sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 71

Gdy już byłam w moim pokoju zdjęłam tylko ciuchy założyłam jakąś luźną koszulkę do spania i położyłam się do łóżka wcześniej zganiając z niego Pizdusia.
O 6 rano obudził mnie dźwięk telefonu. Odebrałam nie patrząc kto dzwoni:
-Halo?
-Ania. Dzięki Bogu, że odebrałaś, że żyjesz.
-Co??Grzesiek? O czym ty gadasz?
-Śnił mi się bardzo dziwny sen. Dobrze się czujesz nic Ci nie dolega?
-Grzesiek stało się coś?-zapytałam siadając na łóżku.
-Nic. W sumie to miałem dziwny sen ale to nawet dobrze, że go miałem, bo ja coś zrozumiałem.
-Grzesiek mów jaśniej o tej godzinie mój mózg nie pracuje.
-Chciałem się zapytać czy się nadal na mnie gniewasz i czy wszystko dobrze.
-Grzesiek......Posłuchaj jest ze mną źle ale zagwarantuję Ci, że z tego świata to szybko nie zejdę i nie planuję, żadnej próby samobójczej czy coś w tym guście.
-To dobrze.-odpowiedział.
-To wytłumaczysz o co chodzi?
-Tak. Widzisz śniło mi się, że rzuciłaś się pod pociąg.
-Aha-powiedziałam lekko przerażona.
-Ale dzięki niemu zrozumiałem, że tylko na tobie mi zależy.
-Grzesiek.....
-Ja wiem, że zrobiłem Ci dużą krzywdę. Wiem, że Cię skrzywdziłem ale przecież możemy spróbować na nowo. Od nowego roku. Ty pójdziesz na studia do Gdańska ja wrócę do Lotosa. Ania..
-Grzesiek...Kocham Cię ale nie wiem czy ja kocham ale chyba jak brata. Zresztą nie wybaczę Ci tego, że przeleciałeś dwa razy swoją byłą, że poinformowałeś mnie, że przeprowadzasz się na drugi koniec polski. Nie mogę wybacz, moje rany po tym zdarzeniu jeszcze się nie zagoiły. Możemy rozmawiać ze sobą ale nie wiem czy coś jeszcze uratujemy z tej przyjaźni. Słyszysz?
-Tak.
-Odezwę się do Ciebie później gdzieś na Fejsie czy coś.
-Jasne. Śpij jeszcze. Nara.-powiedział i się rozłączył.

Ten dzień zaczyna się bardzo dziwnie.
3 godziny później wstałam i poszłam do kuchni:
-Hej  Ania.-powiedziała mama.
-Cześć. Gdzie tata?? Trening zaczyna się przecież  dopiero o 12.
- W szpitalu jest.-powiedziała mama.
-Po co??-zapytałam zaskoczona i zdenerwowana.
-Tylko się nie denerwuj...Jasne?
-No tak.
-Juantorena miał wypadek.-powiedziała.
-Co? Jak? Kiedy? Gdzie? Nic mu nie jest?
- Rano miał wypadek samochodowy.
-A gdzie on jechał rano w niedziele? Dobra zresztą nieważne. Wiadomo co z nim?
-Złamana prawa ręka i nadpęknięta kość udowa. Do tego jakieś starcia,obtarcia no i miał parę szyć.
-Jezuuu....
-Chcesz jechać do niego do szpitala? Mogę dać Ci swój samochód albo lepiej. Ja Cię zawiozę, żeby nic Ci się czasem nie stało.
-Mamo...Nie chcę tam jechać.
-Jak to?
-No przecież jest już u niego na pewno Kazyiski, tata, Sienit. Moja obecność nie jest tam nikomu potrzebna.-powiedziałam.
-Nie mam na Ciebie sił.-powiedziała moja rodzicielka, a ja poszłam do swojego pokoju.
Około. 13 gdy leżałam już przebrana i umyta na łóżku. Bawiłam się telefonem gdy moja mama wparowała do pokoju
-Zawieziesz obiad Juanotrenie.
-Co?
-No wiesz jak karmią w tych szpitalach. To co pojedziesz?
-A Sienit nie może mu czegoś ugotować i mu zawieźć.
-Jak pojedziesz do szpitala to się dowiesz dlaczego nie mogła. Proszę. Jedź.
-Zrobię to tylko dlatego, że jesteś w ciąży.
-Dobre i to.-wręczyła mi reklamówkę z jedzeniem,a ja założyłam buty, kurtkę złapałam dokumenty i klucze od auta mamy po czym pojechałam w stronę szpitala.
Odszukałam sale Juantoreny i weszłam do niej:
-Cześć, nieszczęśniku.
-Hej.-powiedział ledwo Juantorena.-Myślałem, że zostawisz mnie jak inni i nie przyjdziesz.
-Jacy inni?
-No Sienit, Elena, Raphael.
-Osmany. Przesadzasz. Elena jest w ciąży. Może po prostu gorzej się czuję i wpadnie jutro. Raphael jak cała reszta Trento jest na treningu,  a Sienit może coś wypadło.
-Nie.Była tu na chwilę. Powiedziała przy twoim ojcu tylko, że z kaleką nie chcę się spotykać i, że z nami koniec. Wychodzi na to, że się mną zabawiła.
-To znaczy, że nie była Ciebie po prostu warta. Znajdziesz sobie kogoś innego. Teraz mam dla Ciebie jedzonko od mojej mamy, bo się przejęła tym twoim wypadkiem jak chyba nikt inny.
-Przecież ona mnie chyba nie lubiła.
-Chyba przez tą ciąże coś jej się poprzestawiało.
-Super, że przywiozłaś mi jedzenie ale chyba musisz mnie jeszcze nakarmić, bo mam stłuczony bark, złamaną rękę i w ogóle nie mam siły w palcach.
-I tak przez 6 tygodni?
-Nie lekarz mówi, że 5-7 dni dopóki z barku nie zejdzie opuchlizna wtedy będę mógł już normalnie ruszać ręką. Oczywiście będę miał też gips. No i muszę odpuścić sobie grę do końca sezonu. Jak dobrze pójdzie to pierwszy mecz zagram w listopadzie.
-Przykro mi.-odpowiedziałam otwierając pojemnik z kremem z brokułów.-Powiedz  "am".-powiedziałam i wzięłam łyżkę z zupą po czym nakarmiłam nią Kubańczyka.-Wiesz wiedziałam, że to będzie dziwny dzień od samego rana.
-Dlaczego?-zapytał przełykając się krem Osmany.
-Mój były zadzwonił do mnie o 6 twierdząc, że dzięki dziwnemu snu gdzie rzuciłam się pod pociąg zrozumiał, że kocha tylko mnie i popełnił ogromny błąd.-powiedziałam i znów nakarmiłam zupą Kubańczyka. - W sumie to teraz jestem panią twojego życia. Karmie Cię...Twoje życie w dużej mierze zależy ode mnie.
-Jak nie chcesz to mnie nie karm. Na tym oddziale są ładne pielęgniarki. A w sumie pomoc mi w jedzeniu to jakieś tam ich obowiązek.
-Widzę, że niby chory, nigdy porzucony, niby obolały, niby to niby tamto,a już pielęgniarki oblukać zdarzył.
-Ma się ten Kubański dar.-powiedział nikle się uśmiechając,a ja nakarmiłam go kolejną porcją zupy.
Gdy już nakarmiłam go zupą zapytałam się:
-To co teraz masz ochotę może na twoje ukochane Cannelloni.
-Twoja mama mnie rozpieszcza.
-Nie tylko ona. Odbierasz mi rodzinę. Ojciec od rana był u Ciebie w szpitalu, mama gotuje dla Ciebie zdrowe obiadki.
-A ty mnie nimi karmisz.-powiedział, a ja przewróciłam tylko oczami.
-Zdecydowanie Ci za dobrze- powiedziałam po czym wepchnęłam mu jedzenie do ust.
-Wiesz co....-powiedział przełykając jedzenie Kubańczyk- Na pielęgniarkę to ty się nie nadajesz. Zbyt delikatna to ty nie jesteś.
-Uważaj na słowa, Osmany, uważaj.-powiedziałam i znów go nakarmiłam.
Gdy już Osmany stwierdził, że więcej nie zmieści zapytałam się go:
-Chcesz coś ze sklepu? Masz na coś ochotę?
-Nie Kazyiski przyniósł pół swojej kuchni.
-No dobra,a chcesz coś?
-Mam do Ciebie dwie prośby.
-Dawaj.
-Pierwsza to byś mi przywiozła jakieś dresy, bokserki i pidżamy z mojego mieszkania.
-Dobrze,a ta druga?
-Jak już będziesz u mnie w mieszkaniu wywal moje wszystkie ramki ze zdjęciami i albumy z Zadik. Weź wywal też te wszystkie kolorowe wazoniki i zapachowe  świeczki, które mi przytargała.
-Osmany ale po co? Może wy się jeszcze pogodzicie.
-Po tym co mi powiedziała nigdy.
-Może źle ją zrozumiałeś.
-Chyba nie ma innego znaczenia zdanie "Gdy byłeś siatkarzem mogłam Cię znieść ale teraz po tym jak masz cały sezon stracony i nawet sam jeść nie możesz musimy sobie darować. "
-Może powiedziała to w....
-Nie broń jej....Przecież jej nawet nie lubisz.
-W sumie racja. Dobra zadzwonię po Valerio i pojadę z nim zaraz do twojego mieszkania. Wezmę jakieś twoje rzeczy i posprzątam z nim twoje mieszkanie z tych niechcianych rzeczy.
-Dziękuję.-powiedział i się uśmiechnął- Nie ufam Valerio.
-Zawsze opowiadałeś, że go lubisz.
-No ale to mężczyzna. Dojrzały po rozwodzie może Ci zrobić krzywdę.
-Oj Osmany. Nie martw się...Prędzej ja go wykorzystam niż on mnie. Odpoczywaj będę wieczorem, psie ogrodnika.-powiedziałam pocałowałam go w czoło i wyszłam z sali.
Przed szpitalem zadzwoniłam do Valerio:
-Hej misiaczku-usłyszałam głos rozgrywającego który od rana przysłał mi multum sms'ów.
-Cześć.
-Nie gniewaj się za ten kubek.
-Nie będę się gniewać jak pomożesz mi w jednej sprawie. Masz teraz czas?
 -Jasne.
-Za 10 minut będę pod twoim hotelem. Czekaj tam na mnie.-powiedziałam rozłączając się
Po 8 minutach byłam już na miejscu:
-Cześć.-powiedział Valerio wsiadając do samochodu z małym pakunkiem.
-No cześć.
-To gdzie jedziemy?
-Wiesz Juantorena jest w szpitalu bo miał wypadek i poprosił mnie, żebym ogarnęła jego mieszkanie z rzeczy po Zadik i przywiozła mu jakieś ubrania.A nie czułabym się sama komfortowo w tym mieszkaniu więc pomyślałam o tobie.
-Jak miło.-uśmiechnął się-Mam coś dla Ciebie.
-Co?-zapytałam się.
-Zobaczysz w mieszkaniu Juantoreny.
-No dobra.-powiedziałam i przyspieszyłam.
Po paru chwilach byliśmy w mieszkaniu Kubańczyka. Valerio ściągał jakieś babskie rzeczy i kolorowe zapachowe świeczki pakując je do kartonu:
-Kto by pomyślał, że nasz Osmany da się tak jakiejś babie omotać.
-W sumie racja-powiedziałam szukając w szafie jakiś podkoszulków do jego pidżamy.
-Ania? W zdjęciach też mam zrobić porządek?
-Sam się nie zrobi.-zaśmiałam się.
Po 10 minutach gdy spakowałam już ubrania dla przyjmującego poszłam do Valerio.
Gdy zobaczyłam, że przegląda moje zdjęcia z Osmanym krzyknęłam:
-Ej! A co ty.....
-Czemu mi nie powiedziałaś, że byłaś o Osmanym.-pokazał zdjęcie na, którym oboje siedzimy w czapce mikołaja i robimy sobie samojebke.
-Bo o tym wie tylko on, ja, Kazyiski, Elena i moja mama. To było dawno nie prawda zamknięty rozdział. Zresztą byliśmy ze sobą krótko. Ja to traktuje w kategorii co się stało to się nie odstanie ale to już przeszłość po co gadać o przeszłości.
-Wyglądaliście na szczęśliwych.
-Naszemu szczęściu przeszkodziła jego była-powiedziałam,a moje oczy się zaszkliły.- Gdy przyjechałam tydzień po sylwestrze do Trydentu okazało się, że jego była jest w ciąży. A potem....Stwierdziliśmy, że to wszystko nie ma sensu. W czerwcu okazało się, że jego była narzeczona go zdradziła i to nie jest jego dziecko.No ale my i tak do siebie nie wróciliśmy.-powiedziałam i się rozpłakałam.-Dlatego związki są beznadziejne.
-Poczekaj mam coś co powinno Cię ucieszyć-powiedział i zniknął w korytarzu po czym wrócił z małym pakunkiem który miał mi dać jak tylko dojedziemy do mieszkania Juantoreny.
-Wiem, że to nie to samo co twój kubek z dzieciństwa ale mam nadzieję, że z nim też będziesz mieć z nim miłe wspomnienia.-powiedział i wręczył mi paczkę, którą ja natychmiast rozpakowałam i moim oczom ukazał się śliczny kubek.
-Dzięki Valerio.-powiedziałam otarłam łzy i się do niego przytuliłam.- Jest świetny. Dużo lepszy niż tamten. Dziękuje nie musiałeś.-powiedziałam i spojrzałam mu w oczy.
-Ale chciałem. A tą całą historią się nie przejmuj.-powiedział,a ja go pocałowałam w usta.
Na początku delikatnie, bo bałam się, że mnie odtrąci,że weźmie mnie tylko za głupią małolatę ale było całkiem odwrotnie. Nim się obejrzałam Włoch wepchnął mi swój język do ust i zaczął nim pieścić mój. Ja też nie byłam mu dłużna choć wiedziałam do czego to dąży to chciałam tego. Cholernie tego chciałam. Zaczęłam odpinać guziki od jego koszuli w kratę Valerio, a on  zaczął ściągać moją bluzkę.
-Na pewno tego chcesz?-zapytał.
-Jeszcze nigdy nie byłam niczego bardziej pewna.-powiedziałam zagryzając dolną wargę, a rozgrywający natychmiast wpił się ponownie w moje usta.
-Musisz coś wiedzieć.-powiedział znów Valerio.-Ja nie wierzę w żadną miłość, nie chcę być w żadnym związku jedynie od czasu do czasu mogę zaproponować Ci przygodny seks.-powiedział-Chcę być wobec Ciebie fair.
-Nie oczekuję od Ciebie nic więcej.-powiedziałam i wpiłam się mocno w jego usta, żeby go uciszyć.
Powoli pozbywaliśmy się kolejnych ubrań. Gdy zostaliśmy już tylko w bieliźnie  Valerio drażnił moją szyję, potem obojczyki i schodził coraz niżej. Gdy już był w okolicach mojego podbrzusza znów wrócił bardziej na górę i rozerwał zębami mój stanik po czym zaczął muskać moje piersi,a na koniec ugryzł mnie w sutek  powoli zsuwał na dół moją dolną część bielizny i całował wewnętrzną stronę moich ud.
Nagle mruknęłam:
-Valerio. Ja już dłużej nie wytrzymam.
A on pocałował moje uda po raz ostatni po czym wszedł we mnie . Najpierw kołysał biodrami powoli, by następnie ruchy stawały się coraz szybsze doprowadzając nas do wspólnej przyjemności, która przyszła w tym samym czasie.
Kochałam się na puszystym dywanie w salonie Osmanego z dojrzałym facetem, który mógłby być moim ojcem.
Czy mam wyrzuty sumienia?
*
Dno. Powiedziałam, że rozdział może być ale nie musi w środę, że było mało komów to nie dodałam nie miejcie o to do mnie pretensji bo powiedziałam, że może. . Nie wiem kiedy następny... Nie chcę nic obiecywać żeby potem pretensje na Asku były. Jak wam coś nie pasuję to piszcie pod spodem. Krytykę przyjmuje na cycki
Jak coś jestem tu http://ask.fm/ZooZoolkaa

23 komentarze:

  1. No to się pokomplikowało ... ale rozdział świetny ! Już nie mogę doczekać się następnego :) Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam Kochana na rozdział 6 :))
      http://kiedys-cie-kochalam.blogspot.com/

      Usuń
  2. no to się porobiło... Ania miała być z Kurkiem... No ale dobre to niż nic
    Rozdział super i nie będzie żadnej krytyki :D Zapraszam :
    http://wazne-chwile-w-zyciu.blogspot.com/2013/12/trzy.html
    http://estella-gwiazda.blogspot.com/2013/12/dwadziescia-cztery-dobrze-sie-bawies-z.html
    http://zycie-to-gra-bez-konca.blogspot.com/2013/12/rozdzia-i.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie zapraszam na nowy rozdział i życzę WESOŁYCH ŚWIĄT
      http://wazne-chwile-w-zyciu.blogspot.com/2013/12/cztery.html

      Usuń
  3. A się porobiło;) Czekam na kolejny;D
    Pozdrawiam;>

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie się czyta twoje opowiadanko. W głębi duszy myślę że jednak Ania wróci do Osmanego :-) zapraszam do mnie w wolnych chwilach na czytanie i komentowanie :-) pozdrawiam i czekam na następny rozdział :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział ! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Idealny ! Chcę więcej ! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. zajebisty :D czekam :**

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny . Kiedy next ?

    OdpowiedzUsuń
  9. Ty i twój Blog jesteście wspaniali :**

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny Blog :* Osmany będzie zazdrosny :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Jejkuu jak ja Cię uwielbiam *.* Świetny Rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Oj Anka , co ty robisz :D Szybko pisz :D nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Fajny Rozdział :) czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Czytam twojego bloga od rana i już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :D Świetny Blog :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Anka ty idiotko !!! Robić takie rzeczy i to jeszcze w domu Osmaniego !? Boże pisz szybko nie mogę się doczekać :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Zrób nam świąteczny prezent i dodaj szybciej :D Proszę :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Super , fajny Blog :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Już myślałam , że Anka będzie z Mattem a tu taki psikus :D Proszę , proszę :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Cały ten rozdział jest mega zaskakujący :)
    Na początku Grzesiek dzwoni, potem Osmany i jeszcze Valerio no, no mężczyźni ją rozpieszczają :D
    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Ileż mamy tu akcji! Po pierwsze, chociaż zacznę od końca, to muszę powiedzieć coś o Ance i Valerio - cóż sama nie wiem czy zdecydowałabym się na taki krok właśnie z nim. Fakt, która kobieta nie lubi starszych mężczyzn, ale czy aż tak starszych? Niemniej jednak widać, że Anka tego chciała i oby tylko z tego nie było żadnych nieprzyjemnych konsekwencji - poza tym wychodzę z założenia, że w końcu nawet przygodny seks może zmienić się w coś więcej, pytanie tylko czy będzie to wówczas działało w obie strony.

    Szkoda mi Osmaney'ego. Jakby nie był nikt nie zasłużył na cierpienie, a to co wydarzyło się u niego do najprzyjemniejszych nie należało.

    No i mamy jeszcze telefon Grześka, coś mi się zdaję, że on tak łatwo nie odpuści.

    Pozdrawiam i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń