piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział 46

Ogarnęłam się, zjadłam i ubrałam się na poprawiny. W tym czasie Wrona też wstał. Ubrał się potem pogadaliśmy i ruszyliśmy taksówką w stronę sali.. Niby miałam prawo jazdy ale bałam się jeździć samochodem ojca po Włoszech. Pomogliśmy młodej parze w ogarnięciu się przed poprawinami, a o 15 zaczęła się zabawa. Nawaliłam się w 3 dupy. Masakra. Tym razem to ja miałam łatkę alkoholika a nie Wrona. Ok. 2 wróciliśmy do domu od razu ległam na łóżko i zasnęłam.
Obudziły mnie głosy z salonu i śmiechy. Wstałam z łóżka to był błąd miałam wrażenie że zaraz czaszka mi eksploduje. Doczłapałam się powoli i nie pewnie do pokoju po czym powiedziałam:
-Ciszej tam. Człowiek normalnie wyspać się nie może.
-Wreszcie wstałaś.-ucieszył się Wrona.
-Chyba nie miałam innej opcji przy tych twoich śmiechach.-usiadłam na fotel i zobaczyłam Juantorene siedzącego na kanapie-Jezzzu! Nigdy więcej alkoholu. Jakie mam po nim zwidy. Musi być ze mną coraz gorzej.-powiedziałam.
-Co Ci się stało?-zapytał Juantorena.
-On do mnie mówi! Wrona ratuuuj!-schowałam się za Wrone.-Chociaż poczekaj zobaczę czy żyje.
-Anka co ty....-zaczął Andrzej ale nie skończył, bo zobaczył jak podchodzę do Juantoreny, biorę jego rękę i mierze puls.
-To żyje!!!-pisnęłam przeraźliwie.
-Bo to prawdziwy ja, który żyje i oddycha.Dobrze się czujesz Anka?
-To wszystko tłumaczy.-powiedziałam pod nosem.-Kac na mnie nie działa zbyt dobrze.
-Widzę zachowujesz się jak psychiatrycznie chora.-powiedział Juantorena.
-A ty jak....Nie mam ochoty na droczenie się.-rzuciłam obojętnie.
-Dobrze się czujesz?-spytali na raz.
-Tak...-powiedziałam bez większego entuzjazmu.
-To może porobimy dzisiaj coś razem?-zapytał Wrona.
-Właśnie możemy pojechać nad jezioro.-poparł go Kubańczyk.
-Jeżeli będę mogła zabrać ze sobą koleżankę to nie mam nic przeciwko.-powiedziałam.
-Zależy czy jest ładna.-powiedział Juantorena.
-Brunetka, wysoka ma ładne brązowe oczy. Ładna ale chyba nie twój typ. W dodatku jest wolna jak chcesz to ją bierz tylko jak stanie się jej krzywda to obiecuje Ci Osmany Portuondo Juantorena, że Cię osobiście wykastruje. -powiedziałam bez większych emocji.
-Dobra nie pękaj tylko dzwoń po tą koleżankę i powiedz, że za pół godziny po nią będziemy- parsknął Kubańczyk.
Zadzwoniłam do Mileny i umówiłam się z nią, że za około 30 minut po nią będziemy. Wrona się pakowała ja poszłam wziąć prysznic i założyłam strój, a na to oczywiście shorty t-shirt i japonki, potem pojechaliśmy do Juantoreny, bo on też musiał się spakować i pojechaliśmy po Milenę. Gdy już dojechaliśmy nad jezioro i się rozłożyliśmy się na kocach. Chłopacy szybko poszli do wody, a my gadałyśmy:
-Nie mówiłaś, że masz takich fajnych kolegów-zaczęła.
-Nie ma się czym chwalić uwierz.-powiedziałam całkiem obojętnie.
-Raczej jest. To 100% ciacha.
-Możesz brać ich dwóch. Mi to lotto.-powiedziałam lekko się uśmiechając.
Nad nami ustała wielka mokra sylwetka, która zapytała:
-Idą panie do wody?
-Ja nie mam ochoty ale Milena chętnie.-powiedziałam patrząc na Juantorene.
-No to chodźmy-odpowiedział z uśmiechem.
Chłopacy i Milena odbijali w wodzie piłkę do plażówki. Ja leżałam w cieniu i ich obserwowałam rozmawiając przez telefon z Grześkiem;
-Hej kochanie-odezwałam się.
-Hej. Jak tam po poprawinach?
-Dobrze. Dawno się tak nie uchlałam.
-Gorzej niż po twojej 18?
-Nieee...-przeciągnęłam.
-To nie jest źle, a wy co robicie?-pytał Grzesiek.
-Jesteśmy nad jeziorem. Ja, Milena, Wrona i Juantorena.
-Anka. Mam nadzieję, że wiesz co robisz.-nagle jego głos się znacznie zaostrzył.
-Uwierz, że wiem i nie masz żadnych powodów by się  martwić. Nie jestem głupia. Kocham tylko Ciebie Grzesiek.-mówiłam do telefonu.
-Mam nadzieję, że to co mówisz jest prawdą-uśmiechnął się.
-100%.-Odpowiedziałam.- No dobra nie gadajmy ciągle o mnie. Co porabiasz?-szybko zmieniłam temat.
-Nic. Szykuję się, bo zaraz z kumplami jedziemy do galerii.
-Fajnie.-odpowiedziałam.
-Po twoim powrocie będę mieć dla nas niespodziankę.
-Grzesiek wiesz,że ja nie....
-Wiem, że nie lubisz niespodzianek ale tą polubisz, a i czeka nas poważna rozmowa.
-Grzesiek! Coraz bardziej się ciebie boję.
-To dobrze maleńka.
-Ale powiedz mi chociaż o co chodzi. Będę tak żyć w niepewności?- starałam się to z niego wydusić.
-To nie jest rozmowa na telefon i tego... Zobaczysz jak wrócisz. Kocham Cię ale muszę się już szykować, bo chłopacy po mnie przyjechali, a ja w proszku. Paa..
-Grzesiek.......Czekaj-powiedziałam już sama do siebie.
-Ankaa! Chodź do wody! -nawoływała mnie Milena.
-Nie chcę.-odkrzyknęłam.
-Nie dyskutuj ze mną tylko chodź- dziewczyna zaczęła się śmiać.
Ja zdjęłam shorty i bluzkę po czym w samym bikini weszłam do wody.
-Trudno było od razu wejść?-zapytał mnie Kubańczyk.
-Po prostu nie chciałam wtedy wejść-odpowiedziałam odbijając piłkę
-A teraz chcesz?-zaczął śmiać się Wrona.
-Niee... Zostałam zmuszona.-odpowiedziałam.
-Masz pecha.-uśmiechnęła się Milena.
-Idę popływać.-oznajmiłam.
-Dobrze.-odpowiedzieli chórem.
Po 15 minutach pływania wyszłam z jeziora przemoczona do suchej nitki.
-Idziemy grać w plażówkę. Masz ochotę się dołączyć?-zapytał Wrona.
-Mam.-odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
Poszliśmy na boisko i Osmany powiedział:
-Dobra żeby drużyny były równe to ja będę grać z Mileną, a Wrona z Anką.
-To nie będą równe drużyny.-odpowiedziałam.
-Czemu??-zapytał Wrona.
-Bo jak Juantorena został zawieszony za doping...
-Którego nie brałem.-Podkreślił
-Nie ważne ale....
-Dla mnie ważne.-odpowiedział.
-No to w czasie kiedy Osmany nie mógł grać w siatkówkę trenował plażówkę,a Milena trenuje siatkówkę plażową odkąd skończyła 11 lat.-odpowiedziałam.
-Za to wy gracie zawodowo w siatkówkę.-powiedziała Milena.
-Juantorena też gra.-zauważył Wrona.
-Dobra niech zostaną takie drużyny jak są. Jeszcze im pokażemy Wronka. -powiedziałam.
-Nie Ania ma racje te drużyny są nie równe. Ja pójdę do Wrony, a ty do Anki.
-Dobra niech zostaną takie jakie są. Najwyżej tak zagramy jednego seta, a potem się pomieszamy jak zasugerowała Milena..-odpowiedział Wrona.
-Ok-powiedział każdy.
Pierwszy set zakończył się wynikiem 17;21 dla drużyny Juantoreny i Mileny. Potem się wymieszaliśmy i zapytałam:
-Nie lepiej by było gdybym ja była z Mileną, a wy razem?-zapytałam.
-Wtedy też byłyby nierówne szanse.-zauważyła Milena.
-Właśnie.-poparł ją Wrona.
-Po co ja się tak wykłócałam?-zapytałam sama siebie, a Osmany się tylko zaśmiał.
-Widzisz nie trzeba było o mnie tak walczyć. Przecież wiesz, że jakbyś ładnie poprosiła to bym od razu był z tobą w drużynie.-wyszeptał mi do ucha Juantorena.
-Ale ja nie chciałam...-powiedziałam zdruzgotana.-Nie o to mi chodziło.-powiedziałam do niego.
Następny set wygrał Wronka z Mileną. Jedyna rzecz jaka mnie pocieszała to taka, że wygrali z nami na przewagi. Andrzej i Milena poszli popływać w jeziorze, a ja leżałam w cieniu razem z Juantoareną i umierałam:
-Gorąco...-powiedziałam.
-Nie dziwie się w końcu leżysz koło takiego gorącego towaru..-zaśmiał się.
-Raczej nie.-powiedziałam.
-Co się dzieję?-przewrócił się na brzuch Osmany i mi się przyglądał.
-Miałam dziwny sen.
-O?
-Nie mogę Ci powiedzieć.-powiedziałam,
-Czyli też tam byłem.-odpowiedział.
-Wcale tam....Dobra ty też tam byłeś.
-No to jak ja tam byłem to muszę wiedzieć co Ci się śniło nie uważasz?
-Osmany... Serio nie chcę o tym mówić.-westchnęłam.
-Wiesz, że mi możesz zaufać?
-Serio? Nie byłabym tego taka pewna.-zaśmiałam się.
-Tak?? Jesteś pewna?
-Żartowałam.-odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
-To powiedz chociaż jaka była moja rola w tym śnie i czy z kimś byłem.
-Nie powiem Ci jaka była twoja rola.
-Czyli zgaduję, że byłem tam znaczącą postacią.
-Od razu znaczącą, a co do tego czy byłeś singlem to nie wiem ale chyba tak.-powiedziałam.
-Nic? Żadnej dupeczki? Zero?
-Wielkie zero.-odpowiedziałam.-Zmieńmy temat. Wiesz tak czysto hipotetycznie gdybyś był dziewczyną...
-Spędzałbym godziny przed lustrem.-Przerwał mi.
-I tak to robisz. Dobra to gdybyś był jednak tą dziewczyną.
-To bujał bym się w Messim.-Znów mi przerwał
-Juantorena!-zapiszczałam.-To poważna sprawa.
-Dobra kontynuuj.
-No to jesteś tą dziewczyną.
-Miało być czysto hipotetycznie.-zauważył
-Jesteś tą dziewczyną hipotetycznie.
-Jaki mam kolor włosów?
-Blond i wyglądasz jak Paris Hilton.
-Bleee... Po pierwsze nie lubię Paris, a po drugie wole brunetki.
-To ciekawe, bo twoja eks miała bardzo jasne blond włosy i ja też jestem blondynką.-powiedziałam dotykając swoich włosów.
-Dlatego wole brunetki nawet jedną już mam na celowniku.-powiedział oblizując wargi.
-Skrzywdzisz ją, a ja skrzywdzę twojego małego towarzysza.-odpowiedziałam.
-Dobra kontynuuj. Tą swoją czysto hipotetyczną sytuacje.
-Nie chcę.-powiedziałam obrażona.
-Eeej...Lubie blondynki. Żartowałem.-zaczął dotykać moich włosów.
-Nie o to mi chodziło.-odskoczyłam od niego.
-A o co? Bo trochę nie ogarniam.
-No nic. Po prostu już nie mam ochoty znać twojej opinii.-odpowiedziałam.
-Przecież się tylko wygłupiałem.
-Spoko ale ja się nie gniewam.-powiedziałam uśmiechając się- Tylko już nie mam ochoty rozmyślać nad tym co powiedział mi Grzesiek.
-A co Ci powiedział?-dopytywał się.
-Że ma dla mnie niespodziankę i jednocześnie musi ze mną pogadać-odpowiedziałam.
-To oznacza 2 rzeczy: albo cię zdradził i chcę odkupić twoje winy.
-Grzesiek taki nie jest.
-Albo chcę Ci się oświadczyć i dać pierścionek.
-Jesteśmy razem od 2 tygodni.-odpowiedziałam.
-No to pewnie Cię zdradził-powiedział
-Myślisz,że?
Osmany tylko wykonał gest, który oznaczał, że nie ma pojęcia.
-A może masz jakieś 3 rozwiązanie?-zapytałam
-A mam. Nie zadręczaj się tym co chcę Ci powiedzieć Grzesiek, bo tak czy siak dowiesz się tego po twoim wyjeździe z Włoszech.
-Masz racje.-odpowiedziałam.-Dzięki-cmoknęłam go w policzek.
-No to ja Ci pomogłem teraz czas, żebyś ty mi pomogła.
-O ile będę tylko mogła.-odpowiedziałam.
-Opowiedz coś o tej koleżance..-wyszczerzył kły Kubańczyk.
-Hmmm... Lubi kino akcji,szybkie fury ale w środku jest strasznie delikatna i uwielbia białe róże.
-Tyl lubisz czerwone.
-Teraz chyba bardziej blado-różowe.
-Zapamiętam może kiedyś mi się przyda, że zmieniłaś preferencje.
-Hmmm.... Co jeszcze lubi Milena. Lubi sorbet gruszkowy, gra w plażówkę od lat. Jej ulubiony przedmiot to geografia. Kocha Brazylię i uwielbia spaghetti Carbonara.
-Ty lubisz lody czekoladowe, grasz w siatkówkę na hali. Twój ulubiony przedmiot to biologia tylko, że nie lubisz tej jędzy, która Cię uczy. Zawsze chciałaś zwiedzić Argentynę ale zawsze coś stawało Ci na przeszkodzie, a to złamałaś nogę....
-Pamiętam. Nie przypominaj. To nadal boli-powiedziałam,
-A twoja ulubiona potrawa to spaghetti bolognese albo pizza z podwójnym serem i zapiekanymi serowymi rogami.
-Skąd to wiesz?
-Gdy ty myślała, że wpatruje się w twój tyłek i nie słucham ja naprawdę słuchałem i patrzyłem się na twój tyłek. Mam podzielną uwagę.-zaśmiał się.
-Chcesz coś jeszcze wiedzieć.
-No czy preferuje gatki szmatki czy może tak prosto z mostu.
-Prosto z mostu ale nie zbyt ostro.-powiedziałam.
-Rozumiem.
-No to leć ją zaproś.
-Nieee....-odpowiedział i przewrócił się na plecy.
-Czemu?
-Bo mam powód.
-Jaki?
-Czy ty musisz wszystko wiedzieć?
-Tak. -wyszczerzyłam zęby.
-Nie powiem Ci tego, bo obiecałem Ci, że nie będę z tobą bajerować jak będziesz zajęta. A to zabrzmi jak bajera.
-No dawaj. Wiesz. że lubię jak mnie ktoś bajeruje.Uznajmy, że to będzie komplement.
-Ale nie uderzysz mnie?
-Nie. -odpowiedziałam.
-Ona jest po prostu za mało podobna do Ciebie.
-Oooo... Wiesz w końcu ja jestem jedyna i nie powtarzalna. -odpowiedziałam.
-Tak wiem-powiedział cicho Osmany tak, żebym go nie usłyszała ale jednak moje uszy to wychwyciły.
-Jeszcze znajdziesz sobie nie jedną taką szajbuskę jak ja i to o wiele lepszą.
*
Kolejny.... Wyszedł średnio moim zdaniem ale jest jaki jest inny już nie będzie. Komentujcie i zgadujcie co chcę powiedzieć Grzesiek naszej Ani ;)
Oczywiście też zapraszam na mojego drugiego bloga ;D
Proszę o jak największą ilość komentarzy tu jak i tam ;D
http://nigdy-wiecej-ciebie.blogspot.com

sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 45


-Coś się stało?-zapytał Kubańczyk.
-Nic. Po prostu nie rób tak więcej. Mam chłopaka, którego kocham, a wiem, że przez jeden głupi wybryk i chwilę nieuwagi mogę go stracić, a ja go Osmany nie chcę stracić.
-Rozumiem ale ja Cię tylko złapałem.
-No i całe szczęście, że mnie tylko złapałeś. Nasz kontakt fizyczny będzie się ograniczał do podania sobie ręki i ewentualnie do łapania kogoś gdy spada.
-Jak chcesz. Ja chcę Ci pokazać, że mi zależy i że będę twoim przyjacielem. Poczekam ile trzeba i poddam się tylu próbom ilu tylko będziesz chciała.
-Wiesz. Nie gadaj tyle tylko coś zrób, bo u Ciebie niestety tylko na słowach się kończy.-powiedziałam  i walnęłam o balonem w głowę.
-A co ty sobie wyobrażasz? Chodź tu! -zaczął mnie gonić z balonem w ręku.
 -Dobra przestań. Mam pytanie?
-Jakie?-odpowiedział pytaniem na pytanie Juantorena.
-Czy kiedyś nazwałeś mnie małolatą albo coś w tym stylu?-zapytałam, bo tak naprawdę nadal brzęczały mi słowa Łomacza gdy zapytałam się czy pojedzie z nami na domek.
-Że przy kimś.
-No albo pomyślałeś.
-Przy nikim tak nie powiedziałem ani nie pomyślałem.
-Fajnie, dobra. Udekorujmy tą sale, bo już mi się nie chcę tu siedzieć. Muszę zobaczyć co u tego alkoholika ze słabą głową.-uśmiechnęłam się.
-Lubie jak się uśmiechasz.
-Ja też lubię jak się uśmiecham, a  przez ostatnie pół roku robiłam to nie często. Może w ostatnim tygodniu polepszyłam wynik.
-Bo mnie zobaczyłaś. Pewnie dlatego.
-Hahahaha. Chciałbyś. Nie po prostu w tym tygodniu działo się wiele fajnych rzeczy w moim życiu. Zaczęłam być z Grześkiem, potem pogodziłam się z Aśką.
-Tą fajną blondyną?
-Tą fajną blondyną co ma chłopaka.-zaśmiałam się.
W dodatku spędziłam miło czas z miłymi ludźmi.
-I to w tym tygodniu wszystko?
-Tak dokładnie. Za to przez pół roku miałam nie życia. Szkoła, trening,szkoła,trening,szkoła,trening ewentualnie jakieś zakupy. i dalej szkoła,trening,szkoła.
-Rozumiem. A dostałaś jakąś propozycje grania w klubie?
-Tak dostałam propozycje grania w Atomie Trefl Sopot ale jeszcze żadnej umowy nie podpisałam. Nie wiem chcę wrócić do któregoś z rodziców ale też chcę być z Grześkiem. No i w końcu nie wiem sama co mam zrobić, a ty ? Co dalej.
-Szukam nowego klubu. Chcę zacząć nowe życie. W nowym kraju.
-A jaki masz na myśli kraj?-zapytałam.
-No właśnie no myśle o jakiś czołowych krajach. Wiesz Rosja, Turcja, Polska.
-Fajnie. Zapraszamy do Polski. A jak coś to jakie zespoły Cię interesują?
-Nie wiem. Dostałam propozycje z Resovii i jeszcze jakiegoś ale nie pamiętam jaki to zespół wiem, że to jakiś czołowy z waszej ligi.
-Rozumiem. My akurat mamy 4 zespoły czołowe więc dużo mi to nie mówi. Nie ważne w, każdym razie wybierz klub w takim miejscu gdzie mógłbyś normalnie funkcjonować tak jak w Trydencie.
-I żeby to było miejsce w, którym Sophie by mnie nie znalazła.- powiedział smutny.
-Nie smuć się.-powiedziałam i poczochrałam jego włosy.
-Tak łatwo mówić. Dziewczyna była moją narzeczoną ok. Byłem dupkiem, że ją zdradzałem. Powinienem to rozegrać inaczej, żeby nie krzywdzić Ciebie i jej, a potem jak jej już nie było i byłem z tobą znów musiała się wpierdolić i powiedzieć, że jestem ojcem dziecka, a tak naprawdę to jakiś gnojek z, którym mnie zdradziła.
-Może po prostu tak miało być. Na to nic już nie poradzisz. Przeszłości nie cofniesz ale możesz walczyć o przyszłość. Dobra ja skończyłam. A ty?-zapytałam.
-Tak już. Jedziemy??
-Tak. Może chcesz z nami pojechać nad jezioro?
-Wiesz co, nie mogę. Muszę z Kazyiskim przymierzać smoking na garnitur. Zresztą nie zapomnij, że o 18 idziemy na zdjęcia-powiedział wsiadając do samochodu.
-Zapomniałabym. Dzięki. To do zobaczenia na zdjęciach.
-A może przyjadę po Ciebie, bo te zdjęcia są w plenerze.
-Czyli ?
-W różnych miejscach. Najpierw skansen, potem łąka, jakaś ławeczka nad jeziorem, park, rzeczka itd.
-Ok. To o 17.40?-zapytałam.
-No dobra to po Ciebie przyjadę.
-Dobra.
-A tylko pamiętaj. Załóż czarną sukienkę, żebym nie wyszedł na durnia w tym czarnym krawacie.
-Mam sukienkę czarną spokojnie.
-Myślałem, że mnie wyrolowałaś.
-Ja skądże.Dobra. Dojechaliśmy. To do wieczora.-powiedziałam wychodząc z samochodu.
Wpadłam do mieszkania Pierwsze co zrobiłam to wpadłam do pokoju Wrony. Było już po 12, a ten spał. W sumie to się nie dziwie, bo po takim morzu gorzały to bym spała do 15. Z nudów sprawdziłam co robi mój tata. Pakował się.
-Co się stało?-zapytałam.
-Nie mówiliśmy Ci?
-No raczej coś mi umknęło.
-Wyjeżdżamy z mamą na Malediwy. Dwa tygodnie. Będziesz sama mam nadzieję, że mieszkanie będzie w jednym kawałku.
-Spokojnie. Kiedy wyjeżdżacie?
-Wieczorem mama przyjeżdża tu, a rano o 4 jedziemy na lotnisko.
-Ok.
Długo jeszcze gadaliśmy i  śmialiśmy się. Wreszcie z nim normalnie pogadałam. Ok 15 Andrzej wstał. Godzinę się nad nim poznęcałam, aż w końcu powiedziałam :
-Dobra ja się szykuje na te całe zdjęcia. Wrócę ok 21 to pójdziemy do kina, bo o 22 grają taki fajny film.
-O 22?-Zapytał Wrona.
-Tak.
-Czemu tak późno?
-W Weekend seanse są do 1 w nocy-uśmiechnęłam się i poszłam do łazienki.
Wzięłam prysznic umalowałam się, uczesałam włosy, ubrałam sukienkę i buty po czym do mieszkania wpadł Juantorena. Przywitał się z tatą i poznęcał też nad Wroną po czym pojechaliśmy na te zdjęcia.
Byłam już padnięta, a nadal musiałam się uśmiechać. Potem mieliśmy chwilę odpoczynku i fotograf robił zdjęcia młodej pary. Usiedliśmy na ławce i zaczęliśmy gadać:
-Jutro ślub.
-Tak-odpowiedziałam.
-Jak się Wrona trzyma?
-Chyba dobrze.
-Coś się stało ?
-Nie.-odpowiedziałam.
-To czemu taka jesteś?
-Jaka...-powiedziałam znudzona.
-Apatyczna?
-Myślę po prostu.-odpowiedziałam.
-O czym?
- Życiu.-odpowiadałam lakonicznie.
-I do jakiego wniosku doszłaś?
-Do takiego, że w życiu trafiałam na wielką ilość dupków, którzy mnie krzywdzili, a teraz jestem z chłopakiem, którego kocham ale boję się, że go skrzywdzę albo on mnie.
-Czemu możesz go skrzywdzić?
-Nie ważne.-odpowiedziałam.
-No powiedz...-zaśmiał się Juantorena.
-Boję się, że go zdradzę.-odpowiedziałam,a nagle dobiegł nas głos fotografa:
-Teraz świadkowie.
Zamieniliśmy się z parą młodą i stanęliśmy na polanie obok jakiegoś jeziorka. Fotograf nas ustawił i potem robił zdjęcia. Po jakiejś minucie powiedział:
-Nie! Nie! Nie! Ja w takich warunkach pracować nie będę! Druhna zachowuję się jakby szła na pogrzeb, a nie na wesele, a drużba jest we własnym świecie i nawet się nie uśmiecha. Do tego te napięcie między nimi.
-Jakie napięcie?-zakpiłam.
-No normalne. Nie możecie nawet się uśmiechnąć w swojej obecności i wyglądać na szczęśliwych?
-Anka! Osmany! Skupcie się!-wrzeszczała na nas Elena.
-Potrzebuję 5 minut przerwy.-powiedział Osmany i pociągnął mnie gdzieś na ubocze.
Staliśmy tak gdy nagle Juantoarena odezwał się i powiedział:
-Rozumiem, że zachowuje się dość nie właściwie, że znów do Ciebie startuje, że znów może narobię Ci nadziei i odejdę, że masz chłopaka i nie chcesz, żebym do Ciebie startował. Obiecuję Ci, że nie będę Cię podrywać, nie będę Ci obiecywać nie będę robić nic co mogłoby zaszkodzić twojemu związku tylko proszę Cię... Bądźmy przyjaciółmi wróćmy na te zdjęcia uśmiechajmy się i nie zachowujmy jak obrażone na siebie dzieci. Okey?-zapytał się mnie.
-Dobra.-uśmiechnęłam się i przytuliłam do niego.
-Teraz wracajmy, bo ten ich fotograf ma niezłe schizy.-zaśmiał się po czym wróciliśmy na miejsce.
Fotograf był z nas dumny. Uśmiechaliśmy się i po 30 minutach naszych zdjęć sesja była skończona. Potem państwo młodzi i my rozdzieliliśmy się po czym wróciliśmy do domu.
*W mieszkaniu Mateja i Eleny*
-Myślisz, że znów do siebie wrócą?-zapytał Kazyiski.
-To nieuniknione. Po dłuższym albo krótszym czasie.-powiedziała Elena wychodząc z łazienki.
-Podobno Anka kogoś ma.
-Może i ma ale długo bez Juantoareny nie wytrzyma. Znam ją już trochę i wiem, że prędzej i później do siebie wrócą.
-Czemu tak sądzisz?-zapytał się Kazyiski.
-Nie wiem .Chyba po prostu uważam, że oni są dla siebie stworzeni-powiedziała przysiadając się do Mateja.
-Tak jak my?-zapytał się Matej przytulając Elene.
-Dokładnie.-odpowiedziała dziewczyna i pocałowała swojego przyszłego męża w usta.
*Perspektywa Anki*
Wróciłam do domu, po czym uszykowałam się razem z Andrzejem do kina.  Wieczór,a właściwie noc minęła nam miło. Obudziłam się o 6. Wzięłam prysznic i szybko poszłam do fryzjera, który tylko wyprostował moje włosy i zrobił lekkie platynowe pasemka na moich włosach. Wyszło świetnie. Potem kosmetyczka i lekki makijaż. Następnie udałam się już do mieszkania Eleny. W jej mieszkaniu przybywał fryzjer, który robił jej fryzurę. Potem jeszcze przyszła kosmetyczka i zrobiła jej makijaż. Następnie już zostałyśmy same i zajęłyśmy się sukienką. Ok.17 Elena i ja byłyśmy gotowe. Suknia Eleny prezentowała się tak, a moja  tak. Potem do mieszkania wparowali ubrani chłopacy. Pojechałam do domu po czym razem z Wroną przybyłam pod kościół gdzie czekał już Osmany, Kazyiski i Elena.. Oczywiście w kościele nie było żadnych niespodzianek i innych rzeczy. Msza była piękna i nawet ksiądz nie przynudzał. Potem wszyscy rzucali się na nowożeńców składali życzenia i dawali podarunki. Oczywiście my jako najlepsza para świadków w Trydencie. Przejmowaliśmy prezenty. Osmany koperty wkładał do swojej marynarki, a ja podawałam różne pakunki do kuzyna Kazyiskiego, który z kolei pakował wszystko do samochodu, który stał za kościołem. Gdy Juantorenie nie mieściły się już koperty w kieszeni od marynarki syknął:
-Anka! Daj torebkę!
-Po co?
-Koperty mi się nie mieszczą. -wskazał na wypchaną kieszeń ja tylko stłumiłam śmiech i podałam mu swoją torebkę.
Pojechaliśmy do sali. Najpierw był toast potem taniec pary młodej i wszystkie inne rzeczy. Ok. północy zaczęły się oczepiny. Pomogłam pannie młodej wyciągnąć niezamężne dziewczyny i zaczęłyśmy. Welon złapała jakaś szpetna dziewczyna po 30. Ona chyba nie jest już panną do wzięcia jak to by określił mój dziadek. Współczuje temu kto złapie krawat Mateja.  Wzięłam lustrzankę, bo chciałam zrobić zdjęcie nowej młodej parze. Krawat złapał Juantorena. Biedaczek. Jednak karma do nas wraca. Robiłam mu zdjęcia. Bd mieć pamiątkę. Najlepszy był moment całowania. Żadne z nich nie miało ochoty nawet na zwykłego całusa. Wtedy podeszłam do nich i powiedziałam:
-No dawajcie. Aparat mi się rozładuje, a ja muszę mieć jakąś pamiątkę dla waszych dzieci!-krzyknęłam głośno.
Nagle jeden z muzyków się odezwał i powiedział:
-Już lubię tą kobietę!
-Ja Ciebie też lubię!-odpowiedziałam- No dawajcie!- powiedziałam.
Nagle dali sobie tego całusa uchwyciłam to ale było mi mało i chciałam jeszcze więcej nagle postanowiłam powiedzieć, że zaczęłam mówić coś w stylu polskiego gorzko.
Potem już powtarzała cała sala, a Osmany patrzył się na mnie z mordem w oczach. Potem połączyli się w namiętnym pocałunku. Ach miło! Potem jeszcze taniec, a na koniec śmieszny komentarz perkusisty:
-No to następne wesele u tych państwa!-wskazał na Osmanego i tą dziewczynę.
Ja przybiłam z nim tylko piątkę po czym usiedliśmy przy stole oczekując na zapowiedziany posiłek. Zawzięcie dyskutowałam z Wroną po czym rozmawialiśmy z Kazyiskim i Eleną. Do stolika doszedł Juantorena postanowiłam go po wkurzać i powiedziałam:
-Jak tam żonka??-po czym poruszyłam śmiesznie brwiami.
-Daj spokój. Marny żart. A ty nie mogłeś rzucić w inną stronę ten krawat?-zapytał z pretensjami Osmany.
My się tylko z niego pośmialiśmy trochę i zajęliśmy się jedzeniem.
Po posiłku Elena poszła potańczyć z Wroną, a Mateja porwała jakaś ciotka. Zostałam przy stole sama z Osmanym. Postanowiłam go trochę po wkurzać i powiedziałam:
-Wiesz...Jak już będziesz mieć dzieci to przyślij je do cioci Ani. Pokaże im zdjęcia jak tata bawił się na weselach z mamusią w dniu ich poznania.
-Anka! Daruj proszę!
-Nie!-wytknęłam mu język.-Żartuję. Niech Ci będzie. Dam Ci spokój.
-Dobra. To za godzinę tort,a o 2.40 porywamy Elene.
-Dobrze. Zmęczona trochę jestem.
-Wymiękasz?
-Tak. Chcę mi się cholernie spać. -Przyznałam się.
-Służę ramieniem.-powiedział
-Nie, bo już całkiem usnę.-stwierdziłam.
-To chodź się przewietrzyć.
-Dobry pomysł.-powiedziałam i wyszliśmy przed budynek.  Dokładnie usiedliśmy w altanie . Gadaliśmy o jakiś pierdołach, aż nagle zrobiło mi się zimno.
-Ale dziś zimna noc...-powiedziałam.
-Nie martw się Elena i Matej się rozgrzeją.-zaśmiał się.
-No,a ja? Biedna? Grzesiek w Polsce.-zironizowałam.
-Masz jeszcze Wronę.-zaśmiał się.
-Wrona to Wrona. Zresztą nie zdradziłabym Grześka choćbym miała umrzeć z zimna.
-Masz nie chcę żebyś jeszcze umarła.-zaśmiał się Juantorena podając mi swoją marynarkę.
-Dziękuje. Wracamy?-zaproponowałam.
-Jasne.-odpowiedział.
Gdy weszliśmy na sale znów perkusista zrobił sobie małe żarty i powiedział:
-Niech nowa pani młoda pilnuje swojego pana młodego, bo świadkowa go podkrada.- na co każdy zaczął się śmiać.
Mi do śmiechu nie było. Położyłam marynarkę Juantoreny na krześle i na nie usiadłam.
-Chodź potańczyć.-zaproponował.
-Okey.-ruszyłam się z miejsca.
Przetańczyłam z Osmanym 3 piosenki, potem Wrona, Kazyiski, kuzyn Kazyiskiego, kuzyn Eleny, Wrona i Osmany. Potem przyszedł czas na tort. Następnie znów tańczyłam tym razem z Wroną, a potem przyszedł czas na porwanie Eleny. Porwaliśmy ją ja, Osmany, Wrona i kuzyn Eleny. Pozostali goście nas szukali. Po ok.15 minutach zjawili się goście. Kazyiski i jego dwaj kuzyni musieli wypić łyżkę wazową wódki bez popicia i dopiero wtedy oddaliśmy im Elene. Wesele skończyło się ok. 5 a ja zmęczona wreszcie pojechałam z Wroną do domu. Wstałam o 11 o 15 miały się rozpocząć poprawiny leżałam na łóżku i wybrałam nr Grześka:
-Hej misiu-przywitałam się z rozgrywającym.
-O....Hej....Nie spodziewałem się, że zadzwonisz.
-A jednak-zaśmiałam się.
-Jak tam wesele?
-Dobrze. Juantorena wyhaczył sobie żonę.
-Co?Nie rozumiem?
-Złapał krawat Mateja, a jakaś dziewczyna po 30. Niezbyt piękna złapała welon. Cały wieczór miałam z niego bekę, że może ma charakter piękny itd , a on się wkurwiał.
-A co z jego narzeczoną? Wiesz ta jego była, obecna co była w ciąży.
-Okazało się, że go zdradziła i to nie jest jego dziecko. Nie są już razem. Jednak karma
wraca-powiedziałam.
-Haha-zaśmiał się Grzesiek.
-Potem pokaże Ci zdjęcia, Teraz idę coś zjeść i się ogarnąć, bo o 12 muszę być już na sali.
-Spoko.Baw się dobrze. Kocham Cię.
-Ja Ciebie też-uśmiechnęłam się do samej siebie.
*
Przepraszam jeżeli są jakieś błędy ale leże cała obolała i zasmarkana w łóżku. Cudem się zmusiłam, żeby dodać ten rozdział. Tak na prawdę to średnio mi się podoba ale ten rozdział należy do mojej  wielkiej serii pierdolę nie poprawiam..

sobota, 17 sierpnia 2013

Rozdział 44


-Połóżcie go w gościnnym.-powiedziałam.
Gdy Kubańczyk i Bułgar położyli już Wronę do łóżka i stanęłi w korytarzu .Wskazałam wściekła na Juantorene:
-Ty! Za mną!-wskazałam tym razem wyjście na klatkę schodową.
Gdy już wyszliśmy powiedziałam mu:
-Widzisz! Powierzyłam Ci jedno głupie zadanie, żebyście pilnowali Wronę, żeby nie przesadził! A ty przyprowadzasz mi go zalanego w 3 dupy! Powiedz mi jak teraz twoje zdanie może być dla mnie coś warte! Jak mam teraz uwierzyć, że chcesz się, ze mną przyjaźnić skoro upijasz mojego przyjaciela chociaż prosiłam Cię żebyś na niego uważał!-w moich oczach stanęły łzy-Elena mi wszystko powiedziała. Teraz się wynoś, bo nie chcę Cię widzieć.-powiedziałam odwracając się i otwierając drzwi zapłakana.-Kazyiski sorry ale wyjdź. Wracaj do Eleny. Chcę pobyć sama.-powiedziałam zamykając za nim drzwi.
Szybko przebrałam się w za duży t-shirt Grześka  i położyłam się do łóżka. Płakałam. Znowu. Znowu przez niego choć obiecałam sobie tamtej nocy w klubie, że to będą ostatnie łzy wylane przeze mnie, bo znów mnie zawiódł albo skrzywdził. Myliłam się. Teraz najchętniej byłabym obok Grześka. Niestety. Gdy zrobię krok w przód cofam się o dwa. Po co przyjechałam do Trydentu! Miałam go już nigdy nie zobaczyć! Miałam żyć bez jego osoby! Jego widok mnie boli i pozostawia pustkę w moim sercu. Jestem z Grześkiem i go kocham. Juantoreny już chyba nie ale jego obecność jest dla mnie bardzo trudna. W końcu usnęłam.Obudziłam się o 8. Nie ma to jak 2 i pół godziny snu. Wstałam i  przygotowałam Andrzejowi wodę i tabletki po czym szybko ubrałam się i napisałam kartkę"Pojechałam do Eleny. Potem jadę jeszcze z Juantoreną udekorować sale. wrócę o 14 to pojedziemy nad jezioro. Przygotuj się alkoholiku." Potem wyszłam z domu i wpadłam do mieszkania i obudziłam Elene:
-Wstawaj alkoholiczko! Do fryzjera! Na malowanie!
-Zostaw mnie zły gargamelu!
-Nie jestem gargamelem, a twoją świadkową i muszę przygotować twój ślub by był idealny. -powiedziałam podnosząc kołdrę i robiąc tz. wachlarzyk. Nagle Kazyiski się obudził i spojrzał na mnie z mordem w oczach;
-Obudź swoją narzeczoną i powiedz, żeby ruszyła dupę,a przestanę- usprawiedliwiłam się.
-Elena wstawaj!-powiedział Kazyiski.
-Nie.!
-Elena wstawaj, bo chcę spać.
-Dobra już idę.-powiedziała wstając i idąc do łazienki.
Poczekałam na Elene, a potem podrzuciłam ją do fryzjera,a sama pojechałam do mieszkania Juantoreny.
Zadzwoniłam głośno dzwonkiem 3 razy, bo obawiałam się, że pukanie go nie obudzi. Otworzył mi drzwi cały zaspany mówiąc:
-Zawsze jak ktoś puka 3 razy w drzwi albo dzwoni biegnę do drzwi, bo zawsze mam nadzieję, że to ty.
-Nie pierdol tylko się ubieraj, bo jedziemy stroić sale.
-Dobra. Poczekaj minutkę. Zresztą zapraszam tylko mam trochę bałagan.
-Trochę?-zapytałam wchodząc.
-Tak to jest jak się jest starym singlem.
-Karma zawsze wraca.Ubieraj się już! Umówiłam się, że o 14 będę w mieszkaniu.
-Po co?
-Bo się z Wroną umówiłam, że pojadę z nim nad jezioro... O ile będzie w stanie po wczorajszym.
-Ja mu wódki do ust nie wlewałem. Każdy ma swój rozum!-krzyknął Osmany ze swojego pokoju.
-W sumie racja.-powiedziałam po cichu.
-Co powiedziałaś?!-nie dowierzał w to co usłyszał Osmany.
-Powiedziałam, że masz rację.
-Nie wierze.-odpowiedział stojąc przede mną w samych bokserkach- Uszczypnij mnie.
-Nie.-odpowiedziałam.
Nagle rozdzwonił się telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i odebrałam:
-Cześć Grzesiu.
-Hej kochanie.-powiedział.
 -Jak tam.
-Spokojnie. Siedzę z kumplami wiesz piwko, grile, koksy i różne takie paradoksy.
-Weź, bo będę zazdrosna.-powiedziałam.
-A myślisz, że ja nie jestem zazdrosny jak siedzisz we Włoszech obok Juantoreny. Dupka przez którego straciłaś 1,5 roku.
-Grzesiek. Po 1 nie straciłam z nim 1,5 roku, po 2 on nie jest taki zły, po 3 nauczyłam się dzięki nie mu paru ważnych rzeczy i po 4 to ja i tak Ciebie kocham. Uspokoiło Cię to?
-Tak troszkę. A co robisz?-dopytywał rozgrywający.
-Siedzę w kuchni u Juantoreny i czekam aż łaskawie ruszy swoją dupę i wreszcie pojedziemy urządzać tą sale na wesele.
-Czemu masz szykować z nim sale na wesele?-zapytał zły Grzesiek.
-Bo ja jestem świadkową, a on świadkiem.
-Rozumiem. A Wrona wam nie pomaga?
-Wrona leży skacowany po kawalerskim i jeszcze śpi. Z niego dziś i tak nie będzie wgl pożytku.
-Rozumiem. Tylko nie szalej i mnie nie zdradź.
-Nie zdradzę Cię. Za długo o Cb walczyłam.
-Raczej ja o Cb.
-Nie ja o Cb.-wykłócałam się.
-Dobra. Pamiętaj tylko, że Cię kocham i nie rób nic głupiego.
-Nie będę ja też Cię kocham i ty też nie szalej i nie rób nic głupiego. Na razie.-powiedziałam uśmiechając się.
-Cześć. maleńka.-odpowiedział, a ja się rozłączyłam.
-Osmany jesteś gotowy? -zapytałam go.
-Już.-powiedział wciągając na siebie t-shirt..
-To idziemy.-odpowiedziałam wychodząc.
-Nie! Jeszcze śniadanie.
-Dobra jedź tylko się bujnij.
-A ty chcesz?
-Herbatki jakby było można.-powiedziałam.
-Spoko. Wiesz nie spodziewałem się pół roku temu, że będziesz ze mną już normalnie gadać.
-Pół roku temu miałam ochotę Cię zabić i myślałam, że Cię nigdy więcej nie zobaczę.
-Jak to jest?-zapytał  Osmany.
-Co?-zapytałam zaskoczona pijąc herbatę.
-Kochać kogoś i nienawidzić na raz.-powiedział
-No nie wiem.
-No w styczniu mnie jeszcze kochałaś, a potem jak Ci pow, że będę mieć dziecko to...Zaczęłaś mnie chyba nienawidzić? Prawda.
-Nie. Ja  Cię nie  znienawidziłam. Mi po prostu było cholernie przykro, że ktoś...Nie ważne. Nie wiem jak to jest, bo nigdy tak nie miałam.-powiedziałam.
-A co czułaś jak Ci powiedziałem, że będę mieć dziecko.
-Ty mi tego nie powiedziałeś. Ja się dowiedziałam o tym od ojca.
-Nieistotne.-powiedział-To co czułaś?
-Dla mnie to istotne Osmany, że dowiedziałaś się o tym od taty,a nie od Ciebie.
-Przepraszam.-powiedział.
-Spoko. Teraz to już mi to lotto. Zaczęłam wszystko traktować z dystansem i nie zbliżać się do ludzi i zbytnio nie przyzwyczajać do nich.-odpowiedziałam i wzruszyłam ramionami.
-Ale co wtedy czułaś?
-Czułam, że moje życie już nigdy nie będzie takie same, że zawsze będzie mi w nim kogoś brakować. Czułam żal i w sumie byłam zawiedziona, że kolejna osoba i w dodatku tak ważna dla mnie znów mnie okłamała i znów muszę sobie z tym poradzić,a ufałam jej. No to mniej więcej to czułam. Zresztą nieważne.-powiedziałam wzruszając ramionami. -Idziemy?-zapytałam.
-Już.-powiedział Kubańczyk i wepchnął ostatni kęs kanapki do ust.
Gdy już byliśmy na sali właściciele pomagali nam pompować balony i wieszać różne rzeczy.
-Zawieś to na żyrandolu.-powiedziałam podając pęk balonów i jakieś ozdobne tasiemki.
-Nawet ja nie jestem taki wysoki żeby to powiesić. Ewentualnie jak podskoczę.
-Musimy to udekorować.
-No to wskakuj na barana.-powiedział.
-Wolałabym nie.-odpowiedziałam.
-Dlaczego?
-Bo... Ja się boję i Ci nie ufam.
-Nic Ci się nie stanie.-powiedział.- Wskakuj na me barki.-pochylił się ja wdrapałam się na krzesło i dopiero wtedy mogłam usiąść na jego barkach.
-Prozę Cię, nie upuść mnie.
-Spoko.-zaśmiał się
-Ostatni raz słyszałam to jak miałeś pilnować Wronę.
-Mówiłem Ci, że każdy ma swój...
-Dobra, luz. Nie spinaj się.
-Jak mam się nie spinać jak mówisz mi, że to moja wina.
-To nie twoja wina. Ty mnie lepiej dobrze trzymaj, a nie dyskutujesz na temat przeszłość, której i tak nie można zmieeenić- w tym momencie zdałam sobie sprawę, że właśnie spadam.
-Ale podobno można zmienić przyszłość.-powiedział gdy złapał mnie w ramiona i przybliżał swoją twarz do mojej.
-Tak można ale po co??-wywinęłam się z jego uścisku.
-Żeby było lepiej.
-Niektórym jest dobrze tak jak jest.-powiedziałam i poszłam do łazienki
Czemu? Proste. Szukałam schronienia. Przed kim? Przed Juantoreną. Po co? Bo się boję. Boję się, że nie wytrzymam, że pęknę i zdradzę osobę, którą tak naprawdę kocham i na, której mi zależy. Juantorena ma różne pomysły i zawsze zrobi coś żebym była tylko jego. A ja głupia uzależniona od jego dotyku i głosu znów go pocałuje. Znów wplątałam się w takie bagno jak przedtem. Posiedziałam tam 5 minut i wróciłam na już prawie całkiem przystrojoną sale.
*
 Wiem, że krótki ale stwierdziłam, że dwa dni temu dodałam 7 stronicowy rozdział i po prostu gdybym  miała dodawać takie rozdziały co dwa dni to bym życia innego nie miała. Postanowiłam też, że będę dodawać rozdziały raz w tygodniu ale dłuższe. ok.7-8 stron. Oczywiście też musicie wykazać jakąś chęć, że chcecie, żebym dalej pisała, bo tak naprawdę to odkąd wróciłam z gór mam prawie zerowe zainteresowanie na blogu. Wejść jest mało tak jak i komentarzy. Możecie wstawić nawet głupią gwiazdkę w komentarzu
albo buźkę bylebym wiedziała, że ktoś tu zagląda i mnie czyta. To do zobaczenia w sobotę po południu.

czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział 43

Obudziła mnie mama rano
-Ania idę do pracy. Wrócę o 18. Mam zebranie zarządu.
-Ok.
-W lodówce masz obiad.
-Co przygotowałaś?-zapytałam przewracając się na brzuch.
-Lasange i masz jeszcze krem z brokułów.
-Dziękuję. Świetnie. Dobranoc.-powiedziałam kładąc poduszkę i dalej i idąc spać.
-Czasem nie mogę uwierzyć, że jesteś moim dzieckiem.
-Też Cię kocham.-powiedziałam.
Wstałam koło 12. Potem ubrałam się i poszłam z Aśką na zakupy. Następnie poszłyśmy do kina. Potem wróciłam do domu i zjadłam obiad na kolację. Następny dzień spędziłam na gadaniu z Grześkiem na skype pakowaniu się i wyszłam na rolki z Aśka.
W środę przyjechał Wronka. Pochodziłam trochę z nim po mieście. Potem jeszcze pograliśmy na PS3 i poszliśmy spać. Od rana moja mama zawiozła nas na lotnisko i obraliśmy kierunek Włochy. Odebrał nas Juantorena. Serio?
-Gdzie ojciec?-podeszłam wściekła.
-Też się cieszę, że Cię widzę. Raphael spadł ze schodów wiesz nagły wypadek.
-Nie ważne. Wrona chodź idziemy. Nie będę z tym czymś jechać jednym samochodem.
-Daj spokój...Ania. Cześć Andrzej Wrona jestem.
-Cześ....
-Nie zaprzyjaźniaj się z wrogiem.-powiedziałam łapiąc go za ramię i ciągnąc na postój dla taksówek.
-Nie wyłupiaj się. Twój tata chciał żeby nas zabrał to z nim pojedziemy.
-Właśnie Ania.
-Wrona. Pogarszasz jeszcze bardziej swoją sytuację.
-Anka. Chodź.-powiedział Andrzej.
-Właśnie o co się wykłócasz.-powiedział Juantorena.
-Nie odzywaj się do mnie. Dla mnie umarłeś.-powiedziałam po włosku tak, żeby Wrona nie wiedział o co chodzi.
-Boisz się, że twój chłopak się o nas dowie?-zapytał z tym kpiącym uśmieszkiem.
-Nie. Ja i Andrzej nie jesteśmy razem. To mój przyjaciel .Mój chłopak jest w Polsce .-powiedziałam.
Potem tylko gniewnie zmierzyłam go wzrokiem i wsiadłam razem z Wroną do jego samochodu.
Gdy zobaczyłam, że nie jedziemy w kierunku mieszkania ojca zapytałam się:
-Gdzie nas uprowadzasz? Tłumoku.
-Posiedzicie trochę u mnie w mieszkaniu, bo twój tata prosił, żeby mu nie przeszkadzać bo z Raphaelem i tą nogą to mega poważna sprawa, a że nie dał mi kluczy, bo był już u Raphaela jak dzwonił to posiedzisz sobie ze swoim koleżką tu.-powiedział po włosku.
-Nienawidzę Cię.
-Rozmawiasz ze mną to jakiś postęp.-uśmiechnął się do lusterka, a ja tylko przewróciłam oczami i oparłam się o fotel.
Gdy dojechaliśmy i weszliśmy do jg mieszkania powiedział:
-Czujcie się jak u siebie w domu w moim królestwie. Szczególnie ty Aniu.
-Gdzie podziałeś swoją narzeczoną?-zapytałam.
- Nie mieszkamy razem. Rozstaliśmy się niedługo potem jak pojechałaś do Polski wszystko mi powiedziała
-Ahaaa...Tego to ty mi nie musiałeś mówić.-powiedziałam obojętnie opadając na kanapę.
-Jeżeli chciałem?-zapytał się
-Wiesz nie obchodzi mnie co ty chcesz czego nie. Ja mam swoje życie i swojego chłopaka, ty masz swoją narzeczoną i zaraz będziesz mieć dziecko.
-Nie będę mieć dziecka, a z nią wszystko skończone.
-Po co mi to mówisz....Jak to nie będziesz mieć dziecka?-zapytałam rozkojarzona.
-Okłamała mnie. To nie moje. Zdradziła mnie.
-A więc jednak zła karma wraca.-zaśmiałam się i oparłam głowę o ramię nic nie świadomego Wrony.
Po godzinie gdzie Wrona za kumplował się z Osmanym i gadali sobie  o jakiś dyrdymałach zadzwoniłam do taty.
-Gdzie jesteś?
-.....
-TO SIĘ BUJNIJ ! Nie będę na Ciebie z Andrzejem w nieskończoność czekać.
-....
-Dobra. NARA.-powiedziałam rozłączając się.
-Uspokój się Ania.-zachichotał Juantorena.
-Nie mów mi co mam robić.
-Nie na prawdę wyluzuj. Zadzwoń do Grześka może on Cię uspokoi.- powiedział Wrona po angielsku.
-Kogo?-zapytał Juantorena.
-Jej chłopaka. Chyba tylko on umie ją uspokoić.-zaśmiał się Wrona.
-Aha...-powiedział rozkojarzony Juantorena.
Pół godziny później zjawił się tata. Zgarnął mnie i Andrzeja. Gdy wróciliśmy zostawiliśmy tylko bagaże i wyszłam z Wroną na spacer. Po drodze natknęłyśmy się na Elene:
-O Ania! Z nieba mi spadasz!-krzyknęła Elena.
-Hej. Co się stało?-zapytałam.
-Potrzebuje świadkowej. Wypadło na Ciebie. Moja kumpela się rozchorowała także leży z 40 stopniową gorączką i na ślubie na pewno nie bd, a moja siostra jak na złość powiedziała, że nie może zostać świadkową, bo zaszła w ciąże, a to przynosi pecha jak się jest w ciąży świadkową.
-Ale..
-No proszę. Niby mogę poprosić jeszcze jakieś kumpele i kuzynki ale chcę, żebyś była to ty.... Nie wiem ale mam do Ciebie większe zaufanie niż do moich kumpeli z, którymi dorastałam.
-Dobrze...Mogę być tylko czy ja się nadaję?
-Nadajesz. Zadzwoń do Osmanego on Ci wszystko wytłumaczy, bo jest świadkowym. Ja muszę lecieć. Wiesz ostatnie przymiarki.
-Eeee..Ale ja....
-Paaa kochanie. Zadzwonię jutro o 10.-powiedziała i szybko poszła przed siebie nie zważając na żadne moje krzyki.
-Co się stało?-zapytał mnie Andrzej.
-Właśnie zostałam wkręcona, żeby zostać świadkową na ślubie Eleny i Kazyiskiego. Razem z Osmanym.
-To trochę dziwne.
-Trochę?-zapytałam śmiejąc się.
-Właśnie. Opowiedz mi całą historie odnośnie tego Osmanego czemu się tak nie lubicie.
-Nie ma żadnej historii. Po prostu się nie lubimy-skłamałam.
-Aniaaa...Znam Cię.. Musi być coś za co go tak nie lubisz.-powiedział.
-Nie chcę o tym gadać. To już zamknięty rozdział. Wracamy?-zapytałam się.
-Jasne-odpowiedział środkowy.
Gdy już wpełzliśmy do domu pokazałam Wronce gdzie śpi przygotowałam mu ręcznik itd.  Gdy Andrzej brał prysznic ja siedziałam i jadłam w kuchni migdały. Nagle rozdzwonił się mój telefon odebrałam:
-Halo?
-Cześć.-powiedział Kubańczyk.
-A to ty. Nie spojrzałam na wyświetlacz. Nara!-powiedziałam
-Nie poczekaj! Sprawę dotyczącą ślubu mam.
-Ty? -zapytałam podejrzliwie.
-Tak. Jaki mam kolor krawatu założyć wiesz, żeby do sukienki Ci pasował.
-Posłuchaj mnie uważnie Juantorena. Ja na ten ślub idę z Wroną, a nie tobą i to do mojej sukienki musi pasować krawat Wrony, a nie twój.
-Ale jesteśmy świadkami, a wiesz na zdjęciu ma być wszystko idealnie.-przekonywał mnie.
-Załóż czarny. Daj mi spokój i nie dzwoń.-powiedziałam rozłączając się.
-Nie ale poczekaj!-znów krzyknął.
-Co znowu?-westchnęłam.
-Musimy się spotkać.
-Ja nic z tobą nie muszę.
-Rozumiem, że nie chcesz mnie znać i tak dalej ale tu nie chodzi o nas.
-Nas nie ma-odpowiedziałam chłodno.
-No chodzi o ślub trzeba wszystko omówić itd.
-Dobra. To kiedy?-zapytałam.
-Jutro rano o 8 u Ciebie w mieszkaniu.
-Dobra. Nara.-powiedziałam  rozłączając się.
Potem z łazienki wyszedł Wrona. Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. W oddali było słychać rozmowę mojego taty z Andrzejem.
Gdy już byłam ogarnięta i umyta wpadłam do dużego pokoju gdzie rozmowa trwała, a głównym tematem była siatkówka:
-Wrona? Obejrzymy jakiś film?
-Jasne.-odpowiedział.
-Tato chcesz z nami obejrzeć?
-Nie. Mam jeszcze papiery i takie tam sprawy do załatwienia.
-Ok.-powiedziałam rozsiadając się na kanapie i patrząc jak mój tata wchodzi do swojego gabinetu. Cały wieczór spędziłam na oglądaniu z Wroną filmów. Ok.1 w nocy poszliśmy do swoich pokoi. Oczywiście musiałam sobie ustawić budzik na 6 rano, bo Juantorena robi nalot od rana. Ciekawe jakie sprawy na temat ślubu chcę omawiać.  Obudziłam się rano i po wojnie stoczoną z moimi powiekami wstałam i poszłam do łazienki. Szybki prysznic, potem się ubrałam. Ogarnęłam, posprzątałam z grubsza w pokoju i robiłam sobie śniadanie. Płatki Lion z mlekiem. Gdy dobiegł mnie dźwięk dzwonka do drzwi.
-Zwariowałeś? Wszyscy śpią. Nie dzwoń tym dzwonkiem palancie tylko wchodź.
-Gdzie?-zapytał wchodząc do mieszkania.
-Kuchnia.-wskazałam pomieszczenie.
Usiedliśmy i zaczęłam jeść płatki:
-Chcesz śniadanie?-zaczęłam.
-Nie. Ja już jadłem. Zresztą ja tu w innej sprawie. Tu masz plan przygotowań.
-Co?-zapytałam patrząc się na niego jak na kosmitę.
-Plan przygotowań. Wiesz masz dokładnie zaplanowane gdzie i o której musisz pójść z Eleną. Ja mam to samo tylko z Kazyiskim. Właśnie! Jeszcze jedna sprawa! Dziś Elena ma panieński wszystko jest zorganizowane tylko musisz ją po prostu zabrać z domu i doprowadzić pod klub Galaxy.
-Okey.-odpowiedziałam.
-Kazyiski też ma kawalerski i powiedz temu swojemu chłopakowi.
-To nie jest mój chłopak!-powiedziałam zła.
-Dobra przyjacielowi od spraw...
-Zamknij się Juantorena! To tylko mój kumpel i nie snuj żadnych głupich insynuacji na jego i mój temat!-powiedziałam.
-Dobra. Powiedz po prostu Andrzejowi, że wpadniemy go zabrać o 20. Ma być gotowy.
-Ok. Tylko on ma być w miarę trzeźwy. Proszę wiem doskonale ile wy umiecie wypić ale on po takiej ilości to będzie się zataczać i do ślubu nie wytrzeźwieje.
-Dobra.-zaśmiał się Juantorena.
-Na pewno?
-Widzę, że Ci na nim zależy. To po co mam go upijać.
-Znów zaczynasz swoje głupie insynuacje to mój kolega i chcę żeby nie miał kaca na ślubie, bo jeżeli wy wypijecie takie  normalne dla siebie ilości to on już będzie się zataczać i 4 dni trzeźwieć.
-Dobra. Spoko. Będzie cały i zdrowy. Masz moje słowo.
-Ostatnio twoje słowo już dla mnie nic nie znaczy. Niestety.-powiedziałam odstawiając pustą miskę do zlewu.
-To co mam zrobić, żebyś mi uwierzyła?
-Nic. Przyprowadź go z tej imprezy trzeźwego. Po prostu.
-Okey. To ja się będę zbierać. Cześć. -powiedział otwierając drzwi.
Nagle odezwała się we mnie reszta człowieczeństwa i powiedziałam:
-Poczekaj! Nie chciałam Cię urazić tymi słowami!
-Nie. Spoko. Powiedziałaś to co myślisz. Zresztą już dawno zasłużyłem na takie traktowanie.
-Przepraszam. Serio. Ostatnio chyba nawet swojego kota potraktowałam dużo lepiej niż Ciebie teraz.
-Każdemu się zdarza. To do zobaczenia.
Dzień zleciał mi na poprawkach sukni Eleny i chodzeniu po galerii z Wroną. Wieczorem gdy wróciliśmy do domu zaczęliśmy się szykować ja na panieński, Andrzej na kawalerski. Gdy zobaczyłam jak ubrał się Andrzej powiedziałam tylko:
-Będziesz mieć branie.
-Nawzajem.-odpowiedział środkowy.
-Dobra to ja wychodzę. Za 10 minut powinni być po Ciebie chłopacy. Klucz zostawiłam Ci na ladzie w kuchni..
-Okey. Pa.-odpowiedział całując mnie w policzek ja zgarnęłam tylko torebkę i wyszłam.
Po około 8 minutach byłam w mieszkaniu Eleny. Zgarnęłam dziewczynę i pojechałyśmy do klubu. Tam czekały jej bliskie przyjaciółki i najbliższe kuzynki. Przedstawiłam się i z nimi przywitałam, a potem zabawa zaczęła się na całego. Od kolorowych drinków do panów, którzy robili przed nami striptiz. Dziewczyny nie szczędziły alkoholu ja zachowałam umiar i wypiłam tylko 3 drinki. Około 3.30 skończyłyśmy zabawę. Wróciłam do mieszkania. Wrony jeszcze nie było. Nie mogłam usnąć, bo martwiłam się wiem co potrafi zrobić Kazyiski i Juantorena. Siedziałam w salonie okryta kocem i oczekiwałam powrotu środkowego.

Około.5 nad ranem usłyszałam jak ktoś próbuje wcelować kluczem w dziurkę od drzwi. To nie wróżyło nic dobrego. Postanowiłam się nad nimi ulitować i poszłam otworzyć drzwi. To co zobaczyłam wprawiło mnie w oszołomienie. Juantorena i Kazyiski podtrzymywali Wronę, który był kompletnie zalany
Jest i i 43! Weny ciągle brak. Czyli pisanie gówna i szajsu ciąg dalszy . Komentujcie, bo mnie to motywuje. 

niedziela, 11 sierpnia 2013

Rozdział 42


-Czyli zapewne nie muszę Ci powtarzać co mówiłem do dziewczyn?
-Skądże.-odpowiedziałam i dołączyłam do biegających dziewczyn.
Na treningu musiałam się wyładować. Moje życie schodzi na psy. Nic nie jest tak jak bym chciała. Grzesiek coraz bardziej się ode mnie oddala, znalazł sobie kogoś i boję się, że to będzie ta prawdziwa miłość, którą nie jestem ja. Cała ta sytuacja za dużo mnie kosztuję. Po końcu roku szkolnego wracam do Bełchatowa. Co prawda mam Wronę, który myśli, że nie domyśliłam się, że do mnie coś czuję. Bardzo go lubię. Zastępuje mi Grześka ale ma jedną może dwie wady. Nie jest ani Juantoreną ani Łomaczem. Co do Juantoreny jest ze swoją narzeczoną, która jest w 8 miesiącu ciąży. Nie obchodzi mnie już jego życie on dla mnie umarł ale czasem rozmawiając z Kazyiskim pytam się czy wszystko u niego ok. Nie chcę się z nim już nigdy więcej spotkać.  Chcę zacząć wszystko od nowa ale czasem mam taką obawę, że gdy pojawię się na ślubie Kazyiskiego i Eleny znów wszystkie wspomnienia wrócą i znów wpadnę w jakieś beznadziejne bagno.  Gdy trening się skończył i chciałam wychodzić do szatni Kaśka mnie zatrzymała:
-Ej?! Nie czekasz na werdykt?
-Jaki werdykt?-zapytałam zaskoczona
-Czyli jednak się spóźniłaś.-wyskoczył trener.
-Tylko trochę…-powiedziałam spuszczając głowę i pokazując na palcach ile się spóźniłam.
-No dobrze to teraz posłuchamy , która z was zdaniem trenera nadaje się i będzie ćwiczyć w Atomie Trefl Sopot.
-Wybór był trudny. Musiałem wybrać jedną z was, a że potrzebujemy teraz środkowej to wybieram dziewczynę z numerem 3.
-Anka to ty!-popchnęła mnie w jego stronę Kaśka.
-Ania Kubacka- przedstawiłam się.
-Witaj. Jestem trenerem  Atomu. Miałabyś ochotę od przyszłego sezonu dołączyć do składu Atomu?
-Yyy…Nie mam pojęcia. Zaskoczył mnie pan. Musiałabym przegadać sprawę z rodzicami. Po tym roku chciałam już wracać do Bełchatowa.
-Szansa grania w zespole z Orlen Ligi zdarza się tylko raz w życiu.-powiedział trener.
-Jasne, że będę grać-powiedziałam uśmiechając się.
-To może daj mi swój numer to zadzwonimy zgadamy się, podpiszemy umowę.-powiedział.
-Dobrze.-powiedziałam.
Gdy już podałam mu numer zadaliśmy się na podpisanie umowy. Wpadłam do szatni . Dziewczyny mi pogratulowały, a potem poszłam z Kaśką uprzednio się jej pytając czy, któryś raz już z kolei uratuje mi dupę i mnie przenocuję. Gdy już byłyśmy u niej w internacie zjadłyśmy niezdrową paczkę cebulowych chipsów i po kebabie. Nie pytajcie jak to zmieściłyśmy. xdd Leżąc już tak i umierając z przejedzenia stwierdziłam, że muszę o tej całej dziwnej sprawię z Atomem poinformować mamę. Cieszyłam się, że będę grać w Atomie ale to było dziwne.  W każdym razie musiałam się rozejrzeć za nową szkołą w Gdańsku i mieszkaniem. Nie chcę mieszkać z Grześkiem tym bardziej, że teraz się z kimś spotyka. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam;
-Halo?
-Hej mamo.-powitałam ją.
-Cześć. Co tam?
 -Zostaję w Gdańsku na przyszły sezon, bo dostałam propozycję gry w Atomie.
- To świetnie, a co z maturą?
-No…Napiszę ją. Spokojnie. Do szkoły też będę chodzić. Tylko, że w wakacje będę musiała poszukać nowej szkoły i mieszkania.-powiedziałam spokojnie.
-Szkołę to jeszcze rozumiem ale… Czemu akurat mieszkanie? Pokłóciłaś się z Grześkiem?
-Nie. Nic z tych rzeczy ale Grzesiek zaczął się spotykać z jakąś dziewczyną i wygląda, że to coś poważniejszego po prostu nie chcę mu przeszkadzać i kręcić się po mieszkaniu.-powiedziałam.
-Dobrze. Rozumiem. To o, której mam być po Ciebie w sobotę?
-Jak najprędzej tylko możesz. Dobra ja kończę.-uśmiechnęłam się i zakończyłam połączenie.
Później leżałyśmy z Kaśką żarłyśmy frytki( nie pytacie ile zjadłyśmy. Powiem wam tylko, że tyle to ja chyba jeszcze nigdy w życiu przez jedną noc tyle nie zjadłam.)po czym w końcu przy jakiejś głupiej komedii usnęłyśmy . W taki oto piękny sposób wstałyśmy o 13. Zbytnio się tym nie przejęłyśmy. Zebrałam manatki przebrałam się i wróciłam do domu. Nie żeby coś ale Grzegorz doprowadził mieszkanie do całkowitego porządku i siedział zadowolony na kanapie dyskutując o czymś przez telefon pewnie z Kamińskim:
-Cześć.-powiedziałam tylko wchodząc do mieszkania i znikając za drzwiami w pokoju.
Odłożyłam wszystkie torby i poszłam pod prysznic po czym się przebrałam i zabrałam się za pakowanie rzeczy. Ok.13 wyszłam już w pokoju, który cały był obstawiony w pudła do przeprowadzki z Ikea i zabrałam się za robienie obiadu tym razem zdecydowałam się na pomysł na makaron rurki z sosem pieczarkowym i piersią z kurczaka.  Chwilę potem do kuchni zawitał Grzesiek:
-Pomóc?
-Nie. Dam sobie radę. –powiedziałam krojąc kurczaka.
-Aha.-powiedział.
-Jak tam kolacja?-zapytałam.
-Świetnie. Kamila jest naprawdę sympatyczna lepszej dziewczyny nigdy nie spotkałem.-zaczął zachwalać ją Grzesiek.
-Cieszę się.-powiedziałam spuszczając głowę i nie odrywając wzroku od kurczaka.
-A ty chcesz mi coś powiedzieć?-zapytał.
-Raczej nie.-odpowiedziałam.
-To jak spędzasz wakacje?
-Mówiłam Ci. Jadę nad ten domek nad jeziorem na który chciałem jechać z tobą ale stwierdziłeś, że z 3 małolatów przesiadywać nie będziesz na dwa tygodnie nad jezioro. No i za tydzień jadę do Włoszech na ślub Kazyiskiego.-odpowiedziałam.
-To w końcu kto za mnie pojedzie na ten domek, bo jak mniemam znaleźliście sobie zastępstwo.
-Tak. Znaleźliśmy. Jedzie z nami Wrona. On się bardzo ucieszył i przynajmniej nie określił nas jako trójki małolatów.
-Nadal masz o to pretensję?
-Nie. –odpowiedziałam.
-Więc o co chodzi?
-O nic nie chodzi. Przecież nic nie mówię. No to jak ty spędzasz wakacje?
-No jeszcze nie wiem. Taki spontan. Pewnie z Kamilą gdzieś wyjedziemy na tydzień. Poza tym prawie całe wakacje przy piwie z kumplami w Ostrołęce.
-Fajnie.-powiedziałam.-Grzesiek?
-Co?-odpowiedział siadając na blacie.
-Wyprowadzam się.-powiedziałam na jednym wdechu.
-Czemu?-zapytał niepewnie.
-Nie widzisz, że nie możemy się dogadać?-zapytałam.
-To nie jest powód, żeby się wyprowadzić.
-Nie w ogóle.-przewróciłam oczami- Grzesiek. My się nie dogadujemy. Po prostu chcę się wyprowadzić. Chcę coś zmienić i kogoś poznać i wreszcie nie tkwić w tej beznadziejnej chujni. –wyrzuciłam z sb.
-Gdybyś naprawdę chciała z kimś być to już byś z kimś była. Nie uważasz?-zapytał
-A może brak odpowiedniego kandydata?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-A to niby moja wina, bo mieszkasz ze mną?
-Nie po prostu mieszkając z tobą się cofam.
-Czemu?
-Nie mogę patrzeć w przód, bo ciągle wracam się do Ciebie czekam na Ciebie.
-Nie rozumiem.
-To zrozum, bo to nie jest zbyt skomplikowane. Teraz Ci coś powiem i to szczerze. Jak najszczerzej potrafię.
-Dawaj.
-Wiem, że jestem niedojebana, bo zrozumiałam to dopiero jak się ode mnie trochę odsunąłeś i mi wygarnąłeś zrozumiałam, że Cię kocham i wiem, że teraz to już po ptakach, bo i tak jesteś z Kamilą. –powiedziałam wrzucając kurczaka na patelnie.
Grzesiek chwilę stał jak oniemiały, a ja się na niego popatrzyłam po czym zrozumiałam ”Jednak jesteś pierdolnięta Anka. Mogłaś mu to powiedzieć jakoś tak naturalniej i subtelniej”
-Wiem co teraz myślisz.-powiedziałam cicho.
-Nic Anka nie wiesz. Nie wiesz jakie życie potrafi być zjebane i nie wiesz jak to jest czekać na dziewczynę pół roku, a gdy już sobie odpuściłem i znalazłem kogoś ona mówi, że mnie kocha.
-Przepraszam. Chciałam Ci to powiedzieć po prostu przed moim wyjazdem. Przecież to nic między tobą, a Kamilą nie zmienia. Ja też nadal będę Cię traktować jak kumpla. Nic się nie zmienia. Powiedziałam to tylko, żeby nie żałować Ci, że nie powiedziałam tego co czuję za pół roku.
-Musze się przejść.-powiedział i wyszedł z kuchni, a potem mieszkania.
Ja zostałam sama. Skończyłam gotować makaron, zrobiłam sos dodałam pierś z kurczaka i danie gotowe. Zniknęłam w pokoju i ze słuchawkami na uszach siedziałam na Facebooku. Pisałam trochę z Olką i Wroną. Zadzwoniłam do mamy i zaczęłam:
-Mamo…Ja nie wiem czy chcę grać w tym Sopocie. Może życie sportowca nie jest dla mnie? Ja bym chciała być normalna.
-Ale Ania. Co ty gadasz? Jesteś normalna.
-Wiem ale ja już bym chciała wrócić do Bełchatowa. Chciałabym mieszkać z tobą i z tatą jak dostanie czasem urlop i do nas przyjedzie, a potem wyjechać gdzieś na studia. Chcę mieć normalne koleżanki z, którymi będę robić sweet focie na fejsa i spotykać się po szkole, a nie ciągle harować na treningu. Nie chcę ciągle martwić o  to jak zagram w meczu, bo to moja droga do kariery.. Chcę mieć normalnego chłopaka i martwić się tylko tym. Żeby mi pryszcz  w dniu randki nie wyskoczył.-powiedziałam smutna.
-Co się stało?
-Nic. Po prostu tęsknie za domem i chcę już wracać.
-Mogę dopiero przyjechać do Ciebie w sobotę. Jutro mam zebranie zarządu.
-Wiem. Nie oto chodzi.
-A o co Ania?
-Że mnie to chyba wszystko przerasta. Ja po prostu chcę mieć święty spokój nie chcę być tą byłą Kurka nie chcę być tą złą co zabrania Łomaczowi być z kimś szczęśliwym. Potrzebuję po prostu czasu.-powiedziałam.
-Posłuchaj. Zrobimy tak. Jutro odbierzesz świadectwo i  posiedzisz w Gdańsku jeszcze ten dzień, a jutro z samego rana u Ciebie będę.
-Dobrze. To ja kończę.-powiedziałam cicho rozłączając się.
Skuliłam się tylko w kłębek i siedziałam skulona. Tęskniłam za moim życiem tęskniłam za Asią. Szybko wyjęłam telefon i niepewnie wybrałam numer zielonookiej.
-Halo?-powiedziała Aśka.
-Cześć.-powiedziałam smutna.
-Ania?
-Tak to ja. Słuchaj w sobotę będę w Bełchatowie spotkamy się o 20 w Belli?-zapytałam.
-Jasne. Będę czekać. Przy naszym stole.
-Dziękuję. To cześć Asiu.-powiedziałam zakańczając połączenie.
Rzuciłam telefon na łóżko i nie wiem przez ile czasu rozmyślałam. Gdy za oknem było już ciemno i widać było tylko przejeżdżające samochody na ulicy usłyszałam jak Grzesiek wchodzi do mieszkania.   Uchyliły się drzwi od mojego pokoju, a w progu drzwi widniała sylwetka Grześka:
-Śpisz?-zapytał mnie.
Grzesiek wyszedł z pokoju, a ja leżałam cicho i udawałam, że śpię, bo co bym mogła mu powiedzieć. Nie mam już nic do powiedzenia.
Grzesiek wyszedł z pokoju, a ja tylko głośno odetchnęłam i tym razem morfeusz zabrał mnie do swojej pięknej krainy. Śniło mi się… W sumie nic mi się nie śniło. Kompletna pustka. Wszędzie czarno. Wstałam przed dzwonieniem budzika co było nie lada wyczynem.  Podreptałam jak najciszej do łazienki. Tam wzięłam prysznic, ogarnęłam się i przebrałam w czarne rurki, biały t-shirt i granatową marynarkę i z łososiowymi podwijanymi rękawami całość dopełniły czarne szpilki.
Grzesiek jeszcze spał, a ja wyszłam na zakończenie roku szkolnego. Jak zwykle było nudno. Uczyłam się w różnych szkołach w różnych krajach ale zawsze było tak samo nudno. Odebrałam swoje świadectwo i wróciłam do mieszkania. Od progu powitał mnie śmiech Kamińskiego, Żalińskiego i Ruska. Ten pierwszy od razu wyskoczył ucieszony z pokoju i powiedział:
-Dawaj  te świadectwo! Ile pał!
-Daj mi spokój Kamiński…-powiedziałam wymijając go i idąc w stronę swojego pokoju.
-O nie! Mnie się tak szybko nie pozbędziesz.-powiedział przerzucając mnie przez ramie i idąc w stronę dużego pokoju.
-A teraz usiądziesz przy Grzesiu i dasz nam swoje piękne świadectwo-powiedział zrzucając mnie koło Grześka.
-Sorry nie ma miejsca.-perfidnie się uśmiechnął do mnie Żaliński byle bym tylko nie usiadła.
-No to na kolanka do Grzesia usiądziesz.
-Wolę postać.-powiedziałam podając mu papierową teczkę z logiem szkoły i moim świadectwem.
-Uuu…Wyczuwam kłótnie.-zawył Rusek.
-Źle wyczuwasz.- powiedziałam.
-3 tróje?! O ty ! Niedobra! Grzesiek skarć ją!- powiedział Kamiński studiując uważnie moje świadectwo.
-Dorosła jest. Niech robi co chcę. Ja ją karcić nie bd.
-Dobra Kamiński daj mi to świadectwo…Musze dokończyć się pakować.
-Wyjeżdżasz do Bełchatowa? Na ile?
-Na długo. Jeszcze nwm ale raczej nie wrócę już do Gdańska.-odpowiedziałam zamykając się w pokoju.
Jeżeli myślicie, że poszłam się pakować to jesteście w błędzie ja rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Chłopacy jeszcze do 12 o czymś dyskutowali. Potem do mojego pokoju zapukał Grzesiek.
-Ania otwórz.
-Już.-powiedziałam cicho wstałam z łóżka i poszłam otworzyć drzwi.
-Ania. Płakałaś??
-Nie.-odpowiedziałam.
-Chodź tu do mnie.-powiedział rozkładając swoje ręce.
Ja się tylko w niego wtuliłam.
-Wiem, że teraz nie jest zbyt kolorowo, że te pół roku między nami było chujowe, że i ja i ty się zmieniliśmy ty w lepszym tego słowa znaczeniu ja niestety na gorsze i dopiero teraz to dostrzegłem. Wiem, że Ci jest ciężko ale zrozum też mnie.
-Wiem Grzesiek, nie mam prawa się wtrącać do twojego życia.
-Masz, bo jesteś moją przyjaciółką i kobietą, którą kocham.-powiedział i rozłożył swoje ramiona, a ja bez zastanowienie w nie wpadłam.-Wiesz, że mi na tb zależy i że chcę z tobą być ale już nigdy nie będzie tak jak dawniej. Może być lepiej albo gorzej.-powiedział Grzesiek.
-Wiem. Postarajmy się, żeby było lepiej.
-Dobrze-odpowiedział i pocałował mnie lekko w usta.
-Kocham Cię Grzesiu.
-Ja ciebie też maleńka.-powiedział całując mnie w głowę.
Staliśmy tak aż nie przerwał nam dzwonek do drzwi:
-Zobaczę kto to.-odpowiedziałam.
-Nie   idź.-zaskomlał Grzesiek..
-Musze. Zaraz przyjdę.
-Skoro tak.-powiedział powoli uwalniając mnie z uścisku.
Poszłam otworzyć drzwi i oniemiałam. Za drzwiami stał ktoś trzymający wielki bukiet róż. Mi od razu przypomniało się kto ostatnio wysłał mi taki bukiet. Przełknęłam swoją ślinę, a gość zza bukietu odezwał się:
-Dzień Dobry. Poczta Kwiatowa. Pani Anna Kubacka?
-Tak to ja. Coś się stało?-zapytałam.
-Bukiecik dla pani. Proszę tu podpisać.
-Dziękuję.-powiedziałam podpisując  kwitek i zabierając kwiaty po czym zamknęłam drzwi.
-Kto to?-przytulił się do mnie Grzesiek.
-Poczta Kwiatowa.
-Od kogo??-zapytał.
-Juantoreny. W sumie przyjęłam tylko to dlatego, że jest dołączona do tego karteczka, a chcę zobaczyć co napisał.
-Mogę też?-zapytał.
-Jasne.-pocałowałam go w policzek.
Otworzyłam karteczkę i przeczytałam ”Wiem, że  dla Ciebie nie umarłem tylko nadal żyje i będę na zawszę w twoim sercu. Liczę dni do ślubu Kazyiskiego, bo wiem, że wtedy się spotkamy. Choćby to było już nasze ostatnie spotkanie w życiu. Wiem, że nie chcesz mnie widzieć ale nie jestem na tyle głupi, żeby nie wiedzieć, że przyjdziesz na ślub Mateja i Eleny. Twój zawsze kochany Osmany ;*”
-Bleeee….-powiedziałam.
-Co napisał. Przepraszam ale nie znam włoskiego.
-Napisał, że wie, że dla mnie nie umarł tylko żyje i wie, że zawsze w moim sercu będzie tylko on i liczy dni do ślubu Kazyiskiego, bo wie że się tam ze mną spotka, bo jest pewny, że nie opuszczę Eleny i Mateja w takiej chwili.
-Debil…-parsknął Grzesiek.
-Nie pojedziesz sama na ten ślub.
 -Nie jadę sama.-odpowiedziałam.
-Tylko z kim?.. Nie musisz w sumie mówić Wroną. Zgadłem?
-Tak ale ja mu wyświadczam przysługę, bo idę na wesele jego kuzynki, a on na Mateja i Eleny. Chciałam Ciebie zaprosić ale wiesz dobrze, że się nam nie układało wtedy. –powiedziałam przytulając go.
-Wiem-odpowiedział i mnie pocałował. –Tylko masz być grzeczna żadnych Kubańczyków, Włochów, Wron i innego ptactwa zrozumiano?
-Przecież doskonale wiesz, że ja taka nie jestem, żeby mieć chłopaka i chodzić z moim zajętym eks, którego była obecna jest w ciąży.-powiedziałam.
-Wiem. Tylko się pilnuj. –powiedział całując mnie w usta.
-Ty się też tu zbytnio nie baw. Niech Cię melanż zbytnio nie ponosi.
-Dobrze. –powiedział znów wbijając się w moje usta.
-Chodźmy do mnie. Obejrzymy sobie jakiś film, pogadamy, poprzytulamy się.-powiedziałam.
-Jest 13.
-No to co?-zapytałam.
-W sumie nic. Chodź już-pociągnął mnie za rękę.
Położyliśmy się na moim łóżku o przytuleni dyskutowaliśmy o najprzeróżniejszych tematach. Gdy Grzesiek zbiegł na temat mojego wyjazdu:
-Wrócisz tu w nowy rok szkolny?
-Wrócę.-odpowiedziałam.
-Zobaczysz wszystko się ułoży. Ja będę grał w  Lotosie Trefl Gdańsk, a ty będziesz się uczyć i grać w smsie.
-Właściwieee…To nie bd się już uczyć ani grać w Sms’ie. Dostałam propozycję żeby zagrać w Atomie.-powiedziałam.
-To dobrze. Świetnie wręcz. Będziemy mieć treningi w tej samej hali o tych samych godzinach praktycznie. Tylko, że wy wtedy bd mieć na siłowni, a my na hali i na odwrót. Będziemy spędzać ze sb mnóstwo czasu. Zobaczysz. Bd świetnie.
-Wiem. –uśmiechnęłam się, a on mnie tylko pocałował.
-Mógłbym Cię wziąć tu i teraz.-powiedział między pocałunkami rozgrywający.
-Grzesiek!
-Żartowałem. Jestem głodny. Zakładam, że ani tobie ani mnie nie chcę się gotować więc zapraszam Cię na obiad. Ewentualnie potem jak wrócimy to…
-Grzesiek!
-Żartuje. Wszystko w swoim czasie ale wiesz skoro my już to ze sobą robiliśmy to co nam szko…
-Grzesiek!-zapiszczałam, a na mojej twarzy pojawił się gigantyczny uśmiech.
-Przecież wiesz, że żartowałem. Teraz chodź.-powiedział chwytając mnie za rękę. Tak w oto cudowny sposób wyszliśmy spędzić na mieście popołudnie jedząc w jakiejś knajpce.
-Mam ochotę na BigMac’a.-powiedziałam.
-Chcesz iść do McDonalda?
-No chyba, że wolisz Kebab albo pizzerie.
-Myślałem, że pójdziemy w ustronniejsze miejsce.
-Źle myślałeś.-zaśmiałam się idąc z nim przez ulice cały czas trzymając się za rękę. –Żartuje. Zrobimy tak. Pójdziemy do Maca zjemy to na co mamy ochotę, a później przejdziemy się do romantycznej, cichej i spokojnej kawiarenki. Co ty na to?
-Bomba.-odpowiedział kierując się w stronę MacDonald’a.
Zjedliśmy w Macu to co każdy z nas zamówił, a potem poszliśmy do tej kawiarni.
-Gregor. Ja nic więcej nie zmieszczę.
-Zmieścisz .
-Będę gruba, a potem mnie zostawisz i co?
-Ja Cię nie kocham za wygląd choć fakt, jesteś śliczna. Ja Cię uwielbiam  za twój charakter i sposób bycia.
-Kocham Cię.-powiedziałam całując go w usta.
 -Wiem. Powtarzałaś to mi kilka razy.
-Grzesiek?
-Tak?-odpowiedział rozgrywający.
-Tęsknie za domem.
-Nie rozumiem.-odpowiedział.
-Za rodzicami tęsknie. Gdańsk to wspaniałe miasto. Chcę z tobą być ale...Nie wiem czy moja psychika prędzej nie siądzie.
-Jak to?
-Nie wiem czy będę miała jeszcze tyle siły, żeby wytrzymać kolejny rok w Gdańsku. Wiem, że teraz będzie inaczej, bo mam ciebie. Ja po prostu się boje i w sumie nie wiem czemu Ci to powiedziałam.-westchnęłam.
-Dobrze, że mi to powiedziałaś. Posłuchaj mnie teraz uważnie. Nasze życie nigdy nie będzie łatwe choćby ze względu na to, że ja i ty jesteśmy sportowcami. W dodatku ja mam studia co prawda zaoczne ale i tak muszę się na nich uczyć, a ty masz jeszcze szkołę ale razem damy radę. Ty jutro jedziesz do domu, a ja do swoich rodziców potem się zgadamy i spędzimy razem czas albo przyjedziemy do Gdańska albo do Ostrołęki lub jak zechcesz do Bełchatowa. No jest jeszcze opcja, że zaszyjemy się gdzieś daleko od wszystkich na całe wakacje.
-Dobra ale.. Na całe nie mogę. Muszę poukładać trochę spraw. Najpierw spotkam się z Aśką i wyjaśnimy sobie parę niepoukładanych spraw między nami potem wyjeżdżam do Włoszech na ślub Kazyiskiego z Eleną i w Lipcu mam też domek nad jeziorem jakbyś nie pamiętał jak mi odmówiłeś.
-A ty zabrałaś Wronę...
-Nie chciałeś.-wzruszyłam ramionami.
-Tak też fakt.
-Jeszcze w Sierpniu jadę z Wroną na ślub jego kuzynki.
-Masz więcej czasu zaplanowanego z Wroną niż ze mną. Robię się zazdrosny.-zaśmiał się.
-Nie masz o co i o kogo.-uśmiechnęłam się.
-Jesteś pewna?-zapytał się rozgrywający.
-Tak.
-No to jesteś w błędzie. Mam o kogo, a dokładniej o...
-Wronę.-zaczęłam się śmiać.
-Jakaś ty głupia. O Ciebie.-powiedział pstrykając mnie w nos.
-Wracamy?-zapytałam się.
-Po co?
-Muszę się spakować. Zresztą jestem zmęczona.
-Czym?-zapytał się rozbawiony.
-Sama nie wiem. Tak po prostu.
-Dobra to idziemy-powiedział Grzesiek wychodząc i trzymając mnie za rękę.
Gdy już doszliśmy do mieszkania i znaleźliśmy klucz od mieszkania, bo mi w torbie nie chciało się szukać, a w kieszeni Grześka spodni jest wszystko. Guma do żucia, portfel, telefon, kartka z nr telefonu zapewne jakiejś dziewczyny, lizak z biedronki oraz klucze do samochodu z breloczkiem w kształcie puszki od sprite. Dopiero potem na samym dnie znalazł się klucz do mieszkania.
-Pojemne masz te kieszenie. Nie ma co. A kto to Dominika?-zapytałam się czytając karteczkę z numerem.
-Emmm... No wiesz my wtedy to nie byliśmy jeszcze razem.-zaczął się dziwnie tłumaczyć i wyrwał mi żółtą karteczkę z dłoni.
-Luz Grześ. Otwieraj-uśmiechnęłam się.
Wpadliśmy do mieszkania i ja poszłam od razu do pokoju pakować się, a Grzesiek do siebie do pokoju.
Gdy już się spakowałam leżałam na łóżku ze słuchawkami na uszach. Drzwi od mojego pokoju się otworzyły. Do mojego pokoju wszedł Grzesiek. Ja zdjęłam słuchawki i zapytałam:
-Co tam?
-Pomyślałem, że spędzimy trochę czasu i wiesz zrobiłem gorącą czekoladę i maliny przyniosłem.
-Kim jesteś i co zrobiłeś z moim Grześkiem?-zaśmiałam się.
-To ja Grzesiek i lepsza strona mnie.
-Ta twoja lepsza strona jest urocza. Chodź.-poklepałam miejsce na łóżku. Rozsiedliśmy się na moim łóżku i popijając gorącą czekoladę oraz podjadając co jakiś czas maliny oglądaliśmy Dexter'a. Potem gadaliśmy i tak wtuleni w siebie zasnęliśmy. Obudził mnie budzik. Zaklęłam po czym zeszłam z łóżka. Grzesiek smacznie chrapał. Wczoraj uzgodniliśmy, że na razie o niczym nie mówimy naszym rodzicom. Dowiedzą się sami jak przyjdzie odpowiednia pora. Wzięłam prysznic i się ogarnęłam po czym ubrałam się w  czarne rurki- i  biały t-shirt  . Gdy wyszłam z łazienki. Grzesiek siedział już ubrany z moją mamą w kuchni.
-Heej!-przytuliłam mamę.
-Khym.-odkaszlnął Grzesiek.
-Tobie też cześć.-dałam mu buziaka w policzek.
-No to Ania zabieraj swoje wszystkie rzeczy i jedziemy do domu.
-Właaściwieee....
-Co się znów stało?
-Zostaję w Gdańsku z Grześkiem. Jestem pewna na 100%.
-Na 100%?-zapytała mnie..
-No dobra może na 96. -powiedziałam.
-Czyli zabieraj ciuchy i te twoje najważniejsze rzeczy i jedziemy.-powiedziała wstając mama.
-Dobra.-powiedziałam.
Wręczyłam mamie i Grześkowi po 2 kartony, a sama zajęłam się przenoszeniem moich 2 toreb treningowych i 2 walizek.
Grzesiek wstawił walizki i szybko zmył się na górę. Ja powiedziałam tylko mamie:
-Poczekaj  idę pożegnać się z Grześkiem za moment wracam.
Mama czekała w samochodzie, a ja szybko wparowałam do mieszkania:
-Co tak szybko uciekłeś?
-Miałem nadzieję, że tu przyjdziesz jak się z tb nie pożegnam na dworze, a wiesz przyjacielski uścisk mi już nie wystarczy.-pow podchodząc do mnie.
-A gdybym odjechała bez pożegnania?
-Nie odjechałabyś. Za dobrze cię znam.
-Gdybym...
-Nie odjechałabyś-powiedział przytulając mnie najmocniej jak tylko umiał Grzesiek.
-Ale gdybym...
-Znam Cię za bardzo-powiedział przysysając się do moich ust.
Potem się pożegnaliśmy i pojechałam z mamą do Bełchatowa.
Gdy już dojechaliśmy  wypakowałam wszystkie rzeczy z Auta. Rzuciłam się na łóżko i przysnęłam. Obudził mnie telefon:
-Halo?-powiedziałam zaspana.
-Nie śpij. Wakacje masz.-roześmiał się Grzesiek.
-A idź w....-nagle przerwałam, bo nie mogłam powiedzieć mojemu chłopakowi "A idź w chuj spać chcę."-Zmęczona się znaczy jestem.
-Czyli dziś będziesz tylko spać?
-Nooo...Nie. O 20 umówiłam się w Belli z Aśką.
-Z kim?
-Z Aśką.-odpowiedziałam.
-Powtórz, bo nie zrozumiałem.
-Z Aśką muszę się spotkać. Teraz dopiero zrozumiałam, że nasza przyjaźń rozpadła się z błahych powodów i chcę wyprostować parę spraw.
-Mądrze.
-A ty co robisz, kochanie?-zapytałam.
-Właśnie skończyłem się pakować, bo jtr ruszam do Ostrołęki.
-Ooo...Jak fajnie .A ile będziesz u nich siedzieć?
-Jeszcze nie wiem. Pewnie z 2,5 tygodnia.-powiedział.
-To spoko. Ja teraz będę 4 dni siedziała w Bełchatowie, a potem jadę z Wronką do Włoszech na ten ślub.
-A ile tam będziecie?
-Wiesz co ja to nawet nie wiem, bo chce trochę z tatą posiedzieć i z Mileną się umówiłam, że pojedziemy do niej do domku nad jeziorem więc nie mam pojęcia. Z tego co wiem to Andrzej wyjedzie we wtorek, bo jego chrześniak ma urodziny w środę.
-To dobrze. Przynajmniej nie będę taki zazdrosny.-zaśmiał się.
-Szaleńcu ty. Nie masz być o co zazdrosny. Dla mnie nie liczy się nikt oprócz Ciebie.
-Jak miło to słyszeć.-powiedział.
-Dobra. Kończę Gregor. Muszę wiąż gorącą kąpiel i...spotkać się z Aśką.
-Dobrze. Pa. Kocham Cię.
-Ja Ciebie też.-powiedziałam rozłączając się.
Poszłam do łazienki wzięłam gorącą kąpiel, owinęłam się ręcznikiem po czym przebrałam i udałam się w kierunku kawiarni. Przy naszym stole siedziała już Aśka.
-Cześć-powiedziałam podchodząc i siadając.
-Witaj.
-Cieszę się, że przyszłaś.
-Tak. Ja też się cieszę, że Cię widzę.
Gadałyśmy na jakieś błahe tematy. Zamówiłyśmy sobie wielką serową pizze i dwa koktajle truskawkowe.
-Aśka. Wiesz, że bywam porywcza, dziwna często też mam swoje humorki ale nie mogę pozwolić, żeby nasza przyjaźń rozpadła się z tak błahego powodu. Ten rok bez Ciebie to były katusze.
-Ja też Cię przepraszam. Nie powinnam się wtedy tak zachować.
-Ja też.-powiedziałam po czym wtuliłam się w blondynkę.
Śmiałyśmy się i wygłupiałyśmy cały wieczór. Jutro umówiłyśmy się na zakupy i do kina. Wszystko wraca na taki tor jaki powinien być. Teraz jest niemal idealnie.

Wróciłam koło 1 do domu.
*
Rozdział beznadziejny. Kurwa. Ja coś takiego napisałam? Leże i nie wstaję. Musiałam mieć ostrą banie. Tak to jest jak piszę się o 4 w nocy. Przepraszam was za to coś wyżej. Masakra. Postaram się żeby było lepiej ale....Nic nie obiecuje, bo moja wena jest ulotna jak ulotka. xd 
Przepraszam, że tak długo czekaliście na ten rozdział ale brak internetu i ten wyjazd na, którym nie było wi-fi to już nie było akurat nie było z mojej winy. Dużo się dzieję. Myślę, że akcja się rozkręca i wszystko idzie w dobrym kierunku. Komentujcie.  Chciałam dodać ten rozdział  już 2 sierpnia, bo wtedy ten blog jak i te opowiadanie obchodziło 6-miesięcznice. Niestety brak internetu (netia to najgorszy dostawca jakiego znam i jeżeli ktoś rozważa z nim podpisanie umowy to nie polecam.) mi na to nie pozwolił. Także może pod tym postem napisze co nieco co chciałam wam przekazać w tym dniu. Dziękuje wszystkim, którzy czytają to opowiadanie, którzy je komentują, którzy mnie wspierają. Dziękuje Annie, która czasem daje mi pomysły i natchnienie na tego bloga. Dziękuje osobom dzięki, którym blogom zaczęłam pisać. Dziękuje wam wszystkim i mam nadzieję, że będziecie dalej śledzić te opowiadanie i nigdy wam się ono nie znudzi. Dziękuje gorąco wszystkim ! Kocham was! Co myślicie o rozdziale piszcie w komach ;D Chętnie poczytam wszystkie opinie (nawet złe.)