czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział 36

-Jak ty możesz tak oceniać ludzi?-oburzył się Łomacz
-Normalnie. Chyba się za bardzo zmieniłam. To co zrobimy coś dobrego na kolacjo-śniadanie?-zapytałam.
-Właśnie uświadomiłaś mi też, że nie jedliśmy kolacji.
-Widzisz. Jaka ja mądra.
-Dobra to co robimy??-zapytałam.
-Mam ochotę na… spaghetti. – powiedział po czym idąc za mną do kuchni pocałował mnie w policzek.
-Co Ci się stało?- wypaliłam nagle.
-Ale o co chodzi?
 -Jesteś taki miły, przymilasz się… Tak jak nie ty ostatnimi czasy.
-Ja zawsze taki byłem ale może nie zwracałaś na to uwagi, bo traktowałaś mnie jak brata-podszedł do mnie bliżej- Może coś się zmieniło-wyszeptał mi do ucha po czym powiedział „Idę się w coś przebrać nie będę przed tobą paradować w samych bokserkach.”
-Jpdl! Grzesiek! Znów zaczynasz! Wiesz, że nie lubię tematu tamtej nocy. Stało się. Trudno, nie odstanie się ale nie przypominaj mi l tym na każdym kroku, bo i tak czuję się jak dziwka, bo przespałam się z najlepszym przyjacielem! Co nie powinno mieć miejsca! Zresztą sam sb rób te spaghetti. Nie jestem głodna.- powiedziałam trzaskając drzwiami od pokoju.
Współczuję naszym sąsiadom. Teraz kłócimy się non stop nawet o 5 nad ranem. Niedługo się chyba wyprowadzą albo jakąś rozprawę w sądzie nam założą za zakłócanie ciszy nocnej i innego tego typu rzeczy. W najlepszym przypadku ktoś kiedyś naśle na nas policję.
-Przepraszam…-powiedział Grzesiek otwierając drzwi-Nie myślałem. O 5 rano nie myślę. Mam tak w naturze. Przepraszam… To się nie powtórzy.. Znaczy postaram się, żeby to się nie powtórzyło.
-Dobra…Nie ważne. Przynajmniej nie nazwałeś mnie suką.
-Jest mi głupio za to co się stało.
-Czasu nie cofniesz. Możesz jedynie zmienić przyszłość.- powiedziałam poklepując miejsce na łóżku obok mnie.
Chłopak szybko się tam ułożył i przytulił mnie. Kolokwialnie rzecz ujmując z naszego rannego spaghetti nici ale za to poleżeliśmy sobie nic nie gadając do 640. Wydawać  by się mogło, że rozumiemy się bez słów albo po prostu Grzesiek bał się odezwać, bo znów za coś co powiem strzelę focha i tyle z tego będzie. Potem zebrałam się do szkoły. Lekcje minęły znośnie. Wyszłam ze szkoły i zobaczyłam Gregora podpierającego się o swoje  czarne BMW. Przeszłam na drugą stronę ulicy i wiecie co?! Widziałam wzroki wszystkich dziewczyn na naszej dwójce.
-Hej.-powiedziałam podchodząc.
-Cześć.-pocałował mnie i mocno przytulił.
Niczym jakiś… Kurde… Nie mam takiej bujnej wyobraźni, żeby wymyślić tak na poczekaniu jakiegoś porównania.
-Grzesiek?! Co ty odpierdalasz?!- zapytałam szepcząc.
-Potem Ci opowiem teraz udawaj szczęśliwą i zakochaną. Rozumiesz?- zapytał.
Ja tylko pokiwałam głową na tak. Grzesiek otworzył mi drzwi od samochodu od strony pasażera po czym sam wsiadł do samochodu i odjechaliśmy z piskiem opon.
Gdy Grzesiek chciał otworzyć już usta rozdzwonił się mój telefon. Odebrałam połączenie:
-Stara. Co to za akcja z Łomaczem pod tą szkołą?- zapytała mnie Kaśka.
-Jeszcze sama tego nie wiem ale zaraz się dowiem i gwarantuje, że menda nie dożyje drogi do Bełchatowa. Jak coś to Ci potem napiszę. Muszę kończyć. Wiesz. Tortury na Grześku nie będę się same wykonywać.-spojrzałam na niego złowrogo, a on przełknął tylko ślinę i poluzował palcem swój zimowy szalik zaciśnięty na gardle.
-Spowiadaj się Grzegorzu Łomaczu co to było?! Do kurwy nędzy! Nudzi Ci się! Nie masz co robić! Tylko odstawiasz jakiś pieprzony teatrzyk przed moją szkołą! Pierwszy i ostatni raz po mnie przyjechałeś! Zrozumiano!
-Spokojnie. Daj mi to wytłumaczyć.
-Już za dużo rzeczy Ci dałam. – powiedziałam po czym skarciłam się natychmiast w myślach: ”kurwa jak to dwuznacznie zabrzmiało.”
-No daj spokój. Tam była po prostu dziewczyna z, którą spędziłem noc. Wiesz miałem się odezwać ale…. No ona nie jest w moim typie i adekwatnie nic do niej nie czuję więc…
-To była laska na jedną noc. – dokończyłam za niego – Mnie też traktowałeś w tej kategorii? To smutne. Własną przyjaciółkę.
-Nie traktowałem Cię tak! Dobrze o tym wiesz! Doskonale zdajesz sobie z tego sprawę i gdyby nie ten pieprzony Kubańczyk to zapewne wtedy…… Zresztą nieważne.
-Ja pierdziele. Nie ważne. Trudno. Powiedz mi chociaż jak ta dziewczyna się nazywała
-Bo ja wiem. Nazwiska to ja jej nie znam… Wiesz w klubie się poznali…
-Nie chcę tego słuchać. Po prostu mi ją opisz i powiedz jak ma na imię.
-No taka tleniona blond. Klaudia.
-Ja pierdziele. Komedia. Z kim ty sypiasz? Zresztą nie odpowiadaj mi na to. Nie chcę słyszeć o twoim rozwiązłym trybie życia.
-Teraz jestem z Martyną więc on nie jest rozwiązły. Był ale jestem już z Martyną. Teraz liczy się tylko ona i ty ale Ciebie traktuje w zupełnie innym przedziale.- powiedział przełączając biegi .
-Grześ.. ja nawet nie chcę wiedzieć w jakim ja przedziale się u Ciebie mieszczę, bo bym była pewnie zdruzgotana.
-Jak tam chcesz.-uśmiechnął się.
Ja już miałam dość. Chciałam się wyłączyć. Założyłam słuchawki na uszy i słuchałam Borixona i jego najnowszego albumu Rap not dead.  W końcu usnęłam. Obudził mnie Grzesiek wjeżdżający na Parking MacDonald’s.
-Kupujemy w McDrive?
-Jak chcesz.
-A co będziesz chciała?
-Nwm. Hmm… Big Mac’a.
-Zestaw? –zapytał się mnie wjeżdżając w kolejkę do okienka z zamówieniami.
-Owszem.
-Proszę – podałam mu dwie dychy za moje zamówienie.
-Nie ma mowy. Ja kupuję… -powiedział podjeżdżając coraz bliżej okienka.
-Dobra ale ja stawiam w drodze powrotnej.- powiedziałam poddając się i wrzucając banknot gdzieś do torby.
W końcu udało się nam dotrzeć do okienka Grzesiek zaczął rozmawiać z panią z przez głośniczek.
-Ja poproszę. MacWrap’a w zestawie.
-Musztardowo-miodowego?
-Tak.-odpowiedział Grzesiek.
-A co do picia?
-Fanta.
-Dobrze, a co dla dziewczyny?-palnęła dziewczyna przyglądająca się nam z okna.
-Big Mac’a w zestawie.
-Dobrze, a do picia co będzie?
-Co chcesz tygrysku do picia?-zaczął się wygłupiać Gregor.
-Palant. Coca-Cole prosiaczku- teraz to ja miałam z niego bekę i ledwo wytrzymywałam ze śmiechu. Normalnie rzucałam się po tych fotelach jak dzika.
Potem pojechaliśmy do drugiego okienka odebrać nasze jedzonko i zapłacić po czym pojechaliśmy dalej. Znaczy. Trudno to nazwać jechaniem ,bo Grześ jadł i prowadził na raz. Znaczy. Ja karmiłam go frytkami i dawałam po kęsie MacWrap’a. Nagle skapnęło mu trochę sosu na jeansy i powiedział:
-No weź mnie wytrzyj.
-Chciałbyś. Wiesz gdzie to Ci skapnęło?
-Gdzie?! Na spodnie, a gdzie!
-Na krocze tumanie, a ja Cię tam dotykać nie będę.
-No to co mam sam się wytrzeć i spowodować wypadek drogowy! Mamy spędzić twoje urodziny w szpitalu! Tego chcesz?!-zapytał się mnie.
-Ale ja nie chcę.
-Ale to są nowe jeansy! Ja za nie 2 stówy dałem! No zlituj się Anka!
-Niech ci będzie.- powiedziałam biorąc chusteczkę w dłoń.
Szybko wytarłam to miejsce gdy Grzesiek powiedział:
-Było można!?
-Było.-powiedziałam.
-To po co te marudzenie?! Nie bój się mnie nie jestem aż takim pedofilem, żeby gwałcić przyjaciółki w samochodzie.
-Ja myślę. Już serio nie wiem do czego jesteś zdolny. –zaśmiałam się.
-Nie oceniaj mnie tak nisko- powiedział naburmuszony.
-Dobrze Grzegorzu.
-To teraz daj gryzka  MacWrap’a.
-Tylko się nie upierdol- powiedziałam przystawiając mu  tortille do buzi.
Reszta drogi minęła nam w porządku na normalnej rozmowie o ile pomiędzy naszą dwójką kiedyś taka normalna rozmowa wyniknie. W końcu dojechaliśmy pod mój dom. Od razu zobaczyłam 7 osobowy samochód mojej ciotki na podjeździe.
-Szykuj się na Teksas-powiedziałam wychodząc z samochodu i biorąc swoją torbę z bagażnika.
Stanęliśmy przed drzwiami mojego domu. Wzięliśmy głęboki wdech i wpadliśmy do środka wołając:
-Jesteeeśmy!
- O wnusiu!-szybko(o ile w tym wieku można być szybkim) doskoczyła do mnie babcia.
-Ania jak ja Cię dawno nie widziałam! Co to za chłopiec! Jaki miły! – zaczęła przyglądać się mu moja ciocia
-Cześć babciu- przytuliłam ją i pocałowałam w policzek po czym stanęłam i przedstawiłam każdemu:-To jest Grzesiek. Przyjechał ze mną.
-Zawsze wiedziałem, że masz gust do chłopaków ale, że aż taki. Wychylił się z salonu Dawid.
-Dawid!!!- zapiszczałam i od razu pobiegłam się do niego przytulić.
Właściwie to rzuciłam się mu na szyję.
-No to ile już jesteście razem??- zapytał się mój wujek.
-A, że ja i Grzesiek?? Nie… My nie jesteśmy razem. To tylko mój PRZYJACIEL- podkreśliłam ostatnie słowo.
-Czyli tak się na to teraz mówi.- zaśmiał się dziadek.
-Nie dziadku. Chłopak to chłopak, przyjaciel to przyjaciel.- uśmiechnęłam się.
Przytuliłam się z każdym i usiedliśmy sobie na kanapie w salonie. Oczywiście siedziałam sobie na kolanach u Grześka.
-Ufam, że mi nic nie zrobisz.-powiedziałam poprawiając się na jego kolanach.
-Zobaczymy czy jednak jestem taki zły jak mnie określasz. – powiedział Grzesiek.
-Ja Cię wcale źle nie określam…- powiedziałam.
-Określasz.-przerwał mi.
-Ach Ci młodzi zakochani…- podsumował naszą kłótnie dziadek.
-Przecież każdy po raz enty powtarza Ci, że oni są przyjaciółmi!-wtrąciła się moja babcia.
-Każdy tak chrzani, a potem nagle w ciąże ze sobą zachodzą.- podsumował nas dziadek, a cały dom ryknął śmiechem.
-Nie tato. Zapewniam Cię, że pomiędzy  tą dwójką nie ma nic oprócz przyjaźni.  To jest niemożliwe, żeby oni byli razem.
-To dlaczego?-zapytałam się z zaciekawieniem.
-No bo Grzesiek traktuję Cię jak siostrę, a ty jego jak brata.
-Tak też prawda.-odpowiedzieliśmy równocześnie, a teraz każdy z nas się śmiał.
-Wiecie jak to się nazywa??- zapytał się nas Dawid
-Nie. –odpowiedziałam.
-Bliźniaczy instynkt.-po czym cały dom znów zaniósł się śmiechem.
-Serio? Co w tym śmiesznego?? Właściwie to czemu jeszcze nie jemy??-zapytałam się.
-Bo oczekujemy jeszcze na wujka i…
-Oni mieli być w sobotę ale będą dziś. Zrobimy taki miły zjazd rodzinny przy okazji.
-Ta miły. –powiedziałam sama do siebie.
Siedzieliśmy tam rozmawiając Grzesiek opowiadał różne ciekawe historie z życia wzięte i świetnie dogadywał się z Dawidem. Zresztą cała rodzina  go polubiła. Tylko tak ten dziadek nam się dziwnie przyglądał. Zresztą nieważne. Na szczęście koło 20 rozległo się dzwonienie domofonu. Szybko otworzyłam im bramkę, a potem drzwi.  Przywitałam się z każdym po kolei i gdy wpadliśmy razem do pokoju Grześkowi oczy zaświeciły ja tylko szepnęłam mu na ucho:
-Nawet o tym nie myśl. To moja rodzina…
-Aniaa….
-Cicho.. Masz Martynę…
-Skok w bok nikomu nie zaszkodzi.
-Babiarz z Ciebie straszny. – dodałam odchodząc i udając się w stronę kuchni. Tam już sprawnie uwijała się moja mama z tatą.
-Pomóc?
-Nie.  Idź. Zaproś ich do stołu już wszystko gotowe.- powiedział tata.
-Dobrze.- odpowiedziałam
Wpadłam do salonu, a tam co!? Grzesiek który zawzięcie dyskutował z Dawidem i Judytą. Zwłaszcza Judytą.  Powiedziałam tylko:
-Chodźcie  wszyscy na kolację.
 Usiedliśmy razem przy wielkim stole w jadalni i oczywiście co?! Grzesiu już zapomniał całkowicie, że przyjechał tu bo są moje urodziny i chciał poznać sam z własnej nieprzymuszonej woli moją rodzinę.
On woli zająć się Judytką.
-Co siostra nie w humorze jesteś?-zapytał Dawid nakładając sobie jedzenie.
-Grzesiek kręci z Judytą. – powiedziałam szeptem.
-O ile się orientuję to nie jest twój chłopak.- odpowiedział szepcząc Dawid.
-Ale kręci z moją siostrą! To bardziej złożona historia. Nie mam chęci o tym teraz gadać. – powiedziałam.
-Kto chcę winka?-nagle zapytał mój tata.
-Ja poproszę. –powiedziałam unosząc kieliszek do wina.- Jestem już prawie pełnoletnia.
-Dobra. Niech Ci będzie. –powiedział nalewając mi wino.
-To kto jeszcze? – powiedział nagle cały tabun  ludzi podstawił kieliszki ale, że mój tata jest zapalonym wino maniakiem to miał jeszcze przynajmniej 15 butelek przygotowanych na ten wieczór.
-Powąchaj i delektuj się zapachem, bo pić będziesz mógł dopiero w marcu Dawidku.-zaśmiałam się.
-Jak w Marcu?! Tu się puknij! –wskazał na czoło mój tata-Mojemu chrześniakowi to zaraz naleję. Dawaj Dawid kieliszek.-powiedział tata.
-Czuje się oszukana! Ja musiałam czekać do 18!- powiedziałam z udawanym fochem na co wszyscy parsknęli.
-Przecież ty w tym Gdańsku możesz robić co chcesz.- skwitowała mama.
-Ale ja jestem grzeczna! Prawda Grzesiu?-zapytałam się.
On tylko się na mnie popatrzył i powiedział:
-No wieeesz…….
-Widzisz nawet Łomacz Cię wsypał!-zaśmiała się Madzia.
-Tak. Chyba bardzo chcę dzisiaj nocować na dworze.-powiedziałam patrząc na niego wzrokiem mordercy.
Ok.22 zrobiło mi się najzwyczajniej w świecie słabo, a fakt, że Grzesiek i Judyta prawie wymieniają się śliną przy tym stole i nikt nie zwraca na to uwagi nie dodawało mi zbytniego wigoru.
Założyłam tylko uprzednio założony sweter na krzesło i powiedziałam:
-Idę na chwilę na dwór. Duszno mi.
Po czym wyparowałam z jadalni. Każdy się świetnie bawił oprócz mnie. Masakra. Siedziałam sobie na tarasie chociaż było -2 stopnie C na dworze i popalałam czerwone Marlboro. Nie pytajcie skąd wzięłam. No dobra. Powiem wam. Mój ojciec kiedyś palił. Potem rzucił ten nałóg, a w szafce na przedpokoju stoi jeszcze kilkanaście opakowań tych fajek i jak mam kryzysową sytuacje to je zapalam.  Nagle ktoś wyszedł na taras.
-Co tam?-zapytał Dawid.
-Grzesiek się chyba trochę zapomniał. Wkurwił mnie.  Masakra.
-Zależy Ci na nim.
-Nie chodzi o to czy mi zależy czy nie. To chodzi o to, że on kręci z Judytą! Judytą! Która jest moją siostrą cioteczną! Przecież on ma dziewczynę on jest w Gdańsku ona w Warszawie. Zresztą w sumie. Już mnie to nie odchodzi co ten kutas robi. Mam go  dupie.
-Ale to chyba dobrze, że chce sobie ułożyć z kimś życie!
-Ty tego nie rozumiesz! Opowiem Ci coś tylko nie tu i nie teraz. Rano wyjdziemy do parku to Ci to wszystko dokładnie opowiem.
-Jesteś o niego zazdrosna.
-Owszem jestem ale mam powody. –powiedziałam gasząc fajkę i wchodząc do domu.
Tam ujrzałam prawie pusty stół. Znaczy uprzątnięty.
-Gdzie są wszyscy? –zapytałam mamy krzątającej się po kuchni.
-U siebie.
-A Łomacz?
-Też u siebie.
-A  w, którym pokoju on śpi?
-W tym naprzeciwko Ciebie.
-Spoko.  Niech sobie śpi czy tam całuje się z Judytą czy tam co on teraz robi.-rzuciłam obojętnie wchodząc po schodach na górę. Był moment, że chciałam wejść do jego pokoju ale stwierdziłam, że nie. Może sam sobie o mnie przypomni. Leżałam tak w łóżku ok.1 z laptopem w ręku nagle Winiar napisał mi:
„Słyszałem, że jesteś w Bełchatowie.”
„Dobrze słyszałeś”
„Masz czas się przejść?”
„Dla Ciebie zawsze”
„Będę za 15 minut pod twoim domem.”
„Lajt”

„Czekaj już na mnie.”
*
Mamy rozdział. Sorry, że nie dodałam wczoraj ale tak jakoś wyszło. Co do rozdziału przepraszam, że taki badziewny, dupny ale nie mam weny. Przepraszam też za błędy ale nie mam czasu tego sprawdzić. No to czekam na wasze opinie i komentarze piszcie co wam się podoba w moim blogu co mam zmienić itd. Zapomniałam jeszcze czy jest ktoś chętny żebym napisała nowe opowiadanie o Felipie Fontelesie, bo mam je w planach ale nie wiem czy wam ten pomysł przypadnie do gustu ;D Do następnego ;D 

7 komentarzy:

  1. Coraz bardziej podejrzewam , że Anka jednak ma coś do Grzesia > 33
    Ciekawe o co chodzi Wianiarowi : p
    Świetny rozdział a na blogu nic nie zmieniaj bo jest fantastycznie .
    Lenkka : p

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawaj następny rozdział kotku :) <3
    Jednak Aniunia kocha Grzeniunia. (bożę co ja mam w bani)
    Świetny rozdział
    Pozdrawiam. Kocham. I idę spać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dam w swoim czasie ;D
      Mówisz na niego Grzejnik, a może on ma imię Grzesiek.xd
      Czy ona o kocha to nie wiem ;D Wszystko wyjdzie w swoim czasie, bo może Grzesiek jej teraz już nie kocha,

      Usuń
  3. Świetny rozdział;) Ciekawie co tam Winiar chce? Oby tylko Anka pod wpływem tej zazdrości nie zrobiła czegoś głupiego;) czekam na następny;) Jeśli chodzi o nowego bloga to ja chętnie będę czytać;) Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co Winiar chcę wyjdzie w następnym rozdziale.
      Czy Anka jest zazdrosna? Może trochę jak każda kobieta o przyjaciela ale czy to na pewno miłość? Dowiemy się nidługo. Cieszę się, że będziesz czytać mój nowy projekt ;D

      Usuń
    2. Zapraszam na XIV http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/

      Usuń