niedziela, 5 maja 2013

Rozdział 25


-Kiedy odbierzesz swoje bilety na Bruno Marsa ode mnie? - zapytał się mnie.
-Nie wiem. Możesz je dać tej swojej nowej dziewczynie  czy komukolwiek ja już ich nie chcę.
-Kiedy wracasz?!- zapytał się mnie.
-Przed nowym rokiem. Jeszcze coś?-zapytałam.
-Musimy pogadać.-powiedział pewny siebie.
-Nic nie musimy Bartek. Ja ewentualnie mogę z tobą porozmawiać ale na razie nie mam ochoty tego z tobą uczynić zresztą ja uważam, że nie mam o czym z tobą gadać. Na razie Bartuś- powiedziałam wściekła i rozłączyłam się.
Następnie wpełzłam do kuchni i  zrobiłam sobie płatki Lion. Pół przytomna siedziałam przy stole  gdy nagle mój kochany ojciec wpadł z Kazyiskim i Juantoreną po czym rzucili się na mnie, a ja byłam tak zmęczona, że nie mogłam utrzymać łyżki w ręku gdy Ci tubylcy się do mnie tulili. Na szczęście uratowała mnie moja matka, która powiedziała do mnie :
-Anka masz 15 minut, żeby się ogarnąć, bo jedziemy do galerii.
Ja tylko wstałam z krzesła, oderwałam się od siatkarzy i poszłam do łazienki. Umyłam zęby, uczesałam włosy itd. Po czym razem z mamą pojechałyśmy do galerii. 6 godzin spędziłam pełznąć po galerii w dodatku do mieszkania wróciłam cała obładowana jak Rumun. Musiałam zrobić dwie rundki żeby zgarnąć wszystkie swoje rzeczy z samochodu.  Potem jeszcze oczywiście byłam głodna. Mama zrobiła spaghetti. Dobra z niej dziewoja jednak. Tak  się o mnie troszczy. Więc z całą michą spaghetti poszłam do siebie i odpaliłam mojego cudownego laptopa po czym zaczęłam grać w .... tak zaczęłam grać w simsy. Jestem boska <3
Nagle doszedł do mnie sms "Idziesz ze mną, Eleną i Kazyiskim do klubu? "
Odpisałam tylko Kubańczykowi "Zależy czy na serio mamy iść do tego klubu czy znów mnie okłamiesz i porwiesz do siebie."
"Zawsze będziesz mi to przypominać "
"Nieeee....To było słodkie ;3"
"To co się mnie czepiasz? Będziemy po Ciebie za 10 minut. Ogarnij się. "
"Ale ja muszę jeszcze simsy wyłączyć. "
"Grasz w Simsy?! Boże! Z kim ja jestem?!"
"Nie marudź."
Wyłączyłam mojego kochanego laptopa i wygrzebałam w mojej szafie jakieś rzeczy do ubrania. Po paru minutach chłopacy i Elena byli pod moimi drzwiami. Ja jeszcze poszłam nałożyć nieco pudru na  mordkę po czym nałożyłam błyszczyk na usta, a iż mam ciemną oprawę  oczu nie musiałam nic robić z rzęsami i brwiami.
Po jakiś kolejnych 10 minutach mojego biegania po mieszkaniu i lokalizowaniu mojej komórki wyszliśmy do klubu. Przetańczyłam z Matejem i Juantoreną całą noc. Znaczy znaczną część, bo potem to mi się chyba film urwał. Obudziły mnie promienie słońca.
-Kurna!!!! Jest grudzień do jasnej cholery! Słońce spierdalaj ja chce śnieg.- rzuciłam poduszką w okno, a potem podniosłam głowę. To był wielki błąd. Myślałam, że nie wytrzymam. Gdy już ból minął rozejrzałam się po pokoju. Nie było to mieszkanie mojego ojca ani Juantoreny. Więc gdzie ja do cholery byłam? Na odpowiedź nie musiałam czekać długo. Na niebieskiej ścianie było zdjęcie Mateja i Eleny. Czyli znajdujemy się w mieszkaniu Kazyiskiego. Dopiero po chwili dostrzegłam śpiącego obok mnie Osmanego. Poszłam do kuchni i okradłam Mateja z jednej tabletki aspiryny po czym ogarnęłam się obudziłam Juantorene i wróciłam do domu. Cały dzień zleciał na tym, że pomagałam mamie sprzątać i gotować na święta. Byłam styrana jak dziki wół. Wieczorem wzięłam tylko relaksacyjną kąpiel, posłuchałam muzyki i zadzwoniłam na Skype do Gregora:
-Sieeeemano- powiedział odbierając połączenie na Skype Grześ.
-Witaj.-odpowiedziałam.
-Co u Ciebie? - zapytał mnie.
-Lajt. Wczoraj byłam na takiej imprezie, że dzisiaj rano jak się obudziłam to rozkminiałam gdzie jestem.
-To nieźle się ty bawisz w tych Włoszech. Tak wgl to Ciebie mi tam zdemoralizują.- zaczął panikować Gregor.
-Moja mama powiada, iż zdemoralizowanego zdemoralizować nie można, a to mądra kobieta więc się jej słuchaj - zaśmiałam się.
-No jak tam Ci się układa z Osmanym?
-W porządeczku. A ty jak z Martyną żyjesz?
-Nooo.... Nijak. Zerwaliśmy. Nie zauważyłaś, że to była jędza?
-Nieeee....Wcale- powiedziałam zła w stronę Grześka.
-Wiem, że powinienem Cię posłuchać, że to debilka i suka i ona spotyka się ze mną tylko dla tego, że jestem rozpoznawalny itd. Ale ja ją kochałem.-powiedział  Gregor.
-Oj....Nie martw się. Damy sobie razem radę, za 3 dni będę już w Gdańsku.- powiedziałam uśmiechając się.
-To git. -odpowiedział
Nagle dobiegło mnie wołanie z kuchni:
-Aniaaa! Jedziesz ze mną na trening? Będziesz mi dzisiaj potrzebna.!- krzyknął ojciec ze swojego gabinetu.
-Widzisz. Jak każdy ma problem to do Ani, a tak to każdy ma mnie w dupie.-powiedziałam.
-Nie prawda ja Cię nie mam w dupie.-powiedział Grześ.
-Jesteś jednym z nielicznych-odpowiedziałam-Dobra ja kończę. Zadzwonię dziś na komórkę do Ciebie wieczorem.Ok?-zapytałam się go.
-Spoko.-odpowiedział Gregor i się rozłączył.
Wyszłam z kuchni. Mama gotowała z racji tego, że już jutro wigilia.Ja tylko się ogarnęłam i razem z tatą pojechałam na halę. Jak się okazało dzisiaj mój tata robił badania siatkarzom.
Pierwszy  był Kazyiski. Siedziałam przy biurku i robiłam jakieś wykresy, kreski i jakieś ptaszki  itd.
Nagle ojciec powiedział :
-93 kg.
-Ale z Ciebie grubas Matej.- parsknęłam
-To same mięśnie.
-Taaa...Mięśnie, mięśnie. Piwne chyba.- znów zaczęłam się śmiać
Następni było kilka  osób, a potem Juantoarena :
-73 kg.- podał wagę Osmanego mój ojciec.
- Zabiję się.-powiedziałam patrząc na Osmanego.
- Co Ci?-zainteresował się tata.
-Jaki on wychudzony!!! No!!! Też tak chce.
-Chcesz mieć ponad dwa metry i ważyć 73 kg?- zapytał Juantorena.
-Nieee... Chcę mieć taki przelicznik BMI jak ty.
-Co chcesz mieć takie jak ja?- zapytał mnie.
- Żyje wśród debili!- zawyłam.
Następny był Łukasz Żygadło.
-Dzień Dobry.-powiedział po włosku w moją stronę -Masz nową asystentkę?-powiedział już po polsku do mojego ojca.
-Nieee... To moja córka. Przecież nie raz przychodziła po klucze do mnie do domu, a że dziś potrzebowałem asystentki to ją zgarnąłem. - uśmiechnął się mój ojciec.
-Miło mi, Łukasz.-powiedział.
-Cześć. Ania-powiedziałam spoglądając mu w oczy.
-O kurde! Anka! Nie poznałem Cię! Ale ty się zmieniłaś od wakacji!-powiedział rozgrywający.
-A ja Cię poznałam. - powiedziałam bawiąc się długopisem po czym przewróciłam oczami i odwróciłam się w stronę biurka. 
Ojciec zrobił kontrolne badania Łukaszowi, a ja tylko powiedziałam pod nosem "Kolejny wychudzony." Te badania były okropne! Serio robiłam jakieś wykresy koło 12 wypełzłam z hali i udałam się do domu po czym sprzątałam całe mieszkanie i gotowałam z mamą.  Potem koło 10 poszłam do łóżka spać. Wstałam rano, prysznic mama wysłała mnie jeszcze po brakujące składniki, bo dzisiaj wigilia. Wracając z sklepu rozdzwonił się mój telefon.
-Halo?-zapytałam.
-Siema. Bejbs. O której się dziś zobaczymy?- zapytał mnie siatkarz.
-Nie wiem. Matce muszę pomóc wiesz rodzinna kolacyjka i tak dalej. Potem mogę się spotkać z tb.-odpowiedziałam.
-Okeeey. Ale gdzie, bo wiesz do mnie się zjechała rodzina. Matka, ojciec, siostra, wujek, ciotka.
-Dużo was.- zaśmiałam się.
-To nie o to chodzi dobrze wiesz.
-Wieeem. Wstydzisz się mnie- powiedziałam z udawanym smutkiem w głosie.
-Nie prawda po prostu. Nie chcę rodzinie znów robić nadziei, że wezmę niedługo ślub. W sumie to są jeszcze trochę za ten mój niedoszły ślub....-powiedział Juantorena, a ja mu przerwałam:
-Rozumiem. Nie musisz się tłumaczyć. To gdzie się spotkamy?
-Pamiętasz tą dobrą kawiarnie obok hali?
-No. Pamiętam, To o której?
-18?-zapytał się mnie Osmany.
-Spoko. To do zobaczenia.-rozłączyłam się.
Potem już bez żadnych przeszkód ruszyłam do domu. Dałam mamie resztę zakupów.Moje rozmyślania przerwał telefon. Dzwoniła siostra mojej matki. Czyli w skrócie moja chrzestna trochę potem pogadałam z dziadkiem. Następnie miałam pół godziny przerwy i zadzwonił mój kuzyn Dawid:
-Joł.-powiedział chłopak.
-Siemasz.
-Słyszałem, że w tym roku spędzasz święta we Włoszech. Co Cię tam ciągnie? Wybrałabyś się w końcu może do nas do Krakowa?
-Może.-zaśmiałam się.
-Nie no nie rób sobie jaj. Nie widziałem Cię w Krakowie z 2 lata. Przyjedź.
-Spoko. Tylko czas muszę sobie rozplanować. Może wpadnę w ferie ale nic nie obiecuje, bo to może różnie może  być.
-Ok. Jak coś to sam po Ciebie przyjadę i postawie Cię przed faktem dokonanym. No dobra tak miło nam się tu gawędzi. Wgl słyszałem, że jesteś byłą dupą Kurka.-powiedział Dawid.
-Zawiła historia.-odpowiedziałam wymijająco.
-No to o czym to ja ? A właśnie, właśnie! Miałem Ci życzenia złożyć.  Talentu, miłości, zdrowia, zajebistych chłopaków, fajnych prezentów, przystojnego mikołaja i co ty jeszcze chcesz?
-Nic mordko. Tyle mi wystarczy.
-No to by było na tyle. -zaśmiał się Dawid.
-To teraz ja Ci złoże życzenia. Fajnych dup z akademika, zajebistych prezentów wiesz, żeby laski się do Ciebie kleiły, a miłości to Ci nie życzę, bo tyle ładnych dup na świecie jest, że nie pozwolę Ci się z jedną marnować.- zaśmiałam się.
-Awwww....Kochana jesteś. Dobra jak to się mówi u was we Włoszech "Ciao Bella"
-Ciao Bejbe- zarechotałam po czym się rozłączyłam.
Następnie pomogłam mamie przyszykować stół, ułożyłam talerze i sztućce po czym podzieliliśmy się opłatkiem i  usiedliśmy jedząc "Wigilijną Kolacje."  Koło 17.30 spakowałam do ozdobnej torebki prezent dla Osmanego, a do swojej torby włożyłam 2 czerwone czapki mikołaja i jeszcze lustrzankę (Wiecie muszę czymś zastąpić zdjęcia Kurka nad moim łóżkiem) Po czym wypełzłam z domu w kierunku ulubionej kawiarni Osmanego. Wpadłam do środka, bo na dworze było okropnie zimno.
Od razu zobaczyłam siatkarza czekającego na mnie przy stoliku. Podpełzłam wolnym krokiem i powiedziałam zmarznięta:
-Cześć.-nachyliłam się nad Juantoreną i dałam mu całusa w usta.
-Hej. Zamówiłem dla Ciebie gorącą czekoladę może być?-zapytał mnie.
-Jasne. Dzięki-odpowiedziałam i znów dałam Kubańczykowi całusa w usta po czym zdjęłam kurtkę, szalik i dosiadłam się do stolika Kubańczyka.
-Zróbmy sobie zdjęcia.-powiedziałam patrząc na Kubańczyka.
-Co?- zapytał mnie siatkarz patrząc na mnie z minką "wtf?!".
-No zdjęcia. Patrz. Mam czapki mikołaja. Dla siebie i ciebie i zrobimy sobie sweet focie z rąsi. -powiedziałam zakładając na jego głowę czapkę mikołaja.
-Jesteś niemożliwa - uśmiechnął się.
-Awww. Dobrze, poczekaj, wytrzymaj w takiej pozie-powiedziałam cykając mu lustrzanką zdjęcie.
Potem się rozkręciliśmy. Robiliśmy sobie nawzajem zdjęcia albo Osmany robił nam razem sweet focie z rąsi. Popijając nie raz gorącą czekoladą. Śmialiśmy się i gadaliśmy w końcu zeszliśmy na temat mojego wyjazdu:
-Wiesz, że już pojutrze wyjeżdżam?- zapytałam się siatkarza.
- Nie przypominaj, proszę.-powiedział patrząc na mnie błagalnie przyjmujący.
-Taka prawda. Przykro mi. -powiedziałam patrząc w jego oczy.
-Tak mi też.- odpowiedział odgarniając moją grzywkę z twarzy. -Kocham Cię - pocałował mnie.
-Ja Ciebie też.-odpowiedziałam.
-Wiem-odpowiedział pewnie.- To co czas na prezenty? -zapytał mnie na co ja tylko pokiwałam głową na "tak" i wyjęłam z mojej torby prezent Osmanego, który potem położyłam na stół, a Osmany podał moją torbę mi do rąk.
Otworzyłam swoją torbę, a tam złota bransoletka z Apart'u z czterema złotymi charmsami w kształcie: podkowy, czterolistnej koniczyny, literki "A" przyozdobionej z jednej strony diamencikami oraz złote serduszko.
-Dziękuje. - pocałowałam go w usta.
-Nie ma za co.-powiedział i otworzył swój prezent, a na jego twarzy zaczął pojawiać się wielki uśmiech.
Kubańczyk dostał ode mnie złoty breloczek z grawerem, butelkę swojego ulubionego rumu, perfumy i 3 bilety na koncert jego ulubionego zespołu.
-Dziękuje również. Jak zdobyłaś te bilety? - zapytał mnie.
-Ma się te sposoby- powiedziałam dałam mu całusa i zaczęłam się śmiać.
Juantorena zapiął mi bransoletkę na dłoni. W sumie to prezentowała się zajebiście z pozostałymi dwiema.
Umówiłyśmy się, że jutro wyciągniemy Kazyjskiego i Elene na spacer. Wiecie chce mieć też zdjęcie z nimi i nie będziemy przecież ciągle z Osmanym robić sobie "Sweet focie z rąsi."Więc będą też naszymi fotografami no i chyba też to będzie moje pożegnanie z nimi,bo nie zobaczymy się przez dłuższy czas. Po czym Osmany musiał wracać do domu, bo mama się do niego dobijała. Oczywiście uparł się, żeby mnie podwieźć, bo dzisiaj było wyjątkowo zimno i w sumie to chwała mu za to, bo bym zamarzła w drodze powrotnej gdyby nie on.
*
Po pierwsze dziękuje za tak liczne komentarze i ponad 12 tyś wejść. Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Przepraszam, że mogą pojawić się w nim błędy ale strasznie się śpieszę i nie mam nawet czasu porządnie ich sprawdzić. Obiecuje, że po moim powrocie do domu zrobię z tym porządek.;D Mam nadzieję, że będzie tyle komentarzy pod tym rozdziałem co i pod poprzednim. Wasza Zoo Zoolka ;D 

14 komentarzy:

  1. Koń Rafał ,Koń Rafał tirariarirariara KOOOOŃ RAFAŁ, booże mam plan piękny plan ,ale napiszę Ci o nim na gadu. Em ten no rozwalił mnie wewnętrze tekst 'heheszki' co ty masz w bani ,dziecko ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic. Nie mam w bani heheszki to heheszki a ona to powiedziała ironicznie i do tego przewróciła oczami. Więc nie wiem o co Ci chodzi?

      Usuń
  2. Świetny ;) czekam az wróci do Polski ;>

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział. Z resztą jak zwykle :) Czekam na kolejny :)

    Pozdrawiam, no_princess ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały rozdział. Jak wszystkie. :D

    Zapraszam do siebie http://maybe-volleyball.blogspot.com (tamten blog mi się usunął i zaczęłam historię Pauli od nowa) ; p

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział.!Zapraszam
    http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. No i znowu świetny rozdział :) Wspaniały jak wszystkie. Nic dodać nic ująć. Czekam z niecierpliwością na kolejne. Ponieważ już przy poprzednim rozdziale się rozwinęłam teraz powiem tylko tyle: ŚWIETNIE :)

    Pozdrowienia ze słonecznych Włoch :*
    Ada

    OdpowiedzUsuń
  7. rozdział genialny jak zawsze ;) co tu dużo mówić!
    pozdrawiam ;*
    K.

    OdpowiedzUsuń
  8. I znowu , cudo :p
    Chyba wykorzystałam już wszystkie słowa , określające twoje rozdziały ;p
    Więc napiszę tylko tyle - cudo ;p
    Lenkka ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajny rozdział;) Już się nie mogę doczekać aż wróci do Polski. Takie prezenty to też bym chciała dostać;] Pozdrawiam zapraszam na II zsiatkowkacalezycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest już III;) Pozdrawiam zsiatkowkacalezycie.blogspot.com

      Usuń
  10. wszystko zmierza do końca przygody Ani we Włoszech, szkoda się zakochała i jak widać z wzajemnością a jak wiadomo różnie bywa na odległość...:/
    no i co ten Bartosz jeszcze od Niej chce...niech spada na drzewo;p

    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Niech Bartek już sobie odpuści... Mam nadzieję, że po powrocie Anki odległość jaka będzie ich dzieliła nie wpłynie znacznie na ich relacje. Są w sobie zakochani i to widać :) Pozdrawiam i zapraszam do mnie, gdzie pojawiło się kilka nowych rozdziałów :)

    OdpowiedzUsuń
  12. zapraszam na nowy rozdział:)
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń