Musiałam się zastanowić co dalej
z moim życiem. Wiem, że związek z Juantoreną na odległość byłby od razu
nieudany, on by mnie zdradził po dłuższym lub krótszym czasem ja zresztą też
bym pewnie go zdradziła. Do Włoch nie mogę wrócić, bo przecież muszę dokończyć
ten zasrany rok w sms'ie. Miałam totalny mętlik. Kocham go ale na odległość to
nie ma sensu. Poszłam do kuchni napiłam
się wody i wróciłam znów do pokoju. Chciałam zasnąć ale nie mogłam.
Postanowiłam na razie cieszyć się chwilą, a potem pożyjemy zobaczymy. Wiem, że
potem muszę coś tym zrobić i taka decyzja mnie w pełni nie satysfakcjonuje i
nadal nie wiem jak to się dalej potoczy. Masakra. Po dłuższym czasie bicia się
z własnymi myślami usnęłam. Rano obudził mnie telefon. Odebrałam :
-Czegoo?
-Jaka milutka. Za 20 minut jestem
pod twoim mieszkaniem i jedziemy na zakupy.
-Nieeee.-zaskomlałam.
-Ty nie chcesz jechać na
zakupy?-zapytał Kubańczyk.
-Nieeee. Co ty na to, żebyśmy
zostali u mnie w mieszkaniu i porobili coś miłego?-zapytałam, przeciągając się
na łóżku.
-Owszem wolałbym ale tak się
składa, że zaplanowałem dla nas już coś na ten dzień i plan zrealizuje. Przykro
mi. Wiem, że byś chciała się po seksić ale nie tym razem będę za 20 minut i
jedziemy na zakupy .Kocham Cię-powiedział Kubańczyk i rozłączył się.
Jak miło. Pomyślałam zwlekając
się z łóżka. Poszłam do łazienki wzięłam błyskawiczny prysznic , umyłam zęby,
wysuszyłam włosy. W trakcie mojego suszenia włosów Juantorena dobijał się do
drzwi. Otworzyłam mu i ponownie zniknęłam susząc włosy za drzwiami łazienki.
Szybko narzuciłam na siebie Pudrowe rurki, biały t-shirt oraz miętową rozpinaną
bluzę z kapturem. Do tylnej kieszeni spodni włożyłam tylko komórkę do tego na
ramię wzięłam torbę i ruszyłam z Juantoreną do jego samochodu.
-Kochanie. Do, której galerii
chcesz jechać?-zapytał mnie.
-Do tej co zawsze.-uśmiechnęłam
się
Nagle rozdzwonił się mój telefon:
-Halo?-odpowiedziałam
-Masz teraz dostęp do neta. To
wejdź na ciacha.net i zobacz co o tobie piszą.-powiedziała Olka.
-Okeeey.-powiedziałam i zakończyłam
połączenie
Szybko wstukałam na klawiaturze
smartfona "ciacha.net" i wyskoczył mi post ze mną Kurkiem i jakąś
dziewczyną. "Miłosny trójkąt dwóch dziewczyn i Kurka"
Szybko zagłębiłam się w dalsze
czytanie. „Ostatnio gdy chodziłyśmy sobie beztrosko po manufakturze ujrzeliśmy
sobie naszego Bartka. Była przy nim jakaś dziewczyna. Pomyślałyśmy sobie, że
chyba chodzi o jego dziewczynę z, którą tak namiętnie całował się i przytulał
po meczu. Podeszłyśmy do niego bliżej i zobaczyłyśmy, że to na pewno to nie
jego dziewczyna. Czyli co? Albo Kurek zdradził swoją dziewczynę albo już ma
inną na miejsce tamtej. Co sądzicie o tej całej sytuacji? Myślicie, że Kurek
jeszcze jest z tą dziewczyną z meczu? A może ta kobieta z nim na zakupach to
tylko przyjaciółka?” Kończąc to czytać parsknęłam śmiechem, a siatkarz się
dziwnie na mnie popatrzył, a ja zganiłam go tylko szybkim:
-Patrz na drogę!
-Jaka ty jesteś czepialska!
-To z miłości-parsknęłam.
-Jak tak ma wyglądać twoja miłość
to co to jest dopiero u Ciebie nienawiść-powiedział Osmany.
-Lepiej, żebyś nie wiedział.
-odpowiedziałam i puściłam oczko w jego kierunku.
Po dłuższej chwili byliśmy już w
galerii. Trochę pochodziliśmy i pokłóciliśmy się z Osmanym. Ej! No nie ! Tak
nie ma ! Nikt nie będzie za mnie płacił!
Po czym gdy wyszliśmy ze sklepu przytuliłam się do Juantoreny i
powiedziałam ;
-Przepraszam. Ja po prostu nie
chcę, żeby ktoś za mnie płacił. Wybacz.-powiedziałam przytulając go.
- Dobrze. Nic się nie
stało.-powiedział uśmiechając się do mnie.- Tylko wybierz sobie coś na prezent
na swoją 18, bo się raczej nie zobaczymy się w nie.
-Nie chcę od Ciebie prezentu.
Wystarczy mi, że mam Cię teraz.-powiedziałam i dałam mu całusa w kącik ust.
-Czyli mam Ci sam coś wybrać i Ci
to dać?-zapytał się mnie.
-Nic mi nie musisz dawać i
wybierać Juantorena.-powiedziałam.
-Jasne.-powiedział i puścił do
mnie oczko, które w jego języku mówi "i tak zrobię to na co będę mieć
ochotę".
Nie chciało mi się z nim kłócić i
popełzłam tylko za nim. Jak mnie te zakupy wykończyły! Ok. 15 byłam w domu i
powiedział :
-Wpadnę po Ciebie o 18. Pójdziemy
sobie w pewne zwykłe miejsce i pokaże Ci jego niezwykłość.-uśmiechnął się do
mnie pocałował zachłannie i wyszedł z mojego domu. Ciekawe o co mu chodziło? W
dupie z tym. Ok.18 przyszedł po mnie Juantorena i powiedział:
-Zakładaj Kurtkę i lecimy mała.
-Nie chcę mi się.
-Nie pyskuj-pocałował mnie w
czółko i oczywiście musiałam wykonać jego polecenie.
No i w dupie z tym postanowieniem
, żeby być bardziej asertywną. Niestety. Przy Osmanym nie da się być asertywnym.
On zawsze postawi na swoim.
Ubrałam się i razem z Juantoreną
szliśmy trzymając się za ręce przez uliczki Trydentu. Nagle doszliśmy do małego
jeziorka i Osmany powiedział:
-Wiesz po co tu
przyszliśmy?-powiedziałam.
-Nie ale zaraz mi powiesz.-powiedziałam
pewna siebie.
-Tak powiem Ci. My na Kubie mamy
taki dziwny zwyczaj, że jak się przyjeżdża w nowe miejsce szuka się swojego
wyjątkowego miejsca. Zawsze jak mi jest tu ciężko wracam tu i od razu czuję się
lepiej. Możesz poczuć się wyjątkowo, bo tobie jako jedynej osobie pokazałem to
miejsce. Wiesz ono ma w sobie taką moc.- mówił i objął mnie od tyłu
-No to wracając do twoich urodzin
to masz jakieś życzenie?
-Nie mogę Ci powiedzieć, bo by
się nie spełniło.
-Oj tam, oj tam.- powiedział
siatkarz.-Ale ja bardzo chcę, żeby się spełniło i mogę Ci w tym pomóc.
-Niestety. Ty mi w tym nie
pomożesz, bo nie raz życie zależy od losu i tego co zaplanował nam ten ktoś na
górze, a nie od ludzi.-uśmiechnęłam się i pocałowałam go.
-Kocham Cię jak nikogo innego na
świecie.-wyszeptał mi do ucha Kubańczyk, a jego ciepły oddech drażnił i
łaskotał moją szyje,
-Wiem. Co będzie jak wyjadę ?-
zapytałam pełna obaw o odpowiedź.- Wiesz, że związek na odległość nie ma
szans?-zapytałam go.
-Wiem.-odpowiedział.
-Tu nie chodzi o Ciebie, że nie
ufam Ci że mnie zdradzisz. Tu chodzi o mnie, że boje się będąc daleko , że ja
Cię mogę zdradzić i skrzywdzić, a tego bym nie chciała-powiedziałam patrząc mu
w oczy.
-Rozumiem. Myślałem dużo nad tym
co zrobić, bo miałem przedziwny sen o twoim wyjeździe- powiedział przyjmujący -Zróbmy
tak. Cieszmy się sobą do twojego wyjazdu. Jak już wyjedziesz będę do Cb dzwonił
i pisał codziennie. Na wakacje jak wrócisz już na stałe do Włoszech, bo
wrócisz, prawda?-zapytał mnie.
-Wrócę.-odpowiedziałam - Jeżeli
będzie jakieś wolne miejsce we Włoskim klubie dla zawodniczki, która chętnie bd
grzać ławę. -wtuliłam się w niego jeszcze mocniej
-To da się załatwić.- uśmiechnął
się diabolicznie. - Jak już wrócisz do Włoch to spróbujemy od nowa bez żadnych
przeszkód, wykrętów i innych rzeczy tg typu. Co ty na to?-zapytał się mnie
Osmany.
-To ma być obietnica?
-Tak. To jest moja obietnica,
która mówi, że jak wrócisz do Włoszech będziemy najszczęśliwszymi ludźmi na
całej kuli ziemskiej. .- powiedział i wpił się w moje usta.
-Musisz mi obiecać jeszcze jedną
malutką rzecz.-powiedziałam.
-Jak malutką?-zapytał
przyjmujący.
-Tyci. -powiedziałam pokazując mu
palcami jak tyci.
-Co mam więc dla Ciebie zrobić
kiciu?-zapytał.
-Obiecasz mi, że jak się
zakochasz i jak byś się rozmyślił z tej swojej obietnicy to daj mi znać. Wiesz
wyślij esa czy coś.
-Jesteś nie możliwa.- pogłaskał
mnie po głowie, a potem mnie w nią
pocałował.
-Zależy mi na tobie. Naprawdę.-
powiedziałam patrząc w jego oczy.
-Mi na tobie też.-powiedział i
się we mnie wtulił.
Potem poszliśmy do kina.
Następnie udaliśmy się do mieszkania Osmanego. Usiedliśmy na kanapie,
wtuliliśmy się w siebie i gadaliśmy do późna potem Osamany uparł się, żeby mnie
do domu odwieźć. Ale po co? Przecież to jest kawałek drogi się przejdę. Nic złego mi się nie stanie. W
Trydencie nie ma zboczeńców i innych takich typeczków. Po mimo wielu protestów wpięłam
się w usta Osmanego i założyłam kurtkę po czym wyszłam z jego mieszkania. Droga minęła mi w porządku tylko jednak
troszeczkę żałowałam tego, że Osmany mnie nie odprowadził. Trochę boję się
chodzić po północy sama. Doszłam do domu zdjęłam kurtkę, wzięłam prysznic i
poszłam spać. Nie dlatego, że byłam zmęczona, a musiałam. Rano szybko się ubrałam i poszłam do galerii
handlowej kupić jakiś prezent na gwiazdkę Osmanemu. Jedyny plus jest taki, że
tym razem święta spędzamy we Włoszech i, że jednak będę mogła spędzić je z Kubańczykiem.
Szlajałam się po sklepach i nie wiedziałam co mu kupić wreszcie poszłam do
jubilera i zamówiłam dla niego srebrny breloczek z wygrawerowanym napisem. Potem
jeszcze poszłam do jakiegoś dziwnego sklepu z alkoholem. Tak wiem, że nie
jestem jeszcze niepełnoletnia ale we Włoszech sprzedają alkohol nawet 13
latkom. Kupiłam Osmanemy również jego ukochaną butelkę Rumu za, którym ja
specjalnie nie przepadam jak piję już alkohol to albo jest to Jack Daniels lub
sex on the beach albo walę czystą, że tak się wyrażę. Wróciłam do domu zjadłam
śniadanio-obiad i trochę ogarnęłam swój pokój, bo miałam w nim niezły syf.
Jeszcze potem posiedziałam z matką i pogadałam, przyszłą do mnie Milena, a
wieczorem jak zwykle wyciągnął mnie do siebie Osmany.
-Jutro gramy wyjazdowy mecz z
Cuneo czyli się pewnie jutro nie spotkamy.-powiedział podchodząc bliżej mnie.
-Raczej nie - odpowiedziałam.
- Czyli co? Zmotywujesz mnie
jakoś dzisiaj do tego meczu?-powiedział patrząc się łobuzersko w moje oczy.
No Jezu! On ma zajebiste oczy!
Kolana miękną! Nikt tak na mnie nie działa jak Juantorena.
-Jak mam Cię zmotywować? -
zapytałam patrząc się na niego.
-Ty już dobrze wiesz
jak....-powiedział po czym wpił się w moje usta.
Nie muszę mówić co było dalej?
Nie muszę ale dla świętego anielskiego powiem niedługo po tym przenieśliśmy się
do sypialni Juantoreny po czym spędziliśmy noc, a właściwie pół nocy razem, bo
wymknęłam się o 4 nad ranem i napisałam mu tylko karteczkę "Miłego meczu
;*". Wróciłam do domu i znów położyłam się spać. Następny dzień minął jak
z procy. Byłam z Mileną trochę na mieście poplotkowałyśmy trochę, odebrałam od
jubilera już gotowy brelok dla Juantoreny. Po czym wróciłam do mieszkania
mojego ojca i zaczęłam przygotowywać razem z Milą spaghetti Carbonara. Nie
chcecie wiedzieć jak wyglądała ta kuchnia. Istne pobojowisko ale pocieszające
jest to, że makaron wyszedł nam rewelacyjnie. Znaczy Milenie. Ja i moje
zdolności kulinarne mieszały tylko makaron w garnku. żeby nie przywarł do dna.
Ok. 20 pożegnałam się z Mileną i grałam w Wiedźmin II. To jest gra! To są
emocje! Nie żartuje ale tak na prawdę coraz więcej czasu poświęcam graniu w te
głupie gry i zaczynam opuszczać się w nauce przez to i parę jeszcze innych
rzeczy. Trudno przeżyje ważne, że zdam. Jak to mówi Milena "Byle by zaliczyć.".
Ok 1 w nocy poszłam spać. Obudził mnie telefon. Miałam ochotę zabić osobnika,
który dzwoni do mnie o tak wczesnej porze nie patrząc nawet na wyświetlacz
pierdolnęłam telefon pod łóżko i poszłam spać dalej, a on dalej dzwonił.
Obudziłam się ok 11. Shit! Potem wyciągnęłam swój telefon z pod łóżka. Dzwonił
Osmany. Szybko wybrałam do niego ponownie numer:
-Heeeej. Co chciałeś?-zapytałam
jak najmilej umiałam.
-Tak zapytać co robisz ?
-Leże. Dopiero co się obudziłam.
-To co ty w nocy robiłaś?-zapytał
mnie podejrzliwie Kubańczyk.
-Nie chcesz
wiedzieć.-powiedziałam ziewając.
-Mam już się rozłączyć.?-zapytał
z powagą w głosie.
Awwww....Lubiłam jak był taki
zazdrosny.
-W grę całą noc grałam-
powiedziałam.
-Dzieci, dzieci, dzieci.
-Eeeej! Tylko nie dziecko! -
westchnęłam.
-Zapominałem, że już jesteś
prawie dorosła.-powiedział śmiejąc się Osmany.
-Jak chcesz mieć starszą to sb
poszukaj, a mnie zwykłe niewinne bezbronne dziecko zostaw w spokoju. Ok?-
zapytałam.
-Jaaasne. Wiesz przecież, że ja
chcę tylko Ciebie?
-Jasne, jasne. Pogadamy za 3
lata. Jak już zdążymy zerwać i zejść się z 10 razy.-parsknęłam śmiechem.
-Nie wierzysz w nas ? Jakie to
przykre. Dobra tak serio, serio. Kiedy
bd mogła już wyjść z domu? Bo rozumiem nieogarnięta nie wyjdziesz?- zapytał się
Juantorena.
-No jasne, że nieogarnięta
nigdzie nie idę . Co ty się osłami na głowy się pozamieniałeś? Jak chcesz to
możesz przyjść do mnie. Rodziców nie ma... Porobimy coś fajnego....-zachęcałam
go.
Jeżeli głupi myślał, że ja z nim
teraz chce współżyć to biedaczek się bardzo mocno pomylił. Cóż jak to mój
trener z sms'u mówi: "Życie bywa rozczarowujące. „Musze tg nauczyć
Juantorene, bo chyba ostatnimi czasy myśli, że może mieć wszystko.
5 minut, później otworzyłam już
drzwi Juantorenie.
-Kochaam Cię wiesz? -zapytał
mnie.
-Wiem-powiedziałam i go pocałowałam.
No i teges. Wiecie miałam nauczyć
się mu odmawiać ale jego oczy, jego uśmiech. No żesz kurna! Jemu nie da się
odmawiać. Tak minęło nam leniwie, bo w łóżku popołudnie. Nagle Osmany
stwierdził:
-Muszę się zbierać na trening ale
po treningu przyjadę po Ciebie i zrobię Ci malutką niespodziankę.
-Nic mi nie rób.- powiedziałam
poważnie.- Mi styka, że jesteś- uśmiechnęłam się.
*
Jest i 23! Przepraszam was z góry na błędy i interpunkcję ale przed chwilą dokończyłam dopiero ten rozdział. Chciałam, żeby pojawił się on dziś, ponieważ śmigam do brata do Warszawy na cały weekend. Mam nadzieję, że wam się podoba. Chcę jak najszybciej przejść przez te rozdziały, które odbywają się we Włoszech, bo mam pewien niecny plan związany z Polską. Postaram się dodać następny w środku tygodnia ale mam ale teraz mam mase popraw, bo u nas wystawiają próbne oceny końcowe już 14 maja a muszę poprawić mate.