Dobra teraz was nie zatrzymuje i daje rozdział w wasze rączki ;D
*
Wyczołgałam się z łóżka i założyłam kurtkę oraz buty po czym
wyszłam z domu. Niecałą minutę później przyjechał Winiar.
-Cześć.- wsiadłam do auta.
-Witaj.
-Co tam chciałeś?
-Nic. Pogadać jak za starych dobrych czasów. Dawno nie
gadaliśmy.
-Też prawda. To może się przejdziemy?-zaproponowałam.
-Jasne. –powiedział.
Gadaliśmy tak krążąc po mieście przez dobrą godzinę. O czym?
Właściwie o niczym specjalnym. Takie zwykłe rzeczy. Niby zwykła rozmowa, a
czuję się już całkiem inaczej.
-Dostałem od Ciebie zaproszenie na 18 ale nie mogę przyjść,
bo razem z Dagmarą jedziemy na 30 rocznicę ślubu jej rodziców więc proszę
prezent.
-Przecież wiesz, że mi nie chodzi o prezent.
-Ale jednak. Fajnie dostać miły upominek.
-Dziękuje. Nie musiałeś.
-Dobra nie pierdziel tylko leć do domu, bo Ci nos odpadnie z
zimna zaraz.-zaśmiał się, puścił mi oczko i zniknął w swoim samochodzie, a ja
skierowałam się do domu. Zdjęłam buty odwiesiłam kurtkę i wchodziłam po cichu
do dużego pokoju gdy nagle ktoś włączył lampkę i ujrzałam tam siedzącego w
fotelu Gregora.
-No proszę, proszę o 1 w nocy na godzinne spacerki z
Winiarskim się wychodzi.
-O! Proszę przypomniało Ci się o mnie! Skończyłeś dymać Judytkę to pomyślałeś „Sprawdzę teraz co robi
Ania! ”
-Mówiłaś mi, że mam nawet nie próbować jej zaliczyć.
-Tak. Dokładnie ale ty miałeś mnie w dupie i tak robiłeś swoje.-powiedziałam z szklanymi
oczami i głosem, który sugerował, że zaraz wybuchnę płaczem.
-No i tego nie zrobiłem! Nawet jej nie dotknąłem.
Przyrzekam.
-To co z nią robiłeś przez 3 godziny u siebie w
pokoju??-powiedziałam, a po moim policzku spłynęły 3 łzy.
-Wiem, że to może wyglądać bardzo dziwnie ale…… Ja z nią
tylko gadałem. Uspokój się i nie płacz. Ostatnio jesteś strasznie
rozhisteryzowana.
- Ostatnio jesteś strasznym chujem.- powiedziałam wchodząc
po schodach i zamykając się w swoim pokoju.- Nieczułym na ludzki krzywdy i
uczucia innych .-dodałam rzucając się na łóżko potem już całkiem się
rozpłakałam. Wstałam koło 8. Poszłam do łazienki tam się ogarnęłam i ubrałam.
Zeszłam na dół. Byłam sama. Żadnej żywej duszy. Nagle przypomniało mi się o
prezencie od Winiara.
Wyjęłam małe pudełeczko i były to kolczyki z małymi
kryształkami po bokach w kształcie
gwiazdek. W środku była też karteczka ”Mam nadzieję, że Ci się podoba. Daga
wybierała.”
Zamknęłam pudełko i rzuciłam się na kanapę w salonie. Parę
chwil później do salonu wparowała mama:
- Hej Słońce.
-Cześć.
-Co tam robisz?
-Telewizję oglądam. Nie wiesz może czy Dawid wstał mieliśmy
przejść się do parku.
-Dawid poszedł z Grześkiem gdzieś już po 7 i powiedzieli, że
wrócą koło 12 muszą załatwić parę spraw.
-Aha…Smutne własny brat cioteczny wolał Grześka ode mnie…
-Nie marudź-uśmiechnęła się moja mama i poszła do łazienki
Całe południe zleciało mi na leżeniu w siwych pumpach i białym
rozciągniętym t-shirtcie Grześka.
-Co Ci?-zapytała Magda schodząc po schodach i ziewając.
-Nic. Nudzę się i oglądam telewizję.
-Coś się stało?-zapytała.
-Niee…Czekam na Grześka. Musze go chyba
przeprosić.-westchnęłam.
-Pokłóciliście się?-zapytała
-Mniej więcej.-powiedziałam patrząc w 48 calowy telewizor.
-Hmmm…A o co poszło?
-O spacer z Winiarem o 1 w nocy.-powiedziałam całkiem
obojętna.
-Z…Z…Z tym Winiarem? Z tym siatkarzem? Przyjmującym Skry i
reprezentacji polski i wgl.
-Tak.-powiedziałam.
Ok.11 do domu wpadli dziwnie uśmiechnięci chłopacy.
Popatrzyłam się na Grześka i powiedziałam:
-Możemy porozmawiać?-zapytałam.
-O nie! Jeżeli masz zamiar na mnie nakrzyczeć i powiedzieć
mi znów, że jestem chujem i innym takim to sobie daruj. Wytrzymam bez tego.
-Chce Cię przeprosić i pogadać, ale w 4 oczy.-powiedziałam.
-Dobra. Chodź do mnie do pokoju-powiedział ciągnąc mnie za
rękę.
Wpadliśmy do jego pokoju i powiedziałam:
-Przepraszam ja wcale tak o tobie nie myślę to emocje mną
tak targały.
-Ja też nie powinienem być taki wścibski. Nie moja sprawa z
kim wychodzisz na spacery. Nawet jeżeli jest to mężczyzna który ma żonę i synka
i wychodzisz z nim na spacer o 1 w nocy.
-Grzesiek! Przecież wiesz, że to tylko kumpel. Nie mogę tego
zrobić Dagmarze.-powiedziałam.
-Wiem. Tylko. Nie kłóćmy się już o takie rzeczy. –powiedział przytulając mnie.
-Dobra.-powiedziałam.
Leżeliśmy tak z godzinę gadaliśmy i przytulaliśmy się po
czym do pokoju Grześka wpadła moja babcia:
-Zenuś! Nie do wiary! Chyba miałeś rację! Oni są razem!-
wpadła i wypadła moja babcia z pokoju, a my zaczęliśmy się śmiać.
-Chyba pójdę im to wytłumaczyć nie chcę się pół godziny na
obiedzie tłumaczyć.
-Babciu ale to nie tak! Ja go tylko przepraszałam, bo
wczoraj się strasznie pokłóciliśmy.-powiedziałam
-No na pewno. Ja wiem swoje. Starszej babci nie okłamiesz.
-Ale ja Cię nie chcę okłamać.
-To po co się z nim przytulałaś?-zapytała się.
-Bo….-chciałam powiedzieć ale przerwał mi Grzesiek wpijając
się namiętnie w moje usta.
-Tak ma pani rację jesteśmy razem ale nie chcemy, żeby ktoś
wiedział. Zachowa pani to dla siebie. Rozumie pani. Nasza słodka mała
tajemnica.-powiedział Grzesiek śmiejąc się.
-Tajemnica…Hmmm…Tajemnica. Lubię tajemnice drogi młodzieńcu.
Dobrze niech będzie, że nikomu nie powiem.
-Panu Zenkowi też?-upewniał się Grzesiek.
-No wiesz…Zenek to inna sprawa.
-Proszę przyrzec.-powiedział Grzesiek.
-Przyrzekam. –powiedziała-Teraz możecie już iść i być
spokojni. To zostanie między naszą trójką. –powiedziała moja babcia.
Grzesiek wziął mnie za rękę i znów poszliśmy do jego pokoju:
-Co to było?-zapytałam.
-No oszczędziłem Ci godzinnego tłumaczenia i tak pewnie
twoja babcia by Ci nie uwierzyła i by każdemu powiedziała, że jesteśmy razem co
jest nie prawdą, a tak to…
-Musiałeś mnie całować?-zapytałam.
-Wieeesz. Żeby było wiarygodniej.
-Grzesiek…Musze Ci coś powiedzieć
-Co tam?-zapytał.
-Bo widzisz Grzesiek ja Ci muszę powiedzieć, że od tego
sylwestra nie traktu….-chciałam już powiedzieć cała prawdę gdy mama krzyknęła:
-Obiaad!
-Dokończymy po obiedzie-powiedziałam smutna i wstałam z
łóżka
Weszliśmy do kuchni gdzie każdy już siedział. O dziwo
Grzesiek nie siedział już koło Judyty, a koło mnie.
-To powiedz Grzesiek Ania jest bardzo zła?
-Ja nie narzekam. Mogło być gorzej. Anka i tak jest aniołem
prawie. Nie licząc tego tygodnia.
-Taa…Mieliśmy trochę spięć…
-Trochę? Ty się chciałaś przeprowadzić do internatu nawet z
środy na czwartek w nocy nie odbierała moich telefonów i spała u swojej
koleżanki w internacie.
-Bo… Trzeba było nie zaczynać.
-Tak, a potem nawet jak się pogodziliśmy to były przez 3 dni
non stop awantury. Ja już w sumie tak sobie po cichu po tych naszych awanturach
siedziałem w fotelu i czekałem kiedy wpadną do nas funkcjonariusze policji.
-Taka zadyma była?-zapytała Magda.
- Prawie talerze szły. –powiedział Gregor.
-Coś czuje, że musimy wam w najbliższym czasie
niezapowiedziany nalot z tatą zrobić. –stwierdziła moja mama.
-Nieee! Gregor! Po co ty to mówiłeś!
-Bo…. Sam nie wiem.
Miałem taką zachciankę.
-To ty będziesz przyjmował moich rodziców. – zaśmiałam się.
- No dobra. Skończmy ten temat. No to Grześ co tam u twojej
dziewczyny? Tej…- mój tata zapomniał imienia.
-Martyny… O właśnie! Mogę wam powiedzieć rymowankę o tym
imieniu!
-Nie proszę Cię…-zawył Grzesiek.
-Dawaj.-powiedział wujek.
-Ale tam jest niecenzuralne słowo.
-Jedno?- upewnił się dziadek
-Tak.
-To jedziesz. – powiedział tata.
-Wszystkie Marty i Martyny to skurwysyny! – zarymowałam.
-Aniaaa! Grześkowi teraz jest smutno! - Powiedziała moja
mama.
-Nie prawda. Grzesiek znał tą rymowankę Martyna zresztą już
też.
-Nie żartuj sobie, że powiedziałaś tą rymowankę prosto w
oczy tej biednej dziewczynie.
-Tam. Prosto w oczy od razu. Nie tam… Żadne prosto w oczy.
-Nie to raczej było tak ”Cześć. Jestem Martyna”, a Anka „Hej
Ania.” Anka się odwraca idzie do pokoju i w drodze po cichu mówi wszystkie
Marty i Martyny to skurwysyny.
-No i tu przyznać
musisz rację!- zaśmiałam się.
-Nie powiem przy wszystkich, że moja dziewczyna jest…
dziwna. Fakt ma swoje zagrania ale jest miła i fajna i ładna…
-Ma też donośny głos nie zapomnij też o tym- zaczęłam się
śmiać ale na szczęście moja rodzinka nie załapała tematu. –Zresztą ona nie ma
dziwnych zagrań ona ma idiotyczne zagrania. Któregoś wieczora tak o 8 wracam z
treningu i zostawiam torby w pokoju i idę do kuchni. Robię sobie herbatę i
kanapki, a ta „Grzesiek jest mój odpierdol się od niego. ”
-A ty jak na to zareagowałaś?-zapytała się Judyta.
-Najpierw zaczęłam się śmiać z jej głupoty wniebogłosy ale
potem… Krzyknęłam do Grześka „Weź to coś ode mnie! ” To było coś takiego! No
ale! Ona zachowała się nienormalnie. Bo po pierwsze ja wtedy byłam z Bartkiem,
a po drugie ja nawet nie siedziałam wtedy z Grześkiem, bo to był taki okres, że
się tylko mijaliśmy, bo albo Rusek i Kamiński do Ciebie przychodzili albo jacyś
tam inni.
-No zrozum dziewczynę! Taki Grzesiek zjawia się raz na
milion ja to bym o niego walczyła. –powiedziała moja mama.
-To skąd ta pewność, że między nami nic nie ma?-zapytałam
się.
-No bo jesteś za głupia i doceniasz wszystko dopiero jak to
stracisz. Zobaczysz Grzesiek weźmie ślub, a ty będziesz mówić ”Jaka ja byłam
niedorozwinięta, że z nim nie kręciłam.” –powiedziała moja mama, a ja byłam w
szoku, że ona zna takie słownictwo.
-Mamo! 18 lat mam! Nie swataj mnie! Przyjdzie czas poznam
kogoś nowego albo rozwinę w innym kierunku jakąś znajomość i wiesz. Teraz muszę
się wyszaleć na pewno nie będę brać ślubu przed 24 rokiem życia. Zresztą
Grzesiek jest dla mnie za stary. 7 lat różnicy. Trochę dużo. – powiedziałam.
-Taka różnica to nie żadna patrz ty będziesz miała 31 on 38.
Nie widać. Ty masz 18 on 25. Taka różnica jest do przeżycia.
-Okey ale może serio ja nie chcę na razie nikogo mieć. Nie
swataj mnie z nikim. Proszę…
-Dobra. Dzieciaki już po 15. Zacznijcie się ogarniać, bo nie
zdążycie. - Zarządził mój tata.
My się zebraliśmy. Ja poszłam do mojej łazienki przy
sypialni, a Grzesiu biedaczek został bez łazienki. Magda zajęła wraz z Judytą
jedną łazienkę, a Dawid drugą.
-Chodź. Przygarnę Cię.
-Jak miło. Tylko, że ja muszę wziąć prysznic.
-Przez te szyby nie widać kto się kąpie ale widzisz co robią
inni w łazience. Sorry wyszła bym ale nie mogę muszę włosy wysuszyć i zrobić
sobie tapetę i takie tam.
-Spoko. Tylko muszę się gdzieś rozebrać. Weź sobie ręcznik
rozbierz się u mnie w pokoju i przyjdź tu obwinięty ręcznikiem. Potem jak
wejdziesz to się odwiniesz i położysz ręcznik na tej ściance. Proste?-zapytałam
się go.
-Jesteś najlepsza i najwspanialsza. Kocham Cię. – pocałował
mnie w policzek.
-Tak wiem. Jak siostrzyczkę. Wolałabym żebyś pokochał mnie
jako kobietę.-powiedziałam sama do siebie pod nosem. Suszyłam włosy i nawet nie
zwracałam uwagi na Grześka.
Ok. 17 30 byłam gotowa. Położyłam się do siebie na łóżko, a
obok mnie zaraz pojawił się Gregor. .
-Właśnie zapomniałem Ci się pochwalić.
-Co się stało?-zapytałam.
-No wiesz. Nie jestem już z Martyną.
-Od??
-2 godzin, bo trochę Cię okłamałem, że pozwoliła mi tu
jechać. Nie pozwoliła i powiedziała, że czeka do mnie do soboty do 16 jak się
nie zjawie w Gdańsku to jest definitywny koniec.
-Czyli możesz dzisiaj rwać tyle ile chcesz.
-Nie raczej dziś, będę sobie siedział z tobą spokojnie
siostro.
-Ej, a twoi rodzice nadal myślą, że jestem twoją dziewczyną.
-Tak i co najgorsze namawiają mnie na zaręczyny. Masakra.
-Ja nie będę brać z tobą ślubu! Wybacz! Mogę zrobić dla
Ciebie wiele wytrzeć Ci spodnie w kroku jak ubrudzisz je sosem
musztardowo-miodowym albo nawet zrobić z siebie pajaca i frajera ale ślubu nie
będzie.-zaśmiałam się.
-To może chociaż poudajemy , że się zaręczyliśmy, a potem ja
coś sknocę i o.
-Pogadamy jutro. Teraz czas na balety i fajne dupy.-
zaśmiałam się,
-Masz jakieś ładne koleżanki?
-Ja mam tylko takie.-zaśmiałam się.
-Ej! Już czas się zbierać.- wparował do pokoju Dawid.
-Idziemy.-powiedziałam podnosząc się z łóżka- Grzesiek?
-Słucham?
-Weź mnie pilnuj żebym czegoś nie odwaliła. Znaczy odwalać
mogę tylko, żebym nie zabalowała zbytni o z jakimś chłopakiem.
-Spoko.-powiedział wychodząc z pokoju.
Ja i Grzesiek pojechaliśmy z moimi rodzicami, którzy jak
mówią będą pilnować nas młodzież.
A Judyta, Magda i Dawid wzięli samochód taty Magdy i Judyty
i pojechali za nami.
Ok.19 byliśmy na miejscu.
-Nieźle to wygląda.- powiedział Łomacz wchodząc.
-To dobrze.
-Zaraz powinni się
pojawiać pierwsi ludzie. Więc tu poczekajcie, a my pójdziemy zobaczyć czy
wszystko gra do kuchni.
-Ok.-powiedziałam.
Usiedliśmy sobie na scenie na, której rozstawiony był sprzęt
muzyczny. Potem pojawili się Dawid, Magda i Judyta, a 2 minuty po nich Marcin,
Krzysiek, Olka i Kaśka.
-Sto lat! –zapiszczała Olka rzucając się na mnie.
-Dzięki.
-Hej.-uśmiechnął się Marcin.
-Czeeść! Jak ja Cię dawno nie widziałam!
-Bo dawno Cię w Bełchatowie nie było.
-Tak. Też prawda.- zaśmiałam się.
-Proszę. Od naszej czwórki.- powiedział Krzysiek wręczając
mi małą torebkę na prezent.
-Dzięki. –uśmiechnęłam się.
-To co czekamy na resztę?
-Owszem. -Zaśmiałam się.
-To może w między czasie przedstawisz mi tego ów chłopaka,
który za tobą stoi.
-A! Zapomniałam. Moi drodzy to jest Grzesiek. Mój przyjaciel
z, którym mieszkam w Gdańsku.
-A ten o, którego Kurek był zazdrosny!- zaśmiała się Olka.
-On był zazdrosny o Grześka?! Kiedy!-zdziwiłam się.
-Mój ukochany braciszek cały czas utrzymuje kontakt z panem.
K nawet się przyjaźnią i co więcej on mu powiedział po tym meczu w Gdańsku 2
tygodnie temu, że teraz to na pewno do niego nie wrócisz, bo widać, że kochasz
Grześka i siedział u nas w mieszkaniu pół nocy załamany.
-Błagaaam! To takie…-zaczęłam
-Chore.-dokończył za mnie Grzesiek.
-Właśnie. – powiedziałam.
-Dobra my spadamy zająć miejsca potem się zgadamy.
-Spoko. Zajmij też dla mnie Ola. –uśmiechnęłam się.
-I dla mnie. Ale wiesz tak koło Ciebie.-puścił oczko do
brunetki.