niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 68

Ja usiadłam na samym przodzie i włączyłam muzykę na słuchawkach.
Ignorując wszystkich wokół.
Około.17 byłam już z ojcem w naszym mieszkaniu.
Rozpakowałam obiad, zjadłam obiad z rodzicami i postanowiłam przejść się na spacer.
Założyłam słuchawki i puściłam sobie moją jedną z ulubionych piosenek Eldo. Szłam przed siebie i myślałam o życiu.
Co się we mnie zmieniło ? Na co tak naprawdę liczę? Co ja chcę od życia? Przed wyjazdem do Italii moje życie było mniej skomplikowane. Zawsze wiedziałam, że chcę być dla kimś tlenem. Tym moim osobistym narkotykiem. Tym czasem poznałam kilku facetów i ja się do nich przywiązałam, a oni? Oni traktują mnie jak zabawki.
Jak miałam 15 lat poznałam Juantorene. Za przyjaźniliśmy się. Gdy miałam prawie 17 lat przespaliśmy się ze sobą i chyba to zapoczątkowało ten chujowy okres w moim życiu. Gdzie po raz pierwszy zostałam omotana i owinięta wokół palca przez faceta. Dlatego postanowiłam wyjechać do Polski. Tam nad jeziorem poznałam chłopaków. Gdy dowiedziałam się, że są siatkarzami chciałam spieprzać stamtąd jak najszybciej. Lecz nie patrzyłam na nich jak na Juantorene. Dla mnie po pewnym czasie stali się kolegami. Jedni bardziej, drudzy mniej ale polubiłam ich.
Potem ten cholerny epizod z Winiarskim, który będę żałować chyba do końca życia. Żeby zapomnieć o Osmanym zaczęłam być zauroczona w kolesiu który ma żonę i syna. Na szczęście
skończyło się to szybciej niż zaczęło ale chyba Winiarskiemu muszę podziękować za jedną rzecz. Za to, że zrozumiałam, że siatkówka to nie tylko jakaś siatka, 6 przepoconych gości, którzy muszą przebić piłkę na drugą stronę przy trzech odbiciach piłki. Przez niego też zaczęłam przyjaźnić się bardziej z Grześkiem i zamieszkałam z nim w Gdańsku gdy dostałam się tam do szkoły. O Grześku myślałam jak o kumplu. Jak o bracie, jak o kimś kto zawsze będzie mnie wspierać, a ja jego i do końca życia będziemy mówić sobie wszystko co leży nam na sercu. Szkoda tylko, że wszystko popsuło się przez jedną noc. Jedną pieprzoną noc w sylwestra, której tak żałuje. Po 6 miesiącach, kłócenia się o byle bzdety zaczęliśmy być razem. Na poważnie.
Szkoda, że skończyło się to jak się skończyło.
Byłam gotowa na dłuższy związek, myślałam, że nam się uda, że to wszystko wreszcie ta prawdziwa miłość. Szkoda , że tylko ja tak myślałam i dowiedziałam się o tym, że mnie zdradzasz gdy przyjechałam do Polski odwiedzić Cię, bo się za tobą stęskniłam.
Potem znów Juantorena. On jest chyba punktem wyjściowym w moim życiu. Gdy coś mi nie wyjdzie w życiu, gdy coś nie idzie po mojej myśli. Pojawia się znowu on, a ja znowu zaczynam mu wierzyć chociaż i tak kłamie. Może nie specjalnie ale po dłuższym albo krótszym czasie znów wychodzi na to, że niestety oboje się pomyliliśmy.
Wszyscy chłopacy są tacy sami. Tak samo badziewni. Najpierw obiecują, a potem?? Potem wychodzi, że niestety starali się ale nie udało im się. Czasami mówią, że nigdy więcej Cię nie zdradzą. 12 lat po ślubie dowiadujesz się, że przespał się ze swoją była albo,  uchlał się do stanu nieprzytomności chociaż obiecywał Ci, że nigdy więcej już tego nie zrobi. Po 20 latach małżeństwa zgarniasz go z jakiejś ciemnej uliczki schlanego w 3 dupy. Takie są kobiety. Wierzą mężczyznom, a oni to wykorzystują. I choć nie dotrzymali tej jebanej obietnicy to my im wybaczamy, a oni? Oni to wykorzystują i robią to dalej. A my? My głupie dziewczyny tkwimy przy ich boku i wierzymy w każde ich głupie słowo.
Ale dość tego. Dość tej starej Anki ja nie chcę być jak każda kobieta. Nie chcę być tak samo wykorzystywana przez mężczyzn jak one. Nie chcę rodzić im dzieci i być jakimś głupim robotem, a oni będą mi się odwdzięczać kolejnymi rozczarowaniami. Cholernie boję się mężczyzn. Cholernie boję się znów komuś zaufać. Po tym całym zamieszaniu z Juantoreną po prostu nie umiem zaufać komukolwiek. Chcę zacząć sama się spełniać, nie czekać na żadnego faceta. Nie chcę być znów kogoś marionetką. Ja po prostu chcę się spełniać sobą i nie chcę już nigdy przez nikogo cierpieć w życiu. Wylałam już za dużo łez.
Po tych moich wielkich życiowych przemyśleniach wróciłam do domu. Wzięłam tam szybki prysznic i pouczyłam się, bo jutro piątek. Więc trzeba iść do szkoły po tylu dniach nieobecności...

Dni leciały jak szalone. Wszystko było, by dobrze gdybym wiedziała co chcę robić. Od gimnazjum chciałam zostać fizjoterapeutką. A teraz? Gdy już zostało parę miesięcy do matury ja nie wiem co chcę w życiu robić. Nie miałam kompletnie planu na życie. Chodziłam jak szalona na korki z angielskiego, chemii, matematyki. Tylko po co?? Jeżeli nie mam planu na swoje życie. W ciągu całego miesiąca od powrotu z Polski. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Rzadko wychodziłam z domu. Praktycznie tylko do szkoły, żeby spotkać się z Eleną, Kazyiskim i Raphaelem  czasem też wychodziłam sama na spacer w słuchawkach na uszach przemyśleć parę spraw. Zawsze mam nadzieję, że wpadnę na jakiś genialny pomysł na życie ale każdy taki spacer sprawiał, że miałam jeszcze więcej pytań niż odpowiedzi i ani jednej odpowiedzi na nie. Właśnie wróciłam z mojego porannego sobotniego spaceru i ległam na łóżku słuchając muzyki.
Nagle rozległ się dźwięk mojego dzwonka od telefonu. Odebrałam mówiąc:
-Halo?
-Cześć co robisz?-zapytała się Elena.
-Leże i słucham muzyki.
-Mam dla Ciebie propozycje.
-Jaką??
-Wyjdziesz na miasto ze mną, Matejem i kolegą Kazyiskiego.
-A kim jest ten kolega Kazyiskiego?-zapytałam się.
-Tajemnica.
-Jeżeli tym kolegą nie jest Juantorena to idę.-powiedziałam.
-Ty nadal się do niego nie odzywasz?-zapytała się.
-Tak i nie mam zamiaru się do niego odzywać. Mam go gdzieś.-powiedziałam.
-Ale minął już miesiąc.
-Może minąć i 100 lat ja nie zamienię z nim ani słowa.-powiedziałam.
-To teraz będziesz udawała, że go nie znasz?
-Może....Ne ważne. To wpadniecie po mnie?
-Jesteś sama.
-Taaa...Starsi w mieście.
-To będziemy za 20 minut.
Przebrałam się w czarne rurki i t-shirt z kotem. Ogarnęłam trochę mordę i zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam mówiąc:
-Cześć. Poczekajcie moment w salonie. Wezmę tylko jakąś bluzę. Pobiegłam do pokoju założyłam czarną rozpinaną bluzę
i poszłam do salonu gdzie siedzieli Valerio Vermiglio oraz Matt Anderson.
-Kazań przyjechał do Trydentu.-powiedziała rozweselona Elena.
-Widzę. Cześć.-powiedziałam podając chłopakom rękę do uściśnięcia i przedstawiając się.
Gdy już chwilę posiedzieliśmy w salonie i zaczęliśmy rozmowę zaczęłam:
-Okey. Wszystko dobrze pięknie, fajnie ale po co ja wam jestem do szczęścia potrzebna?-zapytałam się.
-Widzisz. Iż gdybym przebywała w gronie 3 siatkarzy sama to bym zwariowała i została  uśmiercona na tym lodowisku. Więc pomyślałam, że dotrzymasz mi towarzystwa i w miarę możliwości będziesz mi pomagać w pilnowaniu, żeby któryś się na mnie nie wywalił.
-Ale ja ostatnio jeździłam jak miałam 15 lat. Nie wiem czy te łyżwy to dobra....
-Nie marudź.-powiedziała.-To co idziesz z nami?
-W sumie...I tak nie mam co robić.-powiedziałam.
-Świetnie.  To się ubieraj.
-Okey.-powiedziałam idąc do pokoju po buty i kurtkę.
Gdy już się ubrałam powiedziałam.
-Możemy iść.-powiedziałam zapinając kurtkę.
-Znowu schudłaś.-powiedziała Elena i zmierzyła mnie wzrokiem.
-Chyba w piętach.-powiedziałam.
-Jak kupowałaś ze mną tą kurtkę to leżała na tobie jak ulał, a teraz jest już za luźna. Niedługo to ty będziesz nosić rozmiar 34.
-To istnieje taki rozdział?-zainteresował się Valerio.
-Myślałem, że takie mają tylko dzieci.
-Shhh....-zasyczałam-Ale ja naprawdę dużo jem. Matka czasem mówi, że mam tasiemca.
-No to zaskocz mnie. Co dzisiaj zjadłaś?-zapytała się Elena idąc w stronę lodowiska.
-Dzisiaj jeszcze nic ale dzień młody. Dopiero 10.30 a ja przed 11 nic nie jem. Po prostu nie mam ochoty.
-Tak, a zaraz mi wkręcisz, że chudniesz dlatego, że dużo się uczysz i spacerujesz.
-Ale tak jest.
-Kłamczucha.-stwierdził Valerio-Lubię takie.-powiedział, a ja zaczęłam się śmiać
-Zgaduję. Nie żebyś wyglądał na starego czy coś, bo dałabym Ci maks 24 lata ale, że wiem z Wikipedii ile naprawdę masz lat to powiem Ci, że jakby Ci wyszedł pierwszy numerek to ja bym mogłabym być twoją córką.
-Nie wspominajmy o moim pierwszym numerze.-powiedział załamany Valerio.
-Tak źle? Przykro mi.-zaczęłam go pocieszać.
-Eee.....A twój?
-No co mój?-zaczęłam udawać głupią.
-No twój pierwszy...
-Pierwszy?-zapytałam się.
-Pierwszy raz.
-Aaaa....Dobra trochę wkręcałam domyśliłam się już o co Ci chodzi na pytaniu "A twój?". Odpowiem więc. Szału nie ma dupy nie urywa. -powiedziałam.
-Przekaże odpowiednim osobom.-zaśmiał się Kazyiski.
-Ty to tam się nie odzywaj. Całe życie z Eleną.
-Pieprzony farciarz.-powiedział Matt.
-Ja bym tego fartem nie nazwała.-powiedziałam.
-Ja też.-odezwał się Valerio.
-No pomyśl męczyć się z jedną osobą przez całe życie...
-Obiecywać jej, że będziesz świętym i nigdy jej nie skrzywdzisz....
-A potem po kilku latach małżeństwa w 90% kończy się na rozczarowaniu i rozwodzie.-dokończyłam za Valerio.
-Jezu jacy wy jesteście straszni. Ani krzty romantyzmu w was.-powiedziała Elena.
-Romantyzm..eeee....-westchnęliśmy oboje.
-Jesteście tacy dziwni, że aż kurde słodcy.-powiedział Anderson.
-Prawda pasują do siebie.-powiedziała Elena.
 -Dajcie wy mi spokój. Coś takiego jak miłość nie istnieje. Związki są głupie i człowiek się w nich tylko męczy.
-A seks?-zapytał Anderson.
-Właśnie i tu dochodzimy do wiedzy, którą nabyłam ostatnio na kółku biologicznym, że kobiecie nie potrzebny jest mężczyzna, żeby miała orgazm. I tu nasuwa się jeszcze jeden wniosek, że mężczyzna nie jest potrzebny kobiecie do niczego.-powiedziałam.
-Ale seks z mężczyzną jest chyba bardziej no.....Nie wiem...Przyjemny?!-powiedział zdziwiony moimi poglądami Anderson.
-Zależy jeszcze od zdolności tego mężczyzny.-powiedziałam.
-Chcesz ja Cię mogę przekonać. -powiedział Valerio.
-Nie...
-A może?
-Nie.
-Juantorena z Sienit na czwartej.-powiedziała Elena.
-Kurwa!-powiedziałam cicho i schowałam się za Valerio.
-To co teraz bawimy się kochanie w kotka i myszkę?-zapytał Vermiglio.
-Idź przed siebie nie odwracaj się.-powiedziałam.
-A co dostanę w nagrodę?
-Co chcesz.-powiedziałam zanim pomyślałam.-Znaczy stój! Całusa.
-Powiedziałaś, że dostanę to co chcę. Ty dobrze wiesz co ja chcę. Zresztą liczy się pierwsza oferta.-powiedział, a przed Eleną, Kazyiskim i Matem pojawił się Kubańczyk i Zadik.
-Hej wam. A kto tam ukrywa się za Valerio?-zapytał się Osmany.
-Możesz zapomnieć o jakiejkolwiek nagrodzie.-powiedziałam wychodząc zza rozgrywającego.
-Ale misiu...Jak to??-zapytał się-Przecież wiesz, że robiłem co mogłem.-powiedział, a Matej i Elena lali się ze śmiechu.
-Daj spokój.-powiedziałam.
-Ale nagroda będzie.
-Jasne misiu, że będzie.-powiedziałam robiąc sobie żarty i opierając się o jego ramie.
-To wy jesteście razem?-zapytał się zdezorientowany już całą sytuacją Juantorena.
-Jasne. Przecież zawsze wiedziałeś, że lubię starszych i bardziej doświadczonych.-powiedziałam, a Matt, Matej i Elena podpierali się już słupa.
-A tym co?-zapytała się Sienit.
-Nie wiem. Chyba Matt opowiedział im historię jak chłopacy wyrzucili jego bokserki przez okno w hotelu i spadły akurat na twarz Alekno.-powiedział Valerio.
-To nie jest śmieszne.-powiedziała Zadik.
-Jest.-powiedzieliśmy na raz z Valerio,a Matej,Matt i Elena uspokoili się i dołączyli już do nas.
-To gdzie idziecie?-zapytał się Juantorena.
-Na lodowisko.-powiedział Matt.
-O też chcę iść na łyżwy. Znalazłoby się miejsce też dla nas??
-Nie.-powiedziałam cicho pod nosem sama do siebie.
-Co, bo nie dosłyszałam?-powiedziała Zadik.
-Jasne, że możecie się do nas przyłączyć-powiedział Matej i poszliśmy tym razem w siódemkę na lodowisko.
-Ej, myślicie, że będzie nasz rozmiar?-zapytał się Matt.
-Będzie-odpowiedziałam.
-Skąd wiesz?-zapytał się Matej.
-Bo ostatnio byliśmy z klasy na łyżwach i mój kolega, który gra w kosza i ma nr. 48 buta dostał łyżwy także z wami też nie będzie problemu.-powiedziałam.
 Gdy doszliśmy na lodowisko przy tym jak brałam łyżwy podszedł do mnie Osmany i powiedział:
-Wiem, ze i tak nie jesteś razem z Valerio.
-Masz rację. Nie jestem.-powiedziałam.
-To po co ta cała szopka?
-Żeby głupi miał zagadkę.-powiedziałam i z uśmiechem odeszłam do szatni.
Gdy już zapięłam łyżwy i razem z Matem udałam się na lodowisko powiedziałam:
-Kurde...Boję się...Nie jeździłam chyba odkąd skończyłam 15 lat.
-Nie martw się. Mogę być twoim instruktorem.-poruszył dziwnie brwiami.
-Hahhahaha.
Spoko.-powiedziałam i zaczęłam jeździć przy barierce gdy Matt, kręcił już kółka na środku lodowiska.
-Może jednak pomóc.-zaśmiał się.
-Dobra.-powiedziałam podając mu rękę.
-Nie tak szybko! Bo się przewrócę.-powiedziałam śmiejąc się.
-Nie pękaj. Ze mną się nie przewrócisz.-odpowiedział, a ja poczułam, że tracę równowagę i leżę na lodzie razem z Mattem, a raczej Matt na mnie.
-Ała złaź ze mnie!-powiedziałam i usłyszeliśmy śmiechy Kazyiskiego, Eleny, Sienit, Valerio i Osmanego wchodzącego na lodowisko.
-Patrz! Zostawiam Cię na chwilę z moją Anią, a ty już na niej leżysz!-powiedział "niby"
oburzony Vermiglio.
-Ała Matt złaź!-powiedziałam śmiejąc się ze słów, które powiedział przed chwilą Włoch.
Wstaliśmy już i chciałam się otrzepać z lodu na bluzie i pupie lecz rozgrywający podjechał do mnie mówiąc:
-Poczekaj kochanie. Pomogę Ci.-powiedział i już chciał mi otrzepać lód z tyłka.
-Poradzę sobie kochanie.-powiedziałam odjeżdżając kawałek.
Potem jeździłam tak z Mattem 15 minut i o dziwo szło mi coraz lepiej.
-Jak ty mogłaś mnie tak porzucić?-zapytał się Valerio.
-Oj....Nie obraź się ale Matt jest hmmm....Bardzo dobrym nauczycielem.-uśmiechnęłam się.
-Jak chcesz ale odbijemy sobie to potem.

-Jasne-zaczęłam się śmiać.
*
Czemu coraz bardziej mam ochotę zawiesić tego bloga? 

12 komentarzy:

  1. świetny rozdział:))
    i ani mi się waż zawieszać tego bloga !!! .
    pzdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
  2. Podpisuję się pod poprzednim komentarzem. Super ! Nie zawieszaj tego bloga bo jest genialny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. A w łep chcesz dostać jak zawiesisz tego bloga ?
    Nie no żartuje , ale jak to zrobisz to bedzie masakra.
    Pisz go dalej przecież ludzie go czytają to na pewno. Rozdział
    zajebistyyy :D

    lovevolleyballintheleadrolewithyou.blogspot.com

    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie pozwalam na zawieszenia czegokolwiek, a zwłaszcza tego bloga :) Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nawet nie próbuj zawieszać bo cię znajdę i udusze !!! A rozdział jest ZAJEBISTY i za tydzień chce widzieć następny rozdział i tak dalej :D ja czytam i inni czytają więc ani mi się waż :p pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nigdy prze nigdy go nie zawieszaj :d czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja ci dam zawiesić !!!! A tylko się waż to ci nogi z dupy powyrywam
    rozdział zajebisty tylko mało Kurka :c Więcej siuraka
    ale tak poza tym to super już się nie mogę doczekać kolejnego
    Czekam Yśka :**

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak zawiesisz to foch jak z Polski do Chin! Rozdział jak zwykle świetny i czekam na nastepny :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie zawieszaj ! Jest mega <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam <3
    Nie zawieszaj morko ;// :*
    Zapraszam do mnie :)))))))

    OdpowiedzUsuń
  11. Ani mi się waż zawieszać :p Jeszcze w takim momencie. Nie wiem jak to robisz, ale z rozdziału na rozdział akcja robi się coraz lepsza :)
    Życzę Ci weny i wytrwałości, nie zostawiaj nas :D
    Jeżeli nadal czytasz, to zapraszam na http://siatkowka-mojamilosc.blogspot.com/ i http://jestesdlamniestworzony.blogspot.com/
    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie zawieszaj :) Twoje rozdziały są coraz lepsze
    Serdecznie Zapraszam Nowy rozdział http://jestesdlamniestworzony.blogspot.com/
    Pozdrawiam i Całuję :*

    OdpowiedzUsuń