piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 20



-Co ty tu robisz?-zapytałam niepewnym głosem po Włosku.
-Zgadnij.-odpowiedział.
-Nie. Ty mi to powiedź.-powiedziałam stanowczym głosem zsuwając jego ręce z moich oczu i stając na przeciwko niego.
-Jak zwykle uparta i jak zwykle piękna.-powiedział patrząc na mnie
-Mów albo zacznę krzyczeć, że przyczepił się do mnie jakiś zboczeniec.-powiedziałam oschle mierząc go wzrokiem.
-Twój tata musiał zostać z Kazyiskim i go porządnie rozmasować, bo złapał jakąś kontuzję, a ja mam się tobą zając przez 2 godziny, a potem dostarczyć pod halę.
-Sama sobie poradzę.-powiedziałam biorąc swój bagaż i idąc w stronę wyjścia.
-Nieee...Obiecałem mu chodź  na kawę albo gorącą czekoladę .Jeszcze pamiętam, że nienawidzisz kawy-posłał mi ten swój pewny uśmiech przy, którym mięknął mi kolana.
Posłusznie za nim truchtałam.Owszem. Truchtałam,bo on tak szybko chodzi i ma takie duże nogi, że musze przy nim truchtać. Usiedliśmy w małej ale przytulnej kawiarence na lotnisku i czekaliśmy na nasze zamówienie
-Co u Ciebie?-zapytał się mnie siatkarz.
-Nic takiego. Mam chłopaka, gram w siatkówkę, mam kontuzję, a po za tym nic.-odpowiedziałam.
-To fajnie. Oprócz z tą kontuzją.
-A co u Ciebie?
-Spoko .Ja jestem wolny.
-Żartujesz, a gdzie jest....
-Powiedziałem jej, że ją zdradzałem. Rozstaliśmy się jak cywilizowani ludzie.-przerwał mi wypowiedz.
-Przykro mi.-odpowiedziałam biorąc łyk gorącej czekolady właśnie przyniesionej przez kelnerkę.
-Uważaj, bo uwierzę.-powiedział siatkarz, a ja o mało co nie wyplułam gorącej czekolady.-Tak w sumie zastanawiam się czy podobały Ci się kwiatki?-zapytał z tym cwanym uśmieszkiem.
-To było od Ciebie?-zapytałam nie dowierzając.- Skąd ty masz mój adres?-zapytałam.
-Od twojego ojca.-uśmiechnął się triumfalnie.
-Zajebiście. W sumie to muszę Ci podziękować ale nie musiałeś przysyłać, aż 4 bukietów.-powiedziałam.-Ja też dla Ciebie coś mam- powiedziałam wyciągając pudełko zapakowanych perfum.-Pamiętam, że używałeś.
-Dziękuje-powiedział dając mi całusa w policzek.
-Nie ma za co.-uśmiechnęłam się.
Czyżby on się zmienił? Nie tacy ludzie jak on się nie zmieniają. On należy do takiego typu mężczyzn, którzy uzależniają dają mnóstwo szczęścia po czym mówią, że mają narzeczone i biorą ślub ile jeszcze razy muszę sobie to powtarzać zanim zrozumiem, że Osmany Juantorena to dla mnie już nikt.
-Śmieszna jesteś-przerwał nagle ciszę siatkarz.
-Co?- patrzyłam na niego jak na kosmitę.
-No jak jesteś taka zamyślona. Taka śmieszna i tak fajnie patrzysz w blat. Lubię Cię jak jesteś
 taka.-odpowiedział.
-Aha...-przeciągnęłam.
-Jedziemy na hale?-zapytał się mnie siatkarz na co ja przytaknęłam tylko głową na tak.
Poszłam z Osmanym do jego samochodu po czym udaliśmy się na hale. Wpadłam jak oszalała do gabinetu ojca i ujrzałam Kazyiskiego w samych bokserkach moja minka musiała być typu "O.o"
zasłoniłam oczy i powiedziałam tylko po włosku "Przepraszam Matt. To ja może wrócę za jakiś czas."
-Nie musisz.-powiedział-Chodź się przytulić.-powiedział kulejąc na jedną nogę i przytulając mnie.
Pachniał oszałamiająco i znów STOP! Mam być wierna i posłuszna Kurkowi. Niby go nie zdradziłam ale myśląc o innych chłopakach i o tym, że w sumie mi się podobają i mogę zdradzić Kurka bez większego wytchnienia mnie przytłacza.
-Dobra starczy tego Matt. Lubię Cię ale nie aż tak.-powiedziałam śmiejąc się.
-Ta jasne, bo zawsze wolałabyś tego. - pokazał na Osmanego na co ja go stępiłam wzrokiem.
Taaa....Tylko nasza "święta trójca" jak to określa nas Matt wiedziała o tym, że my i Osmany ten teges. No nie ważne.
-Oj Aniu...W ogóle się nie zmieniłaś no może jesteś trochę mniej opalona niż przedtem.
-Powiadasz?-zapytałam Mateja.
-A i owszem-odpowiedział Kazyiski.
Nagle do gabinetu mojego ojca wtargnął jak sama nazwa  "gabinet ojca" wskazuje mój tata. Szybko się na mnie rzucił jak nienormalny i wrzeszczał Aniaaa!
Po ok. 30 minutach gdzie mój tata i lekarze uwijali się przy Mateju, żeby mógł zagrać tylko w następnym meczu z Macheratą. Po czym wróciłam z ojcem do domu. Pogadałam z nim trochę i poszłam się ogarnąć i łaziłam po domu nie wiedząc co ze sobą zrobić. Oczywiście wyjęłam z walizki mojego kochanego laptopa i włączyłam Skape. Kurek był dostępny postanowiłam do niego zadzwonić. Nie mogłam się dodzwonić do Kurka ale próbowałam się do niego dobijać grubo ponad 5 minut. Nagle odebrała jakaś dziewczyna w koszulce Kurka mówiąc przeciągle :
-Cześć. Sorry ale Kurek nie może podejść, bo bierze właśnie prysznic.
-Aha. Spoko. Przekaż tylko temu mendzie, że może już do końca życia może się nie odzywać się do Anki Kubackiej o ile jeszcze pamięta kim dla niego jestem.- powiedziałam kończąc  wściekła połączenie.
Byłam wściekła, zła. Myślałam, że zaraz przylecę z powrotem do Polski i rozwalę  Kurka na milion części pierwszych. ON MNIE ZDRADZIŁ! JA SIĘ PYTAM KURWA JAK! TO JA SIĘ MĘCZĘ I KATUJE, ŻEBY BYĆ WIERNĄ I DOBRĄ DZIEWCZYNĄ, A ON MI TAKI NUMER ODPIERDALA! Przecież, ja go kocham. Na swój chory i pokręcony sposób ale jednak kocham. Nagle zebrało mi się na płacz. Położyłam się na łóżku i wtuliłam w poduszkę plamiąc ją moimi łzami. Przez myśl mi przeszło, że "Anka! Zabaw się przecież to to ten sukinsyn Cię zdradził teraz jesteś wolna możesz się zabawić z kim chcesz , a chyba na tym Ci zależało?" Długo nie myślałam. Ubrałam się w ulubione rurki oraz czerwoną bluzę zakładaną przez głowę z adidasa na to narzuciłam tylko kurtkę i poszłam w kierunku znanego mi osiedla. Ochroniarz od razu mnie poznał i przepuścił na osiedle Juantoareny. Szybko przeszłam pod jego blok. Potem udałam  się na odpowiednią klatkę schodową  i podbiegłam do odpowiedniego mieszkania. Dzwoniąc szybko 3 razy dzwonkiem. To był taki nasz znak rozpoznawczy jak jeszcze mieliśmy romans .Juantorena szybko otworzył drzwi mówiąc;
-Chyba mam jakieś omamy wzrokowe. O jednak nie patrzcie kto raczył się tu zjawić.-zaśmiał się siatkarz.
-Powiedz mi ale teraz tak na prawdę. Serio z nią zerwałeś?-zapytałam.
-Tak ale po co pyta...-przerwałam mu wypowiedź.
Gdy tylko usłyszałam słowo "Tak" to ustałam na palcach i zaczęłam go namiętnie całować. On tylko przyjemnie mruknął wziął mnie za nadgarstek i wciągnął do swojego mieszkania. Ja nie przerywałam ciągle go całowałam po szyi, policzkach, ustach itd. Nagle Osmany przerwał i powiedział :
-Stój! Nie tak szybko!
Co dostałam kosza i to od Juantoreny! Osoby którą posądziłabym, że da mi kosza jako ostatnia na ziemi! Już chciałam wyjść z mieszkania gdy on znów złapał mnie za rękę i zaprowadził do salonu usadzając mnie na kanapie obok niego nagle powiedział:
-Ania? Co się dzieje? - wtedy nie wytrzymałam rozpłakałam się jak dzieciak i położyłam twarz na jego kolanach plamiąc tym razem jego jeansy łzami.-Ania?-pytał mnie dalej.
-Ten dupek mnie zdradził. Powiedz Osmany co ze mną nie tak nawet od Ciebie dostałam
 kosza?!-rozpłakałam się jeszcze bardziej
-Czyli już wiemy po co tu przyszłaś.- uśmiechnął się Osmany.
-To nie ....-
-Zresztą ja nie dałem Ci kosza ja po prostu wiedziałem, że coś się musiało stać, że nie przyszłabyś tu bezinteresownie.
-Kocham Cię- powiedziałam patrząc na niego ze łzami w oczach i przełykając ślinę.
-Nie mów tak....Wiesz przecież, że mnie nie kochasz teraz chcesz się odgryźć na swoim byłym. Ale Ania po co? On i tak widzieć tego nie będzie, a gwarantuję lepiej się nie poczujesz-powiedział Kubańczyk patrząc na mnie z politowaniem.
-Nie prawda. Na początku jak tu szłam chciałam tylko raz się zabawić i chciałam, żeby ten dupek poczuł teraz to co ja. Byłam w nim zakochana na swój chory, pokręcony sposób. Przynajmniej tak mi się wydawało ale tak na prawdę gdy widziałam jakieś ciacho myślałam tylko "Ale ciacho! A jakie ma zajebiste perfumy "itd ale leżąc wieczorami w łóżku myślałam tylko o tobie i o tym, że byłam cholernie zajebiście szczęśliwa, chociaż to był głupi romans ale żaden mój "normalny" związek nie równał się z naszym romansem. Ja Cię na prawdę kocham-popatrzyłam na niego, a on na mnie i nasze usta zaczęły się do siebie przybliżać.
Nagle siatkarz zapytał opierając swoje czoło o moje:
-Nie bajerujesz mnie?- ja tylko się uśmiechnęłam i pokręciłam przecząco głową na nie.
Osmany tylko zbliżył swoje usta do moich i je namiętnie pocałował. Potem szybko zrzucił ze mnie moją kurtkę i objął mnie w pasie.
-Kocham Cię jak nikogo innego -wyszeptałam mu do ucha.
-Ja Ciebie też-odpowiedział po czym wziął mnie na ręce tak, że oplotłam go nogami w pasie.
Ten przeniósł mnie do sypialni i powoli zdejmowaliśmy z siebie ubrania całując się nawzajem po ramionach, obojczykach, szyi i ustach .Nagle Osmany położył mnie na łóżko siłując się z moim zapięciem od stanika. W końcu udało mu się go rozpiąć. Siatkarz muskając moje piersi i schodząc niżej po moim brzuchu osuwając moją dolną część bielizny  na dół po czym znów zawrócił w kierunku mojej szyi.
-Na pewno tego chcesz?-zapytał mnie Juantorena między naszymi pocałunkami.
-Tak. Kocham Cię, a ty mi nie wierzysz. To boli-uśmiechnęłam się przygryzając dolną wargę i całując go po ramionach.
 Całował mnie po szyi, aż w końcu powiedział po włosku:
-Już dłużej nie wytrzymam- pocałował mnie jeszcze raz czule w usta i wszedł we mnie po woli kołysząc biodrami robił to coraz szybciej i szybciej, a ja coraz bardziej wbijałam paznokcie w jego plecy i przylegałam coraz bardziej do jego ciała. Po chwili oboje szczytowaliśmy. Po tym wszystkim leżeliśmy w jego łóżku rozmawiając jak normalni cywilizowani ludzie. Czyżbyśmy dorośli? On może tak ale ja? Czy ja........Moje rozmyślania przerwał głos Osmanego:
-Znów to robisz.-powiedział patrząc na mnie.
-Co?-zapytałam nieświadoma.
-Znów się zamyśliłaś.-powiedział siatkarz na co ja tylko się mocniej do niego przytuliłam, a on głaskał moje gołe plecy ręką i co jakiś czas całował mnie we włosy, a ja wtulałam się w niego coraz bardziej.
W pewnym momencie zasnęliśmy. Obudziłam się rano ,a na dworze prószył śnieg. Obróciłam się. Osmanego nie było. Na łóżku leżał tylko mój biały szlafrok. Owszem byłam stałym bywalcem w mieszkaniu Juantoreny. Miałam nawet własny szlafrok. To musi o czymś świadczyć.  Ubrałam bieliznę i szlafrok po czym poszłam do kuchni. Tam znalazłam Osmanego, który powitał mnie całusem w policzek.
-Jak się spało na nowo starym miejscu?- uśmiechnął się Osmany.
-Bardzo dobrze.-powiedziałam- A jak Tobie spało się ze mną.?
-Wyśmienicie. Może skusisz się na jajecznice?- zapytał się mnie.
-Nieee… Ja to tylko herbatkę. Ewentualnie.
-Już robię - uśmiechnął się do mnie co natychmiast odwzajemniłam
-Dzisiaj Matej chcę się całą naszą „trójcą” wybrać do kina. Co ty na to?-zapytał mnie.
-Luz.-odpowiedziałam.
-A! Prawie zapomniałem ktoś się do Ciebie dobijał na telefon. Tak, że twoje spodnie przez wibracje przemieszczały się po całym pokoju.-powiedział.
-Spoko zaraz zobaczę kto to.-powiedziałam.
Wychodząc z kuchni i kierując się w stronę sypialni. Wygrzebałam z moich spodni telefon i popatrzyłam na wyświetlacz „32 nieodebrane od Kurek i 21 nowych wiadomości.” Szybko przejrzałam wiadomości głównie były to wiadomości typu „Odbierz” albo „Musimy pogadać” , „Daj jakiś znak życia ”itd. Postanowiłam, że pójdę do łazienki i do niego zadzwonię pokazałam tylko Osmanemu, że idę zadzwonić do łazienki. Usiadłam na toalecie i zadzwoniłam do Kurka:
-Anka! Wreszcie !
-Co chcesz?-powiedziałam oschle.
-Pogadać!- powiedział.
-O czym?-zapytałam spokojna i wychodząc z łazienki.
-O nas. O tym wszystkim co zdarzyło się wczoraj.-powiedział przyjmujący.
-Dla mnie sprawa wygląda następująco. Zdradziłeś mnie i nie mamy o czym gadać przez ciebie nas już nie ma. –powiedziałam nadal spokojnie.
-Anka! Zaczekaj! To nie tak! –krzyczał siatkarz do telefonu.
-A jak?-zapytałam.- Może mi powiesz, że mnie nie zdradziłeś. Co?-mówiłam dalej spokojnie i wolno stojąc obok Osmanego.
-Tak zdradziłem Cię ale to nic nie zmienia, że ja Cię kocham. Ania błagam to dla mnie nic nie znaczyło.-powiedział.
-Wiesz co ja zrozumiałam? To nie miało sensu. Nasz związek nie miał sensu. Kochałam Cię ale teraz zrozumiałam, że to nie ma sensu, że to już koniec. Ja nie jestem gotowa na związek z tobą, bo nawet idąc cholerną ulicą myślałam sobie „Niezłe ciacho i ma zajebiste perfumy”, a ty nie jesteś gotowy na związek na odległość. Może to nie jest  to czego od siebie oczekiwaliśmy. Dajmy sobie z tym spokój, dajmy sobie spokój z nami.
- Taką podjęłaś decyzję?-zapytał mnie Kurek.
-Tak Bartek. Nie powiem Ci teraz tekstu typu bądźmy przyjaciółmi, bo nie umiałabym się z tobą przyjaźnić ale chyba możemy normalnie, gadać i być znajomymi. Prawda?-zapytałam go.
-Jasne-powiedział.
-Tak w ogóle to nie wiem na co poleciałeś chyba na serio na inteligencję i życzę Ci z nią szczęścia.
-Okłamywałem Cię-powiedział nagle Kurek.
-Słucham Cię ?- zapytałam lekko podirytowana.
-Nie kochałem Cię. Znaczy kochałem ale jak nie było Cię w Bełchatowie zaliczałem inne laski-powiedział Kurek.
-Brzydzę się tobą. Zmieniłam zdanie teraz to ty się nawet do mnie nie odzywaj. Zresztą jak mówimy sobie prawdę to powiem Ci, że wczoraj jak ta laska odebrała ode mnie połączenie pierwsze do kogo poszłam to do mojego byłego i muszę Ci szczerze powiedzieć , że w życiu nie było mi z nikim tak dobrze jak z nim. –powiedziałam już całkiem zirytowana i rozłączyłam się.
Szczerze nie obchodziło mnie to, że on zaliczał inne laski tylko, że ja chciałam być jak najlepszą dziewczyną odmawiałam sobie nawet głupiego flirtu, a on w Bełchatowie zaliczał jakieś panienki. Nagle Osmany  spojrzał na mnie podszedł i przytulił mnie jak najmocniej chyba umiał. Zdobyłam się na chwile szczerości i powiedziałam :
-Wczoraj nie kłamałam. Kocham Cię.
-Ja Ciebie też.-odpowiedział po włosku i ucałował mnie w czółko.
No to od razu muszę wam powiedzieć, że nie jestem zadowolona z tego czegoś powyżej czego rozdziałem nazwać nie mogę. Musze was też poinformować iż nie dodam następnego rozdziału jeżeli nie będzie przynajmniej 17 komentarzy. Proszę postarajcie się. Chciałabym was też zaprosić na moją i Annie stronę, którą razem prowadzimy na fejsie Volleyball Inspiration . Chciałabym dodać króciutkie sprostowanie do tego co napisałam pod poprzednim postem. Te opowiadanie wcale nie bd krótkie napisałam tylko przewidywaną liczbę rozdziałów ale tak na prawdę będzie ich pewnie dużo więcej. Przepraszam za błędy ale jestem chora i nie chcę mi się nawet tego sprawdzać . To chyba wszystko ;D  

15 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie piszesz! Pochłonęłam Twoje opowiadanie od razu :D
    No to Kuraś przegiął. Jestem ciekawa, co wyjdzie z Włochem.. Czekam na następny rozdział :)

    Pozdrawiam, no_princess :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale się dzieję;) Super, że będzie jeszcze więcej rozdziałów;)
    Pozdrowienia i szybkiego powrotu do zdrowia;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział, cieszę się że będzie więcej rozdziałów. Kurek tym razem przegiął na maksa.

    Pozdrawiam i życzę szybkiego powrotu do zdrowia (:

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe, czekam na więcej:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne opowiadanie! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No kurczaki. Kurek zdradził Anię. Może to jednak wszystko wyjdzie na dobre. Wreszcie zrozumiała kogo kocha na prawdę. Może to własnie z Osmanym będzie szczęśliwa?
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pojawił się 2 rozdział na http://the--past--in--the--future.blogspot.com/. serdecznie zapraszam :)

      Usuń
  8. Świetny rozdział czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak jak obiecałam zaglądnęłam i przeczytałam zaczynając od prologu kończąc tutaj :) Wciągnęło i bardzo mi się podoba. Czekam na kolejny. Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Swietnie piszesz ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kurcze, mam straszne mieszane uczucia, jeśli chodzi o Twojego bloga. Z jednej strony podobna mi się pomysł i fabuła. Jednak z drugiej rażą mnie okropnie błędy interpunkcyjne i inne takie. Wkurza mnie główna bohaterka, która według mnie jest typową "gimbusiarą" pomimo swojego wieku. Powinnaś spróbować dokładniej opisywać bohaterów i unikać używania "slangu". Mimo naprawdę licznych błędów, w Twoim opowiadaniu jest coś, co sprawia, że mam ochotę je czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziecko zastanów się co mowisz ,bo widać ,że twoja osobą jest typową gimbusiarą ,bo chcesz być tu fajna a posługujesz się kontrastem ,który jak wiadomo potrafi zdziałać cuda w tym przypadku jednak pociągnął cię na samo dno bo sama sobie zaprzeczasz. Jak wiadomo wizja autora jest wizją najważniejszą i nie ważne czy zawiera błędy czy braki inerpunkcyjne. Wizja autora jest taka jaka powinna być i do niej nie wolno się przyczepić i to ci powie każdy nauczyciel od polskiego.

      Usuń
    2. Zgadzam się z Annie. Nawet ta idiotka nie ma na tyle odwagi by się ujawnić. Załóż dziecko bloga dopiero pogadamy.

      Usuń
  12. Zajebisty rozdział . Pozdrawiam i zdrowiej :)

    OdpowiedzUsuń