-Jak ty możesz tak oceniać ludzi?-oburzył się Łomacz
-Normalnie. Chyba się za bardzo zmieniłam. To co zrobimy coś
dobrego na kolacjo-śniadanie?-zapytałam.
-Właśnie uświadomiłaś mi też, że nie jedliśmy kolacji.
-Widzisz. Jaka ja mądra.
-Dobra to co robimy??-zapytałam.
-Mam ochotę na… spaghetti. – powiedział po czym idąc za mną
do kuchni pocałował mnie w policzek.
-Co Ci się stało?- wypaliłam nagle.
-Ale o co chodzi?
-Jesteś taki miły,
przymilasz się… Tak jak nie ty ostatnimi czasy.
-Ja zawsze taki byłem ale może nie zwracałaś na to uwagi, bo
traktowałaś mnie jak brata-podszedł do mnie bliżej- Może coś się
zmieniło-wyszeptał mi do ucha po czym powiedział „Idę się w coś przebrać nie
będę przed tobą paradować w samych bokserkach.”
-Jpdl! Grzesiek! Znów zaczynasz! Wiesz, że nie lubię tematu
tamtej nocy. Stało się. Trudno, nie odstanie się ale nie przypominaj mi l tym
na każdym kroku, bo i tak czuję się jak dziwka, bo przespałam się z najlepszym
przyjacielem! Co nie powinno mieć miejsca! Zresztą sam sb rób te spaghetti. Nie
jestem głodna.- powiedziałam trzaskając drzwiami od pokoju.
Współczuję naszym sąsiadom. Teraz kłócimy się non stop nawet
o 5 nad ranem. Niedługo się chyba wyprowadzą albo jakąś rozprawę w sądzie nam
założą za zakłócanie ciszy nocnej i innego tego typu rzeczy. W najlepszym
przypadku ktoś kiedyś naśle na nas policję.
-Przepraszam…-powiedział Grzesiek otwierając drzwi-Nie
myślałem. O 5 rano nie myślę. Mam tak w naturze. Przepraszam… To się nie
powtórzy.. Znaczy postaram się, żeby to się nie powtórzyło.
-Dobra…Nie ważne. Przynajmniej nie nazwałeś mnie suką.
-Jest mi głupio za to co się stało.
-Czasu nie cofniesz. Możesz jedynie zmienić przyszłość.-
powiedziałam poklepując miejsce na łóżku obok mnie.
Chłopak szybko się tam ułożył i przytulił mnie. Kolokwialnie
rzecz ujmując z naszego rannego spaghetti nici ale za to poleżeliśmy sobie nic
nie gadając do 640. Wydawać
by się mogło, że rozumiemy się bez słów albo po prostu Grzesiek bał się
odezwać, bo znów za coś co powiem strzelę focha i tyle z tego będzie. Potem
zebrałam się do szkoły. Lekcje minęły znośnie. Wyszłam ze szkoły i zobaczyłam Gregora
podpierającego się o swoje czarne BMW.
Przeszłam na drugą stronę ulicy i wiecie co?! Widziałam wzroki wszystkich
dziewczyn na naszej dwójce.
-Hej.-powiedziałam podchodząc.
-Cześć.-pocałował mnie i mocno przytulił.
Niczym jakiś… Kurde… Nie mam takiej bujnej wyobraźni, żeby
wymyślić tak na poczekaniu jakiegoś porównania.
-Grzesiek?! Co ty odpierdalasz?!- zapytałam szepcząc.
-Potem Ci opowiem teraz udawaj szczęśliwą i zakochaną.
Rozumiesz?- zapytał.
Ja tylko pokiwałam głową na tak. Grzesiek otworzył mi drzwi
od samochodu od strony pasażera po czym sam wsiadł do samochodu i odjechaliśmy
z piskiem opon.
Gdy Grzesiek chciał otworzyć już usta rozdzwonił się mój
telefon. Odebrałam połączenie:
-Stara. Co to za akcja z Łomaczem pod tą szkołą?- zapytała
mnie Kaśka.
-Jeszcze sama tego nie wiem ale zaraz się dowiem i
gwarantuje, że menda nie dożyje drogi do Bełchatowa. Jak coś to Ci potem napiszę.
Muszę kończyć. Wiesz. Tortury na Grześku nie będę się same
wykonywać.-spojrzałam na niego złowrogo, a on przełknął tylko ślinę i poluzował
palcem swój zimowy szalik zaciśnięty na gardle.
-Spowiadaj się Grzegorzu Łomaczu co to było?! Do kurwy
nędzy! Nudzi Ci się! Nie masz co robić! Tylko odstawiasz jakiś pieprzony
teatrzyk przed moją szkołą! Pierwszy i ostatni raz po mnie przyjechałeś!
Zrozumiano!
-Spokojnie. Daj mi to wytłumaczyć.
-Już za dużo rzeczy Ci dałam. – powiedziałam po czym
skarciłam się natychmiast w myślach: ”kurwa jak to dwuznacznie zabrzmiało.”
-No daj spokój. Tam była po prostu dziewczyna z, którą
spędziłem noc. Wiesz miałem się odezwać ale…. No ona nie jest w moim typie i
adekwatnie nic do niej nie czuję więc…
-To była laska na jedną noc. – dokończyłam za niego – Mnie
też traktowałeś w tej kategorii? To smutne. Własną przyjaciółkę.
-Nie traktowałem Cię tak! Dobrze o tym wiesz! Doskonale
zdajesz sobie z tego sprawę i gdyby nie ten pieprzony Kubańczyk to zapewne wtedy……
Zresztą nieważne.
-Ja pierdziele. Nie ważne. Trudno. Powiedz mi chociaż jak ta
dziewczyna się nazywała
-Bo ja wiem. Nazwiska to ja jej nie znam… Wiesz w klubie się
poznali…
-Nie chcę tego słuchać. Po prostu mi ją opisz i powiedz jak
ma na imię.
-No taka tleniona blond. Klaudia.
-Ja pierdziele. Komedia. Z kim ty sypiasz? Zresztą nie
odpowiadaj mi na to. Nie chcę słyszeć o twoim rozwiązłym trybie życia.
-Teraz jestem z Martyną więc on nie jest rozwiązły. Był ale
jestem już z Martyną. Teraz liczy się tylko ona i ty ale Ciebie traktuje w
zupełnie innym przedziale.- powiedział przełączając biegi .
-Grześ.. ja nawet nie chcę wiedzieć w jakim ja przedziale
się u Ciebie mieszczę, bo bym była pewnie zdruzgotana.
-Jak tam chcesz.-uśmiechnął się.
Ja już miałam dość. Chciałam się wyłączyć. Założyłam
słuchawki na uszy i słuchałam Borixona i jego najnowszego albumu Rap not
dead. W końcu usnęłam. Obudził mnie
Grzesiek wjeżdżający na Parking MacDonald’s.
-Kupujemy w McDrive?
-Jak chcesz.
-A co będziesz chciała?
-Nwm. Hmm… Big Mac’a.
-Zestaw? –zapytał się mnie wjeżdżając w kolejkę do okienka z
zamówieniami.
-Owszem.
-Proszę – podałam mu dwie dychy za moje zamówienie.
-Nie ma mowy. Ja kupuję… -powiedział podjeżdżając coraz
bliżej okienka.
-Dobra ale ja stawiam w drodze powrotnej.- powiedziałam
poddając się i wrzucając banknot gdzieś do torby.
W końcu udało się nam dotrzeć do okienka Grzesiek zaczął
rozmawiać z panią z przez głośniczek.
-Ja poproszę. MacWrap’a w zestawie.
-Musztardowo-miodowego?
-Tak.-odpowiedział Grzesiek.
-A co do picia?
-Fanta.
-Dobrze, a co dla dziewczyny?-palnęła dziewczyna
przyglądająca się nam z okna.
-Big Mac’a w zestawie.
-Dobrze, a do picia co będzie?
-Co chcesz tygrysku do picia?-zaczął się wygłupiać Gregor.
-Palant. Coca-Cole prosiaczku- teraz to ja miałam z niego
bekę i ledwo wytrzymywałam ze śmiechu. Normalnie rzucałam się po tych fotelach
jak dzika.
Potem pojechaliśmy do drugiego okienka odebrać nasze
jedzonko i zapłacić po czym pojechaliśmy dalej. Znaczy. Trudno to nazwać
jechaniem ,bo Grześ jadł i prowadził na raz. Znaczy. Ja karmiłam go frytkami i
dawałam po kęsie MacWrap’a. Nagle skapnęło mu trochę sosu na jeansy i
powiedział:
-No weź mnie wytrzyj.
-Chciałbyś. Wiesz gdzie to Ci skapnęło?
-Gdzie?! Na spodnie, a gdzie!
-Na krocze tumanie, a ja Cię tam dotykać nie będę.
-No to co mam sam się wytrzeć i spowodować wypadek drogowy!
Mamy spędzić twoje urodziny w szpitalu! Tego chcesz?!-zapytał się mnie.
-Ale ja nie chcę.
-Ale to są nowe jeansy! Ja za nie 2 stówy dałem! No zlituj
się Anka!
-Niech ci będzie.- powiedziałam biorąc chusteczkę w dłoń.
Szybko wytarłam to miejsce gdy Grzesiek powiedział:
-Było można!?
-Było.-powiedziałam.
-To po co te marudzenie?! Nie bój się mnie nie jestem aż
takim pedofilem, żeby gwałcić przyjaciółki w samochodzie.
-Ja myślę. Już serio nie wiem do czego jesteś zdolny.
–zaśmiałam się.
-Nie oceniaj mnie tak nisko- powiedział naburmuszony.
-Dobrze Grzegorzu.
-To teraz daj gryzka
MacWrap’a.
-Tylko się nie upierdol- powiedziałam przystawiając mu tortille do buzi.
Reszta drogi minęła nam w porządku na normalnej rozmowie o
ile pomiędzy naszą dwójką kiedyś taka normalna rozmowa wyniknie. W końcu
dojechaliśmy pod mój dom. Od razu zobaczyłam 7 osobowy samochód mojej ciotki na
podjeździe.
-Szykuj się na Teksas-powiedziałam wychodząc z samochodu i
biorąc swoją torbę z bagażnika.
Stanęliśmy przed drzwiami mojego domu. Wzięliśmy głęboki
wdech i wpadliśmy do środka wołając:
-Jesteeeśmy!
- O wnusiu!-szybko(o ile w tym wieku można być szybkim)
doskoczyła do mnie babcia.
-Ania jak ja Cię dawno nie widziałam! Co to za chłopiec!
Jaki miły! – zaczęła przyglądać się mu moja ciocia
-Cześć babciu- przytuliłam ją i pocałowałam w policzek po
czym stanęłam i przedstawiłam każdemu:-To jest Grzesiek. Przyjechał ze mną.
-Zawsze wiedziałem, że masz gust do chłopaków ale, że aż
taki. Wychylił się z salonu Dawid.
-Dawid!!!- zapiszczałam i od razu pobiegłam się do niego
przytulić.
Właściwie to rzuciłam się mu na szyję.
Właściwie to rzuciłam się mu na szyję.
-No to ile już jesteście razem??- zapytał się mój wujek.
-A, że ja i Grzesiek?? Nie… My nie jesteśmy razem. To tylko
mój PRZYJACIEL- podkreśliłam ostatnie słowo.
-Czyli tak się na to teraz mówi.- zaśmiał się dziadek.
-Nie dziadku. Chłopak to chłopak, przyjaciel to przyjaciel.-
uśmiechnęłam się.
Przytuliłam się z każdym i usiedliśmy sobie na kanapie w
salonie. Oczywiście siedziałam sobie na kolanach u Grześka.
-Ufam, że mi nic nie zrobisz.-powiedziałam poprawiając się
na jego kolanach.
-Zobaczymy czy jednak jestem taki zły jak mnie określasz. –
powiedział Grzesiek.
-Ja Cię wcale źle nie określam…- powiedziałam.
-Określasz.-przerwał mi.
-Ach Ci młodzi zakochani…- podsumował naszą kłótnie dziadek.
-Przecież każdy po raz enty powtarza Ci, że oni są
przyjaciółmi!-wtrąciła się moja babcia.
-Każdy tak chrzani, a potem nagle w ciąże ze sobą zachodzą.-
podsumował nas dziadek, a cały dom ryknął śmiechem.
-Nie tato. Zapewniam Cię, że pomiędzy tą dwójką nie ma nic oprócz przyjaźni. To jest niemożliwe, żeby oni byli razem.
-To dlaczego?-zapytałam się z zaciekawieniem.
-No bo Grzesiek traktuję Cię jak siostrę, a ty jego jak
brata.
-Tak też prawda.-odpowiedzieliśmy równocześnie, a teraz
każdy z nas się śmiał.
-Wiecie jak to się nazywa??- zapytał się nas Dawid
-Nie. –odpowiedziałam.
-Bliźniaczy instynkt.-po czym cały dom znów zaniósł się
śmiechem.
-Serio? Co w tym śmiesznego?? Właściwie to czemu jeszcze nie
jemy??-zapytałam się.
-Bo oczekujemy jeszcze na wujka i…
-Oni mieli być w sobotę ale będą dziś. Zrobimy taki miły
zjazd rodzinny przy okazji.
-Ta miły. –powiedziałam sama do siebie.
Siedzieliśmy tam rozmawiając Grzesiek opowiadał różne
ciekawe historie z życia wzięte i świetnie dogadywał się z Dawidem. Zresztą
cała rodzina go polubiła. Tylko tak ten
dziadek nam się dziwnie przyglądał. Zresztą nieważne. Na szczęście koło 20
rozległo się dzwonienie domofonu. Szybko otworzyłam im bramkę, a potem
drzwi. Przywitałam się z każdym po kolei
i gdy wpadliśmy razem do pokoju Grześkowi oczy zaświeciły ja tylko szepnęłam mu
na ucho:
-Nawet o tym nie myśl. To moja rodzina…
-Aniaa….
-Cicho.. Masz Martynę…
-Skok w bok nikomu nie zaszkodzi.
-Babiarz z Ciebie straszny. – dodałam odchodząc i udając się
w stronę kuchni. Tam już sprawnie uwijała się moja mama z tatą.
-Pomóc?
-Nie. Idź. Zaproś ich
do stołu już wszystko gotowe.- powiedział tata.
-Dobrze.- odpowiedziałam
Wpadłam do salonu, a tam co!? Grzesiek który zawzięcie
dyskutował z Dawidem i Judytą. Zwłaszcza Judytą. Powiedziałam tylko:
-Chodźcie wszyscy na
kolację.
Usiedliśmy razem przy
wielkim stole w jadalni i oczywiście co?! Grzesiu już zapomniał całkowicie, że
przyjechał tu bo są moje urodziny i chciał poznać sam z własnej nieprzymuszonej
woli moją rodzinę.
On woli zająć się Judytką.
-Co siostra nie w humorze jesteś?-zapytał Dawid nakładając
sobie jedzenie.
-Grzesiek kręci z Judytą. – powiedziałam szeptem.
-O ile się orientuję to nie jest twój chłopak.- odpowiedział
szepcząc Dawid.
-Ale kręci z moją siostrą! To bardziej złożona historia. Nie
mam chęci o tym teraz gadać. – powiedziałam.
-Kto chcę winka?-nagle zapytał mój tata.
-Ja poproszę. –powiedziałam unosząc kieliszek do wina.-
Jestem już prawie pełnoletnia.
-Dobra. Niech Ci będzie. –powiedział nalewając mi wino.
-To kto jeszcze? – powiedział nagle cały tabun ludzi podstawił kieliszki ale, że mój tata
jest zapalonym wino maniakiem to miał jeszcze przynajmniej 15 butelek
przygotowanych na ten wieczór.
-Powąchaj i delektuj się zapachem, bo pić będziesz mógł
dopiero w marcu Dawidku.-zaśmiałam się.
-Jak w Marcu?! Tu się puknij! –wskazał na czoło mój tata-Mojemu
chrześniakowi to zaraz naleję. Dawaj Dawid kieliszek.-powiedział tata.
-Czuje się oszukana! Ja musiałam czekać do 18!- powiedziałam
z udawanym fochem na co wszyscy parsknęli.
-Przecież ty w tym Gdańsku możesz robić co chcesz.-
skwitowała mama.
-Ale ja jestem grzeczna! Prawda Grzesiu?-zapytałam się.
On tylko się na mnie popatrzył i powiedział:
-No wieeesz…….
-Widzisz nawet Łomacz Cię wsypał!-zaśmiała się Madzia.
-Tak. Chyba bardzo chcę dzisiaj nocować na
dworze.-powiedziałam patrząc na niego wzrokiem mordercy.
Ok.22 zrobiło mi się najzwyczajniej w świecie słabo, a fakt,
że Grzesiek i Judyta prawie wymieniają się śliną przy tym stole i nikt nie
zwraca na to uwagi nie dodawało mi zbytniego wigoru.
Założyłam tylko uprzednio założony sweter na krzesło i
powiedziałam:
-Idę na chwilę na dwór. Duszno mi.
Po czym wyparowałam z jadalni. Każdy się świetnie bawił
oprócz mnie. Masakra. Siedziałam sobie na tarasie chociaż było -2 stopnie C na
dworze i popalałam czerwone Marlboro. Nie pytajcie skąd wzięłam. No dobra.
Powiem wam. Mój ojciec kiedyś palił. Potem rzucił ten nałóg, a w szafce na
przedpokoju stoi jeszcze kilkanaście opakowań tych fajek i jak mam kryzysową
sytuacje to je zapalam. Nagle ktoś
wyszedł na taras.
-Co tam?-zapytał Dawid.
-Grzesiek się chyba trochę zapomniał. Wkurwił mnie. Masakra.
-Zależy Ci na nim.
-Nie chodzi o to czy mi zależy czy nie. To chodzi o to, że
on kręci z Judytą! Judytą! Która jest moją siostrą cioteczną! Przecież on ma
dziewczynę on jest w Gdańsku ona w Warszawie. Zresztą w sumie. Już mnie to nie
odchodzi co ten kutas robi. Mam go
dupie.
-Ale to chyba dobrze, że chce sobie ułożyć z kimś życie!
-Ty tego nie rozumiesz! Opowiem Ci coś tylko nie tu i nie
teraz. Rano wyjdziemy do parku to Ci to wszystko dokładnie opowiem.
-Jesteś o niego zazdrosna.
-Owszem jestem ale mam powody. –powiedziałam gasząc fajkę i
wchodząc do domu.
Tam ujrzałam prawie pusty stół. Znaczy uprzątnięty.
-Gdzie są wszyscy? –zapytałam mamy krzątającej się po
kuchni.
-U siebie.
-A Łomacz?
-Też u siebie.
-A w, którym pokoju
on śpi?
-W tym naprzeciwko Ciebie.
-Spoko. Niech sobie
śpi czy tam całuje się z Judytą czy tam co on teraz robi.-rzuciłam obojętnie
wchodząc po schodach na górę. Był moment, że chciałam wejść do jego pokoju ale
stwierdziłam, że nie. Może sam sobie o mnie przypomni. Leżałam tak w łóżku ok.1
z laptopem w ręku nagle Winiar napisał mi:
„Słyszałem, że jesteś w Bełchatowie.”
„Dobrze słyszałeś”
„Masz czas się przejść?”
„Dla Ciebie zawsze”
„Będę za 15 minut pod twoim domem.”
„Lajt”
„Czekaj już na mnie.”
*
Mamy rozdział. Sorry, że nie dodałam wczoraj ale tak jakoś wyszło. Co do rozdziału przepraszam, że taki badziewny, dupny ale nie mam weny. Przepraszam też za błędy ale nie mam czasu tego sprawdzić. No to czekam na wasze opinie i komentarze piszcie co wam się podoba w moim blogu co mam zmienić itd. Zapomniałam jeszcze czy jest ktoś chętny żebym napisała nowe opowiadanie o Felipie Fontelesie, bo mam je w planach ale nie wiem czy wam ten pomysł przypadnie do gustu ;D Do następnego ;D
Coraz bardziej podejrzewam , że Anka jednak ma coś do Grzesia > 33
OdpowiedzUsuńCiekawe o co chodzi Wianiarowi : p
Świetny rozdział a na blogu nic nie zmieniaj bo jest fantastycznie .
Lenkka : p
Dzięku za tak miłe słowa ;D Pozdrawiam ;D
UsuńDawaj następny rozdział kotku :) <3
OdpowiedzUsuńJednak Aniunia kocha Grzeniunia. (bożę co ja mam w bani)
Świetny rozdział
Pozdrawiam. Kocham. I idę spać
Dam w swoim czasie ;D
UsuńMówisz na niego Grzejnik, a może on ma imię Grzesiek.xd
Czy ona o kocha to nie wiem ;D Wszystko wyjdzie w swoim czasie, bo może Grzesiek jej teraz już nie kocha,
Świetny rozdział;) Ciekawie co tam Winiar chce? Oby tylko Anka pod wpływem tej zazdrości nie zrobiła czegoś głupiego;) czekam na następny;) Jeśli chodzi o nowego bloga to ja chętnie będę czytać;) Pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńCo Winiar chcę wyjdzie w następnym rozdziale.
UsuńCzy Anka jest zazdrosna? Może trochę jak każda kobieta o przyjaciela ale czy to na pewno miłość? Dowiemy się nidługo. Cieszę się, że będziesz czytać mój nowy projekt ;D
Zapraszam na XIV http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/
Usuń