środa, 18 grudnia 2013

Rozdział 72

Czy mam wyrzuty sumienia?
Cholerne ale było warto.
-To zostanie między nami?-zapytałam.
-Tak. Mam jeszcze jedno pytanie. Pytam trochę za późno ale....Zabezpieczasz się prawda?
-Jestem młoda Valerio ale nie głupia.-powiedziałam ubierając się.
Gdy już się ubraliśmy Valerio zaczął:
-Czuję się dziwnie, ale było warto. Jakbyś kiedyś była w Rosji i wiesz.......To możesz dzwonić.
-Gdybyś był kiedyś w Trydencie, Bełchatowie albo Gdańsku to też możesz dzwonić.-powiedziałam.
-Czyli co to będzie nasz taki układ?
-Niezobowiązujący seks?-zapytałam.
-Czemu nie.-powiedział.-Zadzwonię do Ciebie w okolicach świąt. Chyba, że masz już jakieś plany.
-Nie mam planów.-uśmiechnęłam się.
-Chętnie zaproszę Cię do Rosji.-mrugnął do mnie.
-Chętnie przyjadę.-odpowiedziałam.
Potem odwiozłam o do hotelu,a sama wróciłam do domu. Rzuciłam torbę w, której były rzeczy Osmanego i poszłam do łazienki. Umyłam się i przebrałam po czym wyszłam z łazienki. W salonie siedzieli moi rodzice żwawo o czymś dyskutując:
-Co jest?-zapytałam.
-Nic zastanawiamy się.
-Nad?
-Widzisz. Myślimy nad tym czy Osmany po wyjściu ze szpitala nie mógłby z nami zamieszkać. Popatrz on mieszka sam na drugim piętrze w dodatku będzie potrzebował rehabilitacji przynajmniej dwa razy dziennie sam sobie nie poradzi. Tym bardziej, po tym rozstaniu,
-Przecież i tak mamy teraz wolny pokój.-wspierała pomysł ojca, mama.
-A moje zdanie się tu coś liczy?-zapytałam.
-Kochanie jasne, że tak.
-Bo widzisz mi nie jest na rękę mieszkanie razem z nim w jednym mieszkaniu.
-Przecież się lubicie.-powiedział zakłopotany tata.
-Widzisz. Chyba raczej już nie. On wybrał Zadik ja wybrałam swoje życie i postanowiliśmy się nie mieszać już w swoje życie. To, że wybrał źle to już nie moja wina.
-Ale on myślał, że ona jest inna.
-A to peszek....-zaśmiałam się.-Ja też myślałam, że on jest inny.
-Ania....Wiesz przecież, że on jest w trudnej sytuacji.
-Wiem i uwierz nie życzyłabym najgorszemu wrogowi, żeby się w takiej znalazł ale to nie powód żeby znów niszczyć mi życie. Ja muszę się uczuć. Niedługo mam maturę.
-Jakie niszczenie życia? O czym ty gadasz Anka?-dopytywał ojciec.
-Ania myślę, że czas powiedzieć tacie o wszystkim.
-Byłam z Osmanym tato. Krótko ale byłam w tamte święta. Po czym okazało się, że jego była jest w nim w ciąży, a jeszcze później okazało się, że to jednak nie jest jego dziecko.
-Tak nieraz w dorosłym życiu bywa. Zrozum....-powiedział ojciec.
-A ty go ciągle bronisz! Ciągle! Nie rozumiesz, że ja cierpiałam?? W takim razie. Święta spędzicie sobie z Osmanym.-powiedziałam i weszłam do swojego pokoju trzaskając drzwiami.
 Położyłam się na łóżko i zaczęłam sms'ować z Eleną. Poprosiłam ją o pomoc i o wyjście. Bo chciałam się komuś wygadać czułam, że w tym momencie mogłam tylko jej zaufać.
Oczywiście odpisała mi, że za 10 minut możemy się spotkać w parku koło hali. Ja tylko burknęłam do starych, że wychodzę  i pobiegłam w stronę parku.  Tam czekała już na mnie Elena:
-Cześć-przytuliłam się do niej.
-Siemka. Co się stało?
-Problem mam. Nie wiem co zrobić ale zanim ci to powiem przysięgnij, że nie powiesz tego nikomu. Nawet Matejowi.
-No dobrze. Gadaj już.
-Przespałam się z Valerio. W salonie u Osmanego,a dokładnie na tym jego białym miękkim puchatym dywanie. I wiesz co zaproponował mi Valerio?
-Nie ale się chyba domyślam.
-Seks bez zobowiązań. Zgodziłam się. Wiesz, że nie chcę w sumie być w żadnym związku takim na poważnie dlatego się zgodziłam. To dobry układ.
-Wiesz ja to nie wiem czy to dobry pomysł.
-Chcę się uwolnić od Osmanego. Nie chcę już o nim myśleć. On wybrał Zadik,a że ona okazała się dla niego złym wyborem to przykro mi ale ja nie chcę grać w tym momencie jakiejś damusi do pocieszenia. Ja nie chcę oglądać się na niego. Chcę iść dalej. Chociaż takim sposobem. Nie chcę już walczyć już nie mam ochoty. Kocham go ale nie pozwolę bym poszła razem z tą miłością na dno.
-Ania wszystko się ułoży.
-Nie nic się nie ułoży. Nie wiesz jak ja się codziennie czuję, że się modlę żebym go nie spotkała z jakąś jego dziunią, żebym znów nie została z nim sam na sam,żebym nie dała mu się znowu omotać. Ja codziennie ze sobą walczę. Jak rano dowiedziałam się, że miał ten pieprzony wypadek chciałam w pidżamach polecieć do tego szpitala ale potem wzięłam sobie na wstrzymanie. Stwierdziłam po co ja tam.No bo po co? Żeby Osmany po kolejnej klęsce życiowej mógł się wypłakać w mój rękaw i powiedzieć, że to ja jednak byłam tą jego miłością po czym bym mu znów ślepo zaufała i bym do niego wróciła ale po tym pojawi się jakaś, Zadik, Poradik czy inna Badik i Osmany stwierdzi,że to jednak nie to ja znów będę cierpieć, a on będzie wielce zakochany. Ja już się tak nie bawię ja chcę zbudować coś sama chociażby na głupim seksie. Zawsze coś.
-Zależy ale ja już nie mogę o wszystko sama walczyć.
-Nie będziesz. Przecież wiesz, że on Cię kocha.
-Właśnie kurwa chyba raczej nie. Ja nie wiem czy on mnie kocha czy nie kocha. Nie wiem tego. Ja chcę zbudować coś na jasnych zasadach.
-Pieprząc się za przeproszeniem z kolesiem, który mógłby być twoim ojcem jakby mu pierwszy numerek wyszedł?
-Ja się po prostu pogubiłam. Ja nie mam siły walczyć. Mam wszystkiego dość.-powiedziałam i się rozpłakałam.
-Kochanie....Przecież Osmanemu na tobie zależy. Wiesz przecież, że on jest pokręcony ale on Cię kocha. To widać.
-Ja nie mam siły, Elena.-powiedziałam.- Ja chcę się po prostu od niego odciąć. Nie mogę już żyć przeszłością i zrozumiałam to parę dni temu. Najgorsze jest to, że rodzice chcą mu pomóc jak wyjdzie ze szpitala. Chcą, żeby z nami zamieszkał. Wiesz jakie to dla mnie trudne?
-Wiem.Nie przejmuj się wszystko się ułoży.
-Szkoda, że ja mam wrażenie, że raczej nic się nie ułoży. W dodatku powiedziałam ojcu, że byłam z nim, bo miałam nadzieję, że on zmieni jakieś nastawienie do tego, że on będzie z nami mieszkał i....Wiesz co? On zaczął go jeszcze bronić.-powiedziałam.
-Nie martw się. Daj się tej sprawie wyciszyć. Zanim Osmany wyjdzie ze szpitala minął około dwa tygodnie. Ty się wycisz i nie przeżywaj tego. Najlepiej też zakończ to z Valerio.
- Masz rację powinnam się wyciszyć i tego nie przeżywać. A to z Valerio...Nie mogę Ci nic obiecać.
-Proszę Cię zakończ to, żebyś nie cierpiała. Przecież on ma żonę.
-Byłą.-powiedziałam.
-Tak byłą ale nie zapominaj, że ma też syna. To facet, który nigdy nie będzie mógł poświęcić czasu tylko tobie i twoim dzieciom. Jakbyś się nie daj Boże w nim zakochała. Zresztą skąd wiesz, że on będzie chciał potem z tobą być. Skąd będziesz wiedzieć, że może potem nie będzie chciał założyć rodziny, a ty się w to zaangażujesz i będziesz cierpieć.
- Ja nie zamierzam z nim cokolwiek tworzyć.To ma być coś niezobowiązującego. On nie chcę się w nic angażować ja też nie. To tylko...
- Wiem co chcesz powiedzieć. A co by się stało gdyby jednak, któreś z was się zakochało?
- To nie wiem...Powiedzielibyśmy to sobie,a potem pomyśleli czy lepiej to zakończyć.
- Ania...
-Wiem co robię Elena. Dziękuję Ci za wszystkie rady dotyczące tej sytuacji z Osmanym, bo myślę, że są trafne ale co do Vaelrio to poradzę sobie sama.
-Dobrze-westchnęła.-Wiedz, ze mówię to z ciężkim sumieniem, bo nie chcę się godzić, że ty i on...Zrób coś tylko dla mnie.
-Jeżeli to będzie wykonalne to postaram się.
-Przemyśl to wszystko jeszcze raz.-powiedziała wzdychając.
-Dobrze. Postaram się.-powiedziałam i ją przytuliłam.-Teraz chodź na jakieś kaloryczne ciacho.-wzięłam ją za rękę i udałam się w kierunku kawiarni.
Po naszym ciachu Elena poszła do domu do Mateja, a ja ruszyłam w kierunku szpitala. Wiem, byłam jeszcze przed godziną zdenerwowana ale to bardziej na ojca, a nie na niego. Osmanemu współczuję. Rzuciła go dziewczyna, którą wybrał przekreślając życie ze mną i chyba to mnie boli. Teraz pewnie będzie starał się mnie znów przekonać, że chcę się ze mną przyjaźnić. Ja mu tylko współczuję, że Zadik go tak potraktowała, że leży w szpitalu i,że nie będzie grać do końca sezonu albo jeszcze dłużej. Po 15 minutach drogi wchodziłam do sali Osmanego:
-Witaj.-powiedziałam.
-Cześć.Dzięki za ubrania. Twój tata pomógł mi we wszystkim. Powiedział, że nie przyjechałaś z nim, bo się posprzeczaliście i wybyłaś nie wiadomo gdzie i nie ma już na Ciebie sił.
-To on jest nie do wytrzymania.
-O co wam poszło?-zapytał słaby.
-O nic.-powiedziałam opadając na krzesło.
-O....Daj spokój.
-O Ciebie.-powiedziałam.
-Co?-ożywił się Kubańczyk.
-No wkurwiłam się na rodziców i tak z nerwów powiedziałam, że byliśmy kiedyś razem. Mój ojciec zaczął Cię bronić, matka się nie odzywała, bo wiedziała o wszystkim i się wkurzyłam trzasnęłam drzwiami i wyszłam z domu. To tyle.
-Po co to mówiłaś?!
-Ja już nie wytrzymuję, Nie mam z kim pogadać. Ciągle się z kimś kłócę. Nie mam się komu wygadać.
-Elena.
-Wiem, że Elena jest szczera ze mną  ale jak mówię jej coś czego nie powinna mówić ani Matejowi ani tobie to i tak potem się o tym dowiadujecie a ja nie umiem tłamsić w sobie uczuć.
-Zawsze możesz mówić mi.
-Raczej nie skorzystam, bo to ty jesteś moim problemem. W sumie.
-Ja? Przecież ja jestem bezproblemowym człowiekiem. Tak ty nie masz problemów ale ludzie, którzy Cię znają już tak. Chcesz coś do picia? Do jedzenia?
-Mogłabyś mnie napoić. Jakimś soczkiem od Kazyiskiego.-powiedział.
Ja przelałam tylko sok do szklanki po czym włożyłam do niej słomkę, którą wepchnęłam też do ust Osmanemu mówiąc:
-Pij.
W tym samym momencie do sali wpadł Raphael, Valerio, Matt i  Matej.
- O jesteś tu dzwoniłem do Ciebie.-powiedział Valerio.
-W jakiej sprawie?-zapytałam dalej trzymając szklankę z, której powoli pił napój Kubańczyk.
-Chciałem tak zapytać się co robisz. Wiesz nic konkretnego.-powiedział Valerio- Ale nie odbierałaś więc stwierdziłem, że wybiorę się do naszego połamańca.-uśmiechnął się do Osmanego.
-Siadajcie. Obok szafki nocnej powinien być jeszcze jeden taboret.-powiedziałam podchodząc bliżej Vermiglio.
-A ty nie siadasz?-zapytał Matt.
-Taborety są cztery. Zresztą ja już się nasiedziałam. Muszę postać nogi rozprostować, bo już mnie kolanka bolą.
-To chodź do mnie na kolana-powiedział Valerio.
-Postać chcę.-powiedziałam i zmierzyłam go wzrokiem.
Po jakiś 15 minut rozmowy i mojego stania kolana bolały mnie jeszcze bardziej. Zrobiłam słodką minkę do Valerio:
-Jednak?-zapytał się mnie.
-Tak.-powiedziałam wtryniając się na jego kolana.
-A zapytałaś czy jest aktualne?
-Takie propozycję są zawsze aktualne.-powiedziałam.
-Zapamiętam to sobie. Tylko pamiętaj, że mogę to użyć przeciwko tobie.-szepnął mi na ucho, a ja się tylko cicho roześmiałam.
-Jak chcesz Ania możesz usiąść na moim łóżku. Będzie tobie i Valerio wygodniej.
-Mi jest wygodnie. Wiesz taki słodki ciężar.
-A ja Cię w sumie nie chcę bardziej uszkodzić, bo mogłabym Ci znów znając moje szczęście usiąść na twojej nodze czy coś-powiedziałam.
-Tak to rzeczywiście z tym siadaniem na łóżko nie jest dobry pomysł.-powiedział Raphael.
-Widzisz. Musisz na siebie uważać.-powiedziałam razem z Mattem.
Pogadaliśmy jeszcze 45 minut po czym chłopacy się zebrali.
-Ja też zaraz będę lecieć. Chcesz coś?
-Możesz zostać? Nie chcę zostać sam.-powiedział i popatrzył tymi swoimi wielkimi oczami.
-Nie patrz tak na mnie. Nie mogę. Jak ty to sobie wyobrażasz?
-No to przynajmniej zostań dopóki nie zasnę.-powiedział.-Tyle dla mnie możesz zrobić?
-Dobrze. To co chcesz pogadać?
-Nie.
-To co mam zrobić?
-Weź mnie po prostu przytul.- I to mówi dwu metrowy wielkolud. Brawo.
To jak ja mam się czuć? Mała zagubiona i potargana emocjami ja.
Położyłam się delikatnie na dość wąskim szpitalnym łóżku z Osmanym i go objęłam.
-Dziękuję, że jesteś. Bez Ciebie nie dałbym rady. Co ja mam teraz zrobić? Moje życie nie ma sensu.
-Teraz Ci się tak wydaję. Zobaczysz za 5 lat będziemy mieć kogoś z kim będziemy szczęśliwi.
Ty będziesz grać w jakimś klubie, miał ładną żonę, dziecko. Dom na przedmieściach i dużego białego psa. A ja? Hmm......Ja będę.
-Moją ładną żoną?-zaśmiał się Osmany.
-Nie. Raczej nie. Chyba nie po tym wszystkim. Za 5 lat. Skończę studia. Będę cieszyć się życiem. Nie przejmować się ludźmi.Będę szczęśliwa.-powiedziałam ściskając go jeszcze bardziej.
*
Lubię krytykę ale konstruktywną, która ma jakieś swoje uzasadnienie.
Zapraszam na Aska
ask.fm/ZooZoolkaa
oraz na historię o młodym Alekno i Julce
gdy-zycie-pisze-scenariusze.blogspot.com

8 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :)
    Ta scena na końcu ... słodka :**
    Czeka na następny , a ja zapraszam do mnie na rozdział 6 tutaj :
    http://kiedys-cie-kochalam.blogspot.com/
    Oraz na nową historię , tutaj :
    http://niezniszczalna-milosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny! Czekam z niecierpliwością na następny ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Elena ma rację. Taki układ jest bardzo niebezpieczny i zazwyczaj kkończy sie źle:/

    Pozdrawiam
    niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. O nie !!! tylko nie Kubańczyk !!! ja mam już go dosyć wszystko kręci się wokół niego ! ja chce Siuraka!!! Plose ja tak ładnie plose *.*
    Rozdział super czekam na kolejny :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział ;D czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział jak zawsze :)

    http://kiedy-spotkalam-siatkarskiego-jego.blogspot.com/
    ZAPRASZAM NA PROLOG! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja mam pomysł :D możesz właściwie doprowadzić do jakiegoś momentu w tym opowiadaniu i np. napisać ciąg dalszy: 5 lat później. Tak jakoś ten rozdział mnie do tego naprowadził, to może być fajne :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Elena ma racja, układ w który wplątała się nasza Ania może mieć jeszcze same złe konsekwencje. Tym bardziej, że widać iż Valerio, wiedząc, ze będzie miał Ankę na każde "skinienie", będzie to wykorzystywał i traktował ją dosłownie jako maszynkę do uprawiania seksu. A Osmany, który swoje za uszami również ma, rzeczywiście nadal coś czuję do Anki i właśnie to tej dwójce będę kibicować. Być może święta spędzone razem z nim, bo wierzę, że Anka nie pojedzie do Valerio, pozwolą Ani na nowo jemu zaufać.

    Pozdrawiam i wesołych Świąt :*

    OdpowiedzUsuń