-Skłamałabym mówiąc nie więc tak ale nie chcę o tym mówić.
Między nami coś zaszło ?-zapytałam patrząc tempo w okno
-Tak ale wiesz jak nie pamiętasz to mogę Ci opowiedzieć.
-Dawaj.
- Ja Cię Ania kocham.- powiedział patrząc na mnie
-Grzeesieek…. Przecież wiesz, że byliśmy pijani. Do tego ja
chyba nadal kocham Osmanego.
-Wiem Osmany. Ciągle
Osmany! Kurwa! W czym on jest lepszy ode mnie co?! W czym Anka!
- W niczym…- powiedziałam cicho i wolno.
-No właśnie! No to się ogarnij! Dowiedz co chcesz od życia i
ewentualnie się ze mną skontaktuj.- wyszedł z pokoju i trzasnął drzwiami.- A
sprawdź komórkę, bo Ci jakiś sms przyszedł- wrócił się jeszcze raz Grzesiek po
czym ponownie trzasnął drzwiami.
-Jaki sms.-dorwałam się do mojego telefonu i przeczytałam
sms „Wiem, że jestem głupi i nie powinienem Cię tak traktować ale coś się w
moim życiu zmieniło. To nie rozmowa na telefon. Pogadamy jak będziesz we
Włoszech tymczasem życzę Ci wszystkiego najlepszego w Nowym Roku i żeby twoje
życie ułożyło się jakbyś tego chciała. Ti amo.”
-No widzę, że jesteś w czarnej dupie koleżanko. –
powiedziałam sama do siebie.
Po czym parsknęłam
przez łzy.
Ubrałam kurtkę, buty po czym pokierowałam się w stronę
mieszkania Kłosa. Zadzwoniłam 3 razy dzwonkiem , a moim oczom ukazał się postać Karola. Zapytałam się go:
-Wiem, że to może głupio zabrzmieć ale może się gdzieś
przejdziemy?
- Czyli masz do mnie sprawę?
- No wiesz wczoraj powiedziałeś, że Ci się życie
spierdoliło, bo zerwałeś z Olką , a widzisz mi dziś się spierdoliło więc
pomyślałam, że ty mnie zrozumiesz jak nikt inny.
-Czyli co? Ja Ci powiem swój problem ty mi swój i sobie
doradzimy i takie tam ecie pecie?- zapytał mnie
-Tak wiem, że to głupie.
-Nie prawda już ubieram buty i się przejdziemy.- uśmiechnął
się Kłos.
Razem spacerowaliśmy po parku i najpierw Karol powiedział co
leży miedzy nim, a Olką. Rzeczywiście. Sprawa nie wyglądała na za wesołą ale poradziłam Karolowi, że jeżeli dziewczyna
przez dłuższy czas była dla niego obojętna to nie ma się co przejmować. Za to
mój problem on skwitował tak:
-Cii….Nie ten to inny. Młoda jesteś. Wszystko się ułoży. –
po czym mnie przytulił.
Wróciłam do domu z zamiarem powiedzenia Grześkowi „Just
Friend.” Tak naprawdę to ta noc nie powinna mieć miejsca. Wróciłam do domu.
Zastałam Grześka oglądającego jakiś mecz nogi na Polsat sport. Usiadłam obok
niego i powiedziałam:
- Przepraszam. To nie powinno się zdarzyć. Ta noc nie
powinna się zdarzyć. Grzesiek my byliśmy pijani. Wiesz przecież dobrze, że
gdyby nie alkohol coś takiego by się nie wydarzyło. Ja Cię kocham jak
braciszka. Bądźmy przyjaciółmi jakby to co zdarzyło się tej nocy nie miało
miejsca.- spojrzałam na niego.
-Masz rację. To co?
Pakujemy się i robimy powrót do Trójmiasta.
-Raczej tak.-odpowiedziałam.
Spakowaliśmy swoje rzeczy i wróciliśmy do Gdańska. W drodze
rzadko kiedy się do siebie odzywaliśmy , bo cały czas rozmyślałam co powiedział
do mnie Kłos i dochodziłam do wniosków, że może to prawda. Smutna ale jednak.
Może Kubańczyk nie był mi pisany. Powoli ogarniałam, że ja i Osmany to już
przeszłość, że on kogoś ma. Co jakiś czas spoglądałam też na Gregora i
wiedziałam, że nigdy nie będzie już tak jak kiedyś. Może być tylko lepiej albo
gorzej. Gdy dojechaliśmy tylko zamknęłam
się w pokoju i rzuciłam na łóżko cały czas rozmyślając o mnie i o Grześku.
Wiem, że na pewno byliśmy jak brat i siostra. Mogliśmy sobie zaufać. Wierzyłam
mu i on mi. Zależało mi na nim. Z resztą nadal zależy ale czemu ja wtedy
znalazłam się z nim w łóżku? Przecież nie wypiłam dużo. Może sama tego
chciałam? Ale po co!? Zawsze było mi dobrze tak jak było. Może ja go kocham?
Może ale przecież nie mogę pozwolić tak doskonałej przyjaźni się zmarnować.
Przecież nasz jeden głupi wybryk nie
może zepsuć całej przyjaźni. Po pierwsze jednak wciąż kocham tego dupka i tli
się we mnie promyczek nadziei, że jak polecę następnym razem do Włoszech to
sobie wszystko wyjaśnimy i zapomnimy o tym co było i zaczniemy od nowa. Wiem, że jestem głupia ale kocham Osmanego i
byłabym w stanie za niego umrzeć tak samo jak za Grześka. A jak bym miała
wybierać między nimi? Wybrałabym Grześka.
Nie wiem czemu ale przecież z chłopakami może różnie być. Raz na wozie
raz pod wozem, a przyjaciela masz jednego na całe życie. Po drugie nie mogę
sobie na tyle zaufać, że przecież ja i Grzesiek przetrwamy, że bd razem.
Przecież jak się byśmy rozstali to nie byłoby mowy o jakiejkolwiek przyjaźni.
Ja się po prostu za bardzo boję. Wstałam rano. Umyłam się i zjadłam tosty z
dżemem truskawkowym po czym poszłam do mojego kochanego sms’u. Lekcje mijały niemiłosiernie długo. Ja sama
nie byłam sobą. Kaśka ciągle coś do mnie gadała, a ja jednym uchem to
wpuszczałam i drugim wypuszczałam nie przetwarzając żadnych informacji. Po ośmiu męczących lekcjach w tym religii
miałam trening. Postanowiłam dać z siebie wszystko. Wyszło świetnie. Za dwa dni
gramy mecz. Bardzo ważny. Zostały nam tylko 3 kolejki młodej ligi i wchodzimy w
fazę play-off. Wróciłam do domu ok. 19. Grzesiek i jacyś chłopacy z Lotosu.
Łomacz krzyknął tylko:
-Anka! Jakaś paczka do Ciebie. Położyłem w kuchni na ladzie.
-Jasne.-odpowiedziałam zachrypniętym głosem. Wyłączyłam
Szybko powędrowałam do kuchni i odpakowałam paczkę. Przyszły
w niej moje zaproszenia na urodziny. Uśmiechnęłam się sama do siebie i zabrałam
je wszystkie po czym poszłam do pokoju.
Włączyłam komputer popisałam trochę na gg z Miłoszem po czym zabrałam
się za wypełnianie zaproszeń. Następnie
pouczyłam się trochę biologii i zadzwoniłam do mojego kochanego chrzestnego,
którego nie widziałam już masę czasu. Pogadaliśmy trochę i zaprosiłam go
telefonicznie na 15 stycznia na moją 18 urodziny
dla rodziny. Wypisałam wszystkie zaproszenia i schowałam je do torby. Potem
poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Przebrana już w pidżamy leżałam i
zastanawiałam się co teraz zrobić. We Włoszech jest Osmany, który od Nowego
Roku nie utrzymuje ze mną żadnych kontaktów, a z drugiej strony kochany Gregor,
który był zawsze moim przyjacielem, na którego zawszę mogłam liczyć i co ??
Wychodzi na to, że serio jestem w czarnej dupie. Kubańczyk jest dla mnie jak
narkotyk każdy jego dotyk i ruch wypełnia mnie szczęściem. Kocham go chociaż
mam wrażenie, że jednak się nie zmienił i jest takim samym debilem ale z
drugiej strony jest Grzesiek. Zawsze uśmiechnięty i w dobrym humorze, który
umie mnie rozweselić ale sama nie wiem co do niego czuję. Kocham go jak
braciszka albo wmawiałam sb tylko, że to jest taka siostrzano-braterska miłość.
Nagle do głowy przyszedł mi genialny plan. Musiałam go tylko wprowadzić w
życie. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do taty:
-Heeeej tatusiu – przywitałam się.
-Heeeej tatusiu – przywitałam się.
- O cześć. Robię masaż Juantorenie za bardzo nie mogę
rozmawiać.
-Ja tylko na
momencik. Weź mi zabukuj na piątek lot do Trydentu. Muszę załatwić parę spraw.-
powiedziałam.
-Okey.
-A tato! Tylko nie mów nikomu, że przylatuje. Nawet
chłopakom z zespołu. No i pozdrów Juantorene. Cześć.- powiedziałam rozłączając
się.
Po tym telefonie szybko usnęłam. Obudził mnie rano budzik.
Szybko wstałam ubrałam się, ogarnęłam i poszłam do szkoły potem trening. Następny
dzień wyglądał nieco inaczej. O 6 rano miałam poranny. Potem szkoła, a
następnie szybko ze szkoły na hale i mecz. Wygrałyśmy 3;1. Nawet zostałam MVP.
Potem wróciłam do domu i zaczęłam się pakować. Wytłumaczyłam Grześkowi, że
muszę pozałatwiać parę spraw i, że wracam w niedzielę. Nie mogłam spać całą noc. Myślałam jak to
będzie we Włoszech. Jak będzie przebiegało całe spotkanie z Juantoreną.
Obudziłam się rano i się ubrałam potem nie chcąc fatygować Gregora na lotnisko,
bo i kontakty ze sobą nam się znacznie pogorszyły. Wzięłam taksówkę i
pojechałam do Trydentu. Lot minął całkiem dobrze nie licząc małych turbulencji
przy lądowaniu. Na lotnisku czekał na mnie tata. Przywitałam się z nim po czym
ruszyliśmy w stronę samochodu.
- Córciu tylko zajrzymy jeszcze na halę, bo muszę coś zrobić.
-Ok.- odpowiedziałam.
- Swoją drogą to wiesz, że Juantorena zostanie ojcem.
-Co?! Jak to przecież ja nie jestem z nim w c…….- nagle
zamilkłam – Ja nie jestem z nim w ciągłym kontakcie więc tego nie wiem tato. A
z kim??
-Ze swoją byłą obecną wiesz jak się dowiedział o tym, że
będzie mieć dziecko to postanowili sobie dać drugą szanse.
-Rozumiem. – powiedziałam smutna.
Kurna wiedziałam, że on kogoś ma! Ale że będzie ojcem to ja
się całkowicie nie spodziewałam.
-Wchodzisz ze mną na halę?-zapytał się mnie ojciec, ja tylko pokiwałam głową na
nie.
Zostałam sama w samochodzie i słuchając radia wpatrywałam
się za szybę. Nagle ujrzałam za szybą wychodzącego z hali Osmanego wraz z
Kazyiskim. Shit! Nie wiedziałam co mam zrobić. Jedyna nadzieja była w tym, że mnie
nie zauważą. Nagle Kazyiski spojrzał w moją stronę i mnie zauważył. Położyłam
tylko palec na swoich ustach, żeby się zamknął. Niestety. Za późno. Kazyiski szarpnął Osmanego
za rękaw i pociągnął w stronę samochodu. Szybko znaleźli się przy mnie ja zamknęłam
tylko drzwi włożyłam słuchawki do uszu i patrzyłam przed siebie. Dobijali się
do drzwi pokazałam im tylko środkowy palec i dalej patrzyłam przed siebie. W
końcu wyszedł z hali ojciec. Odblokował drzwi od mojej strony i zaczął gadać:
-Ania. Ale ty apatyczna jesteś. Kolegów raz na parę miesięcy
widzisz i nie chcesz nawet otworzyć do nich drzwi.
-Co z tego.
-Jaka ty dzika jesteś.- odezwał się Juantorena.
-Ciebie o zdanie się nikt nie pytał. Źle się czuję. Chcę do
domu.
-Nie no Ania. No chyba nam spaceru nie odmówisz?- zapytał
Osmany.
-Odmówię. Bez problemu.
-Ania…. Idź z nimi. Dotlenisz się. Grzesiek mi mówił, że ty
tylko siedzisz przed komputerem w tej Polsce.
-Co?! Ty rozmawiałeś z Grześkiem! Jak kiedy gdzie?! Skąd ty
znasz jego numer.
-Wyciągnąłem od matki. Musiałem wiedzieć z kim mieszkasz.
-Dobra to wy sobie załatwicie sprawy w domu. Teraz my musimy
załatwić nasze. –spojrzał na mnie Juantorena i wziął razem z Kazyiskim pod
ramie żebym nie mogła nim uciec.
-Zostawcie mnie! Ja nie mam żadnych spraw z wami do
załatwienia. Puśćcie mnie bo zacznę krzyczeć.
-Krzycz ile chcesz tu ludzie wiedzą kim jesteśmy i wiedzą,
że jesteśmy porządni.
-Wy?!-zaczęłam się śmiać jak nienormalna- Dobra, że ty
jesteś jeszcze w miarę to wiem – wskazałam na Kazyiskiego- Ale ty! Hahahahahah
proszę Cię.
-Milcz. – powiedział Kazyiski.
-Spieprzaj.- powiedziałam.
- Zmieniłaś się- powiedział Matej.
-Świat mnie zmienił. Puśćcie mnie. To mnie
boli.-powiedziałam.
- Jak przykro- powiedział Kazyiski.
-Nienawidzę was.- powiedziałam.
Po paru minutach wpadliśmy do mieszkania Kazyiskiego. Elena
otworzyła nam drzwi jej mina mówiła sama za siebie:
-Ania??
-Hej.-odpowiedziałam.
-Elena nie wtrącaj się. Oni muszą sobie coś
wyjaśnić.-pokazał na mnie i Juantorene.
-Nic nie muszę już wyjaśniać.
-Nie pierdol.-powiedział Juantorena wpychając mnie do
jakiegoś pokoju.
-Zamknij za nami na klucz- rozkazał Kubańczyk swojemu
przyjacielowi.
Ja tylko usiadłam w fotelu podkuliłam nogi i czekałam aż
znudzi im się więzienie mnie. Kubańczyk przestawił tylko drugi fotel żeby
znajdował się naprzeciwko mnie i zaczął:
-Ania wiesz, że…
-Zamknij się. – powiedziałam.
-Sama mi mówiłaś, że niektóre sprawy nie należą do nas tylko
do głupiego losu.
-Zapłodnienie swojej byłej to raczej nie sprawa głupiego losu-
odgryzłam się.- Nie chce mi się z tobą gadać.
-Nie wypuszczę Cię stąd dopóki ze mną nie pogadasz.-
powiedział Kazyiski.
-Nie możecie mnie tu więzić w nieskończoność. Zresztą w
niedzielę po południu wylatuje.– powiedziałam.
-Ania dobrze wiesz, że to się stało przed tym jak
przyjechałaś do Włoszech, a ja….
-Sorry telefon mi dzwoni-powiedziałam odbierając.-No co tam
Grzesiu?
-Kochana moja Aniu gdzie masz laptopa, bo miałaś podobno
jakieś filmy na laptopie fajne.
-Pod poduszką w łóżku! Eeej! Tylko nie czytaj mojego pamiętnika.
- To ty masz pamiętnik?? Fajnie. Gdzie leży.
-Pod… Nawet się nie wasz go czytać.
-Dobrze Aniu a zdradzisz mi hasło do laptopa?- zapytał się
Grzesiek,
-Nie.
-Nie?
-Nie.
-Czemu?-pytał się.
-Bo się spale ze wstydu jak Ci je powiem.
-Mi nie powiesz?? – pytał śmiejąc się.
-Gregor to debil tylko piszesz łącznie i Gregor z dużej.
-Serio?? Jak ty możesz mieć takie hasło. To ja mam Ania , a
ty takie świństwa o mnie wypisujesz.
-Nie żartuje hasło to lubię żelki tylko piszesz łącznie i
wszystko z małej.
-Ok. Debilu.
-Serio masz hasło Ania??
-Nie. Tak Ci się chciałem znów do twoich łask wkraść.
-Mądrze.- uśmiechnęłam się.
-No to co tam u Ciebie?-zapytał rozgrywający.
- Jestem teraz przetrzymywana przez pewnego mutanta wbrew
własnej woli.-powiedziałam.
-Co?! –wydarł się do słuchawki
-No ten idiota, debil cham i prostak mnie przetrzymuje.
Kto?!- pytał zdziwiony Grzesiek.
-Juantorena. Jak tam słyszałam, że jutro gracie z Delectą
na wyjeździe.
-A i owszem.
-Zostań dla mnie MVP.-zaśmiałam się.
-Dla Ciebie zawsze. Dobra ja kończę lecę na trening. Pa-
pożegnał się ze mną.
-Elo.- odpowiedziałam rozłączając się.
-Możemy kontynuować?- spojrzał na mnie wkurzony Juantorena.
- Ja tam z tobą nic nie kontynuuje. – powiedziałam.
-Dobra widzę, że szybko nie skończymy i muszę zdjąć kurtkę.
Tobie radzę to samo, bo się przeziębisz.
-Co Cię to obchodzi czy będę chora czy nie będę chora.-
powiedziałam zapinając się pod samą szyję.
-Ania… Kocie.
-Nie mów do mnie kocie.
-Dobra. Jak chcesz. Chcę Ci tylko uświadomić, że to się
stało, że to się stało jak jeszcze byłem z nią potem się rozstaliśmy i przed
świętami ona się o tym dowiedziała, a powiedziała mi o tym dzień po świętach.
No to co miałem zrobić?? Chyba te dziecko muszę zaakceptować…. Powiesz coś? Rozumiem
milczysz. No ale to chyba dziecko. Niczemu nie zawiniło powinno mieć dwoje
rodziców. To powiesz coś?- patrzył mi prosto w oczy.
-Tu nie chodzi o to dziecko.- powiedziałam cicho.
-A o co chodzi??- zapytał mnie.
-Domyśl się.- odpowiedziałam.
-Nie podpowiesz mi?- milczałam.-Aha.
Nagle zaczęłam sobie nucić :
-Look inside (Zajrzyj
do)
Look inside your tiny mind(Zajrzyj do swojego malutkiego
umysłu)
Now look a
bit harder ( Teraz zajrzyj troche mocniej
)
Cause we're
so uninspired, so sick and tired of all the hatred
you harbor (Bo nie mamy natchnienia, jesteśmy chorzy i
zmęczeni całą tą nienawiścią)
-Zawszę lubiłem jak śpiewasz.- powiedział.
-Fuck you(pieprz się)
Fuck you very, very much(pieprz się bardzo serdecznie)
Cause we hate what you do (Bo nienawidzimy tego co robisz)
And we hate your whole crew (I nienawidzimy całej twojej
ekipy)
So please don't stay in touch (Więc proszę nie utrzymuj
zawszę z nami kontaktów)
-Z nami? Jak to z nami znaczy, że ty?? No wiesz ty jesteś w
ciąży??- zapytał się mnie.
Ej! Co on sobie wyobraża! Chyba bez kitu jest ułomny ale
wkręcić go nie zaszkodzi:
-Elena!
-Słucham Cię?
-Przyniesiesz mi wody, bo mi się pić chcę.
-Ok.- odpowiedziała.
Nagle zapytał się nas przez drzwi Kazyiski:
-Osmany panujesz nad sytuacją?
-Nad niczym już kurwa nie panuje!
-Uspokój się.- powiedziałam cicho.
- Ale odpowiedz mi na te jedno pytanie. Jesteś w ciąży?
No i co ja mam powiedzieć. Z jednej strony jak powiem, że
tak to może będę go mogła jakoś zatrzymać ale w sumie. Jestem jeszcze młoda i
znajdę swoje szczęście. Pokiwałam więc głową na nie.
-Dobra to teraz powiedz dla czego się do mnie nie odzywasz?
Nagle do pokoju wpadła Elena ze szklanką wody.
-Dziękuje- powiedziałam w jej kierunku.
-Dobra powtórzę jeszcze raz te pytanie. Czemu się do mnie
nie odzywasz ?
- Ty Juantorena jesteś głupi czy tylko udajesz?- zapytała Elena.
-Co?
-Jajco 1;0 dla mnie.-ogryzła się Elena.
- Nie rozumiem.
-Bo jednak jesteś debilem, chamem i prostakiem, a toleruje
Cię jeszcze, że jesteś przyjacielem mojego narzeczonego.
-Narzeczonego? Gratulację- podłapałam temat.
-Dzięki. Wracając do tematu. To ona jest na Ciebie zła, bo
obiecałeś jej coś i teraz z niej tak łatwo rezygnujesz. Ona rozumie, że dziecko
to dziecko ale przecież od razu nie musiałeś wracać do swojej byłej. Teraz ona
czuję się oszukana, a smaczku dodaje to, że ona się tego nie dowiedziała od
Ciebie tylko zapewne jak mniemam od jej ojca. Prawda Ania?- spojrzała na mnie
Elena.
Ja pokiwałam jej tylko głową na tak i nagle zaszkliły mi się
oczy.
-Dobra Elena wyjdź. Musimy sobie teraz coś
wyjaśnić-powiedział Kubańczyk.
Moje oczy już podchodziły łzami. Czułam jakby ktoś wyrwał mi
cząstkę siebie. Elena wyszła z pokoju, a my znów zostaliśmy sami.
- Ania ja przepraszam…
-Wiesz co mnie jeszcze zastanawia? Że nawet do mnie nie
zadzwoniłeś z tym żeby powiedzieć, że będziesz ojcem i nawet nie zapytałeś mnie
o zdanie co ja o tym sądzę. Kurna! Dziecko nie problem! Rozumiem ty je kochasz,
bo to twoje pierworodne dziecko i tak dalej ale przecież jakbyś chciał zawsze
mogłabym się nim z tobą we Włoszech zaopiekować ale nie łatwiej jest wrócić do
swojej byłej. Przynajmniej wiem, że wszystkie rzeczy, które mówiłeś mi podczas
mojej ostatniej wizyty w Trydencie to stek bzdur. – powiedziałam już prawie, że
płacząc.- Zawsze jest jakieś wyjście. Zapamiętaj to sobie. Teraz przepraszam
chyba sobie wszystko wyjaśniliśmy i chcę już wyjść…- powiedziałam.
-Aniaa…
-Nie kontaktuj się ze mną. Możesz poprosić, żeby Matej
otworzył?
-Matej. Otwórz. – powiedział zdruzgotany Kubańczyk.- Mam
nadzieję, że będziemy przyjaciółmi.
-Chłopaku! Czy ty siebie słyszysz?! Przyjaciółmi! Co ty
pierdolisz! Na mózg Ci padło! Ja Cię nienawidzę nie kontaktuj się ze mną.-
powiedziałam już płacząc.
Kazyiski otworzył mi drzwi, a ja szybko wyszłam z tego
mieszkania. Nie chciałam znać Juantoreny! Potem jak już doszłam przed blok to
musiałam się ogarnąć co jak co ale ojciec w takim stanie nie może mnie oglądać.
Wytarłam łzy i trzasnęłam drzwiami mówiąc łamanym głosem:
-Jestem.- po czym zamknęłam się w pokoju i wyłam w poduszkę.
*
Nananana. Mamy rozdział. Byle jaki ale jest. Trochę nie ogarnięty. Nie podoba mi się. Badziwny i gimbusiarski. Cóż nie mam czasu na nic lepszego niestety, bo u mnie poprawa goni poprawę. Także pis joł idę uczyć się biolci bo mam 3/4 ;/ Przepraszam też za błedy ale nie mam czasu ich sprawdzić. Jak coś wyłapiecie to dajcie mi znać poprawie ;D
Rozdział świetny jak zawsze. Tyle emocji i nienawiści :3 Super. Po prosty super. Osmany jak widzę to kompletny debil. Anka to ma pecha do chłopaków. Kiedy masz zamiar dodać kolejny rozdział? Już się doczekać nie mogę, więc mam nadzieję, że jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńAnka jest trochę urzeczywistnieniem mnie i ja też mam pecha do chłopaków ale nie tego jak Anka. Na szczęście ;p No byłam strasznie emocjonalnie nabuzowana jak pisałam ten rozdział więc może dlatego jest taki emocjonalny. Co do rozdziału to przewiduje go na niedzielę ale wszystko zależy od ilości komentarzy <3 Pozdrawiam i życzę miłego weekendu ;D
UsuńRozdział świetny. Juantoarena to naprawde prostak i cham...
OdpowiedzUsuńKiedy następny?:P
Następny rozdział przewiduję na niedzielę ale wszystko będzie zależało od ilości komentarzy. ;D A póki co jest ich mało ;(
UsuńOn serio jest jakiś nienormlany... Ale relacja z Grzesiem się rozkręca :D Lubię Grzesia :P
OdpowiedzUsuńJa też go lubię ;D
Usuńniech poważnie pomyśli czy nie spróbować z Grzesiem bo Kubańczyk nie jest wart jej uczucia...dupek jeden:/
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com
Myśle, że prędzej czy później dotrze do Ani co zrobiła źle w życiu i zrozumie, że szczęście czeka dosłownie za rogiem <3
UsuńCzemu Osmany jest dupkiem? :c
OdpowiedzUsuńtak jak prosiłaś, informuję Cię o nowym, siódmym rozdziale na http://i-still-believee.blogspot.com/
życzę miłej lektury! :)
Każdy ma jakiś charakter, a charakter Osmanego jest po prostu taki dupkowaty. ;3
UsuńAle ją Osman potraktował. Ciekawie czy coś będzie z nią i Grześkiem;) Czekam na kolejny, pozdrawiam;) Zapraszam na XII http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńOsmany jak Osmany myślę, że mimo tej całej szopki z nim Anka da sobie radę w przyszłości,a czy z Grześkiem coś wyniknie? Tego to nawet ja do końca nie wiem ;D Oczywiście, że wpadne na twój blog ;>
UsuńJezu !
OdpowiedzUsuńJesteś zajebista !
Kocham ten rozdział , normalnie ryczałam ...
Skąd ty czerpiesz takie pomysły ... I love you . !!
Lenkka ~~
Pomysły jak pomysły;D Przychodzą z mojej zrytej bańki ;> Już dodaje następny ;>
UsuńSwietny. Czekam na rozdzialy z utesknieniem. Pozdrawiam ; )
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba ;D Również pozdrawiam ;D
UsuńA ja sie pytam : GDZIE JEST KOLEJNY ROZDZIAL ? Mial byc dzisiaj ! Czekam !
OdpowiedzUsuńZaraz będzie przepraszam, że nie dodałam ale było tak mało komentarzy, że czekałam,żeby ktoś sobie wreszcie o mnie przypomniał;d
Usuń