Ja usiadłam na samym przodzie i
włączyłam muzykę na słuchawkach.
Ignorując wszystkich wokół.
Około.17 byłam już z ojcem w
naszym mieszkaniu.
Rozpakowałam obiad, zjadłam obiad
z rodzicami i postanowiłam przejść się na spacer.
Założyłam słuchawki i puściłam
sobie moją jedną z ulubionych piosenek Eldo. Szłam przed siebie i myślałam o
życiu.
Co się we mnie zmieniło ? Na co
tak naprawdę liczę? Co ja chcę od życia? Przed wyjazdem do Italii moje życie
było mniej skomplikowane. Zawsze wiedziałam, że chcę być dla kimś tlenem. Tym
moim osobistym narkotykiem. Tym czasem poznałam kilku facetów i ja się do nich
przywiązałam, a oni? Oni traktują mnie jak zabawki.
Jak miałam 15 lat poznałam
Juantorene. Za przyjaźniliśmy się. Gdy miałam prawie 17 lat przespaliśmy się ze
sobą i chyba to zapoczątkowało ten chujowy okres w moim życiu. Gdzie po raz
pierwszy zostałam omotana i owinięta wokół palca przez faceta. Dlatego
postanowiłam wyjechać do Polski. Tam nad jeziorem poznałam chłopaków. Gdy
dowiedziałam się, że są siatkarzami chciałam spieprzać stamtąd jak najszybciej.
Lecz nie patrzyłam na nich jak na Juantorene. Dla mnie po pewnym czasie stali
się kolegami. Jedni bardziej, drudzy mniej ale polubiłam ich.
Potem ten cholerny epizod z
Winiarskim, który będę żałować chyba do końca życia. Żeby zapomnieć o Osmanym
zaczęłam być zauroczona w kolesiu który ma żonę i syna. Na szczęście
skończyło się to szybciej niż
zaczęło ale chyba Winiarskiemu muszę podziękować za jedną rzecz. Za to, że
zrozumiałam, że siatkówka to nie tylko jakaś siatka, 6 przepoconych gości,
którzy muszą przebić piłkę na drugą stronę przy trzech odbiciach piłki. Przez
niego też zaczęłam przyjaźnić się bardziej z Grześkiem i zamieszkałam z nim w
Gdańsku gdy dostałam się tam do szkoły. O Grześku myślałam jak o kumplu. Jak o
bracie, jak o kimś kto zawsze będzie mnie wspierać, a ja jego i do końca życia
będziemy mówić sobie wszystko co leży nam na sercu. Szkoda tylko, że wszystko
popsuło się przez jedną noc. Jedną pieprzoną noc w sylwestra, której tak
żałuje. Po 6 miesiącach, kłócenia się o byle bzdety zaczęliśmy być razem. Na
poważnie.
Szkoda, że skończyło się to jak
się skończyło.
Byłam gotowa na dłuższy związek,
myślałam, że nam się uda, że to wszystko wreszcie ta prawdziwa miłość. Szkoda ,
że tylko ja tak myślałam i dowiedziałam się o tym, że mnie zdradzasz gdy
przyjechałam do Polski odwiedzić Cię, bo się za tobą stęskniłam.
Potem znów Juantorena. On jest
chyba punktem wyjściowym w moim życiu. Gdy coś mi nie wyjdzie w życiu, gdy coś
nie idzie po mojej myśli. Pojawia się znowu on, a ja znowu zaczynam mu wierzyć
chociaż i tak kłamie. Może nie specjalnie ale po dłuższym albo krótszym czasie
znów wychodzi na to, że niestety oboje się pomyliliśmy.
Wszyscy chłopacy są tacy sami.
Tak samo badziewni. Najpierw obiecują, a potem?? Potem wychodzi, że niestety
starali się ale nie udało im się. Czasami mówią, że nigdy więcej Cię nie
zdradzą. 12 lat po ślubie dowiadujesz się, że przespał się ze swoją była
albo, uchlał się do stanu
nieprzytomności chociaż obiecywał Ci, że nigdy więcej już tego nie zrobi. Po 20
latach małżeństwa zgarniasz go z jakiejś ciemnej uliczki schlanego w 3 dupy.
Takie są kobiety. Wierzą mężczyznom, a oni to wykorzystują. I choć nie
dotrzymali tej jebanej obietnicy to my im wybaczamy, a oni? Oni to wykorzystują
i robią to dalej. A my? My głupie dziewczyny tkwimy przy ich boku i wierzymy w
każde ich głupie słowo.
Ale dość tego. Dość tej starej
Anki ja nie chcę być jak każda kobieta. Nie chcę być tak samo wykorzystywana
przez mężczyzn jak one. Nie chcę rodzić im dzieci i być jakimś głupim robotem, a
oni będą mi się odwdzięczać kolejnymi rozczarowaniami. Cholernie boję się
mężczyzn. Cholernie boję się znów komuś zaufać. Po tym całym zamieszaniu z
Juantoreną po prostu nie umiem zaufać komukolwiek. Chcę zacząć sama się
spełniać, nie czekać na żadnego faceta. Nie chcę być znów kogoś marionetką. Ja
po prostu chcę się spełniać sobą i nie chcę już nigdy przez nikogo cierpieć w
życiu. Wylałam już za dużo łez.
Po tych moich wielkich życiowych
przemyśleniach wróciłam do domu. Wzięłam tam szybki prysznic i pouczyłam się,
bo jutro piątek. Więc trzeba iść do szkoły po tylu dniach nieobecności...
Dni leciały jak szalone. Wszystko
było, by dobrze gdybym wiedziała co chcę robić. Od gimnazjum chciałam zostać
fizjoterapeutką. A teraz? Gdy już zostało parę miesięcy do matury ja nie wiem
co chcę w życiu robić. Nie miałam kompletnie planu na życie. Chodziłam jak
szalona na korki z angielskiego, chemii, matematyki. Tylko po co?? Jeżeli nie
mam planu na swoje życie. W ciągu całego miesiąca od powrotu z Polski. Nie
wiedziałam co ze sobą zrobić. Rzadko wychodziłam z domu. Praktycznie tylko do
szkoły, żeby spotkać się z Eleną, Kazyiskim i Raphaelem czasem też wychodziłam sama na spacer w
słuchawkach na uszach przemyśleć parę spraw. Zawsze mam nadzieję, że wpadnę na
jakiś genialny pomysł na życie ale każdy taki spacer sprawiał, że miałam
jeszcze więcej pytań niż odpowiedzi i ani jednej odpowiedzi na nie. Właśnie
wróciłam z mojego porannego sobotniego spaceru i ległam na łóżku słuchając
muzyki.
Nagle rozległ się dźwięk mojego
dzwonka od telefonu. Odebrałam mówiąc:
-Halo?
-Cześć co robisz?-zapytała się
Elena.
-Leże i słucham muzyki.
-Mam dla Ciebie propozycje.
-Jaką??
-Wyjdziesz na miasto ze mną,
Matejem i kolegą Kazyiskiego.
-A kim jest ten kolega
Kazyiskiego?-zapytałam się.
-Tajemnica.
-Jeżeli tym kolegą nie jest
Juantorena to idę.-powiedziałam.
-Ty nadal się do niego nie
odzywasz?-zapytała się.
-Tak i nie mam zamiaru się do
niego odzywać. Mam go gdzieś.-powiedziałam.
-Ale minął już miesiąc.
-Może minąć i 100 lat ja nie
zamienię z nim ani słowa.-powiedziałam.
-To teraz będziesz udawała, że go
nie znasz?
-Może....Ne ważne. To wpadniecie
po mnie?
-Jesteś sama.
-Taaa...Starsi w mieście.
-To będziemy za 20 minut.
Przebrałam się w czarne rurki i
t-shirt z kotem. Ogarnęłam trochę mordę i zadzwonił dzwonek do drzwi.
Otworzyłam mówiąc:
-Cześć. Poczekajcie moment w
salonie. Wezmę tylko jakąś bluzę. Pobiegłam do pokoju założyłam czarną
rozpinaną bluzę
i poszłam do salonu gdzie
siedzieli Valerio Vermiglio oraz Matt Anderson.
-Kazań przyjechał do
Trydentu.-powiedziała rozweselona Elena.
-Widzę. Cześć.-powiedziałam
podając chłopakom rękę do uściśnięcia i przedstawiając się.
Gdy już chwilę posiedzieliśmy w
salonie i zaczęliśmy rozmowę zaczęłam:
-Okey. Wszystko dobrze pięknie,
fajnie ale po co ja wam jestem do szczęścia potrzebna?-zapytałam się.
-Widzisz. Iż gdybym przebywała w
gronie 3 siatkarzy sama to bym zwariowała i została uśmiercona na tym lodowisku. Więc pomyślałam,
że dotrzymasz mi towarzystwa i w miarę możliwości będziesz mi pomagać w
pilnowaniu, żeby któryś się na mnie nie wywalił.
-Ale ja ostatnio jeździłam jak
miałam 15 lat. Nie wiem czy te łyżwy to dobra....
-Nie marudź.-powiedziała.-To co
idziesz z nami?
-W sumie...I tak nie mam co
robić.-powiedziałam.
-Świetnie. To się ubieraj.
-Okey.-powiedziałam idąc do
pokoju po buty i kurtkę.
Gdy już się ubrałam powiedziałam.
-Możemy iść.-powiedziałam
zapinając kurtkę.
-Znowu schudłaś.-powiedziała
Elena i zmierzyła mnie wzrokiem.
-Chyba w piętach.-powiedziałam.
-Jak kupowałaś ze mną tą kurtkę
to leżała na tobie jak ulał, a teraz jest już za luźna. Niedługo to ty będziesz
nosić rozmiar 34.
-To istnieje taki
rozdział?-zainteresował się Valerio.
-Myślałem, że takie mają tylko dzieci.
-Shhh....-zasyczałam-Ale ja
naprawdę dużo jem. Matka czasem mówi, że mam tasiemca.
-No to zaskocz mnie. Co dzisiaj
zjadłaś?-zapytała się Elena idąc w stronę lodowiska.
-Dzisiaj jeszcze nic ale dzień
młody. Dopiero 10.30 a ja przed 11 nic nie jem. Po prostu nie mam ochoty.
-Tak, a zaraz mi wkręcisz, że
chudniesz dlatego, że dużo się uczysz i spacerujesz.
-Ale tak jest.
-Kłamczucha.-stwierdził
Valerio-Lubię takie.-powiedział, a ja zaczęłam się śmiać
-Zgaduję. Nie żebyś wyglądał na
starego czy coś, bo dałabym Ci maks 24 lata ale, że wiem z Wikipedii ile
naprawdę masz lat to powiem Ci, że jakby Ci wyszedł pierwszy numerek to ja bym
mogłabym być twoją córką.
-Nie wspominajmy o moim pierwszym
numerze.-powiedział załamany Valerio.
-Tak źle? Przykro mi.-zaczęłam go
pocieszać.
-Eee.....A twój?
-No co mój?-zaczęłam udawać
głupią.
-No twój pierwszy...
-Pierwszy?-zapytałam się.
-Pierwszy raz.
-Aaaa....Dobra trochę wkręcałam
domyśliłam się już o co Ci chodzi na pytaniu "A twój?". Odpowiem
więc. Szału nie ma dupy nie urywa. -powiedziałam.
-Przekaże odpowiednim
osobom.-zaśmiał się Kazyiski.
-Ty to tam się nie odzywaj. Całe
życie z Eleną.
-Pieprzony farciarz.-powiedział
Matt.
-Ja bym tego fartem nie
nazwała.-powiedziałam.
-Ja też.-odezwał się Valerio.
-No pomyśl męczyć się z jedną
osobą przez całe życie...
-Obiecywać jej, że będziesz
świętym i nigdy jej nie skrzywdzisz....
-A potem po kilku latach
małżeństwa w 90% kończy się na rozczarowaniu i rozwodzie.-dokończyłam za
Valerio.
-Jezu jacy wy jesteście straszni.
Ani krzty romantyzmu w was.-powiedziała Elena.
-Romantyzm..eeee....-westchnęliśmy
oboje.
-Jesteście tacy dziwni, że aż
kurde słodcy.-powiedział Anderson.
-Prawda pasują do
siebie.-powiedziała Elena.
-Dajcie wy mi spokój. Coś takiego jak miłość
nie istnieje. Związki są głupie i człowiek się w nich tylko męczy.
-A seks?-zapytał Anderson.
-Właśnie i tu dochodzimy do
wiedzy, którą nabyłam ostatnio na kółku biologicznym, że kobiecie nie potrzebny
jest mężczyzna, żeby miała orgazm. I tu nasuwa się jeszcze jeden wniosek, że
mężczyzna nie jest potrzebny kobiecie do niczego.-powiedziałam.
-Ale seks z mężczyzną jest chyba
bardziej no.....Nie wiem...Przyjemny?!-powiedział zdziwiony moimi poglądami
Anderson.
-Zależy jeszcze od zdolności tego
mężczyzny.-powiedziałam.
-Chcesz ja Cię mogę przekonać.
-powiedział Valerio.
-Nie...
-A może?
-Nie.
-Juantorena z Sienit na
czwartej.-powiedziała Elena.
-Kurwa!-powiedziałam cicho i
schowałam się za Valerio.
-To co teraz bawimy się kochanie
w kotka i myszkę?-zapytał Vermiglio.
-Idź przed siebie nie odwracaj
się.-powiedziałam.
-A co dostanę w nagrodę?
-Co chcesz.-powiedziałam zanim
pomyślałam.-Znaczy stój! Całusa.
-Powiedziałaś, że dostanę to co
chcę. Ty dobrze wiesz co ja chcę. Zresztą liczy się pierwsza
oferta.-powiedział, a przed Eleną, Kazyiskim i Matem pojawił się Kubańczyk i
Zadik.
-Hej wam. A kto tam ukrywa się za
Valerio?-zapytał się Osmany.
-Możesz zapomnieć o jakiejkolwiek
nagrodzie.-powiedziałam wychodząc zza rozgrywającego.
-Ale misiu...Jak to??-zapytał
się-Przecież wiesz, że robiłem co mogłem.-powiedział, a Matej i Elena lali się
ze śmiechu.
-Daj spokój.-powiedziałam.
-Ale nagroda będzie.
-Jasne misiu, że
będzie.-powiedziałam robiąc sobie żarty i opierając się o jego ramie.
-To wy jesteście razem?-zapytał
się zdezorientowany już całą sytuacją Juantorena.
-Jasne. Przecież zawsze
wiedziałeś, że lubię starszych i bardziej doświadczonych.-powiedziałam, a Matt,
Matej i Elena podpierali się już słupa.
-A tym co?-zapytała się Sienit.
-Nie wiem. Chyba Matt opowiedział
im historię jak chłopacy wyrzucili jego bokserki przez okno w hotelu i spadły
akurat na twarz Alekno.-powiedział Valerio.
-To nie jest
śmieszne.-powiedziała Zadik.
-Jest.-powiedzieliśmy na raz z Valerio,a
Matej,Matt i Elena uspokoili się i dołączyli już do nas.
-To gdzie idziecie?-zapytał się
Juantorena.
-Na lodowisko.-powiedział Matt.
-O też chcę iść na łyżwy.
Znalazłoby się miejsce też dla nas??
-Nie.-powiedziałam cicho pod
nosem sama do siebie.
-Co, bo nie
dosłyszałam?-powiedziała Zadik.
-Jasne, że możecie się do nas
przyłączyć-powiedział Matej i poszliśmy tym razem w siódemkę na lodowisko.
-Ej, myślicie, że będzie nasz
rozmiar?-zapytał się Matt.
-Będzie-odpowiedziałam.
-Skąd wiesz?-zapytał się Matej.
-Bo ostatnio byliśmy z klasy na
łyżwach i mój kolega, który gra w kosza i ma nr. 48 buta dostał łyżwy także z
wami też nie będzie problemu.-powiedziałam.
Gdy doszliśmy na lodowisko przy tym jak brałam
łyżwy podszedł do mnie Osmany i powiedział:
-Wiem, ze i tak nie jesteś razem
z Valerio.
-Masz rację. Nie
jestem.-powiedziałam.
-To po co ta cała szopka?
-Żeby głupi miał
zagadkę.-powiedziałam i z uśmiechem odeszłam do szatni.
Gdy już zapięłam łyżwy i razem z
Matem udałam się na lodowisko powiedziałam:
-Kurde...Boję się...Nie jeździłam
chyba odkąd skończyłam 15 lat.
-Nie martw się. Mogę być twoim
instruktorem.-poruszył dziwnie brwiami.
-Hahhahaha.
Spoko.-powiedziałam i zaczęłam
jeździć przy barierce gdy Matt, kręcił już kółka na środku lodowiska.
-Może jednak pomóc.-zaśmiał się.
-Dobra.-powiedziałam podając mu
rękę.
-Nie tak szybko! Bo się
przewrócę.-powiedziałam śmiejąc się.
-Nie pękaj. Ze mną się nie
przewrócisz.-odpowiedział, a ja poczułam, że tracę równowagę i leżę na lodzie
razem z Mattem, a raczej Matt na mnie.
-Ała złaź ze mnie!-powiedziałam i
usłyszeliśmy śmiechy Kazyiskiego, Eleny, Sienit, Valerio i Osmanego wchodzącego
na lodowisko.
-Patrz! Zostawiam Cię na chwilę z
moją Anią, a ty już na niej leżysz!-powiedział "niby"
oburzony Vermiglio.
-Ała Matt złaź!-powiedziałam
śmiejąc się ze słów, które powiedział przed chwilą Włoch.
Wstaliśmy już i chciałam się
otrzepać z lodu na bluzie i pupie lecz rozgrywający podjechał do mnie mówiąc:
-Poczekaj kochanie. Pomogę
Ci.-powiedział i już chciał mi otrzepać lód z tyłka.
-Poradzę sobie
kochanie.-powiedziałam odjeżdżając kawałek.
Potem jeździłam tak z Mattem 15
minut i o dziwo szło mi coraz lepiej.
-Jak ty mogłaś mnie tak
porzucić?-zapytał się Valerio.
-Oj....Nie obraź się ale Matt
jest hmmm....Bardzo dobrym nauczycielem.-uśmiechnęłam się.
-Jak chcesz ale odbijemy sobie to
potem.
-Jasne-zaczęłam się śmiać.
*
Czemu coraz bardziej mam ochotę zawiesić tego bloga?
świetny rozdział:))
OdpowiedzUsuńi ani mi się waż zawieszać tego bloga !!! .
pzdrawiam .
Podpisuję się pod poprzednim komentarzem. Super ! Nie zawieszaj tego bloga bo jest genialny ;*
OdpowiedzUsuńA w łep chcesz dostać jak zawiesisz tego bloga ?
OdpowiedzUsuńNie no żartuje , ale jak to zrobisz to bedzie masakra.
Pisz go dalej przecież ludzie go czytają to na pewno. Rozdział
zajebistyyy :D
lovevolleyballintheleadrolewithyou.blogspot.com
Pozdrawiam :D
Ja nie pozwalam na zawieszenia czegokolwiek, a zwłaszcza tego bloga :) Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńNawet nie próbuj zawieszać bo cię znajdę i udusze !!! A rozdział jest ZAJEBISTY i za tydzień chce widzieć następny rozdział i tak dalej :D ja czytam i inni czytają więc ani mi się waż :p pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńNigdy prze nigdy go nie zawieszaj :d czekam na następny
OdpowiedzUsuńJa ci dam zawiesić !!!! A tylko się waż to ci nogi z dupy powyrywam
OdpowiedzUsuńrozdział zajebisty tylko mało Kurka :c Więcej siuraka
ale tak poza tym to super już się nie mogę doczekać kolejnego
Czekam Yśka :**
Jak zawiesisz to foch jak z Polski do Chin! Rozdział jak zwykle świetny i czekam na nastepny :)
OdpowiedzUsuńNie zawieszaj ! Jest mega <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam <3
OdpowiedzUsuńNie zawieszaj morko ;// :*
Zapraszam do mnie :)))))))
Ani mi się waż zawieszać :p Jeszcze w takim momencie. Nie wiem jak to robisz, ale z rozdziału na rozdział akcja robi się coraz lepsza :)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci weny i wytrwałości, nie zostawiaj nas :D
Jeżeli nadal czytasz, to zapraszam na http://siatkowka-mojamilosc.blogspot.com/ i http://jestesdlamniestworzony.blogspot.com/
Pozdrawiam serdecznie :*
Nie zawieszaj :) Twoje rozdziały są coraz lepsze
OdpowiedzUsuńSerdecznie Zapraszam Nowy rozdział http://jestesdlamniestworzony.blogspot.com/
Pozdrawiam i Całuję :*