piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział 23


Musiałam się zastanowić co dalej z moim życiem. Wiem, że związek z Juantoreną na odległość byłby od razu nieudany, on by mnie zdradził po dłuższym lub krótszym czasem ja zresztą też bym pewnie go zdradziła. Do Włoch nie mogę wrócić, bo przecież muszę dokończyć ten zasrany rok w sms'ie. Miałam totalny mętlik. Kocham go ale na odległość to nie ma sensu.  Poszłam do kuchni napiłam się wody i wróciłam znów do pokoju. Chciałam zasnąć ale nie mogłam. Postanowiłam na razie cieszyć się chwilą, a potem pożyjemy zobaczymy. Wiem, że potem muszę coś tym zrobić i taka decyzja mnie w pełni nie satysfakcjonuje i nadal nie wiem jak to się dalej potoczy. Masakra. Po dłuższym czasie bicia się z własnymi myślami usnęłam. Rano obudził mnie telefon. Odebrałam :
-Czegoo?
-Jaka milutka. Za 20 minut jestem pod twoim mieszkaniem i jedziemy na zakupy.
-Nieeee.-zaskomlałam.
-Ty nie chcesz jechać na zakupy?-zapytał Kubańczyk.
-Nieeee. Co ty na to, żebyśmy zostali u mnie w mieszkaniu i porobili coś miłego?-zapytałam, przeciągając się na łóżku.
-Owszem wolałbym ale tak się składa, że zaplanowałem dla nas już coś na ten dzień i plan zrealizuje. Przykro mi. Wiem, że byś chciała się po seksić ale nie tym razem będę za 20 minut i jedziemy na zakupy .Kocham Cię-powiedział Kubańczyk i rozłączył się.
Jak miło. Pomyślałam zwlekając się z łóżka. Poszłam do łazienki wzięłam błyskawiczny prysznic , umyłam zęby, wysuszyłam włosy. W trakcie mojego suszenia włosów Juantorena dobijał się do drzwi. Otworzyłam mu i ponownie zniknęłam susząc włosy za drzwiami łazienki. Szybko narzuciłam na siebie Pudrowe rurki, biały t-shirt oraz miętową rozpinaną bluzę z kapturem. Do tylnej kieszeni spodni włożyłam tylko komórkę do tego na ramię wzięłam torbę i ruszyłam z Juantoreną do jego samochodu.
-Kochanie. Do, której galerii chcesz jechać?-zapytał mnie.
-Do tej co zawsze.-uśmiechnęłam się
Nagle rozdzwonił się mój telefon:
-Halo?-odpowiedziałam
-Masz teraz dostęp do neta. To wejdź na ciacha.net i zobacz co o tobie piszą.-powiedziała Olka.
-Okeeey.-powiedziałam i zakończyłam połączenie
Szybko wstukałam na klawiaturze smartfona "ciacha.net" i wyskoczył mi post ze mną Kurkiem i jakąś dziewczyną. "Miłosny trójkąt dwóch dziewczyn  i  Kurka"
Szybko zagłębiłam się w dalsze czytanie. „Ostatnio gdy chodziłyśmy sobie beztrosko po manufakturze ujrzeliśmy sobie naszego Bartka. Była przy nim jakaś dziewczyna. Pomyślałyśmy sobie, że chyba chodzi o jego dziewczynę z, którą tak namiętnie całował się i przytulał po meczu. Podeszłyśmy do niego bliżej i zobaczyłyśmy, że to na pewno to nie jego dziewczyna. Czyli co? Albo Kurek zdradził swoją dziewczynę albo już ma inną na miejsce tamtej. Co sądzicie o tej całej sytuacji? Myślicie, że Kurek jeszcze jest z tą dziewczyną z meczu? A może ta kobieta z nim na zakupach to tylko przyjaciółka?” Kończąc to czytać parsknęłam śmiechem, a siatkarz się dziwnie na mnie popatrzył, a ja zganiłam go tylko szybkim:
-Patrz na drogę!
-Jaka ty jesteś czepialska!
-To z miłości-parsknęłam.
-Jak tak ma wyglądać twoja miłość to co to jest dopiero u Ciebie nienawiść-powiedział Osmany.
-Lepiej, żebyś nie wiedział. -odpowiedziałam i puściłam oczko w jego kierunku.
Po dłuższej chwili byliśmy już w galerii. Trochę pochodziliśmy i pokłóciliśmy się z Osmanym. Ej! No nie ! Tak nie ma ! Nikt nie będzie za mnie płacił!  Po czym gdy wyszliśmy ze sklepu przytuliłam się do Juantoreny i powiedziałam ;
-Przepraszam. Ja po prostu nie chcę, żeby ktoś za mnie płacił. Wybacz.-powiedziałam przytulając go.
- Dobrze. Nic się nie stało.-powiedział uśmiechając się do mnie.- Tylko wybierz sobie coś na prezent na swoją 18, bo się raczej nie zobaczymy się w nie.
-Nie chcę od Ciebie prezentu. Wystarczy mi, że mam Cię teraz.-powiedziałam i dałam mu całusa w kącik ust.
-Czyli mam Ci sam coś wybrać i Ci to dać?-zapytał się mnie.
-Nic mi nie musisz dawać i wybierać Juantorena.-powiedziałam.
-Jasne.-powiedział i puścił do mnie oczko, które w jego języku mówi "i tak zrobię to na co będę mieć ochotę".
Nie chciało mi się z nim kłócić i popełzłam tylko za nim. Jak mnie te zakupy wykończyły! Ok. 15 byłam w domu i powiedział :
-Wpadnę po Ciebie o 18. Pójdziemy sobie w pewne zwykłe miejsce i pokaże Ci jego niezwykłość.-uśmiechnął się do mnie pocałował zachłannie i wyszedł z mojego domu. Ciekawe o co mu chodziło? W dupie z tym. Ok.18 przyszedł po mnie Juantorena i powiedział:
-Zakładaj Kurtkę i lecimy mała.
-Nie chcę mi się.
-Nie pyskuj-pocałował mnie w czółko i oczywiście musiałam wykonać jego polecenie.
No i w dupie z tym postanowieniem , żeby być bardziej asertywną. Niestety. Przy Osmanym nie da się być asertywnym. On zawsze postawi na swoim.
Ubrałam się i razem z Juantoreną szliśmy trzymając się za ręce przez uliczki Trydentu. Nagle doszliśmy do małego jeziorka i Osmany powiedział:
-Wiesz po co tu przyszliśmy?-powiedziałam.
-Nie ale zaraz mi powiesz.-powiedziałam pewna siebie.
-Tak powiem Ci. My na Kubie mamy taki dziwny zwyczaj, że jak się przyjeżdża w nowe miejsce szuka się swojego wyjątkowego miejsca. Zawsze jak mi jest tu ciężko wracam tu i od razu czuję się lepiej. Możesz poczuć się wyjątkowo, bo tobie jako jedynej osobie pokazałem to miejsce. Wiesz ono ma w sobie taką moc.- mówił i objął mnie od tyłu
-No to wracając do twoich urodzin to masz jakieś życzenie?
-Nie mogę Ci powiedzieć, bo by się nie spełniło.
-Oj tam, oj tam.- powiedział siatkarz.-Ale ja bardzo chcę, żeby się spełniło i mogę Ci w tym pomóc.
-Niestety. Ty mi w tym nie pomożesz, bo nie raz życie zależy od losu i tego co zaplanował nam ten ktoś na górze, a nie od ludzi.-uśmiechnęłam się i pocałowałam go.
-Kocham Cię jak nikogo innego na świecie.-wyszeptał mi do ucha Kubańczyk, a jego ciepły oddech drażnił i łaskotał moją szyje,
-Wiem. Co będzie jak wyjadę ?- zapytałam pełna obaw o odpowiedź.- Wiesz, że związek na odległość nie ma szans?-zapytałam go.
-Wiem.-odpowiedział.
-Tu nie chodzi o Ciebie, że nie ufam Ci że mnie zdradzisz. Tu chodzi o mnie, że boje się będąc daleko , że ja Cię mogę zdradzić i skrzywdzić, a tego bym nie chciała-powiedziałam patrząc mu w oczy.
-Rozumiem. Myślałem dużo nad tym co zrobić, bo miałem przedziwny sen o twoim wyjeździe- powiedział przyjmujący -Zróbmy tak. Cieszmy się sobą do twojego wyjazdu. Jak już wyjedziesz będę do Cb dzwonił i pisał codziennie. Na wakacje jak wrócisz już na stałe do Włoszech, bo wrócisz, prawda?-zapytał mnie.
-Wrócę.-odpowiedziałam - Jeżeli będzie jakieś wolne miejsce we Włoskim klubie dla zawodniczki, która chętnie bd grzać ławę. -wtuliłam się w niego jeszcze mocniej
-To da się załatwić.- uśmiechnął się diabolicznie. - Jak już wrócisz do Włoch to spróbujemy od nowa bez żadnych przeszkód, wykrętów i innych rzeczy tg typu. Co ty na to?-zapytał się mnie Osmany.
-To ma być obietnica?
-Tak. To jest moja obietnica, która mówi, że jak wrócisz do Włoszech będziemy najszczęśliwszymi ludźmi na całej kuli ziemskiej. .- powiedział i wpił się w moje usta.
-Musisz mi obiecać jeszcze jedną malutką rzecz.-powiedziałam.
-Jak malutką?-zapytał przyjmujący.
-Tyci. -powiedziałam pokazując mu palcami jak tyci.
-Co mam więc dla Ciebie zrobić kiciu?-zapytał.
-Obiecasz mi, że jak się zakochasz i jak byś się rozmyślił z tej swojej obietnicy to daj mi znać. Wiesz wyślij esa czy coś.
-Jesteś nie możliwa.- pogłaskał mnie po głowie, a potem mnie w nią  pocałował.
-Zależy mi na tobie. Naprawdę.- powiedziałam patrząc w jego oczy.
-Mi na tobie też.-powiedział i się we mnie wtulił. 
Potem poszliśmy do kina. Następnie udaliśmy się do mieszkania Osmanego. Usiedliśmy na kanapie, wtuliliśmy się w siebie i gadaliśmy do późna potem Osamany uparł się, żeby mnie do domu odwieźć. Ale po co? Przecież to jest kawałek drogi  się przejdę. Nic złego mi się nie stanie. W Trydencie nie ma zboczeńców i innych takich typeczków. Po mimo wielu protestów wpięłam się w usta Osmanego i założyłam kurtkę po czym wyszłam z jego mieszkania.  Droga minęła mi w porządku tylko jednak troszeczkę żałowałam tego, że Osmany mnie nie odprowadził. Trochę boję się chodzić po północy sama. Doszłam do domu zdjęłam kurtkę, wzięłam prysznic i poszłam spać. Nie dlatego, że byłam zmęczona, a musiałam. Rano  szybko się ubrałam i poszłam do galerii handlowej kupić jakiś prezent na gwiazdkę Osmanemu. Jedyny plus jest taki, że tym razem święta spędzamy we Włoszech i, że jednak będę mogła spędzić je z Kubańczykiem. Szlajałam się po sklepach i nie wiedziałam co mu kupić wreszcie poszłam do jubilera i zamówiłam dla niego srebrny breloczek z wygrawerowanym napisem. Potem jeszcze poszłam do jakiegoś dziwnego sklepu z alkoholem. Tak wiem, że nie jestem jeszcze niepełnoletnia ale we Włoszech sprzedają alkohol nawet 13 latkom. Kupiłam Osmanemy również jego ukochaną butelkę Rumu za, którym ja specjalnie nie przepadam jak piję już alkohol to albo jest to Jack Daniels lub sex on the beach albo walę czystą, że tak się wyrażę. Wróciłam do domu zjadłam śniadanio-obiad i trochę ogarnęłam swój pokój, bo miałam w nim niezły syf. Jeszcze potem posiedziałam z matką i pogadałam, przyszłą do mnie Milena, a wieczorem jak zwykle wyciągnął mnie do siebie Osmany.
-Jutro gramy wyjazdowy mecz z Cuneo czyli się pewnie jutro nie spotkamy.-powiedział podchodząc bliżej mnie.
-Raczej nie - odpowiedziałam.
- Czyli co? Zmotywujesz mnie jakoś dzisiaj do tego meczu?-powiedział patrząc się łobuzersko w moje oczy.
No Jezu! On ma zajebiste oczy! Kolana miękną! Nikt tak na mnie nie działa jak Juantorena.
-Jak mam Cię zmotywować? - zapytałam patrząc się na niego.
-Ty już dobrze wiesz jak....-powiedział po czym wpił się w moje usta.
Nie muszę mówić co było dalej? Nie muszę ale dla świętego anielskiego powiem niedługo po tym przenieśliśmy się do sypialni Juantoreny po czym spędziliśmy noc, a właściwie pół nocy razem, bo wymknęłam się o 4 nad ranem i napisałam mu tylko karteczkę "Miłego meczu ;*". Wróciłam do domu i znów położyłam się spać. Następny dzień minął jak z procy. Byłam z Mileną trochę na mieście poplotkowałyśmy trochę, odebrałam od jubilera już gotowy brelok dla Juantoreny. Po czym wróciłam do mieszkania mojego ojca i zaczęłam przygotowywać razem z Milą spaghetti Carbonara. Nie chcecie wiedzieć jak wyglądała ta kuchnia. Istne pobojowisko ale pocieszające jest to, że makaron wyszedł nam rewelacyjnie. Znaczy Milenie. Ja i moje zdolności kulinarne mieszały tylko makaron w garnku. żeby nie przywarł do dna. Ok. 20 pożegnałam się z Mileną i grałam w Wiedźmin II. To jest gra! To są emocje! Nie żartuje ale tak na prawdę coraz więcej czasu poświęcam graniu w te głupie gry i zaczynam opuszczać się w nauce przez to i parę jeszcze innych rzeczy. Trudno przeżyje ważne, że zdam. Jak to mówi Milena "Byle by zaliczyć.". Ok 1 w nocy poszłam spać. Obudził mnie telefon. Miałam ochotę zabić osobnika, który dzwoni do mnie o tak wczesnej porze nie patrząc nawet na wyświetlacz pierdolnęłam telefon pod łóżko i poszłam spać dalej, a on dalej dzwonił. Obudziłam się ok 11. Shit! Potem wyciągnęłam swój telefon z pod łóżka. Dzwonił Osmany. Szybko wybrałam do niego ponownie numer:
-Heeeej. Co chciałeś?-zapytałam jak najmilej umiałam.
-Tak zapytać co robisz ?
-Leże. Dopiero co się obudziłam.
-To co ty w nocy robiłaś?-zapytał mnie podejrzliwie Kubańczyk.
-Nie chcesz wiedzieć.-powiedziałam ziewając.
-Mam już się rozłączyć.?-zapytał z powagą w głosie.
Awwww....Lubiłam jak był taki zazdrosny.
-W grę całą noc grałam- powiedziałam.
-Dzieci, dzieci, dzieci.
-Eeeej! Tylko nie dziecko! - westchnęłam.
-Zapominałem, że już jesteś prawie dorosła.-powiedział śmiejąc się Osmany.
-Jak chcesz mieć starszą to sb poszukaj, a mnie zwykłe niewinne bezbronne dziecko zostaw w spokoju. Ok?- zapytałam.
-Jaaasne. Wiesz przecież, że ja chcę tylko Ciebie?
-Jasne, jasne. Pogadamy za 3 lata. Jak już zdążymy zerwać i zejść się z 10 razy.-parsknęłam śmiechem.
-Nie wierzysz w nas ? Jakie to przykre. Dobra tak serio, serio.  Kiedy bd mogła już wyjść z domu? Bo rozumiem nieogarnięta nie wyjdziesz?- zapytał się Juantorena.
-No jasne, że nieogarnięta nigdzie nie idę . Co ty się osłami na głowy się pozamieniałeś? Jak chcesz to możesz przyjść do mnie. Rodziców nie ma... Porobimy coś fajnego....-zachęcałam go.
Jeżeli głupi myślał, że ja z nim teraz chce współżyć to biedaczek się bardzo mocno pomylił. Cóż jak to mój trener z sms'u mówi: "Życie bywa rozczarowujące. „Musze tg nauczyć Juantorene, bo chyba ostatnimi czasy myśli, że może mieć wszystko.
5 minut, później otworzyłam już drzwi Juantorenie.
-Kochaam Cię wiesz? -zapytał mnie.
-Wiem-powiedziałam i go pocałowałam.
No i teges. Wiecie miałam nauczyć się mu odmawiać ale jego oczy, jego uśmiech. No żesz kurna! Jemu nie da się odmawiać. Tak minęło nam leniwie, bo w łóżku popołudnie. Nagle Osmany stwierdził:
-Muszę się zbierać na trening ale po treningu przyjadę po Ciebie i zrobię Ci malutką niespodziankę.
-Nic mi nie rób.- powiedziałam poważnie.- Mi styka, że jesteś- uśmiechnęłam się.
*
Jest i 23! Przepraszam was z góry na błędy i interpunkcję ale przed chwilą dokończyłam dopiero ten rozdział. Chciałam, żeby pojawił się on dziś, ponieważ śmigam do brata do Warszawy na cały weekend. Mam nadzieję, że wam się podoba. Chcę jak najszybciej przejść przez te rozdziały, które odbywają się we Włoszech, bo mam pewien niecny plan związany z Polską. Postaram się dodać następny w środku tygodnia ale mam ale teraz mam mase popraw, bo u nas wystawiają próbne oceny końcowe już 14 maja a muszę poprawić mate. 

piątek, 19 kwietnia 2013

Rozdział 22



-Bo to jest tak Aniu, że my z mamą nadal się kochamy i że wtedy rozstaliśmy się ze względu na brak czasu dla siebie. Teraz po pewnym czasie (dokładniej po 3 latach) chcemy spróbować jeszcze raz.
-Ale jak? Co ? Kiedy ? Gdzie? -zapytałam rozkojarzona.
-Normalnie Aniu. Znaczy to będzie tak,że ja zostaję w Trydencie ,a mama w Bełchatowie i będziemy się widywać raz na dwa tygodnie. Będę przyjeżdżać do Polski albo mama do mnie.
-A ja ? -zapytałam rozkojarzona.
-Ty już jesteś duża. Przecież wiesz, że zawsze na mnie i mamę możesz odwiedzać kiedy tylko zapragniesz.
 -Raczej to wiem. Nie no gratuluję wam mam nadzieję, że tym razem się wam uda.-uśmiechnęłam się chociaż tak na prawdę nie było mi to na rękę  -To wy sobie posiedźcie i poróbcie co tam chcecie, a ja wychodzę do Mileny. Wrócę późno.
Tak jak mówiłam. Tak zrobiłam. Poszłam do mojej koleżanki i od razu zaczęłam się jej wyżalać i płakać, że moje życie zostało doszczętnie zrujnowane mi tak szczerze było lepiej jak oni nie byli razem. Wiecie mama pozwalała mi na wszytko o tata też spoko ziomuś ale no u niego na pierwszym miejscu musi być nauka. Masakra. Źle się z tym wszystkim czułam. Potem w miarę się uspokoiłam, ogarnęłam i zaczęłyśmy normalnie rozmawiać. Gadałyśmy o wszystkim począwszy od tego co u nas do ulubionego smaku Tymbarku. xd W trakcie rozmowy z Mileną zadzwonił do mnie mój telefon. Odebrałam nie patrząc kto to:
-Halo.
-Własnego brata olewasz zapamiętam to sobie. Przez 2 dni do mnie nie zadzwoniłaś.Zapamiętam to.-powiedział Gregor.
-To nie taaak! Byłam zajęta! Bo to tak, że ja z Bartkiem zerwałam, bo mnie pizda zdradziła, a potem ja poszłam zdesperowana do Osmanego i no to dłuższa rozmowa. Teraz siedzę z moją koleżanką z Włoch i gadamy. To ja teges. Wieczorem do Ciebie zadzwonię jak będę w domu. Ok? - zapytałam.
-Jasne.Jak zwykle musisz się w coś wpakować. Czekam na telefon-powiedział rozłączając się.
-Kto dzwonił?-zapytała Milena.
-Nikt. Znaczy kolega z Polski. Dobra ja się zbieram, bo cały dzień u Ciebie przesiedziałam jak by nie patrzeć. Jeszcze się do Ciebie odezwę przed moim wyjazdem.Pa- pocałowałam brunetkę w policzek i ruszyłam w kierunku mieszkania ojca.
Wpadłam cała zmarznięta do domu mówiąc;
-Aleeee Piździ! Chcę coś ciepłego do picia.-powiedziałam zdejmując kurtkę.
-To sobie zrób. Robię masaż, a matka jest na zakupach.
-A kogo tu masujesz?-powiedziałam wchodząc do gabinetu i opierając się o futrynę od drzwi. - O Osmany! Jaka niespodzianka!-powiedziałam.
-Czeeeść.-przeciągnął, a potem syknął z bólu.
-Dobra idę się napić, bo mnie suszy. -powiedziałam odwracając się w kierunku kuchni.
-Ej! Poczekaj! Idziesz ze mną, Kazyiskim i Eleną do klubu?-zapytał się mnie przyjmujący.
-Nooo....Nie wiem. W sumie jak będzie Elena to mogę iść.
-To się szykuj czekać na Ciebie nie będę.-przyjmujący, którego aktualnie masował mój ojciec.
-Oczywiście jak każesz, panie.-powiedziałam śmiejąc się z niego.
Potem wpadłam do pokoju wyrzuciłam wszystkie rzeczy jakie miałam na podłogę i szukałam czegoś odpowiedniego do klubu. Stanęło na ślicznej miętowej sukieneczce potem poszłam do łazienki i ogarnęłam mordę po czym byłam gotowa do wyjścia ale Osmany oczywiście mnie pośpieszał, a mój ojciec nie skończył go jeszcze masować. Eeee....Tam. Usiadłam w kuchni i pijąc wodę czekałam na Osmanego. Po dłuższej chwili siatkarz wparował do kuchni mówiąc :
-Chodź już. Jeszcze pojedziemy do mnie, bo muszę się ubrać, a potem dołączymy do Kazyiskiego.
-Luz.-odpowiedziałam wychodząc z mieszkania za Osmanym.
Z chodziłam po schodach gdy nagle Juantorena powiedział:
-Poczekaj chwileczkę  Nawet się z tobą nie przywitałem. Jak na chłopaka przystało.- złapał mnie za nadgarstek przeciągnął w swoją stronę i szepnął do ucha:-Tęskniłem i troszeczkę Cię okłamałem.
-Chcesz mi jeszcze coś powiedzieć Osmany Portuando Juantorena?-zapytałam z udawaną złością.
-Przepraszam ale twój ojciec nie puścił by Cie samą ze mną.-powiedział błagalnym wzrokiem.
-I miał by rację-odpowiedziałam, a potem wpięłam się w jego usta.
-Jak miło.-powiedział.
-To gdzie jedziemy?-zapytałam.
-Do mnie. Zrobiłem dla nas kolację.-uśmiechnął się pewnie.
-Nie uśmiechaj  się tak jak szczerbaty do sucharów.-powiedziałam schodząc po schodach.
Potem wsiedliśmy do samochodu Kubańczyka i po paru minutach byliśmy na jego osiedlu. Wpadliśmy zmarznięci do jego mieszkania. Osmany kazał mi wejść do salonu. Gdzie był nakryty stół dla 2 osób.
-Wszystko sobie wcześniej uknułeś?-zapytałam.
-Owszem ale w pewnym momencie myślałem, że mój plan nie wypali, bo nie było Cię w domu.- uśmiechnął się.
-Cieeekawe.
-Dobra siadaj ja idę odgrzać jedzenie. Jakie wino wolisz czerwone czy białe? -zapytał mnie Kubańczyk.
-Żadne. Nie piję od pewnego czasu i nawet muszę Ci powiedzieć, że rzuciłam swój nałóg jakim jest palenie.- powiedziałam dumnie i usiadłam przy stole.
-Jestem z ciebie cholernie dumny.-krzyknął przyjmujący z kuchni.
Po paru chwilach przyjmujący wszedł do salonu z lasagne  On mnie chyba za bardzo zna. Mnie i moje słabości. Co ma swoje plusy i minusy.
-Och....-westchnęłam.
-Co przestałaś lubić lasagne?-zapytał Osmany.
-No właśnie nie. Nadal ją uwielbiam ale miałam się zacząć odchudzać.
-Jak to? Ty! Nie masz z czego! Daj mi ten talerz i nie marudź-powiedział, a ja oddałam mu talerz.
Po chwili jedliśmy już wspólnie lasagne i dużo rozmawialiśmy. Co było przy nas trochę dziwne. Może nie dziwne ale inne. Nasz wcześniejszy związek (o ile można go tak nazwać, bo to w sumie był romans ale romans to chyba też jakiś związek ) opierał się głównie na seksie. Tym razem było inaczej. Co mnie w sumie cieszyło. Po kolacji położyliśmy się na kanapie i oglądaliśmy jakieś horrory. Wtuleni w siebie.
-Kocham Cię, wiesz?-wyszeptałam mu do ucha.
-Wiem ja Ciebie też- cmoknął mnie w usta.
Po zakończonym seansie zapytałam Osmanego:
-Odwieziesz mnie do domu?-zapytałam.
-Nie zostaniesz na noc?-zapytał zdziwiony.
-No raczej nie. Wiesz moi rodzice są dojść kumaci i by coś podejrzewali.
-To wyślij im esa, że zostajesz u Kazyiskiego i Eleny na noc, bo Ci się nie chcę wracać i po problemie.-powiedział  patrząc na mnie.
-No nie wiem.-powiedziałam.
-Proszę. Nie zrobisz tego dla mnie?-zapytał się znowu tymi pięknymi oczami.
-Zrobię.-odpowiedziałam wyciągając komórkę z torby i pisząc sms'a.
Chyba za łatwo ulegam wpływom innych ale nad tym się zastanowię jutro, bo teraz mi się nie chcę.Ta muszę coś zrobić z moim leniwym usposobieniem do życia.
-Jutro gramy mecz. Przyjdziesz?-zapytał Osmany podając mi bilet w dłoń.
Ja tylko skinęłam głową na tak i ponownie tego wieczoru wpięłam się w jego usta. Jeszcze tak trochę posiedzieliśmy po czym najpierw ja, a potem Osmany wzięliśmy prysznic i położyliśmy się padnięci spać. Rano obudziły mnie promienie słońca? Taaaa... W Trydencie wszystko jest możliwe. To miasto agentów, Hardcore'ów i niezrównoważonych psychicznie czyli może dlatego ja tak bardzo tu pasuję? Nie wiem później się pomyśli. Juantorena jeszcze spał przytulając mnie do swojego umięśnionego torsu.
Chwilę to trwało zanim wydostałam się z jego uścisku, ogarnęłam się po czym zrobiłam nam śniadanie. Pyszną jajecznice oraz herbatę ale jak na moje kulinarne możliwości to i tak dużo.
Jak miałam osiem lat mało co nie puściłam domu z dymem. Nie pytajcie jak .xd Ogólnie raz spaliłam popcorn z mikrofalówki na popiół albo zupkę chińską rozwodniłam, bo najpierw wlałam tak mało wody (z racji tego, że lubię gęstą)a, potem okazała się ona za gęstą i dolałam tyle wody, że z miski się wylewało. Tak potrafię jeszcze zrobić wiele dziwnych rzeczy w kuchni których nikt normalny zrobić by nie potrafił. Potem przeniosłam przygotowany posiłek na tackę i zaniosłam do sypialni Juantoreny. Po czym obudziłam go całusem w usta i postawiłam posiłek na łóżku.
-Powiedzmy, że to rekompensata za wczorajszą kolacje.-powiedziałam.-O cholera!-wrzasnęłam nagle.
-Co się stało?-zapytał Juantorena.
-Całkiem wyleciało mi z głowy, że wczoraj wieczorem miałam zadzwonić do mojego przyjaciela, a zapomniałam. Będzie wściekły, bo czekał całą noc.
-No to bujaj dupę i dzwoń.-rzucił we mnie telefonem Osmany, a potem zajął się jedzeniem jajecznicy.
Wybrałam nie pewnie numer Grześka i czekałam na to aż odbierze.
-Patrzcie kto się raczył odezwał. Pamiętasz jeszcze gdzie mieszkasz i jak nazywa się twój przyjaciel?-powiedział niezadowolony, a wręcz wściekły Gregor.
-Przepraszaaam! Wczoraj kompletnie zapomniałam, żeby do Ciebie zadzwonić ale przecież wiesz, że to do mnie podobne. Proszę nie gniewaj się na mnie.
-Na Ciebie. Nie mogę. -powiedział uśmiechając się przez telefon.
-Tęsknie za tobą Grzesiu ale w sumie tu mi też dobrze.-powiedziałam patrząc na jedzącego jajecznicę Osmanego.
-Ej! No nie mów, że wolisz jakiś makaroniarzy ode mnie! Grzegorza Łomacza.!-powiedział rozgrywający z udawaną powagą.
-No jasne, że nie-okłamałam go, bo wiedziałam, że jak bym miała okazję tu wrócić to już bym to dawno zrobiła.
No ale właśnie nie mogę przez ten durny SMS i mojego kochanego Grzesia.
-Za ile wracasz?-zapytał mnie Łomacz
- 6 dni.
-To świetnie! Stęskniłem się za tobą i wgl w piątek gramy ze Skrą czyli przyjdziesz na ten mecz i będziesz patrzyła jak robię Kurkowi krzywdę-znów było można wyczuć w jego głosie, że się uśmiecha.
-Hahahahaa! Takiego widowiska nie mogłabym przepuścić. Dobra Grzesiu ja kończę  bo muszę zjeść śniadanko.Na razie.-powiedziałam
-Paaaa-odpowiedział, a ja się rozłączyłam.
Zjadłam jajecznice z Juantoreną po czym poszłam do mieszkania ojca. Zgaduję, że tata właśnie pojechał na trening, a mama po jakieś rzeczy na obiad czy coś, bo nikogo nie było w domu.
Szybko zdjęłam z siebie miętową sukienkę.Wzięłam prysznic i ubrałam się w jeansowe rurki i do tego dłuższy  t-shirt z Nike. Chwilę poszukałam w torbie biletu  żeby zobaczyć o, której rozpoczyna się mecz. 20. Mam więc trochę czasu dla siebie. Szybko zrobiłam sobie kubek gorącej czekolady i położyłam się jak długa oglądając przed telewizorem jakieś badziewne włoskie teleturnieje. O 18 wstałam z przed telewizora zrobiłam sobie posiłek i poszłam się przebrać w jakieś ciuchy na mecz. Nagle przypomniało mi się, że niedawno (jeszcze w Polsce.)Kupiłam sobie nowe kolczyki i chciałam je wyjąć gdy zobaczyłam  mojej torbie oryginalną koszulkę Itas Diatec Trentiono z nr.5 i nazwiskiem "Juantorena". W środku była karteczka "Mam nadzieję, że założysz ją na dzisiejszy mecz." Owszem założę  Pomyślałam sobie. Poszłam do łazienki założyć koszulkę i ruszyłam w kierunku hali. Widziałam jeszcze jak chłopacy się rozgrzewają. Co dziwne? Nie patrzyłam na innych chłopaków. Tylko na mojego, Osmanego. Jezu! Co się ze mną dzieję? Jak zwykle był zacięty 5 setowy bój. Takie włoskie siatkarskie El Classico. Tym razem lepsze było Trentino ;3 Z czego niezmiernie się ucieszyłam.Kibice już wychodzili z sali,a Osmany ręką pokazał żebym poszła z nim w kierunku szatni. Wzięłam swoją torbę i ruszyłam w kierunku szatni.Staliśmy w korytarzu gdy nagle Osmany wyszeptał mi do ucha

-Jesteś ze mnie dumna?-zapytał muskając moje usta i trzymając w dłoni statuetkę MVP.
-Bardzo.-odpowiedziałam uśmiechając się.
-Proszę.-powiedział dając mi statuetkę.-To dla Ciebie-powiedział.
-Dziękuje-powiedziałam.
-Awwww....How sweet. Nasz Osmany znów zakochany.- powiedział jeden z przechodzących zawodników Maceraty.- Nie zauważyliście może, że to tak fajnie się rymuje?-zapytał patrząc znów na nas.
-Odczep się Zajtsev.-powiedział śmiejąc się i przybijając z nim piąteczkę.
-Wiesz gdybym chciał to bym Ci ją odbił tylko,że jestem zbyt leniwy.-powiedział.
Zmierzyłam Rosyjskiego Włocha od góry do dołu potem popatrzyłam na Juantorene i powiedziałam;
-Wątpię.-po czym przybiłam piątkę z Osmanym, a Zajtsev powiedział tylko :
-Nikt nie docenia tu prawdziwego i naturalnego rosyjskiego piękna.
-Nawet nie wiesz jak mi przykro. Chociaż z tym pięknem to się zgodzę z racji tego, że jestem Polką i wiem, że prawdziwe piękno trudno docenić-powiedziałam uśmiechając się.
-Mądrze gadasz niewiasto. My Słowianie jesteśmy dużo ładniejsi od jakiś Kubańczyków -powiedział krzyżując swoje ręce na piersi Zaytsev.
-Tak z tym się z tobą zgodzę - uśmiechnęłam się.
-Eeej.! Ranicie mnie! Czemu?- zapytał Osmany.
-Takie życie-odpowiedzieliśmy prawie na raz i przybiliśmy piątki.
-Sorry Osmany. - powiedziałam dając mu całusa.-Ja się zbieram, bo podwózka mi ucieknie.
-Poczekaj przebiorę się i Cię odwiozę albo dzisiaj pojedziemy do mnie.
-Nie. Dzisiaj śpię u siebie.-powiedziałam i pożegnałam się z chłopakami i poszłam w kierunku gabinetu ojca.
Tak dokładnie. Owszem pracuje nad sobą i nad tym, żeby nie ulegać tak łatwo innym. Potem wróciłam do domu z ojcem. Jego wygodnym samochodem. Jednak moi rodzice nie są zbyt kumaci, a przynajmniej ojciec. Osmany powiedział przed wyjściem od hali do mnie:
-To do jutra. Maleńka.
A ten stary pacan nic! Chyba wiem w kogo jestem czasem taka lekko zamulona.
Wróciłam do domu i od razu padłam .  Obudziłam się w środku nocy i miałam ochotę krzyczeć. Śnił mi się straszny sen, a wszystko w nim było takie realistyczne. 
Zdecydowałam się zamieszczać rozdziały więcej niż raz na tydzień ale za to krótsze. Chyba tak będzie lepiej. Z góry przepraszam za błędy i interpunkcję. Pomyliły mi się terminy imprezy więc dodałam dziś, a nie jutro ;D 

niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział 21



Nagle znów zadzwonił mój telefon. Kto ma takie zajebiste wyczucie czasu:
-Słucham?
-Ania. Gdzie jesteś. Myślałem, że wróciłaś późno do domu i jeszcze odsypiasz wchodzę do twojego pokoju, a ciebie nie ma.-powiedział rozkojarzony ojciec.
-Przepraszam. Wczoraj  zasiedziałam się u Mileny gadałam z nią do rana, a potem zasnęłyśmy i dopiero co wstałyśmy.-okłamałam ojca.
-Dobra ja za godzinę mam trening. Masz klucz?- zapytał się mnie
-Nie ale przyjdę na hale po klucz. Nara-rozłączyłam się
Osmany nadal mnie przytulał, a ja się w niego wtuliłam. Minęło trochę czasu. Wypiłam herbatę . Juantorena pakował się na trening, a ja wzięłam prysznic i się przebrałam. Potem rozmawiając o tym jak mamy się zachowywać na treningu ruszyliśmy w stronę hali. Ustaliliśmy, że będziemy zachowywać się jak zawsze.  Na początku postanowiliśmy nie mówić nawet Matejowi. Zachowywać będziemy się naturalnie czyli jak zawszę będziemy się kłócić. My się z Osmanym bardzo lubimy nawet kochamy ale ze względu na to, że mamy podobny temperament i charakter dlatego mamy trudności z dogadywaniem się mniej więcej wygląda to tak, że Osmany zwróci mi na coś uwagę, a ja mu odpowiem dojść ciętą ripostą na co on mi i zaczynamy się przekomarzać. Śmialiśmy się idąc na halę. Cały czas zastanawia mnie czy Juantorena się zmienił. Myślę, że tak. Może oboje wydorośleliśmy?  Może to moje żmudne marzenia, że dorośliśmy żeby być razem. Ale czy to się uda? Jak by nie patrzeć to różnica paru lat. On ma 25, a ja 18. Zastanawia mnie tylko co będzie gdy wrócę do Gdańska? Doszliśmy do hali,a Juantorena znów szepnął mi na ucho:
-Jakaś ty ostatnio zamyślona.
-Bo ja myślę w przeciwieństwie do innych- zgromiłam go wzrokiem.
On tylko się uśmiechnął i powiedział :
-Do zobaczenia na sali kochanie-dał mi całusa i poszedł do szatni.
 Nie żeby coś ale u nas to jest na porządku dziennym nawet jak byliśmy kumplami, a potem kochankami  ciągle mieliśmy jakieś spięcia.
-Co jesteś taka zamyślona?-zapytał Kazyiski podchodząc do mnie.
-Nie no! Jeszcze ten mi gada, że jestem zamyślona. Tak jestem istotą myślącą. Zaskoczony?-zapytałam go zła.
-Chyba masz okres.-zaśmiał się Matej.
-Nie. Miałam 3 dni temu- pokazałam mu język i skierowałam się z nim na halę.
Tam był oczywiście mój ojciec. Trochę się poszwendałam po sali, pokręciłam pod nogami chłopaków, dostałam piłką od Juantoreny. Jakiś taki agresywny się zrobił! No niby moja wina, bo go wyzwałam od     skośnookich, zarośniętych mutantów ale żeby tak od razu rzucać we mnie piłką? Potem już wróciłam z ojcem do domu. Ogarnęłam się napisałam do Juantoreny i Kazyiskiego "Bądźcie o 16 na stoku. Poszalejemy na snowboardach " Ubrałam się, wzięłam snowboard i ruszyłam na stok. Wyglądałam trochę jak debilka idąc przez ulice Trydentu z moją śnieżną deską ale cóż. Potem zobaczyłam czekającego na ławce Juantorene z Kazyiskim i jakąś dziewczyną. Serio? Miałam ochotę rozpierdolić Juantorene, bo myślałam, że to jego dziewczyna. Na szczęście była to dziewczyna Kazyiskiego, a nazywała się Elena. Szybko przypięłam swój snoawboard. Matej ze swoją dziewczyną zjechał już z górki nie czekając na nas, a ja stałam na szczycie stoku z Juantoreną który szepnął mi nagle:
-Lubię jak jesteś taka zazdrosna. O mnie.
-Ja? Nie jestem o Ciebie zazdrosna chyba Cię sutki szczypią-powiedziałam.
Osmany popchnął mnie z górki mówiąc tylko:
-Zjeżdżaj już!
-Jak już zjadę z tej górki to nie żyjesz Osmany ! -krzyknęłam w stronę siatkarza jadącego parę metrów za mną.
Po chwili byliśmy już na dole. Udawałam, że już się nie gniewam za to że prawie siłą zepchnął mnie z tej górki gdy nie byłam gotowa. Pozna prawdziwy gniew Anki,  wjechałam wyciągiem na górę i upewniłam się, że Kazyiski i jego dziewczyna są już dawno w trakcie ponownego zjazdu z góry na swoich snowboardach. Ulepiłam kilka śnieżnych kuleczek i schowałam je za ławką potem na nią usiadłam nagle podjechał do mnie Juantorena pytając się:
-Co się stało, mała?
-Nic. Trochę mnie noga boli i muszę odpocząć przed kolejnym zjazdem.
-Rozumiem.-powiedział  odpinając snowboard i przysiadając się do mnie na ławce.
Zrozumiałam wtedy, że lepszej okazji mieć nie będę i muszę to zrobić teraz. Wyciągnęłam jedną z wielu śnieżek i wtarłam w twarz zdezorientowanemu Juantorenie. Potem zaczęłam uciekać, a on mnie gonił. Jakie mam szanse uciekając przed 2-metrowcem, którego wujek był zawodowym sprinterem? Właściwie zerowe. Nagle chwycił mnie za ramie i przewrócił na śnieg. Zaczęliśmy się turlać i sypać na siebie śniegiem. Miałam go wszędzie (dosłownie). Potem Juantorena przestał i powiedział :
-Dobra. Dość. Mała. - po czym nasze usta zostały złączone pocałunkiem.
Na nasze nieszczęście (chyba po prostu nie umiemy się z Osmanym dobrze ukrywać co było dziwne bo mieliśmy romans przez 6 miesięcy. Ogólnie jego narzeczona nie była zbyt ogarnięta w akcji ale co tam) stał Kazyiski z dziewczyną. Gdy zobaczył całujących się nas krzyknął prawie:
-No nie! To wy znowu!? Od kiedy? - zaczął się jąkać i pytać.
-Od wczoraj-odpowiedziałam Kazyiskiemu otrzepując się ze śniegu i wstając z zaśnieżonej ziemi.
-Ale ty dopiero wczoraj przyjechałaś!- krzyknął prawie na cały głos Matej.
-Jest tempo. No nie?-powiedział z tym cwanym uśmiechem przyjmując, a dziewczyna Mata popukała go tylko w czoło mówiąc:
-Głupku. Przecież to widać od razu, że oni są zakochani w sobie i są razem.
-Ej dobra na którą mamy do tego kina?- zapytałam dziewczynę Kazyiskiego i Mata.
- Na osiemnastą, a co się stało?-zapytała dziewczyna.
-Muszę się przebrać, bo przez tego debila mam wszędzie śnieg powiedziałam patrząc na Juantorene i sprzedając mu tz."kuksańca" w bok.
-Trzeba było nie zaczynać.-powiedział Kubańczyk,
-Ja niby zaczęłam ?!
-Tak ty zaczęłaś-opowiedział przyjmujący.
-To powiedz mi do cholery kto mnie popchnął z tej góry?- zapytałam się go.
-Sama zjechałaś. Nikt Cię nie popychał.
-Kłamca-powiedziałam wystawiając mu język.-Dobra chodźcie do mnie. Przebiorę się, a potem pójdziemy prosto do tego kina. Dobra?-zapytałam wszystkich.
-Jasne.-odpowiedzieli prawie na raz.
Poszliśmy do mnie. Chłopacy i Elena usiedli w salonie i śmiali się w niebo głosy, bo Kazyiski opowiadał im jakąś historię. Ja tylko przebrałam się w łazience i poszliśmy do kina.  Kupiliśmy sobie jedzenie w kinowym barze i obładowani jak cygani wpełzliśmy na salę kinową zajmując miejsca w ostatnim rzędzie. Zamówiliśmy sobie dwie dwu-osobowe kanapy . Na jednej usiadł Kazyiski z Eleną, a na drugiej ja z Osmanym, który objął mnie ramieniem , a ja położyłam na nie swoją głowę. Cały film minął w spokoju, bo był to kryminał. Był tylko jeden śmieszny moment gdy policjant przesłuchiwał żonę denata, a ona powiedziała:
-No wie pan...My z mężem uprawialiśmy seks regularnie w niedzielę między wiadomościami, a filmem wieczornym.... No i wracam wcześniej do domu z pracy....No to  środa była…. Ubrałam się w spódniczkę, a pod tym wiadomo takie białe rajstopy no.....no i wie pan ja się tak podnieciłam przez te rajstopy, że chciałam to zrobić.. No to wchodzę do domu, a mąż leżał na kanapie no to ja się na niego kładę i szepcze mu do ucha "Kochanie może masz ochotę na trochę zabawy?". No a on do mnie z pyskiem, że dziś nie niedziela i żebym się od  odpierdoliła....No i potem no to ja już się do niego nie odzywałam -po czym dalej kontynuowała swój wywód na temat czemu tak działają na nią białe rajstopy.
Zostałam odwieziona przez Osmanego pod blok mojego ojca dlatego, że raczej raz na dwa dni wypadało by w nim zanocować . Pocałowaliśmy się na dobranoc i poszłam w stronę mieszkania ojca. Chwilę z nim pogadałam  jakiś film po czym poszłam pod prysznic, a potem wykończona rzuciłam się na łóżko w, którym od razu usnęłam.
Wstałam rano. Taty nie było. Pewnie był na treningu. Nagle ktoś przekręca klucz do mieszkania ja cała przestraszona stoję na przeciwko drzwi z patelnią w ręku, a tam kto?! No zgadnijcie! Moja matka! Ja od razu na nią z japą :
-Co ty tu robisz? Czemu nic nie powiedziałaś, że przyjeżdżasz? Chcesz żebym na zawał padła?-zapytałam.
-Muszę oznajmić Ci coś z tatą. Poczekamy aż wróci z treningu. Ok?-zapytała mnie matka.
-Jasne.-odpowiedziałam zdezorientowana i wróciłam do swojego pokoju się ubrać.
Ok. 1,5 h później ojciec wrócił, a my w 3 usiedliśmy w salonie. Ostatni raz tak siedzieliśmy jak dowiedziałam się, że rodzice się rozwodzą. Czyli to musi być coś poważnego. Nagle tata zaczął :
Przepraszam za błędy i tą interpunkcję. Co do bloga jeżeli wam się coś nie podoba to na serio nie czytajcie go i nie komentujcie. Mi będzie milej, a was palce od stukania w klawiaturę nie będą boleć. Co do rozdziału sorry, że taki krótki i nijaki. Nie udał mi się. No to co? Następny rozdział (tym razem dłuższy) w następny weekend. Na pewno nie pojawi się on w piątek z racji tego, że zostałam zaproszona na urodziny. Trzymajcie się. 

sobota, 13 kwietnia 2013

Kooocham was ! Jestem debilką.;/

Kochani, byłam głupia i zadziałałam pochopnie ! Głupia ze mnie pizda jednym słowem ! Powiem tak bloga nie zawieszę. Dla was. <3 Przejęłam się nie potrzebnie jednym głupim komentarzem.  Powiem tak jak wam się coś na moim blogu nie podoba to nie czytajcie ja was nie zmuszam! Nie podoba wam się wyjdźcie i nie komentujcie. Mi będzie milej i wy nie zmęczycie się pisaniem hejtów na mnie. To mój blog i w dupie mam opinie osób hejtujących to opowiadanie! Po rozmowie z bardzo ważną osoba w moim życiu stwierdziłam ,że nie jestem jakąś głupią pizda poddająca się przy pierwszej okazji.Dla tego jutro specjalnie dla was dodam rozdział w ramach przeprosin za tą całą szopkę, którą tu wam odstawiłam. Mam nadzieję, że pomimo tego będziecie mnie czytać i was nie straciłam. Jesteście wielcy! Dziękuje za taki odzew.  Mam nadzieję, że po tym 3 godzinnym zawieszeniu (xddd) Będę pisać lepiej. Jeszcze raz powtórzę jeżeli wam się coś nie podoba nie czytajcie, nie komentujcie.
 Kocham was! Wszystkich którzy mnie tak wspierają! Dziękuje wam, przepraszam i nie wiem co mogę jeszcze zrobić, żebyście mi darowały tą całą szopkę ;3
Kochaam was <3 ZooZoolka ;D

Oświadczenie.

W związku  tym, że dostaje od was dziwne komentarze , w którym określacie MOJĄ GŁÓWNĄ BOHATERKĘ jako gimbusiare i nie podoba wam się to jak prowadzę tego bloga i każdy mówi mi, że jest on do dupy to odechciewa mi się go po prostu pisać.  Nie wiem czy kiedykolwiek wrócę dokończyć tego bloga. Bo po co go kończyć jak mam same hejty? Co do bohaterki nie zgodzę się z wami. Wiem, że ona ma dziwny charakter i ma on taki być do końca opowiadania. Ja ją taką stworzyłam i koniec kropka.  Zresztą każdy jest dziwny na swój sposób. Co do interpunkcji starałam się ją udoskonalać z rozdziału na rozdział . Chciałam, żeby te opowiadanie było coraz lepsze z każdym postem. Możecie sobie dla porównania zobaczyć prolog i 20 rozdział. Zobaczycie jak bardzo ona w tym czasie uległ poprawie. Dzięki wam za te komentarze i hejty. Uważam moją krótką przygodę z blogowaniem za całkiem miłą. Nigdy o was nie zapomnę. A czy wrócę? Czas pokaże na razie zajmę się moim wspólnym projektem z Annie. Jak by mnie jeszcze ktoś chciał mnie złapać albo hejtąć to tylko na Volleyball Inspiration. Dziwnie się czuje pisząc to oświadczenie jakby ktoś wyrwał mi serce. Zostawiałam je na tym blogu w całości, a jeżeli wam się nie podobało to przykro mi, że nie spełniłam waszych i swoich oczekiwań. Tak więc nadchodzi już koniec tego bloga. Nie wiem co wam napisać. Na pewno jest mi wstyd za to, że was zawiodłam, że się poddaję i kończę tego bloga w taki sposób. Za parę lat gdy tu zajrzę będę się śmiała z tego jaka byłam chora pisząc te opowiadanie. Co mi strzeliło do ego łba? Tak więc moja wielka aczkolwiek krótka przygoda z tym blogiem zostaje oficjalnie zakończona.
Dziękuje wam.
Zawsze Wasza ZooZoolka.<3

piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 20



-Co ty tu robisz?-zapytałam niepewnym głosem po Włosku.
-Zgadnij.-odpowiedział.
-Nie. Ty mi to powiedź.-powiedziałam stanowczym głosem zsuwając jego ręce z moich oczu i stając na przeciwko niego.
-Jak zwykle uparta i jak zwykle piękna.-powiedział patrząc na mnie
-Mów albo zacznę krzyczeć, że przyczepił się do mnie jakiś zboczeniec.-powiedziałam oschle mierząc go wzrokiem.
-Twój tata musiał zostać z Kazyiskim i go porządnie rozmasować, bo złapał jakąś kontuzję, a ja mam się tobą zając przez 2 godziny, a potem dostarczyć pod halę.
-Sama sobie poradzę.-powiedziałam biorąc swój bagaż i idąc w stronę wyjścia.
-Nieee...Obiecałem mu chodź  na kawę albo gorącą czekoladę .Jeszcze pamiętam, że nienawidzisz kawy-posłał mi ten swój pewny uśmiech przy, którym mięknął mi kolana.
Posłusznie za nim truchtałam.Owszem. Truchtałam,bo on tak szybko chodzi i ma takie duże nogi, że musze przy nim truchtać. Usiedliśmy w małej ale przytulnej kawiarence na lotnisku i czekaliśmy na nasze zamówienie
-Co u Ciebie?-zapytał się mnie siatkarz.
-Nic takiego. Mam chłopaka, gram w siatkówkę, mam kontuzję, a po za tym nic.-odpowiedziałam.
-To fajnie. Oprócz z tą kontuzją.
-A co u Ciebie?
-Spoko .Ja jestem wolny.
-Żartujesz, a gdzie jest....
-Powiedziałem jej, że ją zdradzałem. Rozstaliśmy się jak cywilizowani ludzie.-przerwał mi wypowiedz.
-Przykro mi.-odpowiedziałam biorąc łyk gorącej czekolady właśnie przyniesionej przez kelnerkę.
-Uważaj, bo uwierzę.-powiedział siatkarz, a ja o mało co nie wyplułam gorącej czekolady.-Tak w sumie zastanawiam się czy podobały Ci się kwiatki?-zapytał z tym cwanym uśmieszkiem.
-To było od Ciebie?-zapytałam nie dowierzając.- Skąd ty masz mój adres?-zapytałam.
-Od twojego ojca.-uśmiechnął się triumfalnie.
-Zajebiście. W sumie to muszę Ci podziękować ale nie musiałeś przysyłać, aż 4 bukietów.-powiedziałam.-Ja też dla Ciebie coś mam- powiedziałam wyciągając pudełko zapakowanych perfum.-Pamiętam, że używałeś.
-Dziękuje-powiedział dając mi całusa w policzek.
-Nie ma za co.-uśmiechnęłam się.
Czyżby on się zmienił? Nie tacy ludzie jak on się nie zmieniają. On należy do takiego typu mężczyzn, którzy uzależniają dają mnóstwo szczęścia po czym mówią, że mają narzeczone i biorą ślub ile jeszcze razy muszę sobie to powtarzać zanim zrozumiem, że Osmany Juantorena to dla mnie już nikt.
-Śmieszna jesteś-przerwał nagle ciszę siatkarz.
-Co?- patrzyłam na niego jak na kosmitę.
-No jak jesteś taka zamyślona. Taka śmieszna i tak fajnie patrzysz w blat. Lubię Cię jak jesteś
 taka.-odpowiedział.
-Aha...-przeciągnęłam.
-Jedziemy na hale?-zapytał się mnie siatkarz na co ja przytaknęłam tylko głową na tak.
Poszłam z Osmanym do jego samochodu po czym udaliśmy się na hale. Wpadłam jak oszalała do gabinetu ojca i ujrzałam Kazyiskiego w samych bokserkach moja minka musiała być typu "O.o"
zasłoniłam oczy i powiedziałam tylko po włosku "Przepraszam Matt. To ja może wrócę za jakiś czas."
-Nie musisz.-powiedział-Chodź się przytulić.-powiedział kulejąc na jedną nogę i przytulając mnie.
Pachniał oszałamiająco i znów STOP! Mam być wierna i posłuszna Kurkowi. Niby go nie zdradziłam ale myśląc o innych chłopakach i o tym, że w sumie mi się podobają i mogę zdradzić Kurka bez większego wytchnienia mnie przytłacza.
-Dobra starczy tego Matt. Lubię Cię ale nie aż tak.-powiedziałam śmiejąc się.
-Ta jasne, bo zawsze wolałabyś tego. - pokazał na Osmanego na co ja go stępiłam wzrokiem.
Taaa....Tylko nasza "święta trójca" jak to określa nas Matt wiedziała o tym, że my i Osmany ten teges. No nie ważne.
-Oj Aniu...W ogóle się nie zmieniłaś no może jesteś trochę mniej opalona niż przedtem.
-Powiadasz?-zapytałam Mateja.
-A i owszem-odpowiedział Kazyiski.
Nagle do gabinetu mojego ojca wtargnął jak sama nazwa  "gabinet ojca" wskazuje mój tata. Szybko się na mnie rzucił jak nienormalny i wrzeszczał Aniaaa!
Po ok. 30 minutach gdzie mój tata i lekarze uwijali się przy Mateju, żeby mógł zagrać tylko w następnym meczu z Macheratą. Po czym wróciłam z ojcem do domu. Pogadałam z nim trochę i poszłam się ogarnąć i łaziłam po domu nie wiedząc co ze sobą zrobić. Oczywiście wyjęłam z walizki mojego kochanego laptopa i włączyłam Skape. Kurek był dostępny postanowiłam do niego zadzwonić. Nie mogłam się dodzwonić do Kurka ale próbowałam się do niego dobijać grubo ponad 5 minut. Nagle odebrała jakaś dziewczyna w koszulce Kurka mówiąc przeciągle :
-Cześć. Sorry ale Kurek nie może podejść, bo bierze właśnie prysznic.
-Aha. Spoko. Przekaż tylko temu mendzie, że może już do końca życia może się nie odzywać się do Anki Kubackiej o ile jeszcze pamięta kim dla niego jestem.- powiedziałam kończąc  wściekła połączenie.
Byłam wściekła, zła. Myślałam, że zaraz przylecę z powrotem do Polski i rozwalę  Kurka na milion części pierwszych. ON MNIE ZDRADZIŁ! JA SIĘ PYTAM KURWA JAK! TO JA SIĘ MĘCZĘ I KATUJE, ŻEBY BYĆ WIERNĄ I DOBRĄ DZIEWCZYNĄ, A ON MI TAKI NUMER ODPIERDALA! Przecież, ja go kocham. Na swój chory i pokręcony sposób ale jednak kocham. Nagle zebrało mi się na płacz. Położyłam się na łóżku i wtuliłam w poduszkę plamiąc ją moimi łzami. Przez myśl mi przeszło, że "Anka! Zabaw się przecież to to ten sukinsyn Cię zdradził teraz jesteś wolna możesz się zabawić z kim chcesz , a chyba na tym Ci zależało?" Długo nie myślałam. Ubrałam się w ulubione rurki oraz czerwoną bluzę zakładaną przez głowę z adidasa na to narzuciłam tylko kurtkę i poszłam w kierunku znanego mi osiedla. Ochroniarz od razu mnie poznał i przepuścił na osiedle Juantoareny. Szybko przeszłam pod jego blok. Potem udałam  się na odpowiednią klatkę schodową  i podbiegłam do odpowiedniego mieszkania. Dzwoniąc szybko 3 razy dzwonkiem. To był taki nasz znak rozpoznawczy jak jeszcze mieliśmy romans .Juantorena szybko otworzył drzwi mówiąc;
-Chyba mam jakieś omamy wzrokowe. O jednak nie patrzcie kto raczył się tu zjawić.-zaśmiał się siatkarz.
-Powiedz mi ale teraz tak na prawdę. Serio z nią zerwałeś?-zapytałam.
-Tak ale po co pyta...-przerwałam mu wypowiedź.
Gdy tylko usłyszałam słowo "Tak" to ustałam na palcach i zaczęłam go namiętnie całować. On tylko przyjemnie mruknął wziął mnie za nadgarstek i wciągnął do swojego mieszkania. Ja nie przerywałam ciągle go całowałam po szyi, policzkach, ustach itd. Nagle Osmany przerwał i powiedział :
-Stój! Nie tak szybko!
Co dostałam kosza i to od Juantoreny! Osoby którą posądziłabym, że da mi kosza jako ostatnia na ziemi! Już chciałam wyjść z mieszkania gdy on znów złapał mnie za rękę i zaprowadził do salonu usadzając mnie na kanapie obok niego nagle powiedział:
-Ania? Co się dzieje? - wtedy nie wytrzymałam rozpłakałam się jak dzieciak i położyłam twarz na jego kolanach plamiąc tym razem jego jeansy łzami.-Ania?-pytał mnie dalej.
-Ten dupek mnie zdradził. Powiedz Osmany co ze mną nie tak nawet od Ciebie dostałam
 kosza?!-rozpłakałam się jeszcze bardziej
-Czyli już wiemy po co tu przyszłaś.- uśmiechnął się Osmany.
-To nie ....-
-Zresztą ja nie dałem Ci kosza ja po prostu wiedziałem, że coś się musiało stać, że nie przyszłabyś tu bezinteresownie.
-Kocham Cię- powiedziałam patrząc na niego ze łzami w oczach i przełykając ślinę.
-Nie mów tak....Wiesz przecież, że mnie nie kochasz teraz chcesz się odgryźć na swoim byłym. Ale Ania po co? On i tak widzieć tego nie będzie, a gwarantuję lepiej się nie poczujesz-powiedział Kubańczyk patrząc na mnie z politowaniem.
-Nie prawda. Na początku jak tu szłam chciałam tylko raz się zabawić i chciałam, żeby ten dupek poczuł teraz to co ja. Byłam w nim zakochana na swój chory, pokręcony sposób. Przynajmniej tak mi się wydawało ale tak na prawdę gdy widziałam jakieś ciacho myślałam tylko "Ale ciacho! A jakie ma zajebiste perfumy "itd ale leżąc wieczorami w łóżku myślałam tylko o tobie i o tym, że byłam cholernie zajebiście szczęśliwa, chociaż to był głupi romans ale żaden mój "normalny" związek nie równał się z naszym romansem. Ja Cię na prawdę kocham-popatrzyłam na niego, a on na mnie i nasze usta zaczęły się do siebie przybliżać.
Nagle siatkarz zapytał opierając swoje czoło o moje:
-Nie bajerujesz mnie?- ja tylko się uśmiechnęłam i pokręciłam przecząco głową na nie.
Osmany tylko zbliżył swoje usta do moich i je namiętnie pocałował. Potem szybko zrzucił ze mnie moją kurtkę i objął mnie w pasie.
-Kocham Cię jak nikogo innego -wyszeptałam mu do ucha.
-Ja Ciebie też-odpowiedział po czym wziął mnie na ręce tak, że oplotłam go nogami w pasie.
Ten przeniósł mnie do sypialni i powoli zdejmowaliśmy z siebie ubrania całując się nawzajem po ramionach, obojczykach, szyi i ustach .Nagle Osmany położył mnie na łóżko siłując się z moim zapięciem od stanika. W końcu udało mu się go rozpiąć. Siatkarz muskając moje piersi i schodząc niżej po moim brzuchu osuwając moją dolną część bielizny  na dół po czym znów zawrócił w kierunku mojej szyi.
-Na pewno tego chcesz?-zapytał mnie Juantorena między naszymi pocałunkami.
-Tak. Kocham Cię, a ty mi nie wierzysz. To boli-uśmiechnęłam się przygryzając dolną wargę i całując go po ramionach.
 Całował mnie po szyi, aż w końcu powiedział po włosku:
-Już dłużej nie wytrzymam- pocałował mnie jeszcze raz czule w usta i wszedł we mnie po woli kołysząc biodrami robił to coraz szybciej i szybciej, a ja coraz bardziej wbijałam paznokcie w jego plecy i przylegałam coraz bardziej do jego ciała. Po chwili oboje szczytowaliśmy. Po tym wszystkim leżeliśmy w jego łóżku rozmawiając jak normalni cywilizowani ludzie. Czyżbyśmy dorośli? On może tak ale ja? Czy ja........Moje rozmyślania przerwał głos Osmanego:
-Znów to robisz.-powiedział patrząc na mnie.
-Co?-zapytałam nieświadoma.
-Znów się zamyśliłaś.-powiedział siatkarz na co ja tylko się mocniej do niego przytuliłam, a on głaskał moje gołe plecy ręką i co jakiś czas całował mnie we włosy, a ja wtulałam się w niego coraz bardziej.
W pewnym momencie zasnęliśmy. Obudziłam się rano ,a na dworze prószył śnieg. Obróciłam się. Osmanego nie było. Na łóżku leżał tylko mój biały szlafrok. Owszem byłam stałym bywalcem w mieszkaniu Juantoreny. Miałam nawet własny szlafrok. To musi o czymś świadczyć.  Ubrałam bieliznę i szlafrok po czym poszłam do kuchni. Tam znalazłam Osmanego, który powitał mnie całusem w policzek.
-Jak się spało na nowo starym miejscu?- uśmiechnął się Osmany.
-Bardzo dobrze.-powiedziałam- A jak Tobie spało się ze mną.?
-Wyśmienicie. Może skusisz się na jajecznice?- zapytał się mnie.
-Nieee… Ja to tylko herbatkę. Ewentualnie.
-Już robię - uśmiechnął się do mnie co natychmiast odwzajemniłam
-Dzisiaj Matej chcę się całą naszą „trójcą” wybrać do kina. Co ty na to?-zapytał mnie.
-Luz.-odpowiedziałam.
-A! Prawie zapomniałem ktoś się do Ciebie dobijał na telefon. Tak, że twoje spodnie przez wibracje przemieszczały się po całym pokoju.-powiedział.
-Spoko zaraz zobaczę kto to.-powiedziałam.
Wychodząc z kuchni i kierując się w stronę sypialni. Wygrzebałam z moich spodni telefon i popatrzyłam na wyświetlacz „32 nieodebrane od Kurek i 21 nowych wiadomości.” Szybko przejrzałam wiadomości głównie były to wiadomości typu „Odbierz” albo „Musimy pogadać” , „Daj jakiś znak życia ”itd. Postanowiłam, że pójdę do łazienki i do niego zadzwonię pokazałam tylko Osmanemu, że idę zadzwonić do łazienki. Usiadłam na toalecie i zadzwoniłam do Kurka:
-Anka! Wreszcie !
-Co chcesz?-powiedziałam oschle.
-Pogadać!- powiedział.
-O czym?-zapytałam spokojna i wychodząc z łazienki.
-O nas. O tym wszystkim co zdarzyło się wczoraj.-powiedział przyjmujący.
-Dla mnie sprawa wygląda następująco. Zdradziłeś mnie i nie mamy o czym gadać przez ciebie nas już nie ma. –powiedziałam nadal spokojnie.
-Anka! Zaczekaj! To nie tak! –krzyczał siatkarz do telefonu.
-A jak?-zapytałam.- Może mi powiesz, że mnie nie zdradziłeś. Co?-mówiłam dalej spokojnie i wolno stojąc obok Osmanego.
-Tak zdradziłem Cię ale to nic nie zmienia, że ja Cię kocham. Ania błagam to dla mnie nic nie znaczyło.-powiedział.
-Wiesz co ja zrozumiałam? To nie miało sensu. Nasz związek nie miał sensu. Kochałam Cię ale teraz zrozumiałam, że to nie ma sensu, że to już koniec. Ja nie jestem gotowa na związek z tobą, bo nawet idąc cholerną ulicą myślałam sobie „Niezłe ciacho i ma zajebiste perfumy”, a ty nie jesteś gotowy na związek na odległość. Może to nie jest  to czego od siebie oczekiwaliśmy. Dajmy sobie z tym spokój, dajmy sobie spokój z nami.
- Taką podjęłaś decyzję?-zapytał mnie Kurek.
-Tak Bartek. Nie powiem Ci teraz tekstu typu bądźmy przyjaciółmi, bo nie umiałabym się z tobą przyjaźnić ale chyba możemy normalnie, gadać i być znajomymi. Prawda?-zapytałam go.
-Jasne-powiedział.
-Tak w ogóle to nie wiem na co poleciałeś chyba na serio na inteligencję i życzę Ci z nią szczęścia.
-Okłamywałem Cię-powiedział nagle Kurek.
-Słucham Cię ?- zapytałam lekko podirytowana.
-Nie kochałem Cię. Znaczy kochałem ale jak nie było Cię w Bełchatowie zaliczałem inne laski-powiedział Kurek.
-Brzydzę się tobą. Zmieniłam zdanie teraz to ty się nawet do mnie nie odzywaj. Zresztą jak mówimy sobie prawdę to powiem Ci, że wczoraj jak ta laska odebrała ode mnie połączenie pierwsze do kogo poszłam to do mojego byłego i muszę Ci szczerze powiedzieć , że w życiu nie było mi z nikim tak dobrze jak z nim. –powiedziałam już całkiem zirytowana i rozłączyłam się.
Szczerze nie obchodziło mnie to, że on zaliczał inne laski tylko, że ja chciałam być jak najlepszą dziewczyną odmawiałam sobie nawet głupiego flirtu, a on w Bełchatowie zaliczał jakieś panienki. Nagle Osmany  spojrzał na mnie podszedł i przytulił mnie jak najmocniej chyba umiał. Zdobyłam się na chwile szczerości i powiedziałam :
-Wczoraj nie kłamałam. Kocham Cię.
-Ja Ciebie też.-odpowiedział po włosku i ucałował mnie w czółko.
No to od razu muszę wam powiedzieć, że nie jestem zadowolona z tego czegoś powyżej czego rozdziałem nazwać nie mogę. Musze was też poinformować iż nie dodam następnego rozdziału jeżeli nie będzie przynajmniej 17 komentarzy. Proszę postarajcie się. Chciałabym was też zaprosić na moją i Annie stronę, którą razem prowadzimy na fejsie Volleyball Inspiration . Chciałabym dodać króciutkie sprostowanie do tego co napisałam pod poprzednim postem. Te opowiadanie wcale nie bd krótkie napisałam tylko przewidywaną liczbę rozdziałów ale tak na prawdę będzie ich pewnie dużo więcej. Przepraszam za błędy ale jestem chora i nie chcę mi się nawet tego sprawdzać . To chyba wszystko ;D  

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział 19



-Coooo?-zapytałam zmieszana.
-No kocham Cię jak młodszą siostrzyczkę, a dane mi było mieć tylko brata. Chyba braciszka nie zostawisz, co ? -zapytał się mnie.
-Nie zostawię ale jak będziesz chciał żebym zmieniła miejsce zamieszkania to powiedz. Rozumiesz?- zapytałam.
-Jasne ale tak się nie stanie- powiedział pewny siebie pocałował mnie w policzek po czym mocno przytulił, znów pocałował w policzek i dopiero wylazł z mojego pokoju.
Jak tu nie powiedzieć, że Grzegorz Łomacz jest normalny. Nijak, bo nie można. To ja powinnam go przeprosić i powiedzieć, że go kocham jak braciszka i że mi na nim zależy tym czasem on znów okazał się ode mnie dojrzalszy. Owszem jestem niedojrzała ale to nie jest moja wina ja mam tylko 17 lat.
Chwile po tym całym incydencie zasnęłam. Znów śniły mi się jakieś dyrdymały o Borucu. i wszystko byłoby normalne gdyby nie fakt, że w tym śnie pojawił się też Michał Łasko i Michał Kubiak! Pooomocy ! Z moją wyobraźnią jest coś nie teges. Wstałam rano jak zwykle i wszystko ogólnie przebiegało jak zawsze gdy nagle do pokoju wpełzł  Łomacz.
-Hej mam dla Ciebie propozycję ale najpierw muszę wiedzieć co robisz dzisiaj o 16? -zapytał mnie.
-W sumie to o tej godzinie powinnam mieć trening ale, że mam tą kontuzję to chyba nic.-powiedziałam.
-To świetnie. Może miałabyś ochotę  pójść na mecz z Jastrzębskim Węglem?-zapytał mnie.
-No jasne jeszcze pytasz dawaj te bilety!-uśmiechnęłam się.
-Proszę.-odpowiedział.
Jeżeli Grzesiek chce odkupić swoje winy, których de facto według mnie nie ma  to dobrze mu idzie. Może poudaje jeszcze trochę złość na niego to mi załatwi bilet na mecz ze Skrą. Pomyślimy, zobaczymy wiem, że jestem złą kobietą ale same pomyślcie. Tam będzie Michał Łasko czyli de facto drugi najwspanialszy blondyn (po Arturze Borucu), który stąpa na tej ziemi. Nie żeby coś bo mam Kurasia ale poznać zawsze fajnie, prawda? Potem zebrałam się szybko do sql, po siedmiu godzinach poszłam na masaż do naszego fizjoterapeuty. Wpadłam do mieszkania ubrałam się  po czym poszorowałam w stronę Ergo Areny ;D Obejrzałam cały mecz z zaciekawieniem przyglądając się poszczególnym zawodnikom. Po meczu krzyknęłam tylko Grześkowi , że idę do domu. W drzwiach minęłam się tylko z jakimś blondynem ale nawet nie zwróciłam na niego uwagi powiedziałam "Sorry", bo niechcący na niego wpadłam i już mnie nie było. Ten blondyn miał cholernie ładne perfumy. Niby takie subtelne ale....No cholera nie wiem jak to określić po prostu było w nich coś takiego zajebistego ale dość tego nie będę myśleć o perfumach chłopaka, którego nawet nie znam. Nawet nie wiem czy to był chłopak, bo nie spojrzałam na jego twarz równie dobrze to może być dziadek po 50 z ładnymi perfumami. Dość ! Koniec tematu o tych perfumach, chłopaku, dziadku czy kim on tam sobie jest. Doszłam do mieszkania i ujrzałam w nim straszliwy burdel. Właściwie to nie w mieszkaniu tylko w moim uroczym pokoju. Założyłam więc słuchawki na uszy i puściłam z Ipod'a piosenkę Linkin Park - Roads Untraveled. Śpiewałam i ogarniałam pokój na raz. Nagle piosenka się skończyła i zaczęła płynąc druga tym razem Powerless tego samego zespołu, którą również śpiewałam. Tak kocham Linkin Park jestem uzależniona i dobrze mi z tym. Gdy piosenka się skończyła usłyszałam głosy za sobą;
-No, no zdolną masz tą koleżankę.
Odwróciłam się i myślałam, że dostane palpitacji serca. O mój boże ! W moim pokoju stał Boruc, Kubiak i Łasko.
Stanęłam jak wryta wyjmując słuchawki i powiedziałam niepewnie ;
-Sieeema.
-Cześć Michał Kubiak.
-Hej Ania Kubacka.- powiedziałam.
-Michał Łasko.-powiedział siatkarz z tym swoim zajebistym włoskim akcentem.
-Ania.-podałam mu rękę.
-A my to się chyba znamy-uśmiechnął się Boruc.
-Serio?-zapytałam go nie pewnie z uśmiechem na twarzy.
-Wpadłaś na mnie w drzwiach.- wytłumaczył mi.
-Aaaa....Przepraszam nie chciałam.
-Spoko. Zastanawia mnie jeden fakt.
-Jaki?-zapytałam nieśmiało.
-Jakich perfum używasz bo pachnął zajebiście?-zapytał się mnie.
-Lady Gaga- Fame.-odpowiedziałam.
-No to może chodźcie do salonu pogadamy .-zaproponował Grzesiek.
Gadaliśmy tak w salonie i się śmialiśmy chłopacy byli świetni. Nagle rozdzwonił się mój telefon odebrałam nie patrząc kto to :
-Co?
-Może milej do ojca.
-Jasne, Co tam tatusiu.?-zapytałam.
-Chciałem Ci tylko przypomnieć, że za dwa dni o godzinie 14 masz samolot do Trydentu. Pamiętasz?
-Tak pamiętam. Odbierzesz mnie z lotniska?-zapytałam.
-Postaram się być, a jak nie to kogoś po Ciebie wyślę.
-Spoko.-odpowiedziałam-To ja kończę Narka tato.-powiedziałam.
-Cześć-odpowiedział, a ja zakończyłam połączenie.
-Grzesiek! Czemu mi nie przypomniałeś, że za dwa dni wyjeżdżam!- zapytałam z wyrzutem.
-To ja mam pamiętać, że ty wyjeżdżasz.?-zapytał się mnie śmiejąc.
-No chyba znasz mnie na tyle, żeby wiedzieć, że zaraz zapomnę ,nie?
- W sumie.-odpowiedział.
-To gdzie lecisz.
-Do Trydentu - odpowiedziałam.
-O siatkarski teren , a po co ? - pytał Kubiak.
-Do ojca jest fizjoterapeutą w tym Itas Diatec coś tam coś.- zaśmiałam się.
-Itas Diatec Trentino.- poprawił mnie Łasko.
-Bardzo możliwe- uśmiechnęłam się.
Cały wieczór tak gadaliśmy potem przeprosiłam chłopaków ale musiałam się po uczyć. Serio? Nie musiałam ale jakoś tak nie miałam ochoty z nimi siedzieć. Zadzwoniłam do Kurka i z nim pogadałam. Potem wzięłam laptopa i przeglądałam Facebook'a. Patrzyłam na profil Kaśki i nagle pojawiło się w związku z Krzysiek Dylewski. Oczy mi chyba prawie wyszły z oczodołów napisałam im tylko "szczęścia Mordki ;D ." Nagle ktoś zapukał do pokoju;
-Po co pukasz Łomacz?!
-To nie Grzesiek mogę wejść? -zapytał głos za drzwiami.
-Jasne.-odpowiedziałam.
-Mam sprawę.-powiedział Artur patrząc na mnie.
-Dawaj.-powiedziałam śmiało.
-Pierwsza to mogę u Ciebie zapalić, bo Łomacz nie chce żebym zapalił u niego w kuchni, w salonie powiedział, że jedyny pokój w którym można palić to twój.
-Jasne lubię zapach dymu papierosowego tylko musisz trochę uchylić okno.
-Jesteś wielka.-uśmiechnął się.-Mam jeszcze parę pytań.
-Dawaj śmiało - uśmiechnęłam się.
-Twoi rodzice pozwalają Ci mieszkać z Łomaczem? Wiesz to chłopak i to jeszcze starszy.
-Tak. Ojciec to chyba nawet nie wie, bo pracuje w Trydencie i nie będę go wyprowadzać z błędu, że mieszkam ze starszą koleżanką, a mama wie, że Łomacz to za duża ciota, żeby coś mi zrobił- powiedziałam.
-Eeeej! Słyszałem to ! - wydarł się Łomacz.
-Ale za to kochana , mała i  z zajebistym poczuciem humoru  .
-Tak  lepiej!-odkrzyknął Gregor z salonu.
Ja tylko zamknęłam drzwi od swojego pokoju tłumacząc :
-Nie lubię jak ta mała pizda mnie podsłuchuję.
-Rozumiem. Chcesz jednego?-zapytał mnie wyciągając pudełko fajek w moją stronę.
-Nie ja lubię tylko zapach dymu. Nie potrzeba mi jeszcze nałogu do kompletu. Zresztą nie mogę w sms'ie to by mnie za sznurówki od Nike powiesili za palenie.
-Trenujesz coś ? -spytał coraz bardziej zaciekawiony bramkarz.
-Siatkówkę.-powiedziałam.
-Fajnie. Mam jeszcze jedno pytanie dasz mi może swój numer? -zapytał siatkarz.
-Ona ma chłopak, który ma ponad dwa metry.-wychylił się z  za drzwi Grzesiek.
-Mała menda! -powiedziałam rzucając w drzwi poduszką.
-Widać, że się kochacie-pokazał mi na zdjęcie moje i Łomacza.
-Taaaa....Jak brat i siostra.-powiedziałam uśmiechając się-Ale czasem mam dojść tego skośnookiego, lokowatego mutanta.-powiedziałam wpisując numer do IPhone'a  Boruca.
-To z kim jesteś? - zapytał patrząc na poprzyklejane zdjęcia na ścianie.
-Z Kurkiem-pokazałam na jedno zdjęcie.-W sumie to mogę Ci coś powiedzieć ?
-No jasne- uśmiechnął się tak zajebiście Boruc paląc papierosa.
-Jak wtedy w drzwiach na Ciebie wpadłam to pół drogi do mieszkania zastanawiałam się kto ma takie zajebiste perfumy.
-Ha ha ha . I muszę Ci powiedzieć, że ja też.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Idę otworzyć, bo Łomaczowi nie będzie się chciało ruszyć dupy-powiedziałam i poszłam w stronę drzwi.
Otworzyłam drzwi i jakiś koleś powiedział:
-Dzień Dobry. Poczta kwiatowa pani Ania Kubacka?-pokiwałam twierdząco głową -Proszę podpisać tu-pokazał mi miejsce na podpis.
Ja go tylko nabazgrałam wzięłam wielki bukiet róż i zamknęłam drzwi.
-Oooo....Widzę, że Kurek chcę odkupić swoje winy - zaśmiał się Boruc, a ja go olałam.
-To nie Kurek- odpowiedziałam po dłuższej chwili.
-To kto to ? -zapytał Boruc, a ja tylko pokiwałam głową na "nie wiem".
Poszłam do kuchni i tym razem w kuflu od piwa postawiłam bukiet róż. Niestety Grześkowi skończyły się wazony. Nagle kufel się przewrócił , a ja krzyknęłam do Grześka:
-Nie gniewaj się na mnie ale zbiłam twój kufel od piwa.-powiedziałam.
-Nieee! Który?-wychylili się za drzwi wszyscy.
-No ten taki duży z tymi dziwnymi wzorkami. Przepraszam odkupie Ci go - powiedziałam robiąc minkę kotka ze shreka .
-Awwww....-powiedzieli we 4 na raz na co tylko parsknęłam śmiechem.
-Nie gniewam się- powiedział Grzesiek.
-To git. No dobra to ja to posprzątam włożę w coś te kwiaty i idę się pouczyć.-powiedziałam do Grześka.
-Spoko. Pragnę Cię tylko poinformować,  że chłopacy dzisiaj u nas śpią .-powiedział Grzesiek.
-Mi to wisi-powiedziałam zbierając kawałki szkła.
-Idź mi stąd nieporadne dziecko, bo się skaleczysz.-wygnał mnie z kuchni Grzesiek.
Nie powiem, że mi to nie pasowało. Lubię jak Grzesiek coś za mnie robi, bo jestem zbyt leniwa żeby robić to sama. Przechodziłam przez salon gdzie siedzieli chłopacy:
-A Grzesiek gdzie?-zapytał mnie Kubiak.
-Sprząta to co ja stłukłam. Nie pytaj-powiedziałam wchodząc do swojego pokoju i zamykając drzwi.
Chwile się pouczyłam po czym wzięłam pidżamy i poszłam się kąpać oczywiście słuchając przy tym My Chemical Romance-I'm not okay. Umyłam się, wysuszyłam włosy poszłam coś zjeść po czym wróciłam do łazienki i umyłam zęby. Chciałam szybko przemknąć przez salon gdy nagle Grzesiek mnie zatrzymał;
-Aniu?
-Co ty znów ode mnie chcesz?-zapytałam.
-Masz mnie dojść.
-Tak dzisiaj spędziłam z tobą po prostu za dużo czasu w jednym pomieszczeniu. Czego więc chcesz małpoludzie?-zapytałam się patrząc na niego.
-Kamiński chce twój numer fona. Mogę mu go dać? -zapytał mnie rozgrywający.
-Kpisz czy o drogę pytasz?- zapytałam.
-Noooo.....Ani to ani to.
-Nie dam temu idiocie swojego numeru. Mordę ma? Sam może poprosić.
-A jak sam Cię poprosi to się zgodzisz?-zapytał mnie Grzesiek
-Nie-powiedziałam bez zastanowienia.
-Czemu? Przecież ty wolisz blondynów. Patrz Kamiński jest przystojniejszy od Kurka.
-No chyba dla Ciebie. Na przykład patrz Bartman woli brunetki, a chodzi z blondynką.
-A ty skąd o tym wiesz?-zapytał Kubiak.
-Wczoraj z nim pisałam.-odpowiedziałam krótko- Za raz skoro wy tu jesteście to gdzie jest ten mutant Bartman?-zapytałam się Kubiaka i Łasko.
-Jakąś kontuzje ma ale za 2 tygodnie będzie już mógł grać.-powiedział Łasko.
-Wiecie, że Bartman się przystawiał do Anki jak byliśmy całą reprezentacją nad jeziorem a, ona go wkręciła że jest lesbijką.-powiedział Gregor śmiejąc się z pozostałymi ja tylko odeszłam do swojego pokoju. Pogadałam trochę z Kurkiem przez fon. Chłopacy się uchlali w 3 dupy. Ja tylko poszłam spać. Obudziłam się rano wpadłam do kuchni ubrana w taki zestaw i patrzyłam jak chłopacy się męczą  nad kubkami z kawą postanowiłam ich po wkurwiać  i krzyknęłam patrząc do lodówki:
-Grzesssiek! Gdzie jest mleko?
-Trochę ciszej bezduszna kobieto.-uciszył mnie Kubiak.
-A co kac męczy?-zapytałam.
-Tak. Męczy idź, bo spóźnisz się do tego sms'u.-wyganiał mnie Grzesiek.
-Skoro Ci przeszkadzam to mogę się wyprowadzić i po problemie. Na razie chłopacy.-rzuciłam zamykając drzwi od mieszkania.
Szybkim krokiem ruszyłam do szkoły. Po szkole, a miałam tylko 5 godzin, bo wszystkich złapała grypa wróciłam z  niej na piechotę do mieszkania. Nie będę miała przez tydzień maty, polskiego i chemii. Czujecie klimat?
Nie ważne i tak wyjeżdżam jutro już do Włoszech tylko przynajmniej dobrze z tym, że nie będę musiała lekcji przepisywać. Wrzucałam pierwsze lepsze rzeczy do wielkiej torby treningowej i średniej walizki. Potem zadzwoniłam do taty upewnić się o, której mam ten samolot i wgl. Po czym rzuciłam się na
nieświadomego i śpiącego Grześka.
-Ałć....-zawył Grzesiek.
-Też Cię kocham-powiedziałam dając mu całusa w policzek.
-Przeproś.-powiedział z udawaną powagą Grzesiek.
-Przeeepraszam-powiedziałam ze smutną minką i znów pocałowałam go w policzek.
-Wybaczone-powiedział robiąc mi miejsce do leżenia na kanapie.
 Spędziłam cały wieczór leżąc na kanapie z Gregorem i gadając. Potem nie wiadomo nawet kiedy zasnęliśmy.
Rano obudził mnie Grzesiek:
-Kubacka! Wstawaj! Za 3 godziny masz samolot.
-Ja pierdole.-rzuciłam wbiegając do łazienki.
Wzięłam szybki prysznic,  przebrałam się . Co jak co ale we Włoszech prezencja musi być. Sprawdziłam pogodę na Iphone'ie. Nie jest źle w Trydencie są 3 stopnie na plusie, a w Gdańsku minus 7. Narzuciłam jeszcze na siebie jakąś kurtkę i Grzesiek zawiózł mnie na lotnisku. Oczywiście nie obyło się bez odpałów. Na lotnisko wpadliśmy sobie w ramiona i udawaliśmy rozpacz. Po czym poszłam na odprawę. Lot minął znośnie. Po przylocie rozglądałam się za tatą. Niestety na nic. Nagle ktoś zasłonił mi oczy.
-Zgadnij kto to-powiedział z tym swoim słodkim udawanym włoskim akcentem, któremu nie mogłam się oprzeć, a na swojej szyi poczułam jego zimny miętowy oddech.
Z racji tego iż mój etap nauczania wchodzi w bardzo ważny okres. Rozdziały będą się dodawały raz na tydzień. W piątki bądź soboty. Przykro mi ale nie daje rady mam tyle kartkówek, sprawdzianów że nie śpie do 4 nad ranem, a bloga zaczynam traktować już jako jeden z mało przyjemnych obowiązków. Jeszcze raz was za to wszystkich przepraszam ale może to i lepiej tak to skończyła bym opowiadanie za szybko, a przewiduje jakieś 15 rozdziałów ;D Więc proszę o wyrozumiałość, czekam na komentarze i zapraszam na mojego drugiego bloga prowadzonego razem z Annie http://volleyball-inspiratioon.blogspot.com/ . To do piątku mordki ;D EJEJEJE! Źle mnie zrozumieliście! Ja przewiduje 15 rozdziałów, a jak ja coś przewiduję to wychodzi tak na oko 30 rozdziałów do końca tak na prawdę to te opowiadanie będzie bardzo długie i zawiłe i będę je prowadzić jak długo się tylko da i jak długo wam się ono nie znudzi ;D 

piątek, 5 kwietnia 2013

Rozdział 18


Nie myśląc wiele wstałam i zaczęłam robić śniadanie dla naszej dwójki. Postawiłam na proste lecz zarazem „wykwitnę” danie. Jajecznice. Dobrze nie zrobiłam, a do kuchni wszedł Winiarski :
-Dzień Dobry śpiąca wiedźmo ,która usypia przy horrorach.- uśmiechnął się.
-Twoje zęby są jak gwiazdy , małe , żółte i daleko od siebie.- powiedziałam patrząc na niego z drewnianą łyżką w ręku,
-Co przyrządzasz na śniadanie dla tak wykwintnego podniebienia jak moje
-Jajecznice skąd ta pewność , że dla Ciebie też będzie  ? – zapytałam.
-Bo ty tyle nie zjesz- stwierdził.
-To fakt.- powiedziałam -  Możesz ogarnąć stół , ok.? Zgarnij po prostu kartki na kupkę i połóż na ladę– poinstruowałam go , a sama robiłam jajecznice.
Zjedliśmy gadając i śmiejąc się. Była dopiero 8 ale Michał się zbierał , bo chcę odwiedzić w Częstochowie Dagmarę i Oliwiera. Ja pozmywałam po śniadaniu , wzięłam szybki i zimny prysznic potem się ogarnęłam i ubrałam w taki strój  i postanowiłam napisać do Kurka
"Kiedy będziesz ? " szybko dostałam odpowiedź "Już pełznę.". Nagle przed moimi drzwiami pojawił się Kurek;
-Siemanko - uśmiechnął się i dał mi całusa.
-Cześć- odpowiedziałam tym samym.
Zaraz potem podjechali po nas Krzysiek,Ola i Marcin. Przedstawiłam im Kurka i usiadłam sobie z Olką i Krzyśkiem na tyle. Gadałam z Olką jak najęta. Chyba całe miasto oplotkowałyśmy w tym znaczną część gadałyśmy o Aśce . Chłopacy śmiali się z nas , że plotkujemy a my z nich że gadają o samochodach. W końcu dojechaliśmy. Jak miło. Chłopacy poszli razem do adidas , nike , pumy i tego typu sklepów. Ja z Olką narzuciłyśmy piąty bieg i przeszłyśmy wszystkie sklepy typu: Diverse , River Island, Cubus , Sephora , pull&bear, h&m , reserved , kappahl , New Yorker , Big Star , promod , mohito , C&A ,Reporter i można tak jeszcze długo wymieniać. Właśnie buszowałyśmy z Olką w nike gdy ktoś objął mnie od tyłu. Odwróciłam się i zobaczyłam Kurka :
-No hej co tam ? - zapytał mnie.
-Spoko. Widzę , że jesteś bardziej obładowany torbami niż ja. Tego to bym się po tobie nie spodziewała.- powiedziałam.
-Tak?- zapytał się mnie.
-Tak-odpowiedziałam .
-Zaskoczyłem Cię. Jak fajnie.- powiedział muskając moje usta.
-Kurek... Gdzie Marcin i Krzysiek ? - zapytałam.
-Krzysiek przymierza bluzę w przymierzalni , a Marcin mu towarzyszy , a ja Cię zobaczyłem to teraz tu podszedłem a co z Olką to ja nie wiem.
-Jest przy kasie kupuje t-shirt- pokazałam w stronę kasy.
-Pomóc Ci. Ledwo dajesz radę sama...- spojrzał na nawał mych toreb.
-Nieeee... Dam radę. Chociaż możesz mi te 2 wziąć.- powiedziałam.
-Dobra.
-Chodź zobaczymy co z Krzyśkiem.
Krzysiek wybrał sobie bluzę ja przy okazji też. Zapłaciliśmy i poszliśmy do KFC. Zjedliśmy i siedzieliśmy tak sobie przy stoliku. Znaczy ja siedziałam u Kurka na kolanach. Gadaliśmy o jakiś głupotach gdy nagle przerwały nam dwie ok. 16 letnie dziewczyny;
-Przepraszam możemy prosić o autograf ? - zapytała dziewczyna .
-Poczekaj to ja zejdę. - powiedziałam do Kurka schodząc z kolan.
-Gdzie?! Siedź. -zatrzymał mnie. -Dajcie tą kartkę - uśmiechnął się do nastolatek.
-Od razu możesz też dać numer.- powiedziała druga.
Kurek spojrzał mierzącym wzrokiem na dziewczyny, potem na mnie i jeszcze raz na dziewczyny.
-Raczej nie skorzystam z takiej opcji. Proszę.- powiedział wręczając kartkę i odwracając się w moją stronę .Ja siedziałam na jego kolanach i piłam pepsi .
-Gniewasz się ? - oparł swoją twarz na moim ramieniu.
-Za co ?! Za te małolaty i ich głupotę- śmiałam się.
-One są może z 1,5 roku młodsze od Ciebie.- stwierdził Kurek.
-Chcesz mnie wymienić na młodszą.? Droga wolna. Zresztą Kuruś ja mam prawie 18 lat.
-Właśnie co planujesz na 18 ? - zapytała Olka.
-Gadałam z matką i robię melanż.-Odpowiedziałam.
-Oooo...Ale w domu czy w lokalu ?- zapytał mnie Krzysiek.
-Lokalu.-odpowiedziałam-Matka jeszcze nie chcę kolejnego remontu w domu - zaśmiałam się.
-Pamiętaj o mnie.- powiedział Marcin jedząc frytki.
-Jaaasne;D Jak bym nie była z Kurkiem to bym Cie już dawno brała- poinformowałam go.
-Jak byś była wolna też bym Cię brał- powiedział Marcin przybijając ze mną piąteczkę nad stołem.
-Raz ty masz Kurka odpieprz się od mego jedynego braciszka , a Marcin ty gdzie moją przyjaciółkę zarywasz co ? W swoim wieku kogoś byś sobie poszukał , a nie...-powiedziała Olka.-Zresztą patrz. Chcesz takiego ułoma?-pokazała palcem na Marcina-Toż wy byście się pozabijali przy pierwszej lepszej okazji. Ty z Krzyśkiem ledwo wytrzymywałaś ,a jest bardziej normalny od tego mutanta (znów pokazała na Marcina.)
-Tak to prawda. Cóż Marcin widocznie nie jesteśmy sobie pisani - powiedziałam patrząc na niego.
-Och ! Jak ja to wytrzymam! - powiedział i udawał swoją wielką rozpacz.
-Nie martw się pocieszę Cię mam już doświadczenie - zaśmiał się Krzysiek.
-O Krzysiek ! Chcesz poznać fajną dupę z Gdańska?- zapytałam się go.
-Kontynuuj.- powiedział.
-Widzisz za mną do klasy i na treningi chodzi taka Kaśka. Zajebista i wolna. Rozumiesz jeszcze chłopaka szuka. No i w tamtym tygodniu robiłyśmy u mnie i Grześka w mieszkaniu projekt z bioli i zobaczyła twoje , moje i Olki zdjęcie i zapytała się "A co to za seksi blondas? ".Więc co. Dać Ci jej numer ? - nakłaniałam go machając swoją komórką przed jego twarzą.
-Jaaasne! Czemu mi od razu nie powiedziałaś - śmiał się jak dziecko przepisując numer Kaśki,
-Jak miło.Każdy szczęśliwy, patrz. My razem, Krzysiek ma już namiary na dupę , Olka jest w świecie zakupów ,a Marcin wcina frytki i Zingera- powiedział, a ja parsknęłam śmiechem.
Potem wróciliśmy z zakupów i ja oczywiście gadałam z Olką na tyłach auta ,a Krzysiek pisał.
Bartek z Marcinem gadali ile kogo samochód wyciąga. W końcu dojechaliśmy.Pożegnałam się z Kurkiem i innymi i poszłam do domu. Spakowałam swoje zakupy do torby i ruszyłam na dworzec autobusowy. Wracam do Gdańska .
Droga jak zwykle minęła wolno i nudno. Ja tylko zamulałam patrząc w okno i słuchając muzyki na IPod'zie. Koło22 wróciłam do domu jak zwykle była tam Martyna.
Jezu jeszcze mi tej idiotki brakowało-pomyślałam i spojrzałam błagalnie w stronę Grześka ale ten nawet na mnie nie zwrócił uwagi. Potem poszłam do kuchni w celu zrobienia sobie jakiś kanapek czy czegoś do jedzenia i w kuchni pojawiła się Martyna .
-Hej- posłała mi jeden ze swoich sztucznych uśmiechów.
-Siema.-odpowiedziałam krótko.
-Mam do Ciebie sprawę. Trzymaj się od Grześka daleko. Rozumiesz on jest mój , a ja widzę jak na niego patrzysz i jaka jesteś zazdrosna. Więc zostaw go w spokoju zrozumiano ? - zapytała mnie dziewczyna.
Nagle krzyknęłam do Grześka :
-Grzeesiek!
-Co?- odpowiedział z salonu
-Wszem i wobec stwierdzam , że twoja dziewczyna jest pojebana.-krzyknęłam wchodząc z kuchni z talerzem kanapek ignorując Martynę idąc do swojego pokoju. -Dziecko 3 wojny światowej- rzuciłam po cichu w jej stronę odchodząc.
Niech mi ktoś teraz powie , że ta mała wsza nie jest pojebana tak jak mi się na początku wydawało. Szczerze jak ja bym miała taką mordę jak ona to bym się powiesiła na sznurówkach od moich conversów ale to już moje prywatne przemyślenia. Zobaczyłam co się dzieję na facebook'u twiterze i innych takich po czym poszłam wziąć prysznic i spać.
Rano zadzwonił budzik. Nie wiem czemu miałam zjebany humor. Okres mi się jeszcze spóźniał ;/ Jebać to. Ubrałam czarne rurki, do tego czarną bluzę z nike i napisałam znów karteczkę Grześkowi "Twoja luba to bardzo nie dobra niewiasta i żal mi Cię Grześku , że męczysz się z taką złą i zawistną dziewoją. Wrócę po wschodzie słońca bo idę na polowanie z mą wierną towarzyszką Kasią. Nie martw się wrócę na miotle jak przystało na czarownicę .Pozdrów Martynkę znaczy się  nie wypuszczaj jej z domu , bo jest polowanie na ogry a nie chcemy ,żeby coś się jej stało .Twa Anna *.* . "i  poszłam do szkoły słuchając  piosenki. Po treningu i lekcjach poszłam z Kaśką do galerii Bałtyckiej na zakupy. Kupiłam sobie spodnie ,a Kaśka parę bluzek potem jeszcze siedziałyśmy w MacDonald'zie. Wróciłam do domu , a na kanapie siedział Grzesiek i pokazał żebym do niego podeszła.
-Słucham Cię?-powiedziałam siadając na przeciwko niego.
-Nie waż się pisać więcej rzeczy o mojej Martynie. Zrozumiano?-zapytał się mnie.
-Yyy....No ale ja sobie z niej tylko bekę zrobiłam.
-Dla ciebie to była beka , a ona przez to pół dnia płakała.
-Chyba jej nie uwierzyłeś. - szczerzyłam się jak głupia.
-Owszem uwierzyłem- powiedział wściekły Grzesiek.
-No co ja zrobię , że ona nie akceptuje smutnej prawdy o sobie - zaśmiałam się
-Anka!- syknął przez zęby wściekły Gregor.
-Przepraszam no już nie będę. Myślałam, że ty potraktujesz to z dystansem i jako żart. Najlepiej to my się w ogóle nie kontaktujmy. Nie będzie problemu!-powiedziałam wściekła i poszłam do swojego pokoju. Uczyłam się na sprawdzian z bioli leżąc na łóżku i sms'ując z Kurkiem i Alex'em. Gdy do pokoju wszedł Gregor :
-Matka Cię pukać nie nauczyła?- zapytałam zła.
-Nauczyła.
-Wyjdź , zapukaj ewentualnie wróć.- powiedziałam pokazując na drzwi od pokoju.
-Jasneee- powiedział wychodząc z pokoju rozgrywający.
Grzesiek zapukał i wszedł.
-A powiedziałam , że możesz wejść? - zapytałam podirytowana.
-Anka!  No nie bądź taka ! No !
-Będę taka jak ta twoja Martyna dla mnie. - rzuciłam patrząc w książkę.
-Co ona Ci niby zrobiła?!- zapytał podirytowany Grzesiek .
-Nie mam ochoty gadać o tym teraz- powiedziałam.
-Bo nic Ci zrobiła i nie wiesz co powiedzieć!- wydarł się Łomacz.
-Nie prawda. Doskonale wiem. Zachowywała się w stosunku do mnie jak do szmaty i w dodatku ubzdurała sobie , że mam się trzymać od Ciebie z daleka , bo się w tobie zakochałam! A to  do normalnego zachowania podczepić nie można, a teraz proszę Cię żebyś wyszedł z mojego pokoju.- rzuciłam w niego zła poduszką.
Tak, to za pewne przez ten okres się tak zachowywałam jak nie normalna krowa.No cóż mój okres nigdy nie był idealny, a przez to ludzie mieli tylko problemy, bo się na nich wyżywałam. Koło.22 poszłam wziąć prysznic i położyłam się spać. Nie miałam ochoty widzieć Grześka, a on najwyraźniej mnie. Cóż życie że tak powiem. Rano obudził mnie budzik. Poszłam do łazienki wzięłam prysznic i zaskoczenie. Mam okres. Czyli stara Ania wita wśród żywych. Ubrałam się i zrobiłam sobie herbatę na śniadanie. Niektórzy jedzą na śniadanie kanapki, a ja piję herbatę. Może to dziwne ale to mój kolejny nawyk zdobyty we Włoszech. Nie potrzebnie o tym wspominałam , bo wszystkie wspomnienia wróciły. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi "Kogo niesie po siódmej do jasnej cholery ?"-pomyślałam.
Otworzyłam drzwi , a tam staną obcy mi facet z wielkim bukietem róż.
-Poczta kwiatowa. Pani Anna Kubacka?-zapytał się mnie.
-Taaaak...-odpowiedziałam nie pewnie.
-Bukiecik dla pani proszę podpisać tu - pokazał mi miejsce na podpis i podał długopis.
-Musi ktoś panią kochać jak przysyła takie kwiaty- uśmiechnął się mężczyzna.
-Tylko jest problem, że nie wiem kto to.- powiedziałam zakłopotana.
-Niech się pani nie martwi prędzej czy później to wyjdzie. Życzę miłego dnia i do widzenia.- powiedział mężczyzna wsiadając do windy.
Ja tylko zamknęłam drzwi i wstawiłam kwiaty do wazonu.
Ok. to już zaczyna się robić chore. Mam w kuchni 3 wielkie bukiety czerwonych róż i nie wiem od kogo,.
Wszystko jest takie popaprane. Nawet nie mam pomysłu od kogo one mogą iść. Siedziałam w kuchni i tak się zamyśliłam, że prawie spóźniłam się do sql. Masakra. Chyba traktuję tą sprawę zbyt poważnie. Zacznę to traktować jakby to, że ktoś wysyła mi wielkie bukiety róż i nie wiem od kogo to nie obchodziło mnie. Miałam okropnie ciężki trening. Jeszcze jak robiłam krok odstawno-dostawny upadłam jak ostatnia sierota i czułam wielki ból w kolanie, a przy tym dziwny luz.  Trener wysłał mnie do naszego masażysty  ten mnie pomęczył  trochę, po czym dał jakąś dziwną opaskę uciskową na kolano i powiedział, że przez 3 dni mam odpuścić sobie treningi i przychodzić do niego na masaże. Tak, że przebrałam się przekazałam wszystko trenerowi po czym kulejąc poszłam do domu. Wpadłam do mieszkania i oczywiście byli tam stali bywalcy Kamiński i Rusek. Grzesiek tylko spojrzał na mnie i powiedział :
-Co tak szybko?
-Kontuzję mam.-odpowiedziałam i zaszyłam się w swoim pokoju.
-Masakra-westchnął  Grzesiek.
-Co się stało?- podłapał temat Rusek.
-Ciągle się kłócimy i to o Martynę. Przecież sami widzieliście jaką wczoraj mi kartkę zostawiła.
-No ale przyznaj, że miała trochę racji i chciała sobie pożartować, a Martyna nie wiadomo co z tego
zrobiła- powiedział Kamiński.
-Dobrze ale niech nie żartuje kosztem Martyny. Ciekawe co by było gdyby Martyna o niej taką karteczkę napisała? - zapytał się Grzesiek.
-Stawiam , żeby się tylko śmiała z samej siebie i z tego, że ktoś o niej napisał taką karteczkę-powiedział Kamiński.
-No to widocznie moja Martyna to inny typ człowieka- zauważył Grzesiek.
-Sorry, że wam przeszkadzam ale ja tu jeszcze stoję więc możecie nie gadać o tej  karteczce. Przy mnie?-zapytałam.
-No to idź to słyszeć nie będziesz.-powiedział Kamiński pokazując mi język.
-Ja tu mieszkam, a nie ty. Przynajmniej na razie. - spojrzałam na Grześka i wyszłam do kuchni.
Piłam sok w kuchni zastanawiając się kto przysyła mi te  kwiaty. Nikt mi nie przyszedł do głowy.
Zadzwoniłam do Bartka i trochę z nim pogadałam. Nie chciałam mu mówić, że ktoś przysyła mi kwiat, bo by się tylko wkurzył. Tak to przynajmniej z nim gadam normalnie. W sumie to teraz już wiem, że Bartka kocham i, że jak ze mną pójdzie na ten koncert to nawet będę się cieszyć. Potem po sms'owałam z Kaśką i poszłam pod prysznic .Potem tylko otuliłam się ciepłą kołdrą i leżałam oglądając moje ulubione anime 11 eyes. Do pokoju wparował Grzesiek w samych bokserkach, podszedł do mnie, przytulił i powiedział:
-Przepraszam , nie kłóćmy się.
-To nie ma sensu. W weekend przenoszę się do internatu.
-Nie,-zaskomlał Grzesiek.
-Tak- odpowiedziałam poważnie
-Nie zostawiaj mnie-powiedział smutny Gregor.
-Masz swoją Martynę.-powiedziałam.
-Ale z dziewczynami to nigdy nie jest nic pewnego, a przyjaciółkę ma się raz na zawsze- wtedy coś we mnie pękło. Tak od środka poczułam ból, rozgoryczenie i tęsknotę za Aśką. Nagle wszystko wróciło do normy gdy przypomniałam sobie o tym feralnym dniu. Ja nie mogę sobie tego wybaczyć , że ona zostawiła mnie dla jakiegoś kolesia.
-Grzesiek twoje teksty na mnie nie działają. Niestety.
-Ja Ci mogę obieca....
-Nie obiecuj - przerwałam mu.-Oboje wiemy, że nie jesteś pewien czy tej obietnicy dotrzymasz, że za jakiś czas znów się na mnie nie wściekniesz, bo coś odwale. Przykro mi.- powiedziałam łamiącym się głosem.
-Proszę daj mi ostatnią szansę.-powiedział- Ja cię kocham- spojrzał na mnie, a ja na niego jak by przyleciał z odległej krainy zwanej Mars.
No to mamy 18! Serdecznie zapraszam do komentowania. Trochę wam na mieszam.... No cóż ;D Następny pojawi się niedługo. Jeszcze mam do was jedną prośbe jakbyście mogły powiedzieć co wam się podoba u mnie na blogu, a co nie ;D No i ten tego... Zapraszam też na mój nowy projekt wspólnie prowadzony z Annie http://volleyball-inspiratioon.blogspot.com/ To chyba wszystko ;D 3-majcie się ;* Ja lecę się szykować na urodziny przyjaciółki ;D