham go ale w sumie robi mi się coraz bardziej obojętny. Poszłam do kuchni i zjadłam moje kochane płatki na mleku po czym przebrałam się   i rzuciłam na łóżko trzymając mojego kochanego pluszowego króliczka i rzucając go aż pod sufit. Miałam jeszcze godzinę do wyjścia z Kaśką, bo umówiłam się z nią do galerii. Maltretowałam tak tego miśka jak  ktoś zapukał do mojego pokoju.
-Wchodź. Nie się czaisz.-powiedziałam nadal leżąc a łóżku i podrzucając pluszaka.
-Bo jaa…-zająkał się Grzesiek, a ja podniosłam wzrok.-Chciałem Cię prosić, żebyś wyautowała z mieszkania na jedną noc, bo chcę tu zaprosić dziewczynę na, której mi bardzo zależy.
-Jasne -powiedziałam smutna-Spotykasz się z jakąś dziewczyną?
-Koleżanką, którą lubię.-poprawił mnie.-Zresztą to moje mieszkanie.
-Tak? A kto mi wmawiał, że jego mieszkanie to też moje i, że mam się czuć jak u siebie? Zresztą daj mi spokój Grzesiek. Co się z tobą dzieję?
-Co się ze mną dzieję? Nic. Kurwa! Wszystko przez Ciebie!
-Przeze mnie?
-Tak przez Ciebie. Przez Ciebie szukałem szczęścia tam gdzie nie potrzeba, przez Ciebie lądowałem w łóżku z dziewczynami na jedną noc, przez Ciebie robiłem jeszcze mnóstwo rzeczy, bo czekałem, aż w końcu dojrzejesz i może jednak powiesz mi, że mnie kochasz. Teraz przestałem marzyć. Chcę wreszcie być w normalnym związku. Ja mam prawie 26 lat.
-A nie przyszło Ci na myśl, że ja może Cię kocham i chciałam Ci to powiedzieć  od razu po przyjeździe z Italii, bo najpierw chciałam załatwić tą całą sprawę z Juantoreną ale ty miziałeś się z Martyną i mało tego  powiedziałeś „Zostałem MVP dla Ciebie.” Dlatego Ci tego nie powiedziałam !
-Przecież wiedziałaś, że to nie na poważnie! Mój związek z nią nie był poważny!- wykrzyczał.
-Pierdol się-powiedziałam trzaskając drzwiami i wychodząc z mieszkania.
Udałam się wolnym krokiem do galerii Bałtyckiej gdzie miałam spotkać się z Kaśką:
-Siema. Co ty taka zła?-powiedziała wstając z ławki.
-Przez tego chama i prostaka.
-Możesz mówić jaśniej?
-Mentosa-westchnęłam. -Co się stało?-zapytała.
-Zapytał czy mogę się wyautować z mieszkania na jedną noc, a potem ja mu odpowiedziałam, że jak wyjdę dzisiaj z domu na noc to więcej tu moja noga nie postanie. No to zapytał się czemu, a wiesz jaki był dla mnie ostatnio Grzesiek to mu wszystko wygarnęłam, a ten powiedział, że to jego mieszkanie, że to moja wina, że spotykał się z jakimiś nie wiadomo jakimi dziewczynami i, że czekał aż się wybudzę ze snu i może się przekona, że go kocham ale taki czyn z mojej strony nie nastąpił i teraz chcę zacząć żyć od nowa, bo ma już 26 lat i nie ma czasu na takie podchody.- powiedziałam- Fakt. Zareagowałam zbyt ostro jak  się zapytał ale jeżeli on chcę spędzić noc z dziewczyną to może nie w naszym wspólnym mieszkaniu? Ja nie sprowadzam tam bóg wie kogo tylko czasem wpadasz ty i…
-Wrona-dokończyła za mnie przyjaciółka.
-No tak ale przecież ja nigdy nie kazałam mu wychodzić z domu jak on jest albo nawet proponuje mu przyłączenie się .
-Może mu nie w smak, że Wrona do was ciągle przyjeżdża.
-Jak ciągle? Raz na jakiś czas, a jak by mu się coś nie podobało to mógł coś powiedzieć, a nie .
-Ania. Należysz do osób dość wybuchowych. Może Grzesiek po prostu bał się odezwać?
-Czyli??
-Myślę, że Cię poniosło, że to ty zawiniłaś i powinnaś go przeprosić.
-Chodź do jakiegoś sklepu z alkoholem. Kupie mu prezent na przeprosiny, żeby miał czym popijać z tą swoją lubą. – powiedziałam ciągnąc Kaśkę w stronę sklepów.
Kupiłam mu wino i szybko zmyłam się do domu. Jeszcze dogadałam się z Kaśką, że będę u niej dzisiaj nocować. Wpadłam do mieszkania stanęłam w progu kuchni i powiedziałam:
-Przepraszam. Poniosło mnie. Masz dzisiaj mieszkanie dla siebie zanocuje u Kaśki-powiedziałam wciskając mu butelkę z winem do ręki.
-Mnie też poniosło.-powiedział
-To ja zjeżdżam do Kaśki tylko się spakuję i pamiętaj. Nie chcę zostać ciotką.-uśmiechnęłam się wchodząc do pokoju.
Spakowałam tylko rzeczy na trening, bo mamy dwa treningi we wtorki po czym jeszcze drugą torbę z ubraniami.
-Wracam o 7 rano. Mam nadzieję, że będziecie w miarę ogarniętym stanie.
-Nie martw się.
-Łatwo Ci mówić…-powiedziałam i wyszłam z mieszkania.
Oczywiście jak to ja Anka Kubacka zawsze muszę coś zrobić i spóźniłam się na trening. Wpadłam do hali gdy trener mówi:
-Pamiętajcie. Macie się nie stresować i normalnie trenować. Zrozumieliśmy się?-zapytał.
-Tak trenerze.-odpowiedziałyśmy chórem gdy trener mnie zobaczył wiążącą sznurówki powiedział:
-Kubacka?! Znowu się spóźniłaś?
-Nie trenerze. Byłam punktualnie-skłamałam.
*
Jutro o 5 wyjeżdżam do Gdańska więc nie mam czasu na zbytnie rozpisywanie się tu bo ja jeszcze nie spakowana. Dzięki wam za wszystkie komentarze i przepraszam, że sama nie komentuje waszych opowiadań. Jestem na bieżąco ale po prostu brak mi czasu na komy. Obiecuję, że w poniedziałek jak wrócę odeśpię kaca i te sprawy to wszystko nadrobię. Zapraszam do komentowania i przepraszam, że was zaniedbałam to się już więcej nie powtórzy obiecuję.

piątek, 19 lipca 2013

Rozdział 40

Czas leciał nie u błagalnie. Zanim się spojrzałam, a już był Maj. Co do młodej ligi. Zajęłyśmy 2 miejsce. Trener przestawił mnie z rozgrywającej na środkową i dopiero wtedy osiągnęłam najlepszą formę w tym sezonie. Kontakty z Grześkiem się pogorszyły. Nawet nie pojechał ze mną na 18 Dawida. Ja nadal go kochałam zawsze gdy chciałam mu powiedzieć, że mi na nim zależy on ma jakieś pilniejsze sprawy i nie chcę mnie  słuchać. Bliższy za to mojemu sercu stał się Wrona. Teraz spokojnie mogę go nazwać przyjacielem. Mogłam mu powiedzieć o wszystkim on mi też. Na początku Gregor był o niego zazdrosny. Przynajmniej tak mi się wydawało ale teraz to widzę, że mu to  wsio rybka z kim się przyjaźnie. Całe dnie w maju spędzałam na nauce, żeby się poprawić i wyciągnąć. Średnia tragiczna nie była. Co więcej lepsza niż we Włoszech ale… We Włoszech zawsze miałam inne zajęcie, a właściwie z kimś. Co u Juantoreny? Sama nie wiem. Nie odzywam się do niego przez skype rozmawiam tylko z Kazyiskim i Eleną. Dostałam zaproszenie na ich ślub. W czerwcu. Długo biłam się z myślami czy jechać czy nie ale w końcu stwierdziłam „Raz pojebanej Ance śmierć”. Początkowo chciałam zaprosić Grześka jako osobę towarzyszącą ale ostatnio nie możemy zamienić ze sb pięciu zdań, żeby się nie pokłócić. Dlatego poprosiłam o to Wronę. Zgodził się natychmiastowo, bo obiecałam mu, że za to pójdę w sierpniu na weselę do jego kuzynki. W sumie można to nazwać handlem wymiennym.
Z moich sobotnich życiowych dylematów wyrwał mnie dzwonek telefonu:
-Halo?-zapytałam się
-Hej! Razem z Krzyśkiem 9 lipca wynajmujemy domek nad jeziorem na dwa tygodnie i pomyśleliśmy, że może byście chcieli z nami jechać, bo ten domek jest 4 osobowy?
-Ja jasne. A jak Grzegorz? To nie wiem. Nie mogę się z nim dogadać ale spróbuje dla tego domku. Na mnie już w 100% możecie liczyć, a z nim pogadam.
-Dobra. To jak będziesz coś wiedzieć to daj mi znać.
-Jasne. To na razie-pow rozłączając się.
Grzesiek był w swoim pokoju chyba się gdzieś ubierał postanowiłam zapukać:
-Co głupio pukasz! Właź to też twoje mieszkanie.
-Jeszcze-powiedziałam tak, żeby tego nie usłyszał
-Masz do mnie jakiś interes?-zapytał zapinając koszule-Trochę się  śpieszę.
-Noo…Bo Kaśka z Krzyśkiem się pytali czy nie chcesz z nimi i ze mną w wakacje pojechać na domek na 2 tygodnie.
-Nie wiem. Nie uśmiecha mi się towarzystwo 3 porąbanych nastolatków.-teraz już nie wytrzymałam tylko trzasnęłam drzwiami i poszłam do sb.
„On nie jedzie. Ale mogę wam załatwić za niego zamiennika.”
„Dawaj. Zapraszaj kogo chcesz.”
Wiedziałam, że Wrona chciał spędzić Lipiec w domku nad jakimś jeziorem więc zadzwoniłam do niego:
-Witaj Aniu.
-Cześć Andrzejku. Sprawa jest. Chciałbyś spędzić czas na początku lipca przez dwa tygodnie w domku nad jeziorem? Ze mną i dwójką moich przyjaciół.
-Twoi przyjaciele to też moi przyjaciele. A o wakacjach nad jeziorem marzyłem już dawno. Mam już dość tych tropików i innych chcę jechać nad prawdziwe polskie jezioro!
-Mój chłopak!-zaśmiałam się.
-No to jak będzie tak bliżej wyjazdu to powiesz mi jak i gdzie mam się stawić?
-Jasne. To jak coś to się zgadamy wieczorkiem na skype. –uśmiechnęłam się.
-Dobra. To pa.
-Siemanko-pożegnałam się.
Dzień spędził mi na nauce. Kolejny. To już nudna monotonia! W końcu postanowiłam coś z sobą zrobić i poszłam do galerii handlowej na zakupy. Kupiłam sobie parę „szmatek” jak to określa Wrona i wróciłam do mieszkania. Grześka nigdzie nie było. Chuj z nim! Pomyślałam i zabrałam się za robienie spaghetti. Po tym jak skończyłam posiłek uruchomiłam laptop i włączyłam skype od razu na ekranie pojawiło mi się połączenie od Wrony.  Na ekranie pojawił się Wrona upaćkany i jedzący spaghetti gdy zobaczyliśmy siebie nawzajem zaczęliśmy się śmiać:
-To się nazywa telepatia Aniu! Patrz ja w Warszawie w domku u mamuni ty w Gdańsku i oboje jesteśmy upaćkani sosem od spaghetti rozmawiając ze sb przez skype.
-Tak to coś oznacza. –zaśmiałam się.- Tak poważnie! Wrona ratuj!
-Co się stało?
-Mam dość Grześka. No cham i prostak. Chcę spędzić dzień nie patrząc na jego mordę.
-Mogę do Ciebie przyjechać. –zaproponował Wrona.
-Naprawdę możesz?-zapytałam uszczęśliwiona!
-Tak.
-To zbieraj manatki i wbijaj do mnie! Jutro na przykład porobimy sobie coś fajnego.
-Czyli??
-Nwm. Byłeś może kiedyś na helu?
-Byłem w różnych zakątkach świata ale na helu nie.
-To tak jak ja. –uśmiechnęłam się. –To wyobraź sobie! Popłyniemy jutro promem na Hel tam trochę po plażujemy. Posiedzimy w jakiejś miłej pizzerii. Co ty na to?
-Kusząca propozycja. Za 6 godzin jestem w Gdańsku. Bądź pod telefonem.- powiedział Wronka rozłączając się.
Lubiłam w nim te spontaniczność. Zawsze wiedział kiedy mam dół emocjonalny,  kiedy przyjechać, kiedy pocieszyć. Kiedyś Grzesiek był taki ale teraz już nie jest. Zmienił się. Nie wiem czemu.
Nadeszła godzina 22,a Wronka stał pod drzwiami:
-Witaj Koteńku!
-Cześć Wronieńku!- pow rzucając się mu na szyję.
-Dawno Cię nie widziałem.
-Ja Ciebie też. Tęskniłam.
-Ja też.-powiedział środkowy.
-Zabierz mnie stąd!
-Dotrwasz jeszcze do końca roku szkolnego, a jak nie to dzwoń do mnie to za 6 godzin bd w Gdańsku po twoim telefonie.
-Jesteś kochany. Wronciu? Czemu taki chłopak jak ty nie ma dziewczyny?
-A czemu taka dziewczyna jak ty nie ma chłopaka?
 -Bo trafiam na samych nieodpowiednich skurwysynów.- powiedziałam wtulając się w niego.
-Nie prawda. A ja?
-Ty to wyjątek od reguły. Jesteś moim przyjacielem.
-Są też przyjaciele, którzy się kochają.
-Ale to za duże ryzyko. Ja się ryzyka boję.- powiedziałam wdychając jego perfumy.
-Mogę Ci pomóc zaryzykować.
-Nie wolę, żeby było tak jak jest.
Stalibyśmy tam na środku korytarza gdyby nie fakt, że p. Łomacz wtargnął z  jakąś lafiryndą do naszego mieszkania. Zobaczył Wronę i oprzytomniał:
-Cześć Andrzej.
-Miło Cię widzieć Grzesiek.-odpowiedział środkowy.
-Hej jestem Zuzia.-powiedziała dziewczyna wyciągając rękę do mnie.
-Chodź Wronka. Nie stójmy na przejściu.-pociągnęłam go do swojego pokoju.
-Czemu byłaś chamska?-zapytał Andrzej.
-Nie lubię jak Grzesiek przyprowadza do domu takie ścierwa.
-Ona wyglądała na miłą.
-Chcesz możesz do nich przyłączyć.-fuknęłam ale natychmiast tego pożałowałam.-Przepraszam.
-Nic się nie stało. To gdzie mam spać?
-Nie będzie Ci przeszkadzać jak przekimasz się ze mną?
 Ależ skąd.-uśmiechnął się.
-To ja idę pod prysznic. Potem pójdziesz ty i rozłożymy łóżeczko i sobie pogadamy.
-Dobry plan.
-Wiem. –uśmiechnęłam się wychodząc z pokoju do łazienki. Szybko wzięłam prysznic po mnie poszedł Wronka, a ja rozłożyłam nam łóżko.
-Mam nadzieję, że będzie Ci  się dobrze spało.
-Z tobą zawsze. –powiedział dał mi całusa w kącik ust i poszliśmy spać.
-Wrona?
-Tak?
-Zasługujesz na lepszą przyjaciółkę.
-Co? O czym ty gadasz?-zapytał patrząc na mnie.
-Bo… Ja tu ty w Bydgoszczy. Wiem, że dla Ciebie to nie problem wsiąść w samochód i przyjechać ale gdy np. Będzie Ci źle. Będziesz chciał z kimś pogadać.To mnie przy tobie nie będzie, a prawdziwa przyjaciółka by była.
-To istnieją telefony i zadzwonię jak będę mieć jakiś problem. –powiedział pewien swego siatkarz.
-Ale przyjaźnie na odległość się zwykle rozpadają-powiedziałam
-Zawsze mogę zmienić klub albo ty szkołę.
-Po wakacjach jestem w maturalnej klasie.
-To coś zmienia?-zapytał środkowy
-Mam tu już  znajomych. Musiałabym przechodzić od nowa okres adaptacji. Ja muszę pomyśleć czego chcę od życia. Ja nie….
-Cicho już…Rozumiem. \.-powiedział. –Teraz nie psujmy chwili   jutro popłyńmy na hel bez żadnych problemów .
-Jasne-uśmiechnęłam się, a siatkarz odgarnął kilka moich włosów z czoła.-Jesteś wspaniały.-wyszeptałam i cmoknęłam go w policzek, a potem cała wtulona w środkowego poszłam spać.
Obudziliśmy się o 8:
-Jak się spało, Andrzejku?-zapytałam.
-Bardzo dobrze.
-A co Ci się śniło, bo podobno pierwsza noc na nowym miejscu to coś tam sen proroczy.
-Oooo….To zajebiście. Anka! Ja chcę już teraz nad te jezioro!
-Najpierw popłyniemy na hel tygrysie.-zaśmiałam się.
Lubiłam na Wronke mówić tygrysie on na mnie kocie ale nie reagowaliśmy na to jako słodkie zdrobnienia które wymyślają sobie zakochani. Dla nas to były pieszczotliwe zwroty jak chciałam się bardziej Wronce podlizać czy coś w ten deseń.
-Dobrze Kocie. To się zbieraj i w drogę.
-No ty też się ogarnij, bo w bokserkach to raczej nie wejdziesz na prom.
Ubraliśmy się wzięliśmy kilka rzeczy na plaże i poszliśmy na tz.”tramwaj wodny.” Po niecałej podróży w, której robiliśmy sb z Wroną mnóstwo zdjęć nic się ciekawszego nie wydarzyło. Potem od razu poszliśmy na plaże. Wykąpaliśmy się nawet w naszym lodowatym Bałtyku wychodząc z wody powiedziałam tylko między drganiem z zimna mojej szczęki:
-Wrona! Jaa…ak bęę..ędę choo..ooora….too..ooo  cię wykaa….struję.
-Nieee…eee…e rozchoruj…eeeesz się ęęę.-mówił też z dygoczącą od zimna szczęką.
Po około upływie 5 minut byliśmy cali wysuszeni i było nam gorąco. Poszliśmy na jakiś obiad do pizzerii. Zjedliśmy dobrą pizzę serową i już spokojnie wracaliśmy do Gdańska gdy zadzwonił mój telefon:
-Halo?
-Hej Aniu-powiedział rozgrywający przemiłym głosem, a ja? Wiedziałam, że coś się święci
-Co chcesz?
-Moi rodzice przyjechali. Poudajesz jeszcze trochę moją dziewczynę!
-Nie ma mowy!-powiedziałam!
-Czemu?
-Bo nie chcę udawać twojej dziewczyny. Może niedługo staniemy na ślubnym kobiercu jak tak dalej pójdzie. –zironizowałam.
-Moja mama była by w siódmym niebie.
-Grzesiek! Mówię poważnie masz im powiedzieć ja za 1,5h bd z Wroną w mieszkaniu albo powiesz im to sam albo powiem o wszystkich twoich jednorazowych dziwkach i o tym, że ty uknułeś tą całą intrygę, żebym była twoją dziewczyną więc się zastanów.
-Dobra. Jesteś bezduszna.
-Ty bez serca i żyję.-powiedziałam wkurzona rozłączając się ,a Wrona aż na mnie spojrzał:
-Aż tak ostro?
-Daj spokój. Debil, imbecyl i patafian.
-To co on Ci zrobił?
-Chciał, żebym znów poudawała jego dziewczynę. To mu powiedziałam, że nie i nie ma opcji ma pow albo ja powiem jego mamie o jego jednorazowych wyskokach. To stwierdził, że jestem bez duszna.
-A ty mu pojechałaś, że on nie ma serca a? Hahah. Dobre.
-Się uczy od mistrza tygrysie-powiedziałam śmiejąc się.
-Jeszcze trochę, a będziesz na moim poziomie .Jakie to piękne jak uczeń szybko pojmuje i lada moment osiągnie wyżyny takiej ciętej riposty, które być może przerosną mistrza.
-Ahh…Nie pochlebiaj mi kocie, bo się zarumienię. –zaczęliśmy się śmiać jak dzicy.
-Może dajmy czas Grześkowi na wyznanie prawdy jego rodzicom i pójdźmy na spacer na plaże.
-Jasne.-powiedziałam
Szliśmy sobie nad brzegiem morza gdy nagle powiedziałam:
-Wronka, tygrysie?
-Co Kocurze?
-Nie chcę mi się iść.
-Chyba musimy jakoś wyjść z tej plaży,
-No to się już wracajmy.-westchnęłam.
-Ale jest dopiero 6.
-No i co z tego?-zapytałam
-Bo dałaś Grześkowi 1,5h, a minęło zaledwie pół.
-Oj tam…. Zanim dojdziemy. Musimy kupić coś na kolacje, bo nasza lodówka świeci pustkami to będziemy akurat.
-Będziemy za wcześniej.
-Jego problem nie nasz.-rzuciłam.
-Ania...-westchnął Wrona
-No dobra. To co proponujesz.?-zapytałam zła.
-Rozłóżmy się na kocu i pogadajmy,a potem pójdziemy do sklepu po coś na tą kolacje. –powiedział Wrona.
-Ok.
Gadaliśmy tak gdy nagle przypadkiem moje ręce powędrowały na Wrony:
-Przepraszam.-powiedziałam speszona.
-Wiem, że Ci przykro. Nie przepraszaj mnie.-odpowiedział i mnie przytulił po przyjacielsku,a potem się zaśmiał
Gdy już wydostaliśmy się z tej plaży i zrobiliśmy zakupy w Netto udaliśmy się do mieszkania.
-Widzisz mówiłem Ci, żebyś nie pędziła przez te ulicę, bo będziemy wcześniej i patrz. Jesteśmy pół godziny za wcześniej.-powiedział Wrona gdy ja otwierałam drzwi.
-Ciszej bądź. Może wejdziemy niezauważeni.
-Spoko-odszeptał mi Wrona i wpadliśmy do mieszkania dość cicho.
Z kuchni było słychać pojedyncze fragmenty rozmowy:
-Dobrze to już wiem czemu nas okłamałeś w tej sprawie ale czemu…-dalej już nic nie mogłam wyłapać.
-Bo jezu! Mamo! Nie chcę o tym gadać?!
-Mów albo będziemy cię niańczyć przez całe wakacje.
-Bo ją kocham ale wszystko zjebałem…
-Grzesiek! Nie bluźnij!-oburzyła się jego mama.
Postanowiłam przerwać tą wymianę zdań i dać znać o tym, że jesteśmy już w domu.
-Dzień Dobry ale się cieszę, że państwa widzę.
-Witaj Aniu.-powiedziała mama Grześka.
-Macie przechlapane razem z Grześkiem! Jak nas było można tak okłamać! Potem wymyśle wam karę ale teraz muszę poważnie pogadać z moim synem! Chodź nieszczęśniku boski! Przejdziemy się na plaże.  Lucjan ty zostań i pomóż Ani i jej …
-Koledze-powiedział Wrona.
-Właśnie koledze w kolacji. –powiedziała matka Grześka wychodząc z nim.
-Przypaaał.-powiedział Wrona gdy drzwi już się zamknęły.
-Ja tam chciałem mieć dwie córki, a nie dwóch postrzelonych synów. Chyba nie dane mi będzie zostać kiedyś dziadkiem. –powiedział Lucek.
-Niech się pan nie załamuje kiedyś pewna całkiem normalna kobieta pokocha pana syna, a on ją. –powiedział Wrona
-Nie wierzę w cuda. Przecież on jest nienormowany.
-Proszę się nie załamywać wszystko się ułoży-powiedziałam.
 -Ale czemu wy udawaliście, że jesteście razem???????????????
-No…To długa historia. Gdy przyleciałam z Włoszech od swojego ojca to Grzesiek zerwał z taką Martyną ale wcześniej pochwalił się pańskiej żonie, że ma dziewczynę i gdybyście się państwo dowiedzieli, że nie jest już z kolejną to nagadali mu jaki jest nieodpowiedzialny. No i zobaczyli państwo moją bluzę, która wisiała na krześle. Pomyśleliście, że Grzesiek mieszka tu ze swoją kobietą, a że ja byłam tu jedyną zamieszkałą dziewczyną to poprosił mnie. A wie pan co się robi dla przyjaciół? Wszystko.-powiedziałam.
-Narobiliście Krysi nadziei…
-Ale to nie było naszym celem. –powiedziałam.
-Wiem.
-To może pan sobie obejrzy telewizje czy poczyta gazetkę, a my z Andrzejem zrobimy kolację?
-Może wam pomóc?-zaproponował mężczyzna,
-Nie będzie takiej konieczności.-uśmiechnęłam się.
-To idę do salonu poczytać gazetę-powiedział siwy mężczyzna.
My z Wronką zabraliśmy się za moje popisowe danie czyli Spaghetti. W czasie gotowania do domu wpadł Grzesiek i jego mama. Oboje uśmiechnięci zadowoleni itd.
-Co ty zrobiłeś, że twoja mama się tak cieszy?-szepnęłam do Grześka.
-Obiecałem jej kilka rzeczy.
-Czyli?-zapytałam.
-Nie interere, bo kici kici.
-Eeee…. Podły jesteś.
-Nie mogę powiedzieć. Dowiesz się w swoim czasie.

-Tak już lepiej. Nakryj do stołu Grzesiek my skończymy i możemy już  jeść.-powiedziałam.
*
Komentujcie,bo to naprawdę motywuje. Dzięki za ponad 30 TYSI WEJŚĆ<3 
Kurdę chyba za dużo czasu spędzam na fejsie Kłosa, bo już mówię tak jak on. Tysi.xd Masakra. Sorry za błędy ale nie mam ochoty nawet ich sprawdzać. Wakacje mnie rozleniwiają. ;D 

sobota, 13 lipca 2013

Rozdział 39

Przepraszam za błędy ale jestem strasznie zabiegana, że nawet nie mam czasu sprawdzić. Zrobiłam tez jakimś cudem niedawno zakładkę bohaterowie. Możecie zajrzeć i obczaić bohaterów. Co do dalszych losów naszej kochanej Anki mam naprawdę niecny plan ... Piszcie co wam się na blogu podoba. Co niezbyt i z kim ma być waszym zdaniem Ania. Postaram sobie wziąć jakoś wasze zdanie pod uwagę. Chociaż już myślę nad zakończeniem i pewnie niektórzy z was będą niezadowoleni, a niektórzy bardzo zadowoleni ale na razie  tworze sobie w mojej głowie tylko wstępny zarys, bo do końca długo i pewnie jeszcze z parę razy zmienię swoją decyzję. Co dalej. Wczoraj siedząc i oglądając mecz byłam zdruzgotana, że nie zobaczę chłopców w Finałach LŚ w Argentynie i nie będę miała kogo oglądać o 2 w nocy. Teraz myślę już tylko o moim kochanym Memoriale w Płocku na, którym będę i o ME. W tych dwóch imprezach  pokładam całe nadzieję w naszych orzełkach.
*
-Właściwie… To jest taka jedna. W sylwestra ją poznałem i ciągle o niej myślę…- odpowiedział.
-No to zagadaj do niej… Zaproś ją gdzieś…Obczaj co lubi i zrób jakąś skromną i miłą niespodziankę. Mówię Ci laski to lubią, a przynajmniej ja. – znów się uśmiechnęłam.
-Pomyśle.-odpowiedział, a w jego głosie można było wyczuć rozczarowanie??
Dalszy spacer minął dobrze. Pogadaliśmy sobie i ogólnie dowiedzieliśmy się o sobie kilku rzeczy.  Gdy już odprowadził mnie pod dom powiedział:
-To do zobaczenia. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie.
-Też mam taką nadzieję.-powiedziałam nachylając się i chciałam pocałować go w policzek i wtedy on się odwrócił, a nasze usta się spotkały.
Szybko się od niego oderwałam i powiedziałam:
-Przepraszam, nawet nie wiesz jak mi głupio. Ja nie chciałam to niechcący.-zaczęłam się tłumaczyć ale przecież taka była prawda.
-Rozumiem. Spokojnie. Nic się nie stało. –odpowiedział.-Teraz leć, bo rodzinka na Ciebie czeka. Zgadamy się- powiedział uśmiechając się, a ja tylko odwróciłam się z uśmiechem na twarzy i wpadłam do domu.
-Na spacerku z Wroną się było! No ładnie, ładnie! W dodatku te buzi przed domem! Już całkiem bleee.-powiedział Grzesiek.
-Byłam na spacerze z Andrzejem, bo ty zniknąłeś na pół dnia i nie miałam co robić, a w dodatku ja go chciałam pocałować w policzek! To nie moja wina, że się odwrócił! – powiedziałam nie zdając sobie sprawy z tego, że moja boska rodzinka na mnie patrzy.
- Jaki Andrzej? Czemu go nie przyprowadziłaś? To twój nowy chłopak?- zapytała się moja mama
-Tak. Nowy chłopak Ani.- odpowiedział Grzesiek.
-To nie mój chłopak tylko kumpel! Jezu! Chodźmy i jedzmy już! Głodna jestem!- powiedziałam próbując się wymigać od tematu Wrony.
Usiedliśmy przy stole i jedząc rozmawialiśmy na różne tematy. Posiedzieliśmy tak z Grześkiem do około 17 gdy powiedział:
-Przepraszam państwa ale musimy się już chyba z Anią zbierać, bo jakieś 4 godziny drogi przed nami.
-Właśnie- poparłam go.
Tak, że zebraliśmy się, a potem wypadało by się pożegnać:
-Pa wnusiu. Mam nadzieję, że nas odwiedzisz w tym Krakowie. Tyle razy Cię zapraszaliśmy. Jeszcze do tego prawie bym zapomniała. Proszę dla Ciebie- powiedziała wręczając kopertę- Ode mnie i dziadka.
-Dziękuję, na pewno wpadnę w ferie.- odpowiedziałam.
-No i na moją 18 oczywiście z Grześkiem.
-Jasne. Do tego na ferie też macie przyjechać razem. – poparła go ciocia.
-Zobaczymy jaki Gregor będzie mieć plan ale na pewno się postaramy.- powiedziałam.
- Cześć Ania.-wypalił wujek przytulając się do mnie i wręczając prezent w postaci koperty- Mały drobiazg.-uśmiechnął się.
-Dziękuje nie trzeba było.
-Trzymaj się w tym Gdańsku, a ty się nią opiekuj młody człowieku.- powiedział do Grześka po czym się roześmiał
Potem jeszcze pożegnałam się z każdymi i zadowolona wyszłam z Grześkiem i 4(dziadkowie, rodzice, mój chrzestny oraz chrzestna) kopertami gotówki z domu.  Ok.4 godziny później byliśmy już w Gdańsku. Oczywiście po drodze zatrzymaliśmy się w MacDonald’zie i tym razem spokojnie zjedliśmy posiłek zapłacony tym razem przeze mnie. Chociaż Grzesiek się sprzeciwiał ale byłam nieustępliwa. W końcu przestał marudzić i pojechaliśmy do naszego mieszkania. Obudziłam się o 9.03. Wysyczałam tylko patrząc na elektryczny budzik :
-Kurwa! Zaspałam, a chuj nie idę…- po czym usnęłam.
Jakieś pół godziny potem wbiegł do mojego pokoju Grzesiek:
-Anka! Wstawaj! Już! Ruszaj się! Do szkoły!
-Nie drzyj się. Nie idę.-odpowiedziałam leżąc na brzuchu.
-Idziesz.
-Nie. Dziś i tak kończymy o 11.40 lekcje. Po południu pójdę na trening.
-Anka! Wstawaj nie pyskuj!- powiedział Grzesiek
-Nie bądź taki drętwy! Chodź połóż się koło mnie i pośpijmy jeszcze razem.
-To zabrzmiało jak propozycja s….
-Nie miało tak zabrzmieć .-powiedziałam poklepując miejsce koło mnie.
Grzesiek wreszcie się ogarnął  i poszliśmy spać. Za jakiś czas unoszę głowę i patrzę która godzina:
-O kurwa!
-Co się dzieję? – obudził się Grzesiek.
-Jest już 13.
-Ja pierdzielę. Ja trening mam na 1315. – powiedział Grzesiek i wybiegł z pokoju.
-Ahaaa.-powiedziałam sama do siebie i wstałam. Potem się ogarnęłam, lekko umalowałam, popisałam z Nikiem i Wronką na fajsie po czym poszłam na trening. Ten minął szybko. Wróciłam do domu, a tam zastałam Gregora czekającego na mnie z kolacją i jakimś małym pudełeczkiem.
- Grzesiek co ty?
-Mały prezent. Dziś tak przecież naprawdę masz 18 urodziny, a ja nie dałem Ci prezentu w Bełku więc pomyślałem, że teraz upitraszę nam kolację i dam ten prezent.-wskazał na pudełko.
-Dzięki. Nie trzeba było.
-Trzeba. –uśmiechnął się.
Cały wieczór śmialiśmy się i gadaliśmy. Prezentem od Grześka okazała się bransoletka ze złotą zawieszką w kształcie kółka, a na niej wygrawerowane było moje imię „Ania.” Miałam nadzieję, że w końcu wszystko się ułoży lecz mój spokój nie trwał długo.


niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 38


-Serio?! Będziesz bajerował z Olką?- zapytałam odchodząc.
-Co?! Ładna jest, nie jest twoją rodziną więc chyba mogę.
-Możesz wszystko co chcesz.-poklepałam go w policzek i odeszłam, bo przychodzili inni ludzie.
Przyszły osoby, które znałam z gimnazjum, z którymi chodziłam przez te 2 miesiące do liceum w Bełchatowie oraz siatkarze Skry. Niektórzy znaczy się Kłos, Kurek, Aleks, Konstantin oraz przedstawiciel  Delecty Bydgoszcz Andrzej Wrona, którego zaprosiłam, bo bardzo polubiłam się z nim na sylwestrze.
W końcu  gdy wszyscy się pojawili czas było zacząć. Najpierw usiedliśmy przy stole i jedliśmy. Znaczy niektórzy jedli, bo Grzesiek zbyt pochłonięty był gadką z Olką. Serio?! Jak ma się tak zachowywać przez cały wieczór to wolałabym, żeby wgl nie przyjeżdżał na moje urodziny tylko siedział w tym Spa z Martyną. Dobrze, że potem nie miałam nawet czasu się przyglądać ich poczynaniom, bo zaczęłam tańczyć sobie z ludźmi.  Nagle Kłos zawołał mnie do ich stolika:
-Anka! Chodź się z nami napić!- zawołał mnie.
-Tylko weź swój kieliszek.- powiedział Kurek.
-Spoko. Moment. – powiedziałam.
Podeszłam do stolika przy, którym gadał Grzesiek i Olka. Szybko wzięłam swój kieliszek i spotkałam się z pytającym spojrzeniem Grześka:
-Gdzie idziesz?-zapytał się mnie.
-Do chłopaków. – powiedziałam odchodząc.
Gdy już doszłam powiedziałam:
-No ale gdzie ja mam usiąść?
-Na kolanach.- wypalił Kurek.
-Na pewno. Już. – zaśmiałam się.
-No chodź do Andrzejka.-poklepał swoje kolana.
-Skoro nalegasz.-zaśmiałam się siadając na kolanach Wrony.
-No to co pijemy. –uśmiechnął się Kłos.
-Za zdrowie solenizantki.- powiedział Kurek.
-Zdrowie.-powiedzieliśmy wszyscy na raz i wypiliśmy po kieliszku.
 Śmialiśmy się tak i gadaliśmy gdy nagle podbił do mnie Marcin:
-Chodź Anka. Potańczymy trochę.-wyciągnął do mnie rękę.
-Jasne. Przepraszam chłopcy ale idę tańczyć.- zaśmiałam się.
Po dwóch piosenkach tańczyłam z Kłosem potem z Kurkiem, Aleksem znów z Kurkiem, Krzyśkiem, Cupem moim kolegą z gimka, paroma innymi osobami i Wroną. Andrzej jest świetny cały czas się z nim śmiałam i gadałam tańcząc. Nagle podszedł do nas Gregor:
-Podbijamy.
-Spoko. Jak coś wiesz gdzie mnie szukać. –puścił mi oczko i odszedł.
-Co chcesz?- Zapytałam się Grześka.
-Nic. Pilnuję Cię, żebyś zbytnio z kimś nie zabalowała.
-Z Wroną? Przecież to najmilszy i najporządniejszy chłopak jakiego znam. – zaczęłam się śmiać.
-To może z nim zamieszkasz jak masz mnie już dość. – powiedział tańcząc ze mną.
-Wiesz doskonale, że to nie tak. Po prostu… Ja go lubię jak kumpla i  mogę z nim gadać o wielu rzeczach, a Ciebie kocham jak brata i mogę gadać o wszystkim.- powiedziałam. 
-Ale ja zawsze jestem tym najgorszym. Zawsze jak nie Juantoaren’a to Wrona. Nie ma dnia gdybym nie musiał o Ciebie walczyć.
-Jak walczyć? Ty o mnie nie musisz walczyć. Przecież ja zawsze będę twoją przyjaciółką.
-Ale to nie o to chodzi…- Mówił Grzesiek.
-Odbijany…- wyszczerzył się Piotrek. (mój dobry kumpel z gimnazjum)
-Pogadamy później. Dobrze?-zapytałam się.
-Spoko. Tyle czasu czekałem poczekam jeszcze. – powiedział Grzesiek odchodząc i przysiadając się do Krzyśka i paru kolegów z mojej byłej klasy.
-Jak tam u Ciebie?-zagadał do mnie Piotrek.
-Spokojnie, żyje. Głównie czas mija mi na kłócenie z Grześkiem.-zaśmiałam się.
-Jest tak źle?
-Od pewnego czasu niestety tak.- powiedziałam.
-Czyli od jakiego? Mogłoby się wydawać, że jesteście niemal doskonałą parą.
-Nie jesteśmy parą Piotrek. Po prostu przyjaźnimy się.-uśmiechnęłam się.
-Ale on Cię kocha. To widać. – powiedział patrząc mi w oczy.
-No… Jak siostrę.
-Młoda…Młoda
-Starsza od Ciebie. – zakpiłam.
-Może czas zmienić podejście do Grześka.  Nawet jak byłaś młoda to podchodziłaś do niektórych spraw zbyt emocjonalnie.
-Wiem o tym. Masz rację. Czas się zmienić.-uśmiechnęłam się.
-Właśnie! Zwłaszcza, że jesteś już taka stara.- uśmiechnął się i mną okręcił.
-Yyyy…Tylko nie stara.- uśmiechnęłam się.-Dobra lecę się napić.- uśmiechnęłam się.
-Jasne leć.- zaśmiał się i podbił do Weroniki.
Poszłam do stołu i wypiłam z chłopakami  po kieliszku. Po czym Dj zapowiedział, że teraz czas ma uroczyste ochrzczenie mojej dorosłości.  Musiałam podeprzeć się na krześle łokciami, a chłopacy sprzedali mi 18 pasków. Aż miałam chyba dupę w prążki. Najgorszego laka dostałam od Grześka, bo nie trafił mi w pupę tylko plecy.
-Ała.- Powiedziałam podnosząc się z krzesła.
Potem chłopacy zaczęli mnie podrzucać. 18 razy. Trochę się bałam, że zaryje w sufit. Potem jeszcze były różne takie ecie pecie. Jeszcze Potem poszłam pić z chłopakami i dalej jak by to delikatnie określić urwał mi się film.
Obudziłam się najebana w łóżku z Łomaczem.  Déjà vu.
-Co ty tu robisz??-zapytałam.
-No jak to co… Nie pamiętasz tej nocy?
-Pamiętam jak zamiast uderzyć mnie paskiem w dupę  trawiłeś w plecy. Aż mam pręgi. Nie pamiętam, że po tym całym chrzcie mojej dorosłości poszłam pić z chłopakami dalej nic.
-No to ja Ci powiem, że…
-Mam się przygotować na szok?-zapytałam.
-Nie, po prostu tak się schlałaś, że prosiłaś mnie, żebym z tobą dzisiaj spał, bo nie wyrobisz. No i się w nocy zrzygałaś.
-Serio? Gdzie? Kiedy?
- No w łóżku. Tak o 7. Dobrze, że podałem Ci miskę i ręcznik.
-Jezu! Grzesiu! Dziękuje Ci! Jesteś kochany!
-Wiem, a ty mnie o najgorsze posądzasz.- powiedział wkurzony.
-Przepraszam.- zrobiłam minkę zbitego psa- Idę teraz umyć zęby.
-Pamiętasz, że obiecałaś ze mną pogadać?
-Jasne-powiedziałam szczotkując zęby.-Która godzina?
-Co?!-śmiał się Grzesiek.
Ciekawe jak on by mówił z ustami pełnymi piany.
-Która godzina?!-zapytałam.
-A godzina? Już Ci mówię 10. No czyli spaliśmy z 3 godziny.
-Miło.-powiedziałam wycierając buzie.
- O 12 mamy twoje urodziny dla rodziny.
-Zrymowało się.- uśmiechnęłam się.
-Ładnie się uśmiechasz.- powiedział Grzesiek.
-Wieeem.. Żartuje… Dziękuje. Gdzie są moje prezenty?- zmarszczyłam brwi.
-Na twoim biurku. Ślepoto.-zaśmiał się.
-Zobaczmy co dostałam. –powiedziałam otwierając kolejne torby. –„18 lat skończone wszystkie chwyty dozwolone.” Przeczytałam  kartkę z, której wyleciała kasa. Był to prezent od Krzyśka, Marcina, Olki i Kaśki. Do tego dostałam różowy masturbator.
-Miło. –zaśmiał się Grzesiek- Wiesz w sumie to Ci się przyda –zaśmiał się.
-Myślisz, że będę się masturbować?! Nigdy. – powiedziałam rozpakowując wielkie pudło w, którym okazało się, że jest Xbox.
-Miło. zaśmiał się.
Reszta rzeczy to była kasa. Potem Grzesiek poszedł do siebie się ubrać, a ja też wyciągnęłam jakieś ciuchy i się ubrałam. Postawiłam na jeansy rurki do tego biały luźny t-shirt ze zdjęciem jakiejś kobiety z reserved i luźną czarną rozpinaną bluzę z H&M.
Potem zeszłam na dół. W salonie siedział tata z dziadkiem. Babcia piła cappuccino w kuchni, mama zmywała naczynia.
-Gdzie reszta rodzinki?-zapytałam się.
-Dziewczyny i Dawid śpią jeszcze, a twoi wujkowie i ciocie wyszli sobie pozwiedzać. – powiedziała moja mama. 
-Rozumiem- odpowiedziałam- Grzesiek już zszedł?
-Też gdzieś przed chwilą wyszedł.-odpowiedziała.
-Okeeey. To ja idę do siebie.- powiedziałam.
Już byłam na schodach gdy rozdzwonił się mój telefon:
-Halo?-odebrałam.
-Cześć. Kacyk jest?-zapytał się mnie Andrzej.
-Lekki. –powiedziałam.
-Co tam porabiasz?
-Nudzę się. Grzesiek gdzieś polazł moje kochane cioteczne rodzeństwo jeszcze śpi więc…Nudy.
-Rozumiem. Może masz ochotę na spacer, bo ja to jestem trochę spity i świeże powietrze mi dobrze zrobi.
-Ok. To gdzie się spotkamy?-zapytałam
-Będę u Ciebie za 15 minut.
-Spoko.- odpowiedziałam.
Nawet nie doszłam do pokoju, a już schodziłam na dół założyć kurtkę i buty.
Gdy już byłam ubrana krzyknęłam:
-Wychodzę na spacer z Andrzejem.
-Tylko wróć na 12 dobrze?
-Jasne.- odpowiedziałam wychodząc z domu.
Wyszłam przed bramę i zobaczyłam Wronę opierającego się o barierkę przy chodniku.
-Hej.-uśmiechnęłam się.
-Witaj- powiedział całując mnie w policzek.
-To co idziemy?
-Jasne.-odpowiedział.
-Co tam u Ciebie?
-Nic. Lekki kacyk jest. Znaczy nie lekki ogromny. Dziś wieczorem wracam do Bydgoszczy, a zadzwoniłem do Ciebie, bo też mi się nudziło. Wiesz Kłos leży martwy w łóżku i pomyślałem, że ty też się nudzisz.
-Telepatia-zaśmiałam się.
-Lubię jak się śmiejesz.- odpowiedział.
-Dzięki. Dzisiaj też Grzesiek mi to mówił.-zaśmiałam się- A potem się gdzieś ulotnił i nawet nie powiedział gdzie.
-Do kochanki pewnie.-zaśmiał się Wrona.
-On może mieć jedynie dziewczynę w Bełchatowie o, której nic nie mówi, bo łączy go z nią tylko seks.
-A on nie jest z tą Martyną??-zapytał podejrzanie Wrona.
-Nie, wczoraj podobno zerwali.- uśmiechnęłam się
-A ty się cieszysz, że twojemu przyjacielowi się nie układa?-zapytał się mnie.
-Bo oni do siebie nie pasowali. To była po prostu jego strata czasu. Dobra nie gadajmy o nim i tak dużo za dużo jest jego osoby w moim życiu- Zaśmiałam się- Gadaj co u Ciebie?
-Nooo….Nic. Monotonia. Trening, trening, puste mieszkanie. Potem znowu  trening, trening puste mieszkanie i tak co dziennie. Grzesiek to szczęściarz, że ma kogoś takiego jak ty.
-Uwierz. Czasem nie jest łatwo ale i tak go kocham jak brata… On jest taki miły i troskliwy, a przy tym wiem, że nie da mi zrobić krzywdy.
-Ty też dla niego wiele znaczysz. To widać. – powiedział smutny.
-Masz chęć kogoś poznać? I coś zmienić w swoim życiu? Zgadłam?
-To aż tak widać.
-Nieee…Troszeczkę.- uśmiechnęłam się. –Wracając do tematu. Zawsze jak chcesz pogadać to zadzwoń lub napisz, a nie siedzisz sam w tym mieszkaniu jak kołek.
-Nie siedzę sam… Z kolegami z drużyny często siedzę ale wiesz. Brakuje mi bardziej kobiecego towarzystwa.
-Mogę Cię przytulić i dać buziaczka. –powiedziałam, a środkowy tylko rozłożył ręce na środku chodnika.
-Poznasz jeszcze kogoś. Gwarantuję. W najbliższym czasie.-uśmiechnęłam się i dałam mu buziaka.

-Właściwie… To jest taka jedna. W sylwestra ją poznałem i ciągle o niej myślę…- odpowiedział.
*
Tadaaam!  Sorry, że dopiero teraz ale wróciłam z imprezy nad jeziorem i jestem lekko podpita więc jeżeli nie zauważyłam jakiś błędów to przepraszam. Kolejny rozdział...Niebawem;D Zachęcam do komentowania i no piszcie z kim chcielibyście, żeby Anka była.