niedziela, 2 marca 2014

Epilog

Wróciłam do Trydentu. Z lotniska odebrał mnie tata z Osmanym, który nadal poruszał się o kulach.
Tata zawiózł mnie do domu. Pogadałam chwile z rodzicami i Osmanym jak tam w Polsce po czym poszłam do swojego pokoju.
Pół godziny później usłyszałam pukanie do pokoju. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Osmanego:
- Mieliśmy pogadać.
- Tak racja. Rodzice są w domu?
- Nie. Twoja mama w pracy, a tata na treningu.
- Ok. To możemy pogadać. Byłeś na rehabilitacji?
- Tak od rana. Potem twój tata mnie odebrał i pojechaliśmy po Ciebie.
- Aha, a która godzina?
- 13. Ania. Zacznijmy od nowa. Bądźmy szczęśliwi razem. Pamiętasz święta rok temu? Było idealnie i może być tak dalej.
- Osmany.. 
- Mieliśmy trochę więcej pecha niż większość. Gdyby pewnie nie ta akcja z tym, że będę mieć dziecko to moglibyśmy być razem do tej pory.
- Wiem.
- Spróbujmy od nowa. Weźmy ślub.
- Osmany my nawet jeszcze nie jesteśmy razem, a ty mi proponujesz ślub?
- No bo Cię kocham. Chcę mieć Cię na wyłączność, być twoim mężem. Jestem gotów grać nawet w najgorszym 3 ligowym zespole byleby blisko ciebie.
- Osmany..
- Ja wiem, że ty powiesz, że na razie możemy być tylko przyjaciółmi, ale ja musiałem Ci powiedzieć, że Cię kocham i jak tylko będziesz gotowa to...
- Długo będziesz jeszcze gadać?
- Skończyłem już.
Usiadłam na jego zdrowym kolanie tak, że siedzieliśmy twarzą w twarz.
- Wczoraj ktoś ważny mi uświadomił, że wszyscy moi dotychczasowo chłopacy byli tylko czymś przelotnym w rodzaju intrygi.
 - Ania. -chciał mi przerwać.
- Milcz. Ja mówię. Każdy mój facet oprócz Ciebie, a to może być ostatnia szansa żebyśmy znowu byli razem i nie chcę jej zaprzepaścić, a twoją żoną mogłabym zostać nawet zaraz.- powiedziałam i wpiłam się w jego usta.
Brakowało mi właśnie tego. Osmanego jako mojego jedynego mężczyzny, powiernika i przyjaciela.
 *
- Osmany ty pieprzony egoisto! Myślisz tylko o sobie!
- nie to ty myślisz o sobie! Ja myślę o nas!
- Takim sposobem, ze chcesz na sile zaciągnąć mnie przed ołtarz!
- A co z twoim tekstem! Mogę wyjść za ciebie choćby jutro...
- No ale tak jest. Tylko ja mam za 2 miesiące maturę, urodzi mi się siostra. Nasi chrześniacy przyjdą na świat.
Moje studia. To nie jest dobry czas.
- To jest dobry czas!
- Może dla Ciebie! Jesteśmy razem trochę ponad miesiąc i co? Ślub mamy planować? 
- Tak! - krzyknął.
- Osmany ale czemu nie możemy jeszcze trochę zaczekać. Na przykład do wiosny albo lata następnego roku.
- Bo chcę mieć pewność!
- Pewność! Czego?! Że Cię kocham.? To jest chyba oczywiste.
- No ależ pewnie! Jasne. Tylko nie wybaczył bym sobie gdyby jakiś stary dziad mi cie sprzątnął.- powiedział patrząc mi w oczy, a we mnie coś pękło. On się o mnie boi.
- Może pomyślimy o tym ślubie.- powiedziałam zagryzając wargę.
- Może w maju.
- Sierpniu.- licytowałam się, a on podniósł mnie za pupę.
- Chyba musimy to przedyskutować... w łóżku. - powiedział i przeniósł mnie na owy mebel.
W końcu stanęło na dacie 22 czerwca.
*
Od początku marca do początku czerwca czas minął nam na narodzinach mojej siostry Majki, napisaniu przeze mnie matury, obrony mistrzostwa Włoch przez Trento, narodzinach naszych chrześniaków oraz przygotowaniach do ślubu. Już 3 czerwca cala rodzina Osmanego zjechała się do Italii.
Ja z dnia na dzień coraz bardziej przezywałam, ale przecież ślub jest raz w życiu. 22 czerwca sakramentalnie powiedzieliśmy sobie tak. Wszystko było idealnie, atmosfera, sukienka, obrączki. Mój strach był wielki, ale mając przy boku takiego mężczyznę jak Osmany niczego się nie bałam.
W połowie lipca gdy wróciliśmy z naszej podroży poślubnej. Na której byliśmy w Argentynie, Brazylii i Paragwaju przeprowadziliśmy się do Polski. Najpierw mieszkaliśmy u moich rodziców w domu. Ja dojeżdżałam na studia, a Osmany grał w Skrze. Miałam najcudowniejszego faceta pod słońcem. To było moje marzenie. Moje siatkarskie marzenie. Moje siatkarskie przez chwilę zapomniane marzenie. Więc chyba mogę nazwać Osmanego moim osobistym siatkarskim zapomnianym marzeniem, które pomimo wszystkich nie przeciwności losu uporu mojego i jego odnalazłam
*
Kochani mamy o to taki epilog. Wiecie co? Tak myślałam, żeby ten epilog rozbudować i ogólnie takie ble ble blu, ale stwierdziłam, że zrobię coś szalonego. Oficjalnie ogłaszam, że ten blog jest zakończony, ale ja kocham po prostu tak tą historię i tak się z nią zżyłam, że postanowiłam zrobić blog, który będzie opowiadał o małżeństwie i wspólnych rozterkach państwa Juantorena. Także niebawem pojawi się coś na tym następnym blogu . Mam nadzieję, że będziecie czytać i następny blog o ich tym razem przygodach małżeńskich. Także ostatni raz na tym blogu dziękuje wam za te wszystkie wejścia za równo rok na tym blogu<3 za każdy komentarz i każde wejście i jeśli dobrnęliście ze mną do końca proszę was o komentarz  :) A na blogu badz-zawsze-przy-mnie.blogspot.com pojawią się dziś bohaterowie drugiej serii i zakładka SPAM ale to dopiero wieczorem gdy wrócę od koleżanki :)

13 komentarzy:

  1. ;C Szkoda, ale cieszę się że będzie kontynuacja ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu razem <3
    dzięki;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdy przeczytałam słowo EPILOG rozpłakałam się. Na prawdę, ten blog jak dla mnie był zawsze. Uwielbiałam go i uwielbiam do tej pory. Fajnie, że Anka i Osmany są razem. Strasznie się cieszę,że będzie kontynuacja tego bloga. Mogę powiedzieć,że to jeden z najlepszych blogów jakie miałam okazję czytać i z całego serca dziękuję Ci za niego :) Nie mogę pogodzić się z tym, że już koniec...
    Pozdrawiam serdecznie i mówię ponownie, że ten blog to cudo ;*
    Buziaki;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejuu, po tym co razem przeszli, takiego końca się nie spodziewałam :) super zakonczylas, i cieszę się, że są razem :* caluję :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wzruszyłam się, naprawdę. Przeczytałam "EPILOG", a w mojej głowie zaczęło się "o nie! to już koniec!" ze łzami w oczach czytałam to dzisiaj. Ucieszyło mnie bardzo to zakończenie.
    Dziękuję Ci za tą historię. Dziękuję Ci za tych bohaterów. Dziękuję Ci za to, co działo się w każdym rozdziale. Dziękuję!
    To wszystko było wspaniałe. Naprawdę masz talent, rozwijaj go dalej. :)
    Dziękuję Ci jeszcze za kontynuowanie tej historii, będę czytać wszystko, obiecuję. :*

    OdpowiedzUsuń
  6. O matko tytuł doprowadził mnie do zawału . Nie chcę żeby to był koniec ... Ale bardzo się cieszę , że będzie kontynuacja jeaaa !!! Będę czytać na 100 % . Co do Epilogu ... nie ważne , że go nie rozbudowałaś i tak był zajebisty . Rozbeczałam się :PP Czuję się tak jakbym żyła obok Anki . Byłam przy każdym jej związku .. a było ich trochę . I będę czytać opowiadanie od nowa , a w między czasie kontynuacje :)
    ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. No cóż kiedyś w końcu to oni musieli wziąć ten ślub :) pomysł z kontynuacją bardzo, ale to bardzo mi się podoba. Czekam na dalszy ciąg przygód, pozdrawiam i zapraszam czasem do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobrze, że Ania postanowiła dać mu szansę i spróbować zbudować z nim swoją przyszłość:)

    Pozdrawiam
    niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejku tak się cieszę, że oni są razem <3
    Pomimo trudnych charakterów, wiem, że im się ułoży i będą szczęśliwym małżeństwem.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeju *.* ciesze sie ze Anka wyszla za Juantorene :D dzieki za swietna historie swietnie piszesz! :) czekam na tego bloga z niecierpliwoscia :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Kochana przepraszam, że tyle czasu zajęło mi dotarcie tutaj - na swoje usprawiedliwienie mam jedno słowo, które znaczy więcej niż nawet Raffaello - uczelnia.

    Wszystko dobre co się dobrze kończy. Cieszę się, że zdecydowałaś się na takie, a nie inne zakończenie. Jak widać, na przełomie całego opowiadania, nie zmieniłam swojego zdania i cały czas kibicowałam właśnie tej dwójce - jak się okazało, jak najbardziej słusznie bo oboje odnaleźli swoje szczęście przy swoim boku.

    Dziękuję za świetne opowiadanie i będę śledziła dalsze losy Anki i Juantoreny.

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Przeczytałam całego bloga i jest wręcz wspaniały dziewczyno *.* Nie wiem jak można napisać takie cudo :) Na 100 % zajrzę na kontynuację jak będę miała więcej wolnego czasu, a teraz zapraszam do mnie choć pewnie nie dorównuję Ci do stóp :)
    http://siatkowka-to-stan-umyslu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń